Pojęcie, które zmienia mapę Europy
Gdy w 1950 r. Oskar Halecki, polski badacz dziejów średniowiecznej Polski, Litwy i Rusi, w swojej pracy Limits and divisions of European history zaproponował pojęcie „Europy Środkowo-Wschodniej”, po czym powtórzył je w wydanej dwa lata później książce: The Borderlands of Western Civilization. A History of East Central Europe, myślał nie tylko o nauce. Jako historyk i emigrant dobrze rozumiał, czym grozi upowszechnienie się podziału na Europę Zachodnią, a więc wolny świat, i Wschodnią – obszar dominacji totalitarnego ZSRR. Tymczasem żelazna kurtyna, która zapadła nad częścią europejskiego kontynentu w wyniku ustaleń jałtańskich oraz potęgi totalitarnego ZSRR, siłą rzeczy narzucała politykom i opinii publicznej państw zachodnich taki prosty podział. Wschód Europy zresztą od XVIII w. postrzegany był jako zacofane gospodarczo i kulturowo peryferia. Ponieważ nic nie wskazywało na szybkie zasypanie jałtańskiego podziału, Halecki mógł się obawiać, że zaszufladkowanie Czechów czy Polaków jako narodów wschodnioeuropejskich przez polityków wolnego świata sprawi, iż pod względem politycznym zaczną one być traktowane „pakietowo” z innymi narodami zniewolonymi przez Sowietów, w tym samymi Rosjanami. W praktyce będzie to oznaczać rezygnację Zachodu ze starań o wyzwolenie Polski, Czechosłowacji czy Węgier z oków stalinowskiego systemu na rzecz działań zmierzających ku temu, aby sam ZSRR się od wewnątrz ucywilizował. To zaś mogło przedłużyć okres sowieckiej dominacji na wiele dziesięcioleci.
Jednakowoż podział Europy na Wschodnią i Zachodnią był dla Haleckiego również analitycznie miałki. Przecież traktowanie Pragi jako tej samej części Europy co Moskwa, a innej niż Wiedeń czy Monachium, oznaczało, że bieżąca sytuacja polityczna staje się kryterium ważniejszym aniżeli oblicze kulturowe regionu, tysiąc lat jego dziejów czy mentalność ludności. Taki podział ignorował np. ważne czynniki, stanowiące o jego specyfice, jak chrześcijaństwo zachodniego obrządku, intensywne więzi z innymi krajami łacińskiego kręgu kulturowego, mocny wpływ kultury niemieckiej oraz doświadczenie wieloetniczności, uzupełnione dość pozytywną pamięcią o ostatnich dziesięcioleciach monarchii habsburskiej.
Europa Środkowa
W przezwyciężeniu takiego sposobu myślenia mogła pomóc, rzecz jasna, koncepcja Europy Środkowej – pokrywającej się w dużej mierze z obszarem dawnej monarchii habsburskiej i Polski. Po dziś dzień zresztą politycy i intelektualiści z Czech, Węgier, Słowacji czy Polski lubią podkreślać swoją środkowoeuropejskość w przekonaniu, że od Wschodu najlepiej się politycznie odgraniczać.
W jaki sposób jednak uwypuklić związki tak zdefiniowanej Europy Środkowej jednocześnie z Niemcami, gdzie podobieństwa kulturowe są oczywiste, i z krajami, które niegdyś wchodziły w skład Polski czy Węgier, a zostały wcielone do Sowietów – jak Białoruś i Ukraina – czy też weszły w skład Rumunii – jak Siedmiogród? Jak wyodrębnić te kraje od zachodnich skojarzeń z rosyjskością czy dalekiego, zacofanego Wschodu? Jak podtrzymać świadomość tego, że Litwa, Łotwa i Estonia zostały przez ZSRR bezprawnie anektowane?
Dla Polaków były to rzeczy o fundamentalnym znaczeniu. W przeciwieństwie bowiem do Czechów, którzy jako naród formowali się zasadniczo na jednym obszarze – historycznych Czech i Moraw – w skład państwa polskiego weszły już w XIV w. ziemie ruskie, prawosławne z głównym ośrodkiem we Lwowie. Później, gdy Polska i Litwa postanowiły na sejmie w Lublinie w 1569 r. zawrzeć federację, państwo powstałe w ten sposób – zwane Rzecząpospolitą Korony Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego, a w XVIII w. z reguły już po prostu Rzecząpospolitą Polską – objęło ogromne obszary zamieszkałe przez bałtyckich Litwinów, Łotyszy oraz Rusinów, czyli wschodnich Słowian. Dość wspomnieć, że w pierwszej połowie XVII w. liczyło niemal milion kilometrów kwadratowych, a przed rozbiorami, przeprowadzonymi przez Prusy, Austrię i Rosję w latach 1772–1795, obejmowało ono dzisiejsze Białoruś, Ukrainę po Dniepr, Litwę, południowo-wschodnią Łotwę, a nawet skrawki Rosji i Mołdawii. Na prawie wszystkich tych obszarach w XVIII i XIX w. ewidentnie polski charakter miały nie tylko szlachta, ale także część chłopów, którzy w ramach jednego państwa przesiedlili się z ziem „rdzennej” Polski. W XIX w., pomimo braku polskiej państwowości, prawie wszystkie wykształcone warstwy ludności tych ziem nadal znały język polski, a często identyfikowały się z kulturą polską i polskim narodem. Dość wspomnieć, że najwybitniejszy polski poeta – Adam Mickiewicz oraz Tadeusz Kościuszko – symbol walki o wolność Polaków i Amerykanów – urodzili się na obszarze dzisiejszej Białorusi. Z kolei na Litwie znajdują się wsi, gdzie przyszedł na świat Józef Piłsudski – główny polski polityk okresu międzywojennego, symbol odrodzonej polskiej państwowości – tudzież wielki poeta i noblista, Czesław Miłosz. Na Ukrainie urodził się zaś inny symbol odrodzonej w 1918 r. Polski: pianista, kompozytor i polityk Ignacy Jan Paderewski.
Wspólna historia sąsiadów
Polska kultura i tożsamość były więc przez wieki przeplecione z dzisiejszą Litwą, Białorusią i Ukrainą. Już odcięcie odbudowanego po I wojnie światowej państwa polskiego od części ziem, które jako Litwa i Ruś wchodziły do niego przed rozbiorami, było bolesne – nastąpiło to w 1921 r. w wyniku traktatu ryskiego, kończącego wojnę z bolszewicką Rosją. Jeszcze boleśniejsza była agresja ZSRR na Polskę we wrześniu 1939 r., w momencie gdy ta broniła się przed Niemcami. W 1939 r. Sowieci nielegalnie anektowali 52% obszaru państwa. W 1945 r. 90% tych ziem Polska musiała im odstąpić.
Halecki, którego ród sam miał ruskie (a więc ukraińskie, choć nie tyle w narodowym co kulturowo-terytorialnym sensie tego słowa) korzenie, postanowił więc zaproponować taki podział Europy, jaki pozwoli pogodzić, w sposób analitycznie spójny, przynależność Polski do Europy Środkowej oraz podkreślić łączność z terytoriami zabranymi przez ZSRR, a także wspólnotę kultury i interesów politycznych krajów, położonych między Niemcami a Rosją. W jego koncepcji Europa Środkowa dzieliła się na dwa wielkie subregiony: niemieckojęzyczny – Niemcy, Austrię i Szwajcarię oraz obszar tzw. Międzymorza między Bałtykiem, Adriatykiem a Morzem Czarnym. W skład tego ostatniego wchodziły ziemie średniowiecznych królestw Polski, Czech, Węgier i Chorwacji, a warunkowo – po usamodzielnieniu się od Rosji również – Białoruś i Ukraina, które choć kulturowo należały do chrześcijaństwa wschodniego zaznały dalece posuniętej okcydentalizacji. W ten sposób Europą Wschodnią, polityczną Eurazją, stawała się jedynie Rosja.
Materiał został zrealizowany w ramach dodatku tematycznego do Histmag.org: „Historia, ale jaka? O Rosji analitycznie, a nie mistycznie”, zrealizowanego we współpracy z Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia.
W latach 90. termin Europa Środkowo-Wschodnia został rozpropagowany przez wielu innych polskich badaczy, takich jak np. profesor Yale, Piotr Wandycz, czy prof. Jerzy Kłoczowski, założyciel istniejącego przez ćwierćwiecze Towarzystwa a potem Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej w Lublinie, propagującego badania nad tym regionem. Pokłosiem prac ekipy prof. Kłoczowskiego była przetłumaczona na kilka języków historia Europy Środkowo-Wschodniej, a także ogromna sieć kontaktów, przyczyniająca się do integracji ukraińskich i białoruskich badaczy w przestrzeni intelektualnej Polski i innych krajów regionu.
Wschodnie granice Europy
Pojęcie zaproponowane przez Haleckiego upowszechniło się także na Zachodzie, choć z reguły nie obejmowało Ukrainy i Białorusi. Na nomenklaturę języka niemieckiego wpływ wywarło już za życia badacza – jego prace szybko przełożono na niemiecki, do tego pojęcie „Mitteleuropa” kojarzyło się z ideą niemieckiej dominacji gospodarczej. W latach 90. „East-Central Europe” wypychała pomału „Eastern Europe” jako określenie państw Układu Warszawskiego, które odzyskały w 1989 r. niezawisłość. Niechęć Polaków czy Czechów do bycia kojarzonymi ze „Wschodem” oraz potrzeba znalezienia jakiegoś określenia na państwa ze wschodu Europy, leżące poza UE, sprawiły, że politycznie „Europa Wschodnia” przemieściła się na Ukrainę, a nawet, sądząc po nomenklaturze UE, na Kaukaz. W dokumentach „Partnerstwa Wschodniego” UE Ukraina, Białoruś, Mołdawia, Gruzja, Armenia i Azerbejdżan stały się nie sąsiadami Europy, lecz partnerami wschodnioeuropejskimi UE. Obecnie polska polityka wschodnia, podkreślając mocno właśnie europejską tożsamość Ukrainy czy Białorusi, oraz różnice kulturowe, polityczne, mentalne dzielące te kraje od Rosji, w pewnej mierze opiera się właśnie na intelektualnych koncepcjach stworzonych przez Haleckiego i jego następców.
Obecnie spora część Polaków odczuwa pozytywnie rozumiany sentyment do swoich wschodnich sąsiadów. Z opublikowanych w listopadzie br. wyników badań Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia wynika, że Polacy za narody najbliższe kulturowo uważają Czechów, Ukraińców i Słowaków. Zapewne wpływają na to świadomość pokrewieństwa językowego oraz osobiste kontakty z Białorusinami, a zwłaszcza Ukraińcami, którzy szczególnie w ostatnich latach intensywnie emigrowali do Polski i wspierali polską gospodarkę.
Liczne nici porozumienia
Jeszcze więcej świadomości wspólnoty mają polskie elity intelektualne. W Polsce, na Litwie, Białorusi i Ukrainie – pomimo niebagatelnych różnic w ocenach przeszłości – istnieją też wspólne interpretacje historyczne. Opierają się one na założeniu, iż ruskość nie jest tożsama z moskiewskością, później przezwaną rosyjskością. Odrzuca się w ten sposób kamień węgielny rosyjskiego mitu historycznego – na Zachodzie wciąż dość popularny – a więc pogląd, że pierwsze państwo rosyjskie miało siedzibę w Kijowie, a także wszelkie bazujące na takiej wizji historii postulaty polityczne. Ukrainę, Litwę – a po długim okresie drzemki także Białoruś – z Polską łączą też elementy dziedzictwa kultury politycznej dawnej Rzeczypospolitej. Można tu wymienić przekonanie, że państwo jest dla obywateli, a nie obywatele dla państwa, jak mniema sporo Rosjan, oraz pogląd, że kiedy państwo narusza fundamentalne prawa obywateli, to ci ostatni mogą się odwołać do prawa oporu. W dawnej Rzeczypospolitej było ono realizowane poprzez konfederacje – ukraińskie rewolucje z 2004 i 2014 r. był wręcz dokładnym ich powieleniem. Wspomnieć też należy dobrze rozumiany polityczny idealizm – przekonanie, że w stosunkach między państwami nie może być równych i równiejszych i o tę fundamentalną zasadę, wypływającą jeszcze z kultury szlacheckiej, należy walczyć nawet wtedy, gdy pragmatyzm polityczny, wywodzący się z kultury mieszczańskiej, podpowiadałby co innego.
Północna część Europy Środkowo-Wschodniej ma też wspólne elementy krajobrazu architektonicznego. Są to np. miasteczka z ryneczkami, barokowymi kościołami i synagogami, świadczącymi o obecności licznej ludności żydowskiej, która – w obrębie państwa rosyjskiego – nie miała prawa osiedlać się poza obszarem dawnej Rzeczypospolitej.
Rzecz jasna taka koncepcja Europy Środkowo-Wschodniej stała się atrakcyjna dla ukraińskich i białoruskich intelektualistów zarówno ze względów politycznych, jak i sentymentalno-psychologicznych. Tylko ona dawała im szansę, aby znaleźć się w innym „koszyku politycznym” niż Rosja. Tylko ona pozwalała na polityczne odwoływanie się do dziedzictwa przedrozbiorowej Rzeczypospolitej, a zarazem ukrywanie tego, że to w dużej mierze siła przestrzeni kulturowej, stworzonej w ciągu kilkuset lat istnienia państwa polsko-litewskiego, sprawiła, że państwu rosyjskiemu nie udało się przekształcić Rusinów w Rosjan, a zamiast tego wyodrębniły się narody Białorusinów i Ukraińców.
Artykuł powstał przy wsparciu Instytutu Polskiego w Pradze i był pierwotnie opublikowany na portalu Forum24.cz.