Początek końca - początek bitwy pod Stalingradem
Podczas wojny domowej w latach 1918–1919 ówczesny Carycyn był skutecznie broniony przez bolszewików przed białogwardyjską armią. W 1925 r. Stalin nakazał nazwać miasto swoim imieniem, ponieważ chciał to wczesne zwycięstwo Armii Czerwonej połączyć ze swoją osobą. Od lat trzydziestych XX w. metropolia nad Wołgą przeżywała rozkwit, a liczba mieszkańców tego dobrze prosperującego miasta podwoiła się i w 1941 r. wynosiła 500 000.
Otoczony stepami Stalingrad rozciągał się na długości pięćdziesięciu kilometrów na pagórkowatym zachodnim brzegu Wołgi. Przed nią znajdowały się tzw. bałki, głębokie wcięcia w pagórkowatym krajobrazie stepowym. To przemysłowe centrum zdominowane było przez rafinerie, stalownie i fabryki maszyn. Zacięte walki w ich ruinach sprawiły, że nazwy tych obiektów przemysłowych stały się potem znane, jak na przykład specjalizujące się w produkcji stali czołgowej i amunicji artyleryjskiej zakłady metalurgiczne „Czerwony Październik”, przestawiona na produkcję czołgów fabryka traktorów im. Dzierżyńskiego czy fabryka dział „Barykady”. Latem 1942 r. do miasta płynęła niekończąca się rzeka uciekających przed nadciągającymi Niemcami, w wyniku czego liczba mieszkańców w aglomeracji stalingradzkiej wzrosła do 900 000. Teraz kolumny uchodźców z okolic i z samego miasta przemieszczały się przez rzeką, ale też w kierunku wojsk niemieckich.
Pierwszego dnia ataku oddziały 6. Armii przy zaciekłej obronie sowieckiej przekroczyły po obu stronach miejscowości Wiertiaczyj rzekę Don i zajęły most lądowy pomiędzy Donem a Wołgą. Z tego przyczółka 23 sierpnia LI Korpus Armijny generała von Seydlitza i XIV Korpus Pancerny generała von Wietersheima przystąpiły do ataku na Stalingrad. Wydawało się, że głównodowodzący 6. Armii zdawał sobie sprawę, jak ciężkie to będą zmagania dla wojsk, którymi dysponował. Wydany przez niego rozkaz do ataku na miasto mówi wyraźnie: „Rosjanie będą zaciekle bronić rejonu wokół Stalingradu. Zajęli pozycje obronne na wzgórzach wschodniego brzegu Donu na zachód od Stalingradu, rozbudowując je na dużej głębokości. Należy liczyć się z tym, że wokół Stalingradu, a także na północ od mostu lądowego pomiędzy Donem a Wołgą skoncentrowali siły, w tym brygady pancerne, w celu przeprowadzenia kontrataków. Stąd też w trakcie podejścia przez Don pod Stalingrad armia liczy się z możliwością oporu na froncie oraz z kontratakami na większą skalę na północne skrzydło własnego uderzenia”. Liczono się więc z zaciętym oporem, choć nie zniknęła nadzieja, że siły nieprzyjaciela wyczerpały się we wcześniejszych walkach. Jednakże 6. Armia i jej dowództwo, mimo wszystkich wątpliwości, były skłonne wszelkimi siłami i środkami zdobyć miasto i tym samym zapisać kolejny rozdział w historii sukcesów 6. Armii.
Przeczytaj:
23 sierpnia 4. Flota Powietrzna zniszczyła w najcięższych bombardowaniach w dużym stopniu miasto, którego nie zdołali jeszcze opuścić cywile. Tylko pierwszego dnia Luftwaffe wykonała 1600 lotów bojowych, zrzucając na miasto 1000 t bomb. Później źródła sowieckie podały, że w wyniku tych nalotów zginęło 40 000 ludzi, co jest porównywalne z nalotami aliantów na Hamburg w 1943 r. i Drezno w 1945 r. To jednak, co Związek Sowiecki długo przemilczał, to fakt, że dopiero pod koniec sierpnia pozwolono większości mieszkańców Stalingradu i uciekinierów opuścić miasto. Stalin bowiem zabronił ewakuacji miasta. Ludność cywilna miała przygotowywać miasto do obrony, przekształcając je w twierdzę, i sama stawiać opór wrogowi oraz motywować sowieckie wojska do bezwzględnej obrony metropolii. Także dla czerwonego dyktatora życie ludzkie znaczyło niewiele. Ważniejsze były prestiż i władza.
Wraz ze zniszczeniem miasta w ataku lotniczym osiągnięto w zasadzie drugi cel natarcia w kierunku Wołgi, jakim było wyeliminowanie Stalingradu jako centrum przemysłu zbrojeniowego. Hitler jednak już dużo wcześniej nastawił się na całkowite zajęcie „prestiżowego obiektu” noszącego imię jego przeciwnika. Odniesienie takiego, również psychologicznego zwycięstwa miało bowiem zamaskować fakt nieosiągnięcia ogólnych celów wojskowych ofensywy letniej w 1942 r. Kierując się rozkazami Hitlera, wielkimi obietnicami dowództwa Wehrmachtu i wbrew wszelkiemu rozsądkowi, Paulus wraz ze swym dowództwem popędził 6. Armię na zdobycie Stalingradu.
Po przeciwnej stronie, rankiem 24 sierpnia, Stalin nakazał dowódcy frontu stalingradzkiego generałowi pułkownikowi Andriejowi Jeromience prowadzenie w dzień i w nocy zmasowanych kontrataków z użyciem wszystkich dostępnych sił. Armia Czerwona broniła się ofiarnie na wielu pierścieniach obrony. Odtąd oddziały niemieckie w miarę zbliżania się do miasta musiały zdobywać teren metr po metrze przy bardzo zaciekłym oporze przeciwnika. Początkowo czołgi XIV Korpusu Pancernego przedarły się prawie bez przeszkód w kierunku wschodnim na głębokość 60 km i koło miejscowości Rynok dotarły do Wołgi na północ od Stalingradu i do jego przedmieść. Pozostałe oddziały posuwały się jednak o wiele wolniej, tak że dowódca korpusu Wietersheim znalazł się w dość niebezpiecznym położeniu i słusznie obawiał się, że zostanie odcięty od reszty wojsk niemieckich. Zaproponował więc Paulusowi, że wycofa swe czołgi. Paulus nie zgodził się na to, a dla swej decyzji zyskał poparcie OKH. Wietersheim, który słusznie wskazywał na zagrożenie dla swego korpusu oraz na braki w zaopatrzeniu w amunicję, został odwołany. Zastąpił go generał Hube, którego 16. Dywizja Pancerna zajmowała pozycje koło miejscowości Rynok.
Tak więc już po raz drugi doszło do sytuacji, w której jeden z generałów dowodzących w 6. Armii został zwolniony za sprawą głównodowodzącego armii. Wietersheim, który od 1938 r. był generałem piechoty, a od kampanii polskiej dowódcą XIV Korpusu Pancernego, wielokrotnie miał okazję sprawdzić się w roli dowódcy wojskowego. List ocenił go w 1941 r. jako „wysoce uzdolnionego”, a Kleist w 1941 r. i 1942 r. wystawił mu ocenę: „najwyższa klasa”. Istotnie, ten sześć lat starszy od Paulusa generał był świadom swej wartości, także na tle głównodowodzącego armii. W ocenie sporządzonej 16 września 1942 r. Paulus tak uzasadnił zwolnienie Wietersheima: „Jego pesymistyczna ocena siły obronnej korpusu pozostająca w sprzeczności z poglądem dowódcy armii spowodowała wystąpienie z wnioskiem o zmianę w dowództwie XIV KPanc.”. W decyzji o odwołaniu Wietersheima istotną rolę odegrały niewątpliwie dwa aspekty. Z jednej strony dowódca chciał koniecznie odnieść sukces ze swą armią, a myśl o wycofaniu się wywoływała u niego od zimy 1941/1942 r. złe skojarzenia. Z drugiej strony Paulusowi wydawało się zasadne, by wraz ze zwolnieniem równego stopniem, ale starszego i bardziej doświadczonego dowódcy korpusu pancernego utrwalić swój autorytet wśród dowodzących generałów swej armii, stłumić sprzeciw i zapewnić bezwarunkową wierność rozkazom wydawanym przez AOK.
Powyższy tekst jest fragmentem książki Torstena Diedricha „Paulus. Trauma Stalingradu”:
W następnych dniach opór Armii Czerwonej wzmógł się do tego stopnia, że 26 sierpnia AOK musiało nakazać trzem wysuniętym korpusom tymczasowe wstrzymanie ataku. Wywalczone przełamanie i dojście do Wołgi wymagało pilnego podciągnięcia oddziałów piechoty. Te jednak były zbyt osłabione walkami i stratami poniesionymi w ostatnich tygodniach, by mogły zapewnić szybkie uderzenie wspomagające. Z braku odwodów wspomóc 6. Armię w zatrzymanym ataku mogła tylko 4. Armia Pancerna.
Od początku sierpnia armia ta skutecznie nacierała od południa na Stalingrad. Jednakże i tutaj niedostatek paliwa oraz upał opóźniały przedzieranie się jej oddziałów. Z tego względu AOK 6 musiało odważyć się na samodzielne przeprowadzenie ataku przez pozostające z tyłu zachodnie skrzydło. 29 sierpnia, po przegrupowaniu szybkich oddziałów, XXXXVIII Korpus Pancerny wspierany przez rumuński IV i VI Korpus Armijny przeprowadził atak, którym najwyraźniej udało się zaskoczyć sowieckie dowództwo i przełamać pierścień obrony pod Gawriłowką. 10 września XXXXVIII Korpus Pancerny dotarł do Wołgi na południu Stalingradu i do terenu koszar na południowo-zachodnich obrzeżach miasta. Tym samym zrealizowany został cel, jakim było przerwanie życiodajnej arterii, jaką dla sowieckiej obrony stanowiła Wołga.
Tymczasem na rozkaz dowództwa Grupy Armii siły 4. Armii Pancernej i 6. Armii parły naprzeciw siebie w celu zniszczenia sił sowieckich znajdujących się na zachód od Stalingradu. Miało się to stać przez „bezwzględne odsłonięcie frontów bocznych”. Pod koniec sierpnia szpice 4. Armii Pancernej dotarły od południa w rejon Bassargino. Obie armie otrzymały rozkaz nacierania na Pitomnik oraz Gumrak i połączenia tam swych sił. Atak ten został dość szybko uwieńczony powodzeniem, a obie armie nawiązały ze sobą kontakt. Wojska sowieckie prowadziły działania opóźniające, ale nie były w stanie zapobiec przedarciu się Niemców do Wołgi oraz na przedmieścia Stalingradu. Niemieckim oddziałom udało się, co prawda, rozerwać pierścienie sowieckiej obrony, ale nie udało im się zniszczyć sił sowieckich. Rosyjscy obrońcy zdołali się więc wycofać do miasta.
W nadziei, że Stalingrad uda się jednak zdobyć w zaskakującej akcji, oddziałom tworzącym kliny ataku nie dano odpocząć ani nie pozwolono uzupełnić sił. XXXXVIII Korpus Pancerny i LI Korpus Armijny miały niezwłocznie skręcić w kierunku centrum miasta i zdobyć Stalingrad. Wprawdzie obie szpice już 4 września dotarły do miasta, to jednak boleśnie się przekonały, że Armia Czerwona nie zamierza poddać miasta bez walki.
Przeczytaj:
AOK 6 codziennie meldowało do OKH o ciężkich walkach. XIV Korpus Pancerny, który na północy przedarł się do Wołgi, musiał bronić się przed silnymi kontratakami. 4. Armia Pancerna generała Hotha z trudem posuwała się naprzód przez rozbudowane pozycje obrony przeciwnika. Jednocześnie na pozycjach zajmowanych przez armie sojusznicze, które zabezpieczały flanki, ciągle dochodziło do wyłomów w liniach obrony.
Niepokojące stały się braki amunicji i paliwa, podobnie jak brak uzupełnień osobowych, co spowodowało zmniejszenie się siły bojowej 6. Armii. Wiele oddziałów pozostało z tyłu za nacierającymi szpicami i tylko z trudem dało się je podciągać do przodu. Paulus, podobnie jak dowództwo Grupy Armii, obawiał się też o flanki nad Donem. Dowództwo 6. Armii uczyniło wszystko, co w jego mocy, by własnymi siłami zapobiec grożącemu niebezpieczeństwu. Na północno-zachodniej linii frontu utworzono odwody, by w przypadku ewentualnych wyłomów, dokonywanych przez Armię Czerwoną w linii obrony rumuńskiej 3. Armii, przynajmniej w ograniczonym zakresie móc interweniować własnymi siłami.
W następnych dniach 6. Armii udało się zająć duże części starego miasta leżące na południe od rzeki Caryca. Operujące na północ od tego rejonu szpice LI Korpusu Armijnego znajdowały się w tym czasie jeszcze całe 8 km od centrum Stalingradu. Jednak we wrześniu coraz wyraźniej było widać, że tego dużego miasta nie da się zdobyć w szturmie szpic pancernych. Paulus zdał sobie jasno sprawę, że w jego centrum dojdzie do gwałtownych walk ulicznych i o budynki, do czego jego oddziały nie były przygotowane i do czego jego wysoce zmotoryzowana armia uderzeniowa miała zbyt mało piechoty.
12 września głównodowodzący 6. Armii i Grupy Armii polecieli samolotem do kwatery głównej Führera w Winnicy, by zdać mu sprawę z walk o Stalingrad. Mimo znanych problemów von Weichs zapewnił Hitlera, że całkowite zdobycie miasta zajmie jeszcze tylko 10 dni120. Paulus natomiast wskazał na zagrożenia, jakie mogą powstać dla 6. Armii w wyniku sowieckiego kontrataku na skrzydła na północy i na południu od Stalingradu, ale nie zakwestionował ustalonych ram czasowych zdobycia Stalingradu. Hitler w charakterystyczny dla siebie sposób bagatelizował sprawę. Później Paulus tak to wspominał: „Stanowisko Hitlera w tej sprawie było takie, że Rosjanie są u kresu sił, a opór pod Stalingradem ma jedynie charakter lokalny. Wojska sowieckie nie są już w stanie podjąć na skalę strategiczną kontrdziałań, które mogłyby nam zagrozić. Ponadto obrona na Donie zostanie w znacznym stopniu wzmocniona przez dołączenie dalszych sił wojsk sojuszniczych. W tych okolicznościach nie widzi on poważnego zagrożenia dla skrzydła północnego (Don). Najważniejszą kwestią jest to, by przez skoncentrowanie wszystkich będących do dyspozycji sił możliwie jak najszybciej zająć cały teren miasta i brzeg Wołgi. W tym celu do dyspozycji 6. Armii zostaną oddane trzy kolejne dywizje z Grupy Armii B”121.
Powyższy tekst jest fragmentem książki Torstena Diedricha „Paulus. Trauma Stalingradu”:
Także Weichs w swych wspomnieniach utrzymuje, że Hitler wypierał ze świadomości lub nie doceniał zagrożeń istniejących dla Grupy Armii B i upajał się wizją sytuacji już po zdobyciu miasta122. Obaj generałowie wydawali się zadowoleni z przedstawionej przez Hitlera w optymistycznych barwach oceny sytuacji. Halder, co prawda, podzielał obawy o sowiecki kontratak na skrzydło nad Donem, ale się nie wtrącał123. Ogólnie biorąc, Weichs i Paulus w swych wystąpieniach oceniali sytuację zbyt optymistycznie, nawet jeżeli wskazywali na istotny problem, jakim był brak uzupełnień.
Weichs zapowiedział skoncentrowany atak na miasto 14 lub 15 września. Paulus zaś wychodził w swych rozważaniach już poza tę fazę i zaproponował trzy warianty operacji mającej na celu zajęcie pozycji zimowej po zdobyciu Stalingradu124. Sam opowiadał się za „umiarkowanym” rozwiązaniem, w którym szybkie oddziały miały dokonać wypadu na zachód od miejscowości Jeżowka, wykonać manewr skrętu i zniszczyć siły sowieckie nad Donem. Usankcjonowany rozkazem Führera z 13 września wariant operacji należało wykonać po zakończeniu walk o Stalingrad, które według von Weichsa miały potrwać dziesięć dni. W operacji tej, której przeprowadzenie zaplanowano na okres od trzech do czterech dni, zamierzano użyć czterech szybkich dywizji i od czterech do pięciu dywizji piechoty125. Wszystko to sprawiało jeszcze wrażenie, że będzie to szybkie zwycięstwo.
Skąd jednak brał się ten optymizm, skoro Paulus zdawał sobie sprawę z problemów zaopatrzeniowych oraz z wyczerpania swych wojsk? Najwyraźniej był to efekt powodzenia kampanii letniej oraz początkowych sukcesów w walkach o Stalingrad. Kierując się ogólną oceną sytuacji, Paulus widział jedyną szansę na zapewnienie osłabionym brakiem uzupełnień jednostkom 6. Armii możliwości odbudowania sił na pozycjach zimowych w jak najszybszym zajęciu Stalingradu. Wydawało się, że powtarza się sytuacja spod Orszy z początku listopada 1941 r., gdy feldmarszałek Bock również wiedział, że jego Grupa Armii Środek jest wyczerpana, a mimo to opowiadał się za kontynuowaniem ataku na Moskwę, by po ostatniej wielkiej próbie sił przejść na pozycje zimowe.
Należy przyjąć, że tak znakomity oficer operacyjny jak Paulus z pewnością dostrzegł strategiczne korzyści, jakie dałoby przerwanie we właściwym czasie ataków na miasto i zajęcie pozycji zimowych na znajdującym się z tyłu łuku Donu. W przypadku kontrataków rosyjskie oddziały musiałyby najpierw pokonać naturalną przeszkodę, którą była Wołga, i dopiero potem przystąpić do ataku na rozbudowane pozycje 6. Armii na łuku Donu, które dzięki prowadzeniu obrony manewrowej można by utrzymać mniejszymi siłami.
Decyzje, które zapadły w Winnicy, spowodowały, że głównodowodzący 6. Armii związał swe najmocniejsze siły w ruinach miasta. Paulus zapewne sądził, że ostatnim wysiłkiem uda mu się zająć miasto i dlatego był gotów wykonać wydany mu rozkaz, choć przeczuwał, że jego armia nie jest zdolna do takiego wyczynu. Ponadto zarówno Paulus, jak i jego przełożeni wiedzieli, że siła jego armii tkwi w uderzeniu oddziałów zmotoryzowanych i szybkości prowadzonych operacji, a nie w wyniszczających siły walkach w mieście. Teraz jednak jego oddziały czekały walki w terenie zurbanizowanym – działania, których nie znały i do których nie były przygotowane ani pod względem sprzętowym, ani strukturalnym. Tutaj nie były potrzebne czołgi i jednostki zmotoryzowane, lecz oddziały piechoty, specjalistyczne jednostki saperskie i snajperzy. Do walk o Stalingrad AOK 6 zgłosiło zapotrzebowanie na kolejne oddziały piechoty i saperów126. Ze względu jednak na to, że OKH brakowało odwodów, spełnienie tych żądań musiało poczekać.
Do tej pory Paulus brawurowo prowadził swą armię pod bramy Stalingradu. Mimo brakujących odwodów i permanentnego niedostatku paliwa udało mu się wykorzystać jej mobilność i siłę bojową w walce z Rosjanami. Teraz jednak obraz walki miał się zmienić. Już 12 września szef sztabu 6. Armii generał Schmidt skonstatował, że walka w Stalingradzie będzie prowadzona z zaciętością, jakiej podczas tej wojny jeszcze nie widziano127.
Atakowi na miasto znowu towarzyszyły dyrektywy Hitlera sprzeczne z prawem międzynarodowym. Już w sierpniu wyjawił on Goebbelsowi, że zamierza całkowicie zniszczyć miasto128. Nieco później nakazał wyeliminować mężczyzn, a kobiety wywieźć129. 2 września uzasadnił tę decyzję tym, że Stalingrad ze „swą komunistyczną ludnością jest szczególnie niebezpieczny”130. Ostatecznie dyrektywy zmierzały ku temu, by, jak to praktykowano od zimy 1942/1943 r., mężczyzn deportować na roboty przymusowe do Niemiec131. We wrześniu 1942 r. OKW wydało rozkaz dla AOK 6, by ludność cywilną Stalingradu rekrutować do pracy w niemieckiej gospodarce.
Paulus ponownie musiał się zmierzyć z wiążącą go dyrektywą Kwatery Głównej, przeciwko czemu burzyło się jego sumienie. Na postawione żądanie AOK zareagowało 18 sierpnia 1942 r. Rozkaz armijny odzwierciedlał żądanie OKW, by mężczyzn deportować do pracy, a kobiety zdolne do pracy zgromadzić w obozach pracy132. Zdając sobie zapewne sprawę, że rozkaz ten jest sprzeczny z prawem międzynarodowym, „dowództwo armii nakazało go zniszczyć zaraz po zapoznaniu się z nim”133. AOK wykorzystało okazję, jaką stwarzał ten rozkaz, by usunąć ludność cywilną ze swego rejonu operacyjnego, przy czym trwający już exodus uchodźców ze Stalingradu ułatwił to zadanie. Tym samym, mimo jednoznacznej wymowy rozkazu, dowództwo armii wyszło z tej afery ze względnym poszanowaniem prawa międzynarodowego, delegując jednocześnie ten problem na tyły armii. Pozostała w mieście ludność stanowiła jednak problem, z którym w miarę rozwoju wydarzeń coraz trudniej sobie radzono.
Nie mniejszą pogardę dla ludzi okazał czerwony dyktator. Wydany przez Stalina rozkaz nr 227 zakazywał każdemu żołnierzowi ustąpić choćby o metr134. Sowieccy żołnierze, którzy przeżyli bitwę o Stalingrad, wspominali, że za obrońcami pozycje zajęły mocne siły pancerne, które miały zastrzelić każdego wycofującego się żołnierza. Podsumowując to krótko, można powiedzieć, że żołnierz sowiecki miał wówczas wybór: dostać kulkę w czoło albo w tył głowy. Podobnie jak jego odpowiednik po drugiej stronie, Stalin w zmaganiach o „prestiżowy obiekt” Stalingrad dopuszczał wszelkie ofiary, bez względu na to, czy chodziło o żołnierzy, czy ludność cywilną.
Powyższy tekst jest fragmentem książki Torstena Diedricha „Paulus. Trauma Stalingradu”:
Po nalotach bombowych pożary składów paliw i surowców kombinatów przemysłowych oraz drewnianych przedmieść Stalingradu sprawiały wrażenie olbrzymiej, sięgającej nieba pochodni. Dziesiątki tysięcy mieszkańców pozostały bez dachu nad głową i próbowały przeżyć w piwnicach oraz kanałach miejskich. Zabrakło prądu i wody. Wielu mieszkańców Stalingradu próbowało opuścić miasto pod ciężkim niemieckim ostrzałem. Tysiące z nich zginęły pod gradem granatów i w nalotach bombowych podczas prób przekroczenia Wołgi. Utonęli w tej płonącej rzece, o którą tak zacięcie walczono – służyła bowiem obrońcom za drogę zaopatrzeniową.
13 września, wraz z przystąpieniem do ataku LI Korpusu Armijnego generała von Seydlitza, 6. Armia rozpoczęła pierwszą ofensywę na północno-wschodnią część miasta135. Niemcom udało się zająć wzgórza dominujące nad północnym centrum Stalingradu. Wkrótce w niemieckie ręce dostał się także dworzec główny i Niemcy przedzierali się dalej wąskim klinem w kierunku Wołgi. Tymczasem na południu udało im się zdobyć dużą część starego miasta, dotrzeć do Wołgi i opanować większą część zabudowań portowych136. Jednocześnie zaminowali rzekę, by odciąć zaopatrzenie obrońcom miasta z 62. Armii, którzy zostali odcięci od wojsk Frontu Stalingradzkiego i Frontu Południowo-Wschodniego.
Generał v. Richthofen euforycznie zameldował Führerowi, że opór w Stalingradzie słabnie. W związku z tym Hitler nie skierował w rejon Stalingradu 100. Dywizji Strzelców i 22. Dywizji Pancernej, czego domagała się 6. Armia, lecz pozostawił je nadal w gotowości nad Donem, do zabezpieczenia skrzydła. Meldunek ten był jednak przedwczesny. Po początkowych sukcesach przebieg walk się zmienił. W wyniku zaciekłego oporu przeciwnika oddziały 6. Armii uwikłały się w walki pozycyjne, jakich dotąd w tej wojnie nie znano. Zakrojone na dużą skalę operacje zamieniły się w pojedyncze walki o każdy dom i każdą ulicę, a myślenie w kategoriach wielokilometrowych przestrzeni zostało zredukowane do zmagań o kilka metrów terenu.
Walka o pojedyncze budynki w ruinach miasta obróciła wniwecz wszelką strategię i taktykę niemieckiej szkoły wojennej. Szybkie mobilne oddziały 6. Armii – klasyczne elementy służące oskrzydlaniu i niszczeniu przeciwnika – były tu nieskuteczne. Działanie czołgów w wąwozach ulic obróconego w gruzy miasta okazało się mało efektywne. Pojazdy stawały się łatwym celem ataku, a straty były olbrzymie. Nawet wsparcie lotnicze nie mogło być skuteczne ze względu na ciągle niejasny przebieg frontów. W końcu liczyła się tylko zacięta walka – jeden na jednego. Doświadczone w boju pułki 6. Armii w krótkim czasie wypaliły się w tych krwawych zmaganiach, zwłaszcza że szybkie natarcie przez suchy step prowadzone w ostatnich dwóch miesiącach mocno nadwyrężyło ich siły.
Wprawdzie 17 września posuwającym się naprzód jednostkom LI Korpusu Armijnego, walczącym o każdy blok zabudowy, udało się nad rzeką Carycą nawiązać kontakt z XXXXVIII Korpusem Pancernym uwikłanym w wyczerpujące walki uliczne, to jednak nie udało się złamać zaciętego oporu 62. Armii, części 64. Armii oraz nowo sformowanej 16. Armii Lotniczej, dowodzonej przez generała Siergieja Rudenkę. Pod osłoną zachodniego, stromego brzegu Wołgi do Stalingradu nieustannie docierało zaopatrzenie materiałowe i uzupełnienia osobowe. W zniszczonym w 80% mieście trudno było przedrzeć się do przodu. Obrońcy potrafili wszędzie znaleźć schronienie i nawet za pomocą artylerii i lotnictwa trudno było poradzić sobie z broniącym się w ruinach przeciwnikiem. Część ludności cywilnej żyła w piwnicach i ziemiankach.
17 września Halder zanotował w swym dzienniku duże straty po stronie niemieckiej. W kolejnych dniach coraz mniej było meldunków o odniesionych sukcesach, natomiast mnożyły się meldunki o kontruderzeniach sowieckich. 20 września szef Sztabu Generalnego Wojsk Lądowych odnotował wyraźne „wypalenie się” atakujących oddziałów niemieckich. Coraz skuteczniejsze stawały się ataki odciążające jednostek sowieckich w mieście oraz ataki skierowane na niemieckie skrzydła nad Wołgą137. W trzecim tygodniu września tempo ataku 6. Armii nadal zwalniało, choć udało się zająć kolejne dzielnice miasta. Przez wiele dni walczono o pojedyncze budynki lub punkty terenowe, na przykład wzgórze Mamajewa czy dworzec główny. Żołnierze Armii Czerwonej, a także dziesiątki tysięcy uzbrojonych cywili, milicji robotniczej i oddziałów obrony ludowej stawiali zaciekły opór. Mimo znacznych strat wśród obrońców Rosjanom ciągle udawało się doprowadzać przez Wołgę odwody. Niemieckie działania ofensywne utrudniał ponadto nieustanny huraganowy ogień sowieckiej artylerii skoncentrowanej na wschodnim brzegu Wołgi.
Z tego względu 26 września Paulus zameldował o przejściowym wstrzymaniu wszystkich ataków mających na celu zajęcie miasta. Jego jednostki złożyły tak wielką ofiarę krwi, że utraciły większą część swej siły bojowej. Brakowało amunicji, żywności, a zwłaszcza saperów i zaprawionych w walkach w mieście żołnierzy piechoty. Dla wznowienia ataku niezbędne było sformowanie nowych oddziałów i dokonanie uzupełnień. Co prawda centrum Stalingradu znajdowało się w rękach niemieckich, a obrońców odcięto od wojsk Frontu Stalingradzkiego i Frontu Południowo-Wschodniego, to jednak AOK 6 wciąż nie mogło zameldować Hitlerowi o całkowitym zajęciu miasta.