Początek końca FARC? Kilka słów o problemie kolumbijskim
W październiku 2008 r. członek FARC Wilson Bueno Largo (pseudonim „Isaza”) uciekł wraz z byłym kolumbijskim deputowanym Oscarem Tulio Lizcano, który został porwany w sierpniu 2008 r. Largo postanowił dobrowolnie oddać się w ręce rządu. Po 3 dniach w dżungli odnaleźli żołnierzy kolumbijskich. Polityk, którego uwolnił, był dla niego zabezpieczeniem i wyrazem dobrej woli. Jego czyn został doceniony. Dnia 10 grudnia 2008 r. wraz z żoną przybył do Paryża. Francja zaprosiła go zgodnie z postanowieniem o przyjmowaniu byłych farkowców, którzy złożą broń. Metoda ta ma na celu stopniowe rozbrojenie terrorystów, a wiąże się z kolumbijskim „funduszem kompensacyjnym” (suma do 100 milionów dolarów), przeznaczonym dla tych farkowców, którzy zaprzestaną walki i uwolnią zakładników oraz gwarantującym im bezpieczeństwo w innym kraju. Largo może liczyć na uzyskanie obywatelstwa francuskiego, podobnie jak inni, którzy pójdą jego śladem. W ten sposób byli rebelianci nie muszą się obawiać zemsty zdradzonych.
Przykład Largo pokazał, że Francja dotrzymuje słowa. Propozycja Paryża jest atrakcyjna dla tych, którzy zwątpili w sens dalszej walki i chcą powrócić do normalnego życia, o ile nie są oni ścigani sądownie przez żaden kraj. To jest warunek sine qua non. Nie ulega jednak wątpliwości, iż farkowcy, którzy się nie kwalifikują do skorzystania z programu rządowego, a mają największy udział w handlu kokainą i są ścigani listami gończymi, nie poddadzą się bez walki i nie zrezygnują z bogactwa.
Śmierć Marulandy – koniec historii FARC?
Rok 2007 pokazał, iż propozycje rządów kolumbijskiego i francuskiego zaoferowania partyzantom powrotu do normalnego życia, odnoszą skutek. Z doniesień korespondentów i rządu Kolumbii wynika, iż w 2007 r. uciekło ok. 1500 rebeliantów z FARC, rok później ok. 3500. Tylko w ciągu grudnia 2008 r. rebelianci uciekali pięciokrotnie ze swoimi ofiarami. 13 stycznia doszło do kolejnego takiego przypadku. Dwóch farkowców, „Dawid” i „Ernesto”, opuściło obóz wraz z mężczyzną i 14-letnim chłopcem porwanymi w grudniu ubiegłego roku. To musiało znacznie obniżyć morale pozostałych bojowników. Szczególnie dotkliwy dla tej organizacji terrorystycznej był ubiegły rok. 1 marca na terenie przygranicznym Ekwadoru w wyniku akcji sił kolumbijskich zginął Raul Reyes – zastępca i jednocześnie zięć szefa FARC Manuela Marulandy (właściwie Pedro Antonio Marín). Tydzień później członek sekretariatu FARC komendant Ivan Rios (Manuel Jesus Muñoz Ortiz) został zdradzony przez swojego ochroniarza Predro Pablo Montoyę („Rojas”), który za jego laptopa z danymi i zabicie go dostał 2,7 mln dolarów od rządu kolumbijskiego w ramach nagrody. Na dodatek 26 marca Marulanda zmarł na atak serca w okrążonym obozie, choć istnieją pogłoski o jego uśmierceniu. Nowy dowódca Alfonso Cano został zaskoczony w lipcu przez armię kolumbijską, która przeprowadziła sprawną akcję odbicia zakładników, w tym sławnej na całym świecie Ingrid Betancourt. W sferze domysłów pozostaje czy zakładnicy zostali uwolnieni czy jedynie wykupieni, co w takim przypadku oznaczałoby, iż akcja armii kolumbijskiej była odegrana. Według FARC: „Ucieczka 15 więźniów wojennych w ubiegłą środę 2 lipca była bezpośrednią konsekwencją godnego pogardy postępowania Cesara [Antonio Aguilar] i Enrique [Alexander Farfan], którzy zdradzili swoje rewolucyjne ideały i zaufanie, jakim ich obdarzyliśmy”.
_|
|
|
|
Andres Mejia-Vergnaud, dyrektor konserwatywnego Instytutu Wolności i Postępu w Bogocie, zauważył: „Marulanda był spoiwem, był symbolem, mitem. Nigdy niepokonany, nigdy nie umiera, jest wieczny. Był ojcem partyzantów FARC. I jak w każdej rodzinie, kiedy umiera ojciec, trudno żeby bracia pozostali w zgodzie”. Cano rzeczywiście ma problem z rozproszonymi oddziałami, ciągle przemieszczającymi się po dżungli w obawie przed bombardowaniami rządu, a których kontakt jest minimalny ze względu na infiltrację przez siły rządowe. Dodatkowo, szczególnie w 2008 r., dało się zauważyć poważne rozprężenie w szeregach FARC. Dobrym przykładem kondycji FARC-u są motywy zdrady komendantki Nelly Avila Moreno o pseudonimie „Karina”, co miało miejsce 18 maja. Jej głowa była warta 1 mln dolarów i z tego powodu wolała uniknąć losu Riosa. Ponadto obawiała się armii kolumbijskiej, rosnącej w siłę dzięki pomocy z USA („plan Kolumbia”), tym bardziej iż nie mogła liczyć na wsparcie głównego dowództwa, z którym nawet nie miała kontaktu.
Śmierć głównych osób z ugrupowania, bunty, oskarżenia i wreszcie dezercja wskazuje na problemy z jakimi boryka się obecnie FARC. Pierwotne ideologiczne podłoże FARC już dawno ustąpiło miejsca interesom narkotykowym. Doskonale ilustruje to dziennik działaczki FARC Holenderki Tanji Nijmeijer („Eileen”), zdobyty w czasie ataku na jeden z obozów rebeliantów w lipcu 2007 r. Wstąpiła ona w szeregi kolumbijskich porywaczy ze szlachetnych pobudek, chcąc uwolnić ludzi od przemocy i wyzysku. Szybko jednak doszło do konfrontacji jej marzeń z rzeczywistością. Zamienne są jej słowa:
„Jestem zmęczona, zmęczona FARC, zmęczona ludźmi, zmęczona tym życiem we wspólnocie. Zmęczona tym, że nie mam nigdy niczego tylko dla siebie. To wszystko miałoby sens, gdyby człowiek wiedział, o co walczy. Ale tak naprawdę to ja już w to nie wierzę. Co to za organizacja, gdzie niektórzy mają kasę, papierosy, słodycze, a cała reszta musi żebrać, a ci pierwsi się od nich opędzają albo ich ochrzaniają. Tak było już cztery lata temu, kiedy tu przyjechałam, i nic się nie zmieniło. Co to za organizacja, w której dziewczyna z dużym biustem i ładną buzią może zatrząść całym dowództwem, które ileś czasu zgodnie współpracowało. Gdzie musimy harować cały dzień, a dowódcy tylko nas opieprzają. Kto wie, czy ja kiedykolwiek wyjdę z tej dżungli. Na miłość boską, oni nigdzie nie chcą mnie stąd posłać. Już nie wiem, co mówić. Chcę stąd odejść. Przynajmniej z tego oddziału. Ale każdy tu wie, że właściwie jest jakby więźniem. I co mogę zrobić? Mam dość tego bla, bla, bla w kółko, że jesteśmy komuniści, uczciwi, karni, niczego nie wolno nam marnować. A potem widzisz tych zakłamanych komendantów, którzy sami są zabawowi i perfidni. A jak tylko ktoś się poważy ich skrytykować, nie mają litości”.
Komuniści na wymarciu
Z powyższych powodów, jak i uporczywej walki rządu kolumbijskiego, w ostatnich latach zmniejszyła się liczba rebeliantów z 18 do 9-12 tys. oraz ponad dwukrotnie kontrolowana powierzchnia kraju – z 40 do 18%. Liczby niewątpliwie świadczą o sukcesie polityki prezydenta Alvaro Uribe. Wydaje się, iż konflikt zmierza ku końcowi. Nic dziwnego, że Uribe, starający się obecnie po raz trzeci o stanowisko głowy państwa – mimo iż sam otwarcie nie wypowiedział się na temat kolejnej reelekcji, a konstytucja zezwala tylko na jedną kadencję – cieszy się bardzo dużym poparciem wśród społeczeństwa. Obywatele Kolumbii są wyraźnie zmęczeni i oczekują pokoju. Dają temu wyraz w protestach pod hasłem „Dość już FARC-u!”.
Zdecydowane sukcesy Alvaro Uribe, realne jak i wyreżyserowane, nie napawają jednak optymizmem, co do szybkiego zakończenia konfliktu. Po śmierci Marulandy analitycy twierdzili, iż FARC bez tegoż dowódcy zostało skazane na podjęcie dialogu z rządem. Dotąd rozmów nie nawiązano, wręcz przeciwnie. W styczniu tego roku dokonano kolejnego ataku na posterunek policji, w wyniku czego ucierpieli cywile. Przypuszczano również, że wywiąże się walka o władzę między zwolennikami rozwiązania politycznego (frakcja Alfonso Cano) a sympatykami dowódcy Jorge’a Briceno („Mono Jojoyo”) i jego frakcją „militarną”, w ślad za czym nastąpi rozbicie FARC na niewielkie oddziały. Mimo istotnego problemu braku łączności i regionalizacji grup, nie należy się łudzić, że powali to na kolana bogatych i doświadczonych rebeliantów. Wydaje się to tym bardziej mało prawdopodobne, jeśli prześledzi się historię ruchu. Nie pierwszy raz FARC znajduje się w trudnym okresie.
Ideały narkobosów
Jednak nie ulega wątpliwości, że FARC nie ma szans na przejęcie władzy w państwie w żaden sposób. Politycznie nie ma żadnego poparcia, może liczyć co najwyżej na działalność własnej partii, a militarnie topnieje liczba noszących broń. Czy wobec tego nastąpi wkrótce pokój? Prezydent Uribe od początku konsekwentnie prowadzi swoją politykę względem FARC i nie ustaje w walce. Pozostaje jednak wiele trudnych spraw do rozwiązania. Najpoważniejsza z nich to kokaina. Jest ona głównym źródłem utrzymania rebeliantów i w związku z tym główny punkt na drodze do pokonania FARC. Jego członkowie nie rezygnują z walki przede wszystkim, a właściwie tylko dlatego, że jest to dla nich nieopłacalne. Przy olbrzymim wsparciu Stanów Zjednoczonych, do których trafia ok. 80% narkotyków z Kolumbii, prezydent Uribe stara się zwalczać narkobosów. Zdaje się, że sukces jest możliwy tylko w razie ogólnoświatowego współdziałania międzynarodowego. Trudno będzie takie osiągnąć, gdyż jak pokazały dokumenty z laptopa Reyesa, FARC jest wspierany przez Ekwador i Wenezuelę. Co ciekawe, okazało się, że problem tkwi znacznie głębiej. O ile bowiem zmniejszyła się powierzchnia terenów pod kontrolą FARC, to nie zmniejszyła się ilość kokainowych pól uprawnych, a wręcz przeciwnie. Świadczy to o przykrym fakcie, że armia również nie zamierza zrezygnować z narkotykowego biznesu. Prawdopodobne jest, iż po likwidacji FARC jego miejsce zajmą siły wojskowe, wprowadzając dyktaturę. Jest to tym bardziej realne, iż Uribe będzie musiał zrezygnować z władzy w 2010 lub w najlepszym wypadku w 2014 r. Na dalsze sprawowanie urzędu prezydenta nie pozwolą mu obywatele w obawie przed dyktaturą ani armia w obronie kokainowego interesu. Uribe bowiem walczy z handlarzami, na co utrzymuje środki finansowe od USA, i pozostaje w przyjaznych stosunkach z tym krajem.
Jakkolwiek polityka Uribe wygląda na skuteczną w walce z FARC, to jest realizowana w myśl zasady „cel uświęca środki”. O poszanowaniu praw człowieka przypominają dobitnie Stany Zjednoczone, które odmawiają zawarcia traktatu o wolnym handlu z obawy o pracowników amerykańskich i problem kokainowy. A układ taki jest potrzebny wyniszczonemu krajowi, zważywszy na ciągły głód, a także skutki powodzi czy wybuchu wulkanu, które w ostatnich miesiącach nawiedziły Kolumbię. Nawet jeśli prezydent Kolumbii rozwiąże ostatecznie problem FARC, to sytuacja w kraju pozostanie niezmieniona, dopóki nie wprowadzi reform społecznych, politycznych i gospodarczych oraz póki nie wyeliminuje kokainy. Wobec tego konieczne jest współdziałanie wszystkich grup politycznych i wypracowanie kompromisu, co w przypadku Kolumbii – jak pokazuje historia – będzie bardzo trudne. W kwestii narkotyków prezydent będzie musiał się zmierzyć głównie z armią rządową, co będzie nawet trudniejsze niż reformy, zważywszy na skłonności wojskowych do samodzielnego działania oraz walki równie niehumanitarnymi sposobami z farkowcami, co z potencjalnie wspierającą ich ludnością cywilną.
Wybrane źródła, literatura i artykuły prasowe
- Guillermo Ferro J., Guillermo Ferro Medina J., Uribe Ramón G., El orden de la guerra. Las FARC-EP: entre la organización y la política, Bogota 2002.
- Gawrycki M. F., Między wojną a pokojem – narodowe i międzynarodowe koncepcje rozwiązania konfliktu zbrojnego w Kolumbii, Warszawa 2004.
- Madej M., Międzynarodowy terroryzm polityczny, Warszawa 2001.
- Osterling J.P., Democracy in Colombia. Clientelist politics and guerrilla warfare, New Brunswick 1989.
- Polityczne metody zwalczania terroryzmu, red. K. Liedl, J. Marszałek-Kawa, Sz. Wudarski, Toruń 2006.
- Russell C., Driven by drugs. U. S. policy toward Colombia, London 2002.
- Army Republic of Colombia.
- FARC-EP Home Page.
- History of the Colombian Conflict, 1928-1973.
- Human Rights Reports, 1993-2002.
- United States Department of State, 2007 Country Reports on Human Rights Practices – Colombia, 11 March 2008.
Szereg artykułów prasowych zamieszczonych w „The New York Times”, „The Economist”, „The Wahington Post”, „El Tiempo”, „Gazecie Wyborczej” oraz na stronach internetowych: