Piotr Zychowicz – „Skazy na pancerzach” – recenzja i ocena
Przeczytaj też drugą recenzję książki Piotra Zychowicza, autorstwa Darii Czarneckiej!
Książki Zychowicza albo się uwielbia, albo uważa za skandalizującą szmirę. Mnie samemu zajęło sporo czasu, by przekonać się do tego autora. Przez długi czas uważałem za autora wtórnego, robiącego karierę na popularyzowaniu cudzych tez. Bo chociaż podzielam wiele z jego poglądów historycznych, to doprowadziła mnie do nich refleksja nad lekturą dzieł innych autorów, choćby Stanisława Cata-Mackiewicza czy Pawła Wieczorkiewicza. Dopiero po pewnym czasie zrozumiałem, że główną zasługą Zychowicza jest rozpropagowanie kontrowersyjnych ocen w głównym nurcie debaty historycznej. A to nad Wisłą niemało.
„Skazy na pancerzach. Czarne karty Żołnierzy Wyklętych” - kontrowersje murowane
„Skazy na pancerzach” – w odróżnieniu od „Żydów”, „Sowietów” czy „Niemców” zawierające w pełni materiał premierowy – mogą wzbudzić największe kontrowersje z dotychczasowych książek Zychowicza. Trudno wszak nie uznać, że kult (nie bójmy się tego słowa!) Żołnierzy Wyklętych stanowi jeden z filarów obecnej polskiej polityki historycznej. Przybrał on ogromne rozmiary (niekiedy przesłaniając Polskie Państwo Podziemne) oraz dość specyficzne formy – Wyklęci trafili nie tylko na murale, ale np. także na „odzież patriotyczną”. W efekcie, bohaterowie zbrojnego podziemia trafili „pod strzechy”. Na ile jednak faktycznie udało się upowszechnić wiedzę o ich działalności, a na ile odwoływanie się do nich ma raczej wymiar tożsamościowy? Czy popularność tej tematyki, niegdyś oddolna i spontaniczna, nie ucierpi po uzyskaniu przez nią nimbu oficjalności?
Jakby tego było mało, działalność antykomunistycznego podziemia stała się tematem politycznych sporów. Dotyczą one również „czarnych kart” z dziejów podziemia niepodległościowego o kórych pisze Zychowicz. Tymczasem dla prawicy Wyklęci stanowią świętość, a wszelkie oskarżenia pod ich adresem to powielanie oszczerstw komunistycznej propagandy. Nie sposób nie rozpatrywać nowej książki Piotra Zychowicza w oderwaniu od tych polemik. Autor „Skaz na pancerzach” wyraźnie artykułuje swoje stanowisko na temat Żołnierzy Wyklętych. Uważa ich za bohaterów, zaś walkę zbrojną za jedyną sensowną metodę postępowania względem władz komunistycznych. Jednocześnie jednak deklaruje wierność historycznej prawdzie, niezależnie od tego jaka by ona była. Dlatego otwarcie pisze o zbrodniach popełnianych przez część Żołnierzy Wyklętych.
Zychowicz odcina się od krytyków antykomunistycznego podziemia, wedle których byli oni bojownikami złej sprawy albo wręcz zwykłymi bandytami. Ale potępia też postawę ich prawicowych apologetów, tworzących obraz rycerzy bez skazy. Z pobudek patriotycznych i antykomunistycznych, bohaterowie podziemia pozostają dla Zychowicza bohaterami. Jednocześnie jednak nie waha się on pisać o faktach, o których zwolennicy kultu Żołnierzy Wyklętych woleliby zapomnieć.
„Skazy na pancerzach. Czarne karty Żołnierzy Wyklętych” - bohaterowie odbrązowieni
Autor nie waha się uderzyć choćby w legendę – bodaj najbardziej znanego z Żołnierzy Wyklętych – Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”. „Skazy na pancerzach” przypominają, że żołnierze „Łupaszki” odpowiedzialni są za zbrodnie popełniane na litewskiej ludności cywilnej, spośród których za największą może uchodzić pacyfikacja Dubinek. Akcje te były odwetem za mordy dokonane przez oddziały litewskie na polskich cywilach, jednak nie dotykały ich sprawców, ale cywilnej ludności – tak samo niewinnej jak polskie ofiary. Zychowicz stanowczo odrzuca tezy, jakoby Dubinki były bronione przez litewskich partyzantów, a ofiary cywilne były przypadkowe. Zastanawia się jednocześnie, na jakim szczeblu dowodzenia wileńskiego okręgu Armii Krajowej mogła paść decyzja o pacyfikacji litewskich wiosek. W końcu dochodzi do wniosku, że wszystko wskazuje na odpowiedzialność za nią właśnie mjr. Szendzielarza, co zresztą stwierdza ze smutkiem.
Zychowicz pisze również o ludobójstwie dokonanym przez żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych na ukraińskiej ludności wsi Wierzchowiny. Akcentuje, że nie wszyscy członkowie oddziału chcieli brać udział w mordach, a niektórzy starali się pomóc ujść ofiarom z życiem. Ale nie da się zaprzeczyć, że działania te miały charakter zbrodniczy. Autor nie pomija milczeniem faktu, że w 1939 r. wielu przedstawicieli mniejszości narodowych cieszyło się z upadku polskiej państwowości, a i później silne były wśród nich np. prądy komunizujące. Podkreśla jednak, że nie może to usprawiedliwiać mordowania cywilów, ani stosowania zasady odpowiedzialności zbiorowej. Analizując dokumenty przechowywane w Instytucie Pamięci Narodowej, Zychowicz zachowuje zresztą duży dystans do akt śledztwa. Pokazuje że komuniści chcieli urządzić im sprawę pokazową, a nagłośnienie wypadków w Wierzchowinach miało służyć skompromitowaniu całego podziemia.
Kupuj świetne e-booki historyczne i wspieraj ulubiony portal!
Regularnie do sklepu Histmaga trafiają nowe, ciekawe e-booki. Dochód z ich sprzedaży wspiera działalność pierwszego polskiego portalu historycznego. Po to, by zawsze był ktoś, kto mówi, jak było!
Sprawdź dostępne tytuły pod adresem: https://sklep.histmag.org/
Zychowicz wchodzi też w polemikę z Wojciechem Muszyńskim i Mariuszem Bechtą, autorami monografii narodowego podziemia zbrojnego, którzy w pacyfikacji Wierzchowin nie dopatrzyli się znamion ludobójstwa. W ogóle wiele partii książki ma charakter polemiczny względem tez historyków głównie związanych z IPN. Redaktor „Do Rzeczy Historia” nie pozostawia też suchej nitki na publikacjach dodatku historycznego konkurencyjnego „W Sieci”, gdzie jego zdaniem Wyklętych wyłącznie się idealizuje. A tymczasem ofiarami zbrodni padali nie tylko przedstawiciele mniejszości narodowych, ale także wyznaniowych: mordowano np. członków wspólnoty Świadków Jehowy, którzy nie chcieli się przeżegnać. Jedno i drugie łączyło się na Podlasiu, gdzie ofiarami podkomendnych Romualda Rajsa „Burego” padała cywilna ludność białoruska, nie wyłączając prawosławnych duchownych.
„Skazy na pancerzach. Czarne karty Żołnierzy Wyklętych” - między zbrodnią a bohaterstwem
Działalność „Burego” pozostaje tematem ożywionych polemik, Zychowicz nie ma jednak wątpliwości co do jej zbrodniczego charakteru. Zażarcie krytykuje też idealizowanie Rajsa przez część środowisk narodowych. Ukazuje też złożone życiorysy podziemnych przywódców, w tym Józefa Kurasia „Ognia”, zupełnie niepasujące do stereotypowego wyobrażenia o Żołnierzach Wyklętych. Sam Kuraś, jak nieco prowokacyjnie stwierdza Zychowicz, zostałby dziś, jako były funkcjonariusz organów bezpieczeństwa, pozbawiony przywilejów emerytalnych. Raz jeszcze przypomniane zostają – będące faktem już dość znanym – napaści podkomendnych „Ognia” na słowackie wioski. Z kolei osobny rozdział został poświęcony stosunkowi Żołnierzy Wyklętych do Żydów, napisany w bardzo wyważony sposób, bez ulegania stereotypom „żydokomuny” czy „polskiego antysemityzmu”.
Choć książka pełna jest wstrząsających opisów popełnionych przez nich zbrodni, książka nie zawiera potępienia Żołnierzy Wyklętych. Jak już wspomniałem, autor podkreśla że jest pełen szacunku dla Wyklętych i ich walki z komunistami. Zaznacza też, że zachowania podobne do opisywanych były wśród powojennych partyzantów wyjątkiem, nie regułą. Zbrodnie te w żadnej mierze nie miały też charakteru planowych czystek, za które odpowiedzialność ponosiłyby gremia decyzyjne podziemia. Przeciwnie, każdorazowo odpowiedzialne były konkretne osoby. Może zwracać uwagę fakt, że wielu z prezentowanych na kartach książki dowódców oddziałów było ludźmi porywczymi (w przypadku „Łupaszki” pisał o tym jego podkomendny – Paweł Jasienica), niezdyscyplinowanymi, wykazującymi się aktami niesubordynacji jeszcze w trakcie trwania wojny, kierujący się osobistymi uprzedzaniami. Nawet w ramach jednego oddziału część jego członków bez wahania uczestniczyło w niegodnych czynach, a inni nie chcieli przykładać do nich ręki. Opisane w książce zbrodnie obciążają ich sprawców, a nie Żołnierzy Wyklętych jako takich. Jednocześnie trzeba podkreślić, że wydarzenia takie miały miejsce. Pomijanie ich milczeniem w imię budowy legendy podziemia niepodległościowego byłoby zakłamywaniem historii.
Przyczyny opisywanych wydarzeń Zychowicz upatruje w ludzkiej naturze i demoralizacji jaką niesie sobą wojna. Podkreśla, że podobne ekscesy miały miejsce podczas wszystkich konfliktów zbrojnych, we wszystkich armiach świata. Nie jest za to skłonny dopatrywać się takiej przyczyny w wyznawanej przez członków podziemia ideologii (pomijając fakt że nie istniała jedna „ideologia Żołnierzy Wyklętych”). Jako, co sam zaznacza, przeciwnik idei nacjonalistycznych, zwalcza przy tym stereotyp, że szczególnie skłonni do takich zachowań byli członkowie podziemia o profilu narodowym. Autor podkreśla, że haniebnymi czynami splamili ręce reprezentanci różnych nurtów ideowych, a narodowcy wcale nie dali się tu poznać jako szczególnie brutalni.
*
„Skazy na pancerzach. Czarne karty Żołnierzy Wyklętych” to książka wartościowa i potrzebna. Oparta nie na fantazjach autora, lecz na materiałach źródłowych. Jednocześnie, pomimo wstrząsającej i niezwykle drastycznej tematyki, napisana jest w sposób porywający. Od „Skaz na pancerzach” wprost nie sposób się oderwać. Spodziewam się, że tą książką autor ściągnie na siebie gromy znacznie większe niż za którąkolwiek z poprzednich. Ale może właśnie dzięki tej pozycji możliwa stanie się normalna dyskusja o powojennym podziemiu zbrojnym?
Niezłomność i heroizm większości Żołnierzy Wyklętych nie oznacza wszak, że wszyscy zasługują na cześć. Ale i to, że były wśród nich „czarne owce” nie unieważnia tragizmu ich losu. Nie mogli przecież tak po prostu złożyć broni i wyjść z lasu, bo czekały na nich – w najlepszym razie – ubeckie katownie. Polska zapłaciła w XX w. tak przerażającą daninę krwi, że większość z nas odruchowo sprzeciwia się stwierdzeniu, że Polacy byli nie tylko ofiarami, ale i bywali sprawcami. Nowa książka Piotra Zychowicza pokazuje że faktycznie bywali, pomimo iż odpowiedzialności za opisane w książce czyny nie można przypisać narodowi czy państwu, a ich sprawcom.