Piotr Czerkawski – „Drżące kadry. Rozmowy o życiu filmowym w PRL-u” – recenzja i ocena
Piotr Czerkawski – „Drżące kadry. Rozmowy o życiu filmowym w PRL-u” – recenzja i ocena
Na temat życia filmowców w czasach komunizmu w Polsce, krążą barwne i fascynujące historie. Niemal instynktownie wyczuwalna jest ogromna sprzeczność między artystycznym zacięciem, niezależnym myśleniem i chęcią dotykania trudnych tematów, a posłuszeństwem i służalczością wobec władzy komunistycznej oraz forsowanej przez nią ideologii. Dysonans ten niezwykle jaskrawo widoczny jest na przykładzie reżyserów i komunistycznych dygnitarzy, którzy w okresie PRL-u byli nierzadko w stanie permanentnej niechęci, nieufności czy wręcz wrogości.
Mimo wszystko jedni byli zależni od drugich – bez środków na realizację filmu, reżyserzy mogliby zacząć szukać innego zajęcia, z kolei bez ich pracy, władze nie realizowałyby ważnego sektora rozrywki, który choć z ograniczeniami, akceptowany był w ówczesnym systemie. Ta książka była niesłychanie potrzebna. Po pierwsze po to by uchylić rąbka tajemnicy na temat życia twórców w PRL-u, po drugie po to by zrozumieć jak trudnym zadaniem było dla nich realizowanie autorskich wizji, które nie zawsze były tolerowane przez władzę.
Autorem publikacji jest Piotr Czerkawski. Młody krytyk filmowy i dziennikarz publikujący m.in. w „Kinie”, „Dzienniku”, „Filmie”, „Krytyce Politycznej”, i na portalach „Filmweb.pl” oraz „Dwutygodnik.com”. Teraz do swojej twórczości może dopisać debiut książkowy, od razu zdradzę, udany.
Ta książka to trzynaście wywiadów z najważniejszymi polskimi reżyserami, tworzącymi w czasach PRL-u. Można zaryzykować stwierdzenie, że to historia polskiego kina PRL w pigułce. To rozmowy nie tylko o filmie i sztuce, ale także historii, pamięci i życiu. Wielu rozmówców ma przecież wspomnienia jeszcze przedwojenne, jeden z interlokutorów nie doczekał premiery książki, więc pomysł i realizacja nastąpiły w ostatniej chwili. Z publikacji dowiemy się jak to się stało, że Jerzy Antczak mógł reżyserować „Noce i dnie”, dlaczego Jerzy Hoffman nie przeprowadził się do Hollywood, a Agnieszka Holland odmówiła współpracy z Harveiem Weinsteinem.
„Drżące kadry” to opowieści, w których świat artystycznej bohemy ściera się z ponurą rzeczywistością komunistycznego zaścianka. Trzynastu, tak różnych, twórców filmów mimo oczywistego indywidualizmu łączy szereg cech. Poza tym, że tworzyli w niezwykle nieprzyjaznych czasach, wszyscy mieli wyjątkowe, pełne przygód życiorysy. Właściwie każdy rozmówca to lubiący przechwałki egocentryk o niezwykłej wrażliwości społecznej. Mimo podobieństw, z uwagi na cechy charakterologiczne, całkiem innej rozmowy można spodziewać się z intelektualistą Krzysztofem Zanussim, a innej ze szpetnie przeklinającym Kazimierzem Kutzem. Każdy ma jednak coś ciekawego do powiedzenia, a Autor zawsze prowadzi rozmowę na właściwe tory.
Do każdej rozmowy autor jest dobrze przygotowany. Zna twórczość filmową, ale wie też nieco o życiu prywatnym swoich rozmówców. Część pytań miała charakter spontaniczny, pojawiając się w nawiązaniu do wcześniejszej wypowiedzi. Dowodzi to czujności i dobrego, dziennikarskiego instynktu. Pochwalić należy także doskonały balans między historiami z planów zdjęciowych i kolaudacji, a anegdotami z legendarnego życia towarzyskiego. Rozmówcy swobodnie prowadzą nas z kabiny reżyserskiej, przez spotkania z cenzorami, aż po barowe szaleństwa świata ludzi filmu.
Widać, że Piotr Czerkawski jest fanem swoich rozmówców. W kilku miejscach zabrakło nieprzyjemnych pytań o ich potknięcia. Korzystając np. z okazji rozmowy z Jerzym Gruzą, chciałbym wiedzieć jak to się stało, że po tylu kultowych produkcjach, wyreżyserował szmirę pt. „Gulczas, a jak myślisz?”.
Także dość oczywiste pytania o ulubionych aktorów, reżyserów, czy filmy właściwie nie padają, chyba, że interlokutor sam o tym wspomina. Cóż, można zrzucić to na karb konwencji, jednak rozmowy nie dotyczą wyłącznie czasów PRL-u i zawsze warto zadać o jedno pytanie więcej, niż jedno pytanie za mało.
Ciekawe, jak na pytania Czerkawskiego odpowiedziałyby ikony polskiego kina: Stanisław Bareja, Krzysztof Kieślowski czy Janusz Morgenstern. Dobrze, że udało się zebrać aż trzynastu ważnych, polskich reżyserów. Myślę, że naturalną kontynuacją książki byłoby przeprowadzenie analogicznych rozmów z aktorami, co pozwoliłoby także zestawić dwie perspektywy twórcze – reżysera i aktora. Bardzo na to liczę. Pozycja obowiązkowa dla każdego fana polskiego kina.