Pies - najlepszy przyjaciel podróżnika

opublikowano: 2015-08-07, 14:26
wolna licencja
Przyjęło się mówić, że pies, czyli pierwsze oswojone i udomowione przez człowieka zwierzę, jest jego najlepszym przyjacielem. Niewątpliwie był też cennym kompanem wielu podróżników, choć niewielu z tych czworonożnych towarzyszy drogi jest nam znanych z kart historii.
reklama
Jan Sztolcman (po lewej), Józef Siemiradzki i Dżok (Ekwador 1883) (z: BibliotekaMuzeum i Instytutu Zoologii PAN, Sygn. A.JSz_7/2.)

Jeśli już, to przychodzą nam do głowy przykłady zagraniczne, jak np. przemierzający Amerykę Północną z Pittsburgha w Pensylwanii aż do zachodniego wybrzeża w latach 1803-1806 Seaman Meriwethera Lewisa, albo wędrujący po Afryce Randy Henry’ego Mortona Stanleya, czy wreszcie psy zaprzęgowe w wyprawach słynnych polarników, m.in. Roalda Amundsena i Fridtjofa Nansena. W Polsce psi podróżnicy znani są ostatnio lepiej z historii najnowszej i współczesności, np. Burgas (1978-1991) i Bosman (1990-2009) kapitana Jerzego Radomskiego, przemierzające z nim na jachcie „Czarny Diament” morza i oceany świata, a także Diuna (ur. 2012) Agaty Włodarczyk i Przemysława Bucharowskiego, z którą razem wyruszają w dalekie wyprawy lądowe (byli m.in. w Himalajach w 2014 roku. Nieznane są jednak zupełnie czworonogi polskich podróżników z wcześniejszych lat, dlatego też chciałem przedstawić na kilku rodzimych przykładach zasługi psów dla wędrowców z epoki XIX wieku w dziedzinach: towarzystwa, polowań, ochrony i transportu.

Przyjaciel na bezludziu

Jedną z bardziej oczywistych obecnie ról, jakie spełnia pies w życiu człowieka, jest towarzystwo. Wydaje się to szczególnie ważne z uwagi na psychikę samotnego wędrowca, przemierzającego dalekie krainy o ekstremalnych warunkach. Psy towarzyszą ludziom w podróżach przez dżungle, pustynie, a nawet lodowe połacie. Mogą być zabierane przez właściciela z domu, jak np. Dolar, seter irlandzki podróżującego po Afryce Leopolda Janikowskiego (1855 – 1942), ale także kupione lub przygarnięte gdzieś po drodze. Do tej drugiej grupy zaliczają się dwa dwumiesięczne psy legawe (czyli wystawiające i aportujące zwierzynę) zakupione w stołecznym ogrodzie zoologicznym w Limie w 1877 roku przez zoologów Jana Sztolcmana (1854-1928) i Konstantego Jelskiego (1837 – 1896). Polacy nazwali je Dżok i Dobry. Dżok, którego wybrał sobie Sztolcman, towarzyszył mu do końca pierwszej, a także podczas drugiej wyprawy po Ameryce Południowej (lata 1877-1881 i 1882-1884).

Warto też wspomnieć o Stefanie (1861-1896) i Helenie (1862-1927) Szolc-Rogozińskich, którzy przywieźli do Warszawy ze swego pobytu na wyspie Fernando Po (obecnie Bioko) w Afryce w latach 1888-1891 przygarniętego psa. Tak o nim pisał dziennikarz przeprowadzający wywiad z Heleną Szolc-Rogozińską, po powrocie podróżników:

reklama

Mungo jest to stworzenie małe, krępe, rodem z Afryki, lecz wychowane w zasadach kultury europejskiej i pouczone o zwyczajach warszawskich, które każdemu psu kładą na szyję obrożę z metalowym znaczkiem. Mungo jest uprzejmy, łasi się, a chwilami szczeka, co zresztą, jak wiadomo, jest właściwością nie tylko psów afrykańskich.

(Skierko, Po powrocie z Afryki, [w:] „Wędrowiec”, nr 21, 1891 r.)

Czujny tropiciel

Dzięki świetnie rozwiniętemu węchowi i słuchowi, a także szybkości, pies pomagał ludziom w polowaniach od zarania dziejów. Również podróżnicy zabierali nieraz ze sobą psy, z myślą o pomocy w polowaniach i przeżyciu w trudnych warunkach. Sygurd Wiśniowski, pionier polskiego reportażu podróżniczego, który lata 1862-1872 spędził m.in. na poszukiwaniach złota w Australii miał psa (w pewnym momencie nawet zgraję psów), który zdobywał mu pożywienie:

Miałem młodego charta przywiezionego z Sydney, z rodzaju dużych chartów [być może krzyżówki z większą rasą, psy takie były wolniejsze, ale za to masywniejsze, dzięki czemu mogły polować na większą zwierzynę, przyp. M.B.] używanych do łapania kangurów. Psy to użyteczne w dzikich częściach Australii, dostarczają bowiem zwierzyny gdy mięsa zabraknie.

(S. Wiśniowski, Dziesięć lat w Australii, cz. 2)

Poza zdobywaniem pożywienia, co niejednemu podróżnikowi uratowało życie, psy pomagały też polować do celów naukowych, np. na ptaki, które po spreparowaniu, trafiały do różnych placówek naukowych. Tak właśnie m.in. pomagał Sztolcmanowi wyżej wspomniany Dżok. O tym psie żartobliwie wypowiadał się towarzysz Sztolcmana z jego drugiego pobytu w Ameryce Południowej, geolog Józef Siemiradzki (1858 – 1933):

Brak towarzystwa ludzkiego zastępują nam wszelkiego rodzaju czworonogi: najsamprzód nasz nieznośny Cebus, przywieziony z Guayaquilu [miasto portowe w Ekwadorze, przyp. M.B.], dalej zaś nieodstępny towarzysz Sztolcmana we wszystkich jego podróżach, ciemno-kasztanowaty wyżeł hiszpański [Sztolcman opisał go w swojej książce, jako hiszpańskiej rasy epagneuls – przyp. M.B.] „Dżok”, alias „Ciućka”, którego zasługi dla ornitologii peruwiańskiej są tak wielkie, że spodziewam się, iż Warszawski gabinet zoologiczny nie mogąc go wypchać, gdyż pozostał w rodzinnej Ameryce, chociaż podobiznę jego umieścić powinien.

reklama

(J. Siemiradzki, Z Warszawy do równika…)

Niezawodny strażnik

Kolejną dziedziną, w której psy pomagają swym właścicielom jest ochrona ich mienia, a nawet życia. Te zwierzęta znane są pewnie wszystkim z pilnowania ludzkich domów, gospodarstw czy stad. Jednak niewątpliwie mniej osób zdaje sobie sprawę, że spełniały tę rolę także w kopalniach złota w odległych krajach. Tak to opisał podróżnik poszukujący złota w Australii w latach 1852-1856, Seweryn Korzeliński (1804/1805-1876):

On [pies, przyp. M.B.] to strzeże własności górnika i nad bezpieczeństwem jego czuwa, kiedy ten, pracą ciężką znużony, we śnie głębokim spoczywa. Wieleż to razy szczekanie psa odpędziło złodziei i buszrendżerów [australijskich bandytów – przyp. M.B.], obudziło górnika i ostrzegło go o zbliżającym się niebezpieczeństwie! (…) O! pies jest nieocenionym skarbem w kopalniach. Zbrodniarz, przysuwając się do namiotu, a przyjęty głośnym szczekaniem psa, uchodzi przekonany, że ofiara przez niego wybrana już ostrzeżona, gotowa przyjąć go niegrzecznie.

(S. Korzeliński, Opis podróży do Australii)

Sam wędrowiec, jak napisał w swych wspomnieniach, miał sukę Wisłę, czujną i wesołą.

Psy są nieoszacowanym skarbem w Australii! Wieluż to górnikom już ocaliły one życie i wszystko, co posiadają, a wielu nieszczęściom zapobiegły! (…) Ja moją Wisłę dostałem niby w prezencie od starego górnika [Anglika, przyp. M.B.], który na poczesne dwa razy zwykle na dzień przychodził do sklepu [gdy Korzelińskiemu nie szło kopanie, starał się rozkręcić wśród poszukiwaczy działalność handlową, przyp. M.B.], a wyrobiwszy dół, miał się wyprowadzić do innych kopalń. Przyszedł on jeszcze na pożegnanie, rozczulił się i ofiarował mi szczenię.

Gdy i Korzeliński zdecydował się opuścić tę kopalnię, z żalem podarował psa innemu Polakowi szukającemu szczęścia w tym miejscu.

reklama

Przed kradzieżami miał chronić także wyżej wspomniany Dolar Leopolda Janikowskiego, z którym przebywał w Kamerunie w latach 1883-1885. Tak, zapewne ubarwiając, opisał pewną przygodę związaną ze swoim czworonogiem:

Dwóch poszukiwaczy złota i ich pies (Yukon 1898) (zdjęcie pochodzi ze strony hougengroup.com)

Gdy kacykowie lub interesanci odwiedzali Mondoleh [wysepka u wybrzeża kameruńskiego, gdzie Polacy założyli swoją bazę, przyp. M.B.], podawaliśmy im ręce na powitanie. Widząc to pies siadał na środku pokoju i też podawał każdemu przybyszowi swą łapę. Murzyni ściskali ją z uniżonością i pokłonem. Krajowcy wierzyli, że Dolar rozmawia ze mną i o wszystkim mi donosi. Nazwali go królem „psów”, bo nie zadawał się z małymi psami afrykańskimi i odnosił się do nich z pogardą. Pewnego razu jakiś Kruman [przedstawiciel ludu afrykańskiego zamieszkujący głównie południowo-zachodnie Wybrzeże Kości Słoniowej i Liberię, w XIX wieku z powodu dobrej renomy chętnie werbowano ich na tragarzy do wypraw afrykańskich, przyp. M.B.] ukradł nam sztukę materiału i ukrył ją w krzakach. Pies zaprowadził mię tam od razu i stratę odzyskałem. Przy badaniu złodziej przyznał się do winy, a zwracając się do swego towarzysza, powiedział mu: - Widzisz, mówiłem ci, że pies na nas patrzy i panu powie!

(L. Janikowski, W dżunglach Afryki)

Kup e-booka: „Polacy na krańcach świata: XIX wiek”

Mateusz Będkowski
„Polacy na krańcach świata: XIX wiek” (cz. I)
cena:
11,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
143
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-01-3

Książka dostępna jako e-book w 3 częściach: Część 1, Część 2, Część 3

Leopold Janikowski i Dolar (prawdopodobnie Londyn 1885), z: L. Janikowski, Wdżunglach Afryki, Warszawa 1936)

Na temat bezpieczeństwa zapewnianego przez psy podczas wypraw pisał też Sztolcman:

Zrobię tu uwagę, że pies dla podróżnika jest nieocenionym stworzeniem. Pomijając już pomoc, jaką świadczy na polowaniu, obecność jego chroni nas często od gości nieproszonych. Gdy nieraz wypadło nocować wśród miejsc bezludnych, znanych z napadów rozbójniczych, czuliśmy się bezpieczniejsi, mając obok siebie dwu wiernych stróżów, którzy czujnością swą ostrzegali nas zawsze o zbliżeniu się nieznajomej osoby. Nadmienię też, że wewnątrz Peru psy rasowe nie są prawie zupełnie znane, wskutek czego widok naszych kudłatych i wielkouchych cerberów sprowadzał na krajowców przestrach niebywały: często na widok ich uciekali, lub kryli się za drzewami, myśląc zapewne, że to jakie straszne bestie.

(J. Sztolcman, Peru)

Silny jak koń

Psy do dziś służą człowiekowi jako zwierzęta zaprzęgowe podczas wypraw polarnych (w Arktyce i Antarktyce, a także na Alasce i Syberii). Ludzie szybko zorientowali się, że husky, malamuty i samojedy znacznie lepiej sprawdzają się w tej roli niż konie i kuce. Szczególną popularnością cieszyły się w takiej roli na przełomie XIX i XX wieku. Relacje na temat psów zaprzęgowych możemy przeczytać u różnych polskich zesłańców i podróżników polarnych, m.in. w „Dzienniku” Józefa Kopcia (1758/1762 – 1827). Zesłaniec ten wracał z Kamczatki po ułaskawieniu na przełomie 1798/1799 roku w zaprzęgu ciągniętym przez trzynaście psów. Tak opisał sposób ich prowadzenia przez mieszkańców półwyspu:

reklama

Kamczadale uczą te psy tak, jak się to u nas czyni z końmi w raiszulni [z niemieckiego „reitschule” – szkoła jazdy konnej, przyp. M.B.]. Najprzemyślniejszy z nich obiera się za przewodnika. Woźnica siedzi na przedzie sań bokiem, trzymając się za poklaski, mając łyżwy na nogach; trzeba bowiem wiedzieć, iż najczęściej równie przy saniach z psami bieży, z osztołem, czyli kijem w ręku dość grubym, wysokości mniej sążnia. Ten osztół do dwojakiego użytku używa się; naprzód będąc opatrzony znaczną liczbą kolek i dzwonków służy za batóg do popędzania, którego się psy najwięcej boją; po wtóre do zatrzymania się w miejscu na spoczynek obracając sanie w stronę i hamując drugim końcem w śniegu za pomocą grubego drutu, na końcu drugim tego osztołu będącego. Pies przedni jest tak zmyślny, że się ciągle ogląda na woźnicę, biegnąc na skinienie jego i słowa, którymi oznacza, w którą stronę rzucić się trzeba. Kamczadale bądź z potrzeby, bądź z nałogu wielomówności nieustannie z tymi przednimi psami rozmawiają. Warto się w tym miejscu zastanowić, iż lubo żadnej drogi nie ma, oprócz śniegów i nieba nic więcej nie widać, psy te jednak bardzo umieją wypełniać dane sobie rozkazy, iż od brzegów nie odda[la]jąc się, pilnują się zakrętów wszelkich i nigdy prawie nie błądzą.

(J. Kopeć, Dziennik…)

Oprócz tego, z książki Kopcia dowiedzieć się możemy, że psy podczas tego typu podróży zapewniały ludziom także niezbędne do przeżycia ciepło:

reklama

W oktobrze [październiku, przyp. M.B.] właśnie Komendant [miasta, w którym Kopeć był ulokowany, przyp. M.B.] kazał dla mnie do tej podróży zrobić sanki. Pudło ze skór niedźwiedzich i jelenich przemyślnie zdziałane i bardzo ciepłe, osadzone było na tych saniach, co dawało mojemu ekwipażowi pozór naszej karety, w której okna były z kamienia sludy. Do tak ciepłego i otulonego pojazdu dodał mi Komendant dwa psy żywe do środka, kosmate dobrze, dla ogrzewania mej osoby, gdyż bez tej ostrożności, rozumiano, iż zimna nie byłbym w stanie wytrzymać.

(J. Kopeć, op. cit., s. 177)

Do innych polarników, którzy zawdzięczali swe osiągnięcia psom należy m.in. Adam Marceli Piwowar (1874 – 1939), którego za działalność patriotyczną zesłano do Archangielska. W 1905 roku zorganizował on trzymiesięczną wyprawę jachtem na Nową Ziemię (rosyjskich wysp na Oceanie Arktycznym), celem wyjaśnienia genezy powstania Cieśniny Matoczkin Szar łączącej Morze Barentsa z Morzem Karskim. Polak zbadał ją dokładnie, stwierdziwszy jej tektoniczne pochodzenie. Ponadto przejechał Nową Ziemię na psich saniach w poprzek:

Wyprawa moja, pomimo skromnego niezwykle wyekwipowania, miałem bowiem do przebycia cieśniny zaledwie mały jednomasztowy żaglowiec, do przedzierania się zaś w poprzek lądu wyspy, jedne sanie samojedzkie z 14-toma psami, wyprawa moja pomimo to szczęśliwie i pomyślnie wykonała zamierzone prace. Zastałem cieśninę prawie zupełnie wolną od lodów arktycznych, tak, że udało mi się nie tylko przepłynąć ją całą od Oceanu Lodowatego [Arktycznego, przyp. M.B.] do Morza Karskiego, lecz w warunkach niezwykle zresztą ciężkich, udało mi się jeszcze przedrzeć się lądem w poprzek wyspy od ujścia rzeki Czirakina na zachodzie do Zatoki Brandta na wschodzie, a więc znowu od wybrzeży Oceanu Lodowatego do Morza Karskiego.

(A. Piwowar, Notatki…)

Podczas tej ekspedycji Piwowar miał odkryć Wyżynę Heima, Jezioro Ekstama i wypływającą z niego Rzekę Nałkowskiego. Na Nowej Ziemi odkrył również złoża rud żelaza, miedzi, ołowiu, węgla kamiennego i marmuru.

Psy zaprzęgowe z przykładowej ekspedycji polarnej (wyprawa Terra Nova 1910-1913) (domena publiczna)

Dzięki tym kilku przedstawionym przeze mnie dziewiętnastowiecznym przykładom możemy zdać sobie sprawę, jaką rolę odgrywały psy w życiu podróżników. Nie wyczerpałem oczywiście całego tematu i mam nadzieję, że doczeka się on kiedyś rzetelnego opracowania.

Redakcja:Antoni Olbrychski

Polecamy e-book Mateusza Będkowskiego pt. „Polacy na krańcach świata: średniowiecze i nowożytność”:

Mateusz Będkowski
„Polacy na krańcach świata: średniowiecze i nowożytność”
cena:
11,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
138
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-17-4

W sprzedaży dostępna jest również druga część e-booka!

Bibliografia:

  • Janikowski Leopold, W dżunglach Afryki. Wspomnienia z polskiej wyprawy afrykańskiej w latach 1882-90, Wydawnictwo Ligi Morskiej i Kolonialnej, Warszawa 1936.
  • Kopeć Józef, Dziennik Józefa Kopcia, brygadiera wojsk polskich, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze, Warszawa-Wrocław 1995.
  • Korzeliński Seweryn, Opis podróży do Australii, t. 1 – 2, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1954.
  • Piwowar Adam, Notatki. Z wyprawy na Nową Ziemię, [w:] „Przegląd Geograficzny”, t.5 (1925 r.), s. 111-114.
  • Siemiradzki Józef, Z Warszawy do równika : wspomnienia z podróży po Ameryce Południowej, odbytej w latach 1882-1883, Druk Ig. Zawiszewskiego, Warszawa 1885
  • Skierko, Po powrocie z Afryki, [w:] „Wędrowiec”, nr 21 z dn. 23.05.1891, s. 307-308.
  • Sztolcman Jan, Peru. Wspomnienia z podróży, t. 1 – 2, Gebethner i Wolff, Kraków - Warszawa 1912.
  • Wiśniowski Sygurd, Dziesięć lat w Australii, cz. 1 – 2, Nakładem księgarni Gubrynowicza i Schmidta, Lwów 1873.
reklama
Komentarze
o autorze
Mateusz Będkowski
Absolwent Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego. W 2011 roku obronił pracę magisterską pt. „Wyprawa Stefana Szolc-Rogozińskiego do Kamerunu w latach 1882–1885”, opublikowaną następnie w „Zielonkowskich Zeszytach Historycznych” (nr 2/2015). Interesuje się losami polskich podróżników i odkrywców na przestrzeni dziejów, szczególnie w XIX wieku. Na ich temat publikował artykuły m.in. w czasopismach „Mówią Wieki” i „African Review. Przegląd Afrykanistyczny”, a także w portalu „Tytus.edu.pl”. Część z tych tekstów znalazła się w pięciu ebookach autora z serii „Polacy na krańcach świata” wydanych w latach 2015–2019. Trzy pierwsze z nich ukazały się w formie papierowej w jednym zbiorze pt. „Polacy na krańcach świata: XIX wiek” (Warszawa 2018). Jest także autorem książki pt. „Polscy poszukiwacze złota” (Poznań 2019). Obecnie pracuje w Muzeum Historii Polski przy tworzeniu wystawy stałej.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone