Peter Heather – „Imperia i barbarzyńcy” – recenzja i ocena

opublikowano: 2011-08-19, 13:05
wolna licencja
We wstępie do książki autor pisze, że prace nad nią trwały szesnaście lat. Ich owocem jest pozycja kompleksowo przedstawiająca stan współczesnej wiedzy na temat barbarzyńców w Europie pierwszego tysiąclecia.
reklama
Peter Heather
Imperia i barbarzyńcy
cena:
63,00 zł
Wydawca:
REBIS
Rok wydania:
2010
Okładka:
twarda z obwolutą
Format:
150 x 225 mm
ISBN:
978-83-7510-281-9

Nadejście naszej ery zastało Europę podzieloną na dwa zupełnie odrębne światy. Z jednej strony basen Morza Śródziemnego i część Europy Zachodniej, będące pod panowaniem Rzymu, pozostawały światem o wysokiej kulturze i rozwiniętej technice. Nie trzeba tego szczególnie udowadniać, dobitnym świadectwem są choćby rozliczne zabytki z tych czasów. Drugim światem było barbaricum – obszary zajmowane przez barbarzyńców. Wszystkiego tego, co mieli ci pierwsi, brakowało tym drugim. W ogromnym skrócie można przedstawić to następująco: rzymskie bogactwo i barbarzyńska bieda.

Dlatego normalną rzeczą wydaje się, że barbarzyńcy pożądliwie patrzyli na rzymskie imperium. Zresztą nie tylko patrzyli, próbowali wedrzeć się siłą na jego terytorium, tam, gdzie rozwinięte było rolnictwo, rzemiosło i handel. Jednak to ówczesne Eldorado było strzeżone przez liczne solidnie wyćwiczone i dobrze uzbrojone legiony, z którymi barbarzyńcom tylko czasem udawało się wygrywać, tak jak w Lesie Teutoburskim. Znacznie częściej górą bywali Rzymianie. Lecz rozliczne klęski wcale nie zniechęcały barbarzyńskich plemion do zaprzestania poszukiwania szczęścia na ziemiach imperium. Co najwyżej powodowały przerwanie napaści na czas potrzebny do odbudowania nadwątlonej siły militarnej tymczasowo pokonanego plemienia.

Choć Rzymianie tak energicznie bronili się przed barbarzyńcami, błędem byłoby sądzić, że do niczego ich nie potrzebowali. To właśnie od barbarzyńców kupowali cześć zaopatrzenia dla swoich wojsk, wypłacali też subsydia finansowe uległym władcom nieprzyjacielskich plemion. Rosła więc zamożność plemion, które miały swoje siedziby przy granicy imperium. W odpowiedzi te żyjące dalej zaczęły stopniowo wędrować w stronę rzymskich granic, chcąc także skorzystać z imperialnych bogactw. Efektem tego był niekończący się stan wojny na obrzeżach imperium.

Jednak z biegiem czasu, żyjąc w sąsiedztwie potężnego sąsiada, sami barbarzyńcy zaczęli się zmieniać. Podczas gdy na początku naszej ery wykazywali one brak sprecyzowanych struktur politycznych, gdzie jednolite przywództwo było rzadkością, to już w II i III wieku władza polityczna nosiła u nich znamiona znacznie większej trwałości. Zrozumieli także, że słabe i pojedyncze plemiona z góry skazane są na zagładę w konfrontacji z legionami. Zatem te mniej liczne zaczęły się łączyć w federacje w celu skuteczniejszej obrony i zwiększenia możliwości ofensywnych.

reklama

Napór barbarzyński na rzymskie granice stopniowo wzrastał, a coraz większej ilości plemion i związków plemiennych udawało się przedostać do imperium. W końcu zdobyto i splądrowano nawet jego stolicę, a samo imperium przeżywało potężny kryzys. Wobec barbarzyńców starano się stosować wypróbowaną przez setki lat metodę divide et impera, jednak rosnący kryzys w łonie imperium spowodował, że straciła ona swoją skuteczność. Zamiast przeciwko sobie barbarzyńcy zaczęli zwracać się przeciw swoim dotychczasowym mocodawcom. W końcu, widząc słabość tego, co pozostało z ongiś potężnego Rzymu, jeden z germańskich wodzów zdecydował się go unicestwić.

Po upadku Rzymu nie nastąpiło wcale nagłe zintensyfikowanie migracji na teren dawnego imperium, ponieważ miała ona miejsce już przedtem. Jej głównym motorem była chęć zajęcia terenów, w których dane plemiona upatrywały najlepsze warunki do swojego rozwoju. Niektóre z plemion, np. Frankowie, zaczęły budować swoje własne imperium. Jedno i drugie często odbywało się na drodze zbrojnej konfrontacji.

W połowie VI wieku naszej ery na scenie pojawili się nowi aktorzy, Słowianie. Sam autor pisze o tym w ten sposób: „Ekspansja Słowiańszczyzny, choć w kręgach anglojęzycznych niewiele się jej poświęca uwagi, była jedną z największych opowieści pierwszego tysiąclecia”. Nowi przybysze zajęli miejsca częściowo zwolnione przez uprzednich migrantów, którzy wcześniej ruszyli w stronę Morza Śródziemnego – czasami współżyjąc z nimi pokojowo, innym razem wyrąbując własną przestrzeń życiową na obszarach już zasiedlonych. W ten sposób zajęli niemal całą środkową i wschodnią Europę. Wkrótce znaleźli podstawę ekonomiczną swego bytu, którą okazał się handel. Przede wszystkim handlowali z Arabami, w mniejszym stopniu z Bizancjum. Przedmiotem wymiany były głównie skóry i futra zwierzęce oraz niewolnicy. Z odkrywanych w wykopaliskach archeologicznych zbiorów monet wynika, że był to handel na ogromną skalę.

reklama

Z uwagi na to, że pierwsi kronikarze Słowian pojawiają się dopiero w XII wieku, nasza wiedza o warunkach kształtowania się ich państw jest dość nikła i w większości wypadków jesteśmy zdani głównie na wykopaliska archeologiczne. Na pewniejszy grunt wkraczamy tu dopiero w X wieku, objętym już przez zapiski kronikarskie, kiedy państwa te wykazują już okrzepłą strukturę polityczną.

Jeden z rozdziałów książki jest też poświęcony wikingom. Autor książki wiąże ich nagłe pojawienie się w dziejach Europy z rozpowszechnieniem się wynalazku żagla. Kiedy wiedza o tym dotarła na Półwysep Skandynawski, już nic nie stało na przeszkodzie, aby wojownicy tamtejszych ludów wyruszali do Brytanii czy na północne wybrzeża imperium frankijskiego w poszukiwaniu łupów i sławy. Tak w wyprawach łupieżczych, jak i kupieckich docierali i dalej, ale głównym terenem ich działania były rejony północnej Europy, od Rusi po dzisiejszą Francję. Celem tych wypraw były najczęściej podboje i grabieże, chociaż nie stronili też od handlu.

Podobnie interesujących plemion było więcej: „W połowie ostatniej dekady IX wieku przez środkową Europę przetoczyła się ostatnia nomadyczna zawierucha: w ślad za Hunami i Awarami znad Morza Czarnego na Nizinę Węgierską przenieśli się Madziarowie”. Tam, gdzie się pojawili, siali zamęt i przerażenie, jak wcześniej Hunowie, Awarowie czy Wikingowie. Ostatecznie osiedli w Panonii, stając się przodkami dzisiejszych Węgrów. Właśnie na ich przykładzie widać, że ludzie, którzy przybyli wcześniej do Europy jako barbarzyńcy, w chwili przybycia Madziarów już nimi nie byli. Gdyby pozostali barbarzyńcami, zaatakowani przez Madziarów powędrowaliby dalej, poszukać swojej nowej przestrzeni życiowej. Tymczasem od kilku wieków mieszkali na tych samych ziemiach, zdążyli wybudować tu swoje domy, miasta, kościoły, słowem zdążyli związać się z tą ziemią. Dlatego postanowili stawić opór i chociaż przegrali, dali dobitny dowód na to, że dawni barbarzyńcy zdążyli się już ucywilizować.

reklama

Książka Petera Heathera wypełnia pewną lukę w naszym postrzeganiu historii. Dotąd nie powstało bowiem dzieło, które w sposób tak kompleksowy traktowałoby o barbarzyńcach w Europie pierwszego tysiąclecia. Owszem, można spotkać książki poświęcone Germanom lub Słowianom, ale tu mamy w jednym miejscu i Germanów, i Słowian, i wiele innych ludów. Wspólnie z autorem możemy prześledzić sposoby zmieniania przez nich oblicza ówczesnej Europy.

Pisemne wiadomości o tych barbarzyńcach w pierwszych wiekach są dość skąpe i pojawiają się właściwie tylko wtedy, gdy dane plemię wchodzi w konflikt z imperium rzymskim, tak zachodnim, jak i wschodnim. Dlatego często jesteśmy zdani na inne świadectwa. Przede wszystkim są to wykopaliska archeologiczne, czasami trzeba się też odwołać do paleopalinologii – badań kopalnego pyłku kwiatowego. Niezwykle pomocna jest tutaj osoba naszego przewodnika, w końcu kto jak nie profesor historii średniowiecza wiarygodnie przedstawi nam najnowsze osiągnięcia w tych dziedzinach?

Każda przedstawiana tu idea ma swój odnośnik do bibliografii, która naprawdę imponuje. Lepszemu zrozumieniu czytanego tekstu służą też mapki ilustrujące tereny zasiedlone przez poszczególne plemiona i trasy ich migracji.

Na pewno jest to ważna pozycja, przeznaczona zarówno dla osób interesujących się historią, jak i dla jej studentów. Pewnie wykładowcy także znajdą coś ciekawego dla siebie, w końcu mamy tu w jednym miejscu zebrane wiadomości o barbarzyńcach Europy pierwszego millenium.

Redakcja: Michał Przeperski

Korekta: Bożena Pierga

reklama
Komentarze
o autorze
Ryszard Struck
Radny Jastarni, założyciel i prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Jastarni i pisarz regionalny. Jego dorobek książkowy obejmuje: „Bedeker jastarnicki”, „Półwysep Helski od A do Z”, „Jastarnia – od rybołówstwa do turystyki” oraz „Legendy rybackie” i zbiór anegdot „Jastarnia się śmieje”.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone