Paweł Wieczorkiewicz – „Sprawa Tuchaczewskiego” – recenzja i ocena
Paweł Wieczorkiewicz – „Sprawa Tuchaczewskiego” – recenzja i ocena
Myślę, że Czytelnikom Histmaga postaci prof. Wieczorkiewicza przedstawiać nie trzeba. Nieżyjący już historyk był jednym z najbardziej znanych badaczy i popularyzatorów dziejów najnowszych. Przez niektórych uważany był, szczególnie pod koniec życia, za enfant terrible środowiska historyków polskich, bowiem jego tezy, dla wielu pasjonujące inni odbierali jako co najmniej kontrowersyjne. Niewątpliwie była to osoba stanowiąca inspirację dla wielu – Piotr Zychowicz otwarcie daje do zrozumienia, że uważa się za „ucznia Wieczorkiewicza”, ja sam też nie ukrywam, że na moją decyzję o wyborze studiów historycznych miała wpływ lektura prac i wypowiedzi medialnych profesora. Wśród jego „koników” (obok np. marynistyki) wyróżniała się historia Rosji, w szczególności sowieckiej – nie powinno więc dziwić, że Wieczorkiewicz zajął się tematem sprawy Tuchaczewskiego.
Geneza omawianej książki sięga aż roku 1967, kiedy to na spotkaniu koła naukowego autor wygłosił (w obecności tak później znanych osób jak Adam Michnik, Antoni Macierewicz czy Tomasz Nałęcz) referat poświęcony militarnym przygotowaniom Związku Sowieckiego do wojny. Owocna dyskusja, jaka wtedy się wywiązała, skłoniła przyszłego profesora do dalszych badań, które ostatecznie doprowadziły do napisania m.in. „Sprawy Tuchaczewskiego”. Szczególnie istotna okazała się zapoczątkowana przez Gorbaczowa głasnost', dzięki której opublikowano szereg kluczowych dokumentów źródłowych. Szczególna wartość pracy Wieczorkiewicza polega właśnie na tym, że powstała ona w dużej mierze na podstawie świeżo odtajnionych materiałów, co pozwoliło autorowi na większe uniezależnienie swoich badań od oficjalnej wersji wydarzeń, legend tworzonych w kontrze do niej czy też po prostu domysłów. Myślę, że w ten sposób książka jest nie tylko rezultatem badań nad wydarzeniami historycznymi, ale sama w sobie stanowi świadectwo historii. „Sprawa Tuchaczewskiego” jest pierwszym tomem trzytomowego studium poświęconego czystkom w Armii Czerwonej, napisanego początkowo dla drugoobiegowej oficyny Gryf. Niniejsze wydanie jest wznowieniem wersji już oficjalnie wydanej, o czym świadczą wstęp i postscriptum autora, napisane w roku 1993/94.
Książka podzielona jest na trzy części. W pierwszej przedstawiona zostaje sylwetka samego Tuchaczewskiego. Naszym oczom ukazuje się nie rewolucjonista, a oficer, nie bolszewik a koniunkturalista. Umiejętnego lawirowania wymagało płynne przejście z armii carskiej do bolszewickiej mimo ziemiańskiego pochodzenia oraz utrzymywanie się – do czasu – na świeczniku życia radzieckich elit. Postać w jakiś sposób niesympatyczna i odległa od białej legendy budowanej na swoją cześć – co pokazują chociażby wyczyny, jak to określono, „na froncie alkoholowym i seksualnym”, ale jednak człowiek z krwi i kości. Przy czym osobowość niebanalna – koneser sztuki i protektor artystów. Na pewno zdolny wojskowy, choć też nie militarny geniusz, jak chciałaby wspomniana biała legenda (sam Tuchaczewski zresztą za nikogo takiego się nie uważał).
Część druga poświęcona jest czystce w Armii Czerwonej w czerwcu 1937 r., która na pewno zakończyła względną autonomię wojska w sowieckim systemie politycznym – na jej tle ukazane zostają aresztowanie i proces czy też parodia procesu, jakie stały się udziałem Tuchaczewskiego. Zdecydowanie najciekawsza jest część trzecia, zatytułowana „Anatomia prowokacji”. Prof. Wieczorkiewicz omawia w niej dyskusję o sprawie Tuchaczewskiego i prezentuje najbardziej swoim zdaniem prawdopodobną wersję wydarzeń. Daleka ona jest od stereotypowego wyobrażenia, w związku z którym Tuchaczewski padł ofiarą zazdrości Stalina za prawdziwe czy domniemane zasługi w wojnie z Polską w 1920 r. Historyk pokazuje, że chodziło raczej o różnicę koncepcji politycznych i strategicznych. Tuchaczewski widział zagrożenie w Adolfie Hitlerze i pragnął wymierzonej przeciw niemu współpracy z państwami zachodnimi, a może nawet z częścią niemieckiego korpusu oficerskiego. Stalin zaś zdecydowania stawiał na partnerstwo z Hitlerem, przynajmniej na tamtym etapie – autor poniekąd potwierdza tutaj tezy Wiktora Suworowa, że „czerwony car” w wodzu III Rzeszy widział „lodołamacz rewolucji”. Wieczorkiewicz sugeruje też, i przekonująco na rzecz tej tezy argumentuje, niemiecką prowokację wymierzoną w postrzeganego jako zagrożenie Tuchaczewskiego i przekazanie (za pośrednictwem polityków czechosłowackich, szczególnie przydatna okazała się tu naiwność prezydenta Benesza) Stalinowi materiałów „dowodzących”, że marszałek zamieszany jest w działalność spiskową przeciw niemu. W zakończeniu książki autor wyraża żal, że taki spisek nie istniał naprawdę i że nie zakończył się powodzeniem.
Wielu z nas wydaje się, że dobrze znamy dwudziestolecie międzywojenne, a tymczasem ta fascynująca epoka nadal bywa pełna zagadek. Niedawno omawiałem powieść, która stała się podstawą literacką dla serialu „Babylon Berlin”, gdzie w tle kryminalnej akcji przewijają się intrygi polityczne i szpiegowskie. Biorąc za dobrą monetę tezę o niemieckiej prowokacji wymierzonej przeciw Tuchaczewskiemu widzimy, że rzeczywistość obfitowała w intrygi co najmniej równie misterne. „Sprawa Tuchaczewskiego” to książka napisana bardzo przystępnie, choć autor zakłada pewną wiedzę czytelnika o sprawach wojskowych, sowieckim systemie władzy i krajobrazie politycznym międzywojennej Europy. Niewątpliwie warto po nią sięgnąć. Być może po raz kolejny.