Okręt wroga na horyzoncie!
Dowódca bazy zaopatrzeniowej floty w Epichos przerwał śniadanie, by spojrzeć na optiona dowodzącego poranną zmianą wart. Od świtu mżyło — był to pierwszy deszczyk od wielu miesięcy — więc opończa stojącego w progu podoficera lśniła od niewielkich kropelek, jakby wyszyto ją miniaturowymi klejnocikami.
— O co chodzi, Septimusie? — zapytał oschle trierarcha Filipus, maczając kęs chleba w stojącej przed nim misie wypełnionej sosem garum.
Przywykł do tego, że po porannym obchodzie posterunków niewielkiego fortu wracał do swojej kwatery, by spożyć tam w spokoju pierwszy posiłek.
— Melduję posłusznie, panie, że zauważono jakiś okręt. Płynie wzdłuż wybrzeża, prosto na nas.
Filipus musiał zaczerpnąć tchu, by ukryć rosnącą irytację.
— Okręt, powiadasz? Mam rozumieć, że wartownik zobaczył jakąś jednostkę płynącą jednym z najbardziej uczęszczanych szlaków morskich naszego imperium i uznał, że to tak nietypowe zdarzenie, iż warto przerwać mi śniadanie?
— To okręt wojenny, panie. Kieruje się prosto na wyjście z zatoki. — Option meldował dalej tym samym obojętnym tonem, ignorując sarkazm przełożonego. W ciągu dwóch lat wspólnej służby przywykł już do przycinków trierarchy.
Z początku Filipus wydawał się wniebowzięty niespodziewanym awansem. Wcześniej dowodził smukłą liburną należącą do flotylli stacjonującej w Aleksandrii. Popadał tam w zgorzknienie, zdając sobie sprawę, że młody oficer może tylko pomarzyć o promocjach, skoro jego okręt rzadko kiedy opuszcza port. Przejęcie niewielkiej bazy zaopatrzeniowej w Epichos wydawało mu się więc wybiciem na niezależność, dlatego w pierwszym odruchu zaplanował, że zaprowadzi tutaj idealny porządek. Miesiąc mijał za miesiącem, lecz nikt nie doceniał jego wysiłków, a ludzie, którymi dowodził, nie mieli wiele do roboty — od czasu do czasu zaopatrywali przepływające okręty wojenne albo przyjmowali jednostki kurierskie, które zawijały do tej niewielkiej zatoczki w drodze do Egiptu. Jedynym stałym zajęciem było wysyłanie patroli w górę delty Nilu, aby przypominać tubylcom, że żyją pod czujnym okiem rzymskich panów.
I tak Filipus spędzał czas, dowodząc półcenturią marynarzy i tak samo licznym oddziałem żeglarzy, mając do dyspozycji jedną starą biremę o wdzięcznej nazwie Anubis, dawniej należącą do floty, którą Kleopatra wsparła swojego kochanka Marka Antoniusza w jego wojnie z Oktawianem. Po porażce pod Akcjum okręt ten został przejęty przez rzymską flotę i stacjonował w Aleksandrii do chwili, gdy oddelegowano go do Epichos, by tu dokonał żywota wciągnięty na plażę zatoczki, opodal niewielkiego fortu zbudowanego z cegieł z mułu.
Co za okropne miejsce, pomyślał Filipus. Okolice delty Nilu były płaskie jak stół i nijakie, a sporą część brzegu zatoczki porastały mangrowce, wśród których widać było czasem krokodyle, choć przeważnie leżały na wodzie sztywne jak palmowe pnie, czekając cierpliwie, aż potencjalna ofiara podejdzie na tyle blisko, by mogły ją schwytać. Trierarcha, który tak rozpaczliwie pragnął akcji, musiał się zadowolić nadzorem załadunku sucharów, wody, olinowania i płótna żaglowego za każdym razem, gdy zawijał tutaj jakiś okręt. Nie były to czynności, dla których warto przerywać posiłek.
— Okręt wojenny, powiadasz? — Filipus odgryzł kęs chleba i przeżuł go dokładnie. — Cóż, to pewnie jakiś patrol.
— Nie sądzę, panie — zaprzeczył option Septimus. — Sprawdziłem rejestry. Wynika z nich, że przez najbliższy miesiąc nie powinno tutaj być żadnych naszych jednostek.
— Widocznie wysłano go z nieplanowaną misją — zbył go Filipus. — A kapitan chce uzupełnić zapasy przed wyruszeniem w morze.
— Mam postawić ludzi pod broń?
Trierarcha spojrzał ostro na podwładnego.
— Dlaczego miałbyś to robić?
— Tak mówi regulamin. Jeśli w polu widzenia pojawi się niezidentyfikowana jednostka, należy podnieść alarm w całym garnizonie.
Tekst jest fragmentem książki „Orły imperium 10. Legion”:
Tytuł oryginału: The Legion
Przełożył z angielskiego: Robert J. Szmidt
Copyright © 2010 Simon Scarrow
First published in 2010 by Headline Publishing Group
All rights reserved.
All rights reserved.
Polish edition © Publicat S.A. MMXV