„Oficer i Szpieg” - reż. Roman Polański - recenzja i ocena filmu
„Oficer i Szpieg” - reż. Roman Polański – recenzja i ocena filmu
„Oficer i Szpieg” jest ekranizacją powieści Roberta Harrisa o tym samym tytule. Nie pierwszą zresztą – Roman Polański nakręcił już wcześniej obraz na podstawie „Autora Widmo” Harrisa. Książkowego „Oficera” z 2013 roku reklamowano hasłem „Powieść, która zachwyciła Romana Polańskiego”. Reżyser współpracował z Harrisem i praktycznie od wydania książki wiadome było, że powstanie również i film. Jak wyszło?
„Oficer i Szpieg” historycznie
„Oficer i Szpieg” opowiada opartą na faktach historię, rozgrywającą się wokół słynnej „afery Dreyfusa”. Alfred Dreyfus był dobrze zapowiadającym się oficerem armii francuskiej, który rozpoczął pracę w Sztabie Generalnym. 15 października 1894 roku został oskarżony o zdradę na rzecz Niemiec i skazany na zesłanie na Wyspę Diabelską w Gujanie Francuskiej. Dość szybko podpułkownik wywiadu - Marie Georges Picquart odkrył, że prawdziwym szpiegiem był major Ferdinand Walsin Esterhazy. Jednak wojsko, obawiając się kompromitacji, próbowało uciszyć Piquarta. Drugim dnem sprawy był fakt, że niesprawiedliwie oskarżony Dreyfus był Żydem. Skazanie go za zdradę i szpiegostwo było wspaniałym argumentem w rękach antysemickich środowisk. Pomyłkę w sprawie Alfreda Dreyfusa udało się nagłośnić.
Czołową rolę odegrał w tym pisarz i dziennikarz Emil Zola, który w 1898 roku na pierwszej stronie dziennika „L’Aurore” opublikował artykuł, zatytułowany „J’Accuse…!” (franc. „Oskarżam!”), w którym otwarcie zarzucił rządowi i władzom wojskowym niekompetencję, tuszowanie prawdy i antysemityzm. Zarówno Piquart, jak i Zola trafili do więzienia, ale kwestia Dreyfusa była już na językach całego społeczeństwa, które podzieliło się na zwolenników i przeciwników jego niewinności. Pod naciskiem opinii publicznej doszło do ponownego procesu niesłusznie skazanego oficera, jednak znów zapadł wyrok skazujący. Dla wyciszenia skandalu dożywocie zamieniono na 10 lat pobytu na wyspie, w poczet którego zaliczono już odbyte pięć lat kary. To jednak nie wystarczyło. Pod presją opinii publicznej w 1899 roku prezydent Francji anulował karę Alfreda Dreyfusa, choć pełnej rehabilitacji doczekał się on dopiero w 1906 roku. Uniewinniony Picquart został nowym ministrem wojny w gabinecie Georgesa Clemenceau, skompromitowana armia straciła zaufanie społeczne, a polityczna prawica dużą część swoich wpływów. „Aferę Dreyfusa” nazywano największym antysemickim skandalem w historii Francji.
„Afera Dreyfusa” według Polańskiego
Film mocno stawia na detale i subtelności. To ciekawy wybór, który wydaje się bardzo dobrze pasować do szpiegowskiej tematyki. A gra tu niemal każdy element – chrząkanie, pocenie się i sapanie bohaterów, nieznaczne gesty, mimika twarzy, skrzypiące odgłosy drewnianych drzwi, schodów i podłóg, głuche dudnienie butów o posadzkę... To wszystko sprawia jak najlepsze wrażenie. Efekt potęgują jeszcze dominujące w filmie kameralne ujęcia i oględne wykorzystanie muzyki, która często ustępuje pola wspomnianym odgłosom, wyraźniej zaznaczając swoją obecność tylko w bardziej dynamicznych sekwencjach. Te ostatnie natomiast pojawiają się bardzo rzadko. Trwający ponad dwie godziny „Oficer i szpieg” rozwija się niespiesznie, nakierowując uwagę odbiorcy raczej na wspomniane detale, niż na wartko płynącą fabułę. Zabiegi te składają się na unikalne w odbiorze doświadczenie, które jednak nie każdemu musi się spodobać. Zapewne część widzów odbije się od filmu, uznając go za mało porywającą dłużyznę. Ale kino szpiegowskie, zwłaszcza oparte na prawdziwej historii, nie powinno przecież kończyć się na wybuchach i strzelaninach rodem z serii o agencie 007, prawda?
„Oficer i Szpieg” pod rękę z historią?
Tym bardziej, że „Oficer i Szpieg” dość mocno trzyma się historycznego tła tak od strony opowieści, jak i wizualnie. Na początku seansu napis na ekranie oznajmia, że „wszystkie ukazane wydarzenia miały miejsce, a postacie istniały naprawdę”. I istotnie, to co widać później jest bardzo przekonujące. Zaczynająca film scena publicznego pozbawienia stopnia nieszczęsnego oficera, to dosłownie ożywiony obraz „Degradacja Alfreda Dreyfusa” Henri’ego Meyera z 1895 roku. Podobnie ujęcia Paryża przywodzą na myśl widoki z kolorowanych fotografii sprzed stu lat, a wnętrza oraz stroje i mundury bohaterów wyglądają dobrze. Zapewne Roman Polański, który w wywiadzie sam przyznawał, że identyfikuje się z historią Alfreda Dreyfusa, nie chciał przesadnie naginać rzeczywistości na potrzeby kina. Nie dziwi więc, że i intryga obraca się głównie wokół mozolnej pracy grafologa czy cierpliwej obserwacji wywiadowcy, a strzał w cały filmie pada tylko jeden. Jednak dla cierpliwego odbiorcy film nie jest nudny! Poza opisywaną już grą detali, świetnie spisali się również niemal wszyscy aktorzy. Kreowane przez nich postaci są żywe i wyraziste.
Szczególnie zwraca uwagę kontrast między przepełnionym poczuciem obowiązku, choć chłodnym podpułkownikiem Picquartem, a jego podwładnym majorem Henrym, który w życiu bezwzględnie kieruje się zasadą „rozkaz to rozkaz”. „Oficer i Szpieg” ma też kilka zapadających w pamięć dobitnych momentów, jak choćby sekwencja odczytywania artykułu „J’Accuse…!” Zoli przez kolejnych oskarżanych w nim oficerów. Fabule zarzucić można tylko, że dość mocno zakłada u widza znajomość książki lub chociaż wydarzeń historycznych. Dla osób, które nie słyszały wcześniej o „aferze Dreyfusa”, niektóre wątki i niuanse rozwijającej się dość powoli opowieści mogą być niejasne.
Dla kogo „Oficer i Szpieg”?
Nowy film Romana Polańskiego z pewnością nie jest szczytowym osiągnięciem reżysera. Niemniej, można go polecić z czystym sumieniem. To dobre kino szpiegowskie. Co prawda wymagające skupienia i cierpliwości, ale jednocześnie wynagradzające za czas i uwagę, które widz zdecyduje się mu poświęcić. A co może ważniejsze – to wartościowa i pouczająca historia o nadużywaniu władzy, politycznych oszustwach, walce systemu z człowiekiem i cenie, jaką przychodzi ponieść za zwykłą ludzką przyzwoitość.