„Odsłony Cata. Stanisław Mackiewicz w listach” – recenzja i ocena
„Odsłony Cata. Stanisław Mackiewicz w listach” – recenzja i ocena
Autorką wyboru zatytułowanego „Odsłony Cata. Stanisław Mackiewicz w listach” jest Natalia Ambroziak. Publikacja obejmuje korespondencję z dwóch dekad – „londyńskiej” 1946-1956 i „warszawskiej” 1956-1966. Zawiera wyłącznie listy autorstwa Stanisława Cata-Mackiewicza, nie zawiera natomiast odpowiedzi pisanych przez jego korespondentów. Podstawą źródłową jest kolekcja osobista Stanisława Mackiewicza, przekazana kilka lat temu przez jego wnuka Piotra Niemczyka do Archiwum Ośrodka Karta. Część listów pochodziła też ze zbiorów Archiwum Emigracji w Toruniu i Archiwum Instytutu Literackiego w Paryżu.
Gros publikowanej korespondencji prowadzona była przez Cata z Michałem K. Pawlikowskim, bliskim przyjacielem (Mackiewicz pisząc do niego otwiera się i pisze bez ogródek o najbardziej intymnych sprawach) i współpracownikiem jeszcze z czasów wileńskiego „Słowa”. Poza Pawlikowskim wśród korespondentów Mackiewicza znajdują się także członkowie najbliższej rodziny, oraz redaktorzy, u których publikował – Mieczysław Grydzewski z „Wiadomości” czy Jerzy Giedroyc z „Kultury”. Z Grydzewskim Mackiewicz nieustannie toczył boje o honorowanie swoich zwyczajów co do pisowni – Cat nie przestrzegał zasad reformy językowej z 1936 r., charakterystyczne też dla niego było, dziś uznawane za staroświeckie, tłumaczenie wszystkich imion (dziś niemal identycznym zwyczajom językowym hołduje w swych felietonach Janusz Korwin-Mikke, co każe mi podejrzewać, że... podpatrzył je u Cata). Sprawy te traktował Mackiewicz śmiertelnie poważnie, a uraz do dokonującego, jego zdaniem, zbrodni na języku polskim, redaktora „Wiadomości” pozostał mu do końca życia – do Pawlikowskiego o Grydzewskim pisał wyłącznie z niestroniącym od nut antysemickich przekąsem.
Listy z dekady „londyńskiej” świadczą o uwiądzie życia rodzinnego Stanisława Mackiewicza. Choć żywo zainteresowany był losami swoich pozostałych w kraju bliskich (jedna z córek powróciła z sowieckiej niewoli), to jednak uderza obustronny chłód i wzajemny brak zrozumienia bijący z listów do żony. W małżeństwie tym źle działo się zresztą już przed wojną. Sam Mackiewicz pozostawał wówczas w nieformalnym związku z Renatą Ostrowską, który z różnych przyczyn uznać można było za pozbawiony perspektyw. Zdaniem badaczy życia publicysty, właśnie ta okoliczność była jednym z powodów, które skłoniły go do powrotu do Polski. Bardzo źle, i to już tuż po wojnie, układały się też relacje z bratem Józefem, wybitnym literatem.
Choć w dekadzie „londyńskiej” ukazały się słynna książka Cata o Dostojewskim czy świetne studium polityki Stanisława Augusta, a z pełniącym przez rok funkcję premiera emigracyjnego rządu Mackiewicz gotów był jak równy z równym rozmawiać np. z kanclerz Adenauer, listy z lat 1946-56 są świadectwem coraz większego poniżenia i deprywacji. Były poseł i redaktor naczelny poczytnej gazety niekiedy niemal dosłownie przymierał głodem. Zerwanie współpracy przez jakiś organ prasowy, a co za tym idzie pozbawienie honorariów było dla niego poważnym ciosem finansowym. Politycznie Mackiewicz przegrał co było do przegrania – w kraju rządzili „bolszewicy”, a ziemie wschodnie z ukochanym przez Cata Wilnem znalazły się poza granicami Polski. Środowisko emigracyjne z jego swarami uznawał Cat za „trupiarnię”, która z realną polityką nie miała nic wspólnego. Krytyczny był wobec wykorzystywania emigracji polskiej do swoich celów przez czynniki zewnętrzne – zwłaszcza Amerykanów (sprawa Bergu). Bieda, poczucie politycznej niemocy i porażki, skomplikowany związek z Ostrowską, zniechęcenie do emigracji, wreszcie tęsknota za krajem (nawet pozbawionym Wileńszczyzny) skłoniły w końcu Mackiewicza do podjęcia decyzji o powrocie do Polski, w czym pomogły polityczna odwilż i uwikłanie się w dialog operacyjny z komunistyczną bezpieką.
W listach do Michała K. Pawlikowskiego z „dekady londyńskiej” uderzają dwie rzeczy. Pierwsza to bujne życie erotyczne Cata-Mackiewicza. Tematyka podbojów seksualnych przewija się co i rusz. Jak później szacował sam Cat, w życiu współżył z ponad trzydziestoma kobietami... nie licząc tych, którym za to płacił (co miał ponoć w zwyczaju czynić regularnie). Druga to bardzo widoczny sceptycyzm religijny. Na emigracji Mackiewicz czytał i rozważał bardzo wiele lektur filozoficznych. Wierzył w kierujące naszymi losami siły kosmiczne, tezy z jego esejów o wpływie plam na Słońcu na historię nie były efekciarskim chwytem, a wyrazem rzeczywistych poglądów autora. Pisząc o swoim „Stanisławie Auguście” zastanawiał się, czy wszystkie religie nie są tym, czym ryty masońskie w XVIII stuleciu – czystą konwencją. Catowi absurdalna wydawała się wiara we wszechmogącego Boga, którego interesuje to, czy ktoś na tak nieznaczącej planecie jak Ziemia, onanizuje się. Był to dla mnie pewien szok, ponieważ z niemal identyczną refleksją zetknąłem się swego czasu na wolnomyślicielskich stronach internetowych. Na pewno słowa takie mogą dziwić u kogoś, kto wracając do Polski deklarował, że urodził się jako katolik i umrze jako katolik. W innym liście Mackiewicz wprost deklaruje niewiarę w nieśmiertelną duszę. Widocznie ów katolicyzm miał dla Cata jako „szlachcica litewskiego” wymiar tożsamościowy i kulturowy. Cóż, nie pierwszy to przypadek prywatnie niewierzącego konserwatysty podkreślającego społeczna niezbędność religii.
Po powrocie do kraju Mackiewicz miał się początkowo – w porównaniu z okresem londyńskiej nędzy – jak pączek w maśle. Niewątpliwie dla komunistów ktoś taki jak Cat – konserwatysta, monarchista, współautor konstytucji kwietniowej, przedwojenny umiarkowany zwolennik opcji niemieckiej, były premier rządu emigracyjnego wracający do kraju i głoszący jałowość polityki wychodźstwa, był bardzo cenny. Przyszły stabilizacja finansowa, popularność, współpraca wydawnicza ze środowiskiem PAX. Ceną za to był ostracyzm na emigracji, z którego Cat nic sobie nie robił. Trzeba powiedzieć, że niechęć do Mackiewicza była chyba niesprawiedliwie większa niż do innych wracających do rządzonej przez komunistów Polski. Idylla w kraju nie trwała jednak długo. Bardzo szybko, w związku z wiekiem, zaczął pogarszać się stan zdrowia Mackiewicza (szczególnie dotkliwa dla kogoś o jego temperamencie okazała się impotencja). Zaczęły się problemy z cenzurą i z wydawcami – napisaną z myślą o czytelniku krajowym „Politykę Becka” trzeba było wydać na emigracji, również z ukazaniem się „Europy in flagranti” były problemy. Stosunków Cata z władzami PRL nie poprawiał także jego udział w proteście, jaki stanowił List 34 oraz współpraca, jako Gaston de Cerizay, z paryską „Kulturą”.
W dekadzie „warszawskiej” Stanisław Mackiewicz żywo komentował życie kulturalne i poczynania jego uczestników, choćby Melchiora Wańkowicza, który podobnie jak on sam zdecydował się na powrót z emigracji. Za najwybitniejszego żyjącego poetę polskiego uznawał Mackiewicz Czesława Miłosza. Podtrzymywał swoją opinię o jałowości wszystkich ośrodków emigracyjnych z jednym wyjątkiem – „Kultury” Jerzego Giedoyca. Z uznaniem obserwował Cat pierwsze literackie sukcesy swojego siostrzeńca Kazimierza Orłosia. Do ostatnich dni śledził Mackiewicz politykę światową, z zaciekawieniem i aprobatą śledząc działalność Charlesa, czy też jak napisałby sam – Karola, de Gaulle'a. Zanurzony w świecie kultury rosyjskiej Cat-Mackiewicz był w końcu również wielkim frankofilem. Konserwatysta bardzo krytycznie oceniał za to pontyfikat Jana XXIII i reformy, jakie w Kościele katolickim zapoczątkował Sobór Watykański II.
Stanisław Cat-Mackiewicz w świetle prowadzonej przez siebie korespondencji jawi się jako człowiek inteligentny i dowcipny, choć niekiedy trudny, jeśli nie nieznośny w pożyciu i pełen rozlicznych przywar. Szkoda trochę, że opublikowana korespondencja jest „jednostronna” chciałoby się przeczytać pełną korespondencję między Mackiewiczem a Pawlikowskim. Kto wie, może Ośrodek Karta pokusi się, w miarę możliwości, i o taką publikację? Choć obecne są liczne przypisy, przydałoby się ich jeszcze więcej, zwłaszcza identyfikujących poszczególne wymieniane w listach osoby. Przyznam, że doskwierał mi też brak indeksu osobowego. Są to jednak drobne uwagi wynikające z komfortu lektury, niewpływające na pozytywną ocenę recenzowanego wydawnictwa.
Książkę zdobi kilka zdjęć wykonanych przez samego Mackiewicza. Fotografia była bowiem jednym z koników Cata. Choć jestem w tej kwestii zupełnym laikiem, odniosłem wrażenie, że był bardzo dobrym fotografem. „Odsłony Cata” to oczywiście pozycja obowiązkowa dla wszystkich „catofilów i „catalogów”. Zasługuje ona jak najbardziej na uwagę osób zainteresowanych życiem politycznym i kulturalnym powojennej emigracji i PRL.