Obraz propagandy nazistowskiej w III Rzeszy w świetle wspomnień ambasadora USA w Niemczech Williama E. Dodda (1933–1937)

opublikowano: 2012-08-28, 16:01
wolna licencja
Amerykański ambasador w III Rzeszy, historyk William E. Dodd, był bacznym obserwatorem życia w hitlerowskich Niemczech i poczynił wiele celnych spostrzeżeń na temat nazistowskiej propagandy w latach poprzedzających II wojnę światową.
reklama

Prezentowany artykuł powstał w oparciu o wspomnienia Williama E. Dodda z okresu pełnienia przezeń funkcji ambasadora USA w III Rzeszy, które zostały wydane pośmiertnie w 1941 roku. W pracy wykorzystałam także zapiski Williama Shirera – amerykańskiego korespondenta w Berlinie w latach 1934–41. Przystępując do pracy nad Dziennikiem ambasadora starałam się odpowiedzieć na dwa pytania: Jak wyglądała propaganda nazistowska w III Rzeszy? Na ile była skuteczna?

Artykuł został podzielony na trzy zasadnicze części. W pierwszej zaprezentowałam wpływ propagandy na życie mieszkańców Niemiec, w drugiej opisałam, jak wyglądały zjazdy norymberskie, w trzeciej poruszyłam temat igrzysk olimpijskich z 1936 roku. Nie zajmowałam się szerzej problemem antysemickiej propagandy w III Rzeszy, jest to bowiem kwestia warta osobnego zbadania.

Na początku pragnę przybliżyć postać autora Dziennika. William Edward Dodd urodził się 21 lub 27 października 1869 roku, w pobliżu Clayton w Północnej Karolinie, jako pierwsze z siódemki dzieci Johna D. Dodda i Evelyn z domu Creech. Edukację rozpoczął w 1880 roku w rodzinnym mieście. Po uzyskaniu elementarnej wiedzy zaczął nauczać dzieci w pobliskiej szkole, zdobywając tym samym pieniądze na opłacenie Winston-Salem’s Oak Ridge Academy – szkoły przygotowującej do studiów uniwersyteckich. W 1891 roku rozpoczął naukę w Virginia Polytechnic Institute w Blacksburgu, którą ukończył po czterech latach. W latach 1897–1900 kontynuował naukę w Lipsku, gdzie po trzech latach uzyskał tytuł doktora. Jego praca nosiła tytuł Thomas Jeffersons Rückkehr zur Politik 1796 ([Powrót Thomasa Jeffersona do polityki w 1796 roku]). Po powrocie do Stanów Zjednoczonych przez osiem lat wykładał w Randolph Macon College (1900–1908). W 1908 roku został profesorem na Uniwersytecie Chicago, gdzie wykładał do 1933 roku. W grudniu 1901 roku poślubił Martę Johns, z którą miał dwoje dzieci: Williama Edwarda juniora i Martę.

Pałac Blüchera, siedziba ambasady USA w Berlinie, 1932 rok (fot. ze zbiorów Deutsche Bundesarchiv, Bild 102-02016, na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Germany)

Dodd był zwolennikiem ustroju demokratycznego, badał też jego podstawy i rozwój. Często powtarzał, iż „demokracji nikt jeszcze naprawdę nie próbował wprowadzić w życie”. Profesor zajmował się w swej pracy naukowej historią USA, a zwłaszcza dziejami niewolniczego Południa; ponadto zgłębiał historiografię. W 1920 roku Emory University przyznało Doddowi honorowy doktorat w podzięce za jego pracę nad historią Południa. Wyrazem estymy, jaką cieszył się profesor w środowisku naukowym, było desygnowanie go na stanowisko prezesa Amerykańskiego Towarzystwa Historycznego w 1934 roku.

reklama

Od 1906 roku utrzymywał bliskie kontakty z Theodorem Rooseveltem, jednak w 1912 roku związał swe losy z partią demokratyczną, wspierając kandydaturę Thomasa Woodrowa Wilsona na prezydenta. Poznał go w 1916 roku i spotkanie to wywarło na nim ogromne wrażenie. W roku 1920 Dodd wydał biografię prezydenta, przyjętą jednak krytycznie przez środowisko naukowe. Pracy zarzucano nieobiektywne przedstawienie jej głównego bohatera i zbyt wielką idealizację jego osoby. Dzięki owym kontrowersjom William Dodd został zauważony przez Franklina Delano Roosevelta.

Dojście nazistów do władzy w Niemczech w 1933 roku zbiegło się w czasie ze zmianą na stanowisku ambasadora USA w tym kraju. W marcu 1933 roku placówkę opuścił Frederic M. Sackett, pełniący tę funkcję od 1930 roku. Roosevelt rozważał wiele kandydatur na jego następcę. W grę wchodził między innymi James M. Cox, demokratyczny kandydat na prezydenta w 1920 roku oraz były sekretarz wojny Newton D. Baker. Ostatecznie wybór padł na Williama Dodda. Akt desygnacji podpisany został 8 czerwca 1933 roku.

reklama

Misja profesora trwała od sierpnia 1933 roku (złożenie listów uwierzytelniających) do końca 1937 roku. Odwołany wskutek nacisków Auswärtiges Amt, zastąpiony został przez Hugh R. Wilsona. Po „nocy kryształowej” także ten ostatni powrócił do Waszyngtonu, zaś stosunki dyplomatyczne między obu krajami utrzymywano odtąd na szczeblu chargés d’affaires .

Od chwili powrotu do Stanów Zjednoczonych Dodd dzielił czas między odczyty w placówkach naukowych oraz pracę nad kolejnymi tomami monumentalnego dzieła dotyczącego historii Południa. Ponadto napisał przedmowę do amerykańskiego tłumaczenia książki The Nazi Primer . Dwie osobiste tragedie w 1938 roku – śmierć żony i wypadek samochodowy – nadszarpnęły zdrowie byłego ambasadora. Zmarł 9 lutego 1940 roku na zawał serca na farmie w Round Hill.

Zanim przejdę do dalszych rozważań, pragnę wyjaśnić, co rozumiem pod pojęciem propaganda. Opierając się na definicji skonstruowanej przez Eugeniusza Króla przyjmuję, iż propaganda to informacyjne, perswazyjne i rytualne działanie na zbiorowość, mające na celu osiągnięcie pożądanych efektów politycznych, społeczno-ekonomicznych i kulturalnych.

Jako szef placówki dyplomatycznej Dodd żył w pewnej izolacji od świata zewnętrznego. Jego działalność ograniczała się do pracy w ambasadzie i kontaktów z elitami władzy w III Rzeszy. Tym ciekawszym jest opis nazistowskiej propagandy w notatkach profesora. Jego zainteresowanie powyższą problematyką było związane z uprawianiem przez władze III Rzeszy agitacji w USA, budzącej uzasadniony niepokój rządu amerykańskiego. Poznanie istoty niemieckiej propagandy mogło zatem pomóc zwalczać ją na obszarze Stanów Zjednoczonych. Zainteresowania Dodda wynikały też zapewne z jego profesji historyka i wiedzy na temat mechanizmów polityki.

Polecamy e-book Tomasza Leszkowicza – „Oblicza propagandy PRL”:

Tomasz Leszkowicz
„Oblicza propagandy PRL”
cena:
11,90 zł
Wydawca:
Michał Świgoń PROMOHISTORIA (Histmag.org)
Liczba stron:
116
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-05-1

Książka dostępna również jako audiobook!

„Hitler-Gruss”

Już w momencie wyjazdu ze Stanów Zjednoczonych w czerwcu 1933 roku Dodd miał świadomość istnienia „hitlerowskiego pozdrowienia”, jego wszechobecność zaskoczyła jednak nowo mianowanego ambasadora. Pozdrowienie „Heil Hitler” stosowano zarówno podczas uroczystości państwowych, jak i na ulicach. We wrześniu 1934 roku profesor wraz z żoną wziął udział w przedstawieniu Tannhäusera Ryszarda Wagnera w gmachu opery w Charlottenburgu. Loże były zajęte przez korpus dyplomatyczny oraz członków rządu niemieckiego i admiralicji. Po pierwszym akcie widzowie zasiadający na parterze powstali i wykonali w kierunku Hitlera pozdrowienie nazistowskie.

reklama
Charlie Chaplin w filmie „Dyktator” parodiuje hitlerowskie pozdrowienie

Dodd nie miał zamiaru witać się z nikim za pomocą „Hitler-Gruss”. Podczas oficjalnych spotkań na ów gest odpowiadał w sposób tradycyjny. Nigdy z tego powodu nie spotkała go żadna przykrość. Na ulicach jednak, gdzie rzucająca się w oczy była obecność SA, jedynym sposobem uniknięcia nieprzyjemności było wchodzenie do sklepów lub przechodzenie na przeciwną stronę ulicy. Tak czynił zarówno Dodd, jak i Shirer, mimo iż obaj – z racji pełnionych funkcji – powinni być chronieni przed aktami agresji. Przypadki napaści na cudzoziemców za lekceważenie nowego obyczaju były częste – ambasador wielokrotnie składał protesty w związku z pobiciem obywateli USA. Podobnie czynili inni dyplomaci, na przykład holenderski poseł Johan Paul von Limburg Stirum. Dodd rozważał nawet możliwość doradzenia Departamentowi Stanu przygotowania swoistej instrukcji dla Amerykanów planujących pobyt w Niemczech. Ostrzegałaby ona przed naruszeniami nietykalności osobistej w III Rzeszy, odstręczając w ten sposób od przyjazdów do tego kraju.

Dodd zdawał sobie sprawę, iż pozdrowienie Heil Hitler miało w założeniu jednoczyć naród, pokazywać ogrom poparcia społecznego dla nowej władzy. W III Rzeszy nie było miejsca na neutralność, obywatel musiał albo popierać władzę, albo być przeciwko niej. Kwintesencję wspomnianego sposobu myślenia stanowiły wybory parlamentarne. Ambasador pisał: „Wszyscy czują, że muszą głosować jednakowo, bo jeśli będą się kierowali tylko własnym przekonaniem, to mogą łatwo znaleźć się w więzieniu”. Tak wykreowana rzeczywistość wywierała na obserwatorach nieodparte wrażenie, iż wszyscy Niemcy są zwolennikami nowego ustroju.

reklama

Nazistowska wizja historii Niemiec

Analizując aparat nazistowskiej propagandy profesor wiele uwagi poświęcił osobie Josepha Goebbelsa. Charakteryzując jego działalność pisał:

Hitler, jak na Niemca, jest niezłym mówcą, ale Goebbels to mistrz nad mistrze. Robi, co może, żeby przy okazji podsycać u Niemców uczucie wrogości i nienawiści; z prasy, radia i działalności wydawniczej i artystycznej uczynił jedną wielką machinę propagandową.

W świetle oceny Dodda, minister propagandy Rzeszy charakteryzował się inteligencją, przebiegłością i agresywnością. Jednocześnie zwracał uwagę na wielość instytucji, odpowiedzialnych w Niemczech za działania propagandowe. Wszystkie one podlegały kontroli Goebbelsa, powołanego w czerwcu 1933 roku na nowo powstałe stanowisko ministra Oświecenia Narodowego i Propagandy Rzeszy. Dodd zaliczał go do „wielkiej trójki” (trzech „nieśmiertelnych”), obok Adolfa Hitlera i Hermana Göringa.

Dodd zauważył, iż od momentu przejęcia władzy naziści zaczęli w subiektywny sposób przedstawiać dzieje Niemiec. Dla zawodowego historyka, jakim był ambasador, machinacje te stanowiły rzecz godną najwyższej pogardy. Profesor wraz z rodziną zwiedzał Lipsk – miasto, które poznał w czasach wilhelmińskich. Podczas oglądania pomnika Bitwy Narodów, monumentu upamiętniającego bitwę pod Lipskiem z 1813 roku, przewodnik karmił turystów hitlerowskimi frazesami. Nie omieszkał również wytłumaczyć laikom symboliki stojących w sali czterech kamiennych posągów: matki karmiącej dzieci, filozofa nauczającego młodzież, boga wojny i darczyńcy. Dla Dodda interpretacja ta była śmieszna, jej wydźwięk niepokojący.

reklama
Pomnik Bitwy Narodów w Lipsku (fot. Webster , na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0)

Profesor słyszał o przypadkach zwalniania nauczycieli oraz wykładowców akademickich za „niepoprawne politycznie” przedstawianie dziejów Niemiec. Wiele osób odwołano na wcześniejszą emeryturę, z ostrzeżeniem, iż dalsze „nieodpowiednie” wypowiedzi spowodować mogą jej cofnięcie. Profesor Wolfgang Windelband opowiadał Doddowi o swym udziale w egzaminie państwowym dla nauczycieli historii w szkole średniej. Przewodniczący komisji, jak również wielu jej członków, reprezentowało poglądy nazistowskie. Windelband jako egzaminator uważał, iż kandydaci w poprawny sposób opanowali historię Niemiec. Pozostali uczestnicy egzaminu próbowali nakłonić rozmówców do przyjęcia linii partii jako wykładni dziejów.

Dodd w swym dzienniku przytoczył opowieść ambasadora francuskiego, André François- Ponceta na temat spektaklu o zabarwieniu antyzachodnim. Niemcy jawiły się w nim jako rozczłonkowany twór, gdzie „ziemie zabrane” błagają o możliwość powrotu, zaś obywatele niemieccy to bezbronni więźniowie strzeżeni przez żołnierzy francuskich, wspieranych przez Brytyjczyków i Amerykanów. Przytoczona historia pokazywała wykładnię ideologiczno-polityczną NSDAP. Dążono w niej do wzbudzenia w narodzie niemieckim nienawiści do dawnej Ententy, pokazywano ogrom krzywd wyrządzonych krajowi oraz szerzono wersję o „ciosie w plecy”. Ponadto podkreślano, iż ziemie utracone w wyniku traktatu wersalskiego muszą zostać na nowo przyłączone do ojczyzny.

Nazistowskie święta

Po przejęciu władzy naziści wprowadzili własne święta państwowe, mające wzmocnić jedność narodu. Dnia 30 stycznia obchodzono Dzień Przejęcia Władzy, 16 marca Dzień Pamięci Bohaterów, 21 marca Dzień Poczdamu, 20 kwietnia urodziny Hitlera, 1 maja Święto Pracy, i tak dalej. We wrześniu w Bückerbergu odbywało się Święto Dziękczynienia, zapożyczone z tradycji kościołów protestanckich34.

Ze względu na pełniony urząd, Dodd musiał uczestniczyć w tych uroczystościach, przynajmniej w minimalnym stopniu. Część opuszczał ze względu na stan zdrowia, urlop, pogodę i inne niezależne od niego okoliczności. Na podstawie zapisków ambasadora nasuwa się przypuszczenie, iż jego absencje były przemyślane i świadome. Uczestnicząc w niektórych świętach III Rzeszy obserwował nieodłączne defilady i dostrzegał uwielbienie dla Hitlera. Przy okazji świąt „prawie każdy dom, każde mieszkanie było udekorowane flagami; flagi były duże i małe, ale wszystkie ze swastyką”.

reklama

Przykładem wzorcowego święta był także 1 maja – przyjęte z tradycji ruchu robotniczego Święto Pracy. Dodd konstatował, iż „niemieccy robotnicy muszą brać udział w zebraniach ma cześć Hitlera, bez względu na to, czy mają na to ochotę, czy nie”.

Polecamy e-book Marcina Winkowskiego – „Gdy Polacy nosili dredy. Kołtun – historia prawdziwa”

Marcin Winkowski
„Gdy Polacy nosili dredy. Kołtun – historia prawdziwa”
cena:
11,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
108
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-28-0

Ambasador obserwował nie tylko defilady, ale również związane z historycznymi rocznicami wystąpienia przywódców III Rzeszy. W lutym 1937 roku, podczas akademii poświęconej dwóm milionom Niemców poległych w I wojnie światowej, wysłuchał sloganów o „ciosie w plecy” i wezwania do zrzucenia „dyktatu wersalskiego”. W przemówieniach prelegentów Hitler jawił się jako idealny wódz, pełen mądrości i patriotyzmu.

Podczas pełnienia misji w Berlinie Dodd nie mógł nie zauważyć tworzącego się kultu „Führera”. Przywódcę III Rzeszy przestawiano w najróżniejszy sposób, przede wszystkim jednak jako zbawcę. W listopadzie 1933 roku Dodd poproszony został o wygłoszenie wykładu na temat Lutra dla amerykańsko-niemieckiej organizacji kościelnej „Forum”. Przed jego wystąpieniem hitlerowski urzędnik oświadczył publicznie, iż Hitler to drugi Luter. Innym razem profesor usłyszał, że Führer jest „Chrystusem-Zbawicielem całej Europy”. Kanclerza kreowano także na Napoleona, który przekształci Niemcy w supermocarstwo. Z kolei Goebbels podczas obchodów święta pracy „przyrównał swego szefa do Joanny d’Arc, twierdząc, że jest on jedyną osobą w Niemczech, która rozmawia bezpośrednio z Wszechmogącym Bogiem o sprawach swego kraju”. Hitlera postrzegano jako osobę, która wyprowadza naród z wewnętrznego rozdarcia i walczy o powrót Niemiec na arenę międzynarodową. Był „ojcem narodu”, odmawiającym sobie doczesnych przyjemności i życia prywatnego dla dobra ludu.

reklama

Uwielbienie dla Führera było ogromne. Dodd pisał: „dziesiątki tysięcy Niemców – mężczyzn, kobiet i dzieci – stały sznurami po obu stronach ulicy przez całą długość dwóch bloków i czekały, żeby chociaż w przelocie zobaczyć Hitlera, wychodzącego z pałacu”.

Co roku obchodzono uroczyście urodziny wodza. Z tej okazji w 1935 roku kanclerz dostał od narodu niemieckiego dwadzieścia siedem samolotów wojskowych.

Hitler pozdrawia maszerujące oddziały SA, Norymberga 1935 r. (fot. Charles Russell, ze zbiorów National Archives and Records Administration , domena publiczna)

Także sztuka filmowa została podporządkowana ideologii nazistowskiej. W styczniu 1936 roku Dodd był z żoną na projekcji filmu Unsere Wehrmacht ([Nasze Siły Zbrojne]) autorstwa Leni Riefenstahl. Widok wielkich manewrów, najnowszych modeli czołgów, pozorowanych walk czy pojedynków lotników był dlań dowodem na militarystyczną propagandę reżimu. Tego typu filmy miały wpłynąć na odbiorcę, podobnie jak powszechnie noszone przez mężczyzn mundury. Ludzi przyzwyczajano do wojny, a bijąca z przedstawionego filmu propaganda nie była nawet kamuflowana.

Pod koniec pobytu na berlińskiej placówce ambasador obejrzał wraz z żoną „antykomunistyczną wystawę obrazów”. Komunistom i Żydom przypisywano największe zbrodnie, od gwałtów poczynając, na zamachach stanu kończąc’. Na wystawie pokazywano również portrety Hitlera i Benito Mussoliniego, przedstawiając obu polityków jako „zbawców ludzkości”.

reklama

Zjazdy NSDAP

Jako ambasador USA Dodd był zapraszany na Parteitagi do Norymbergi. Po raz pierwszy stało się to w sierpniu 1933 roku, miesiąc po przybyciu profesora do Niemiec. Zaproszenie wystosowane było do całego korpusu dyplomatycznego w Berlinie. Nienawykłego jeszcze do propagandy nazistowskiej ambasadora uderzyło nadmierne eksponowanie znaczenia partii, której zjazd traktowany był jako wydarzenie rangi państwowej. Dodd chciał zignorować zaproszenie, jednak wolał najpierw dowiedzieć się, kto z szefów placówek innych państw zamierza zaszczycić Parteitag swą obecnością. Nie tylko on przeżywał rozterki, czy udawać się na oficjalną imprezę partii nazistowskiej. Podobne wątpliwości mieli ambasador hiszpański Luis de Zulueta oraz ambasador francuski André François-Pocet. Departament Stanu pozostawił rozstrzygnięcie tej kwestii w gestii samego Dodda. Mając wolną rękę, ambasador zrezygnował z uczestnictwa w zjazdach i tej zasady trzymał się podczas całego pobytu. W rozmowach z przedstawicielami elity III Rzeszy swe zachowanie tłumaczył zasadami obowiązującymi w USA. Wskazywał, iż w jego kraju udział posła lub ambasadora w zebraniu czysto partyjnym uważa się za rzecz „w najwyższym stopniu niewłaściwą”.

reklama
POLECAMY

Kupuj świetne e-booki historyczne i wspieraj ulubiony portal!

Regularnie do sklepu Histmaga trafiają nowe, ciekawe e-booki. Dochód z ich sprzedaży wspiera działalność pierwszego polskiego portalu historycznego. Po to, by zawsze był ktoś, kto mówi, jak było!

Sprawdź dostępne tytuły pod adresem: https://sklep.histmag.org/

„Tryumf Woli” to słynny film propagandowy autorstwa Leni Riefenstahl przedsawiający zjazd partii nazistowskiej w Norymberdze z 1934 roku

Dodd był wstrząśnięty wydarzeniami nocy długich noży. Od zaprzyjaźnionych dziennikarzy i ambasadorów dowiadywał się o teoriach spiskowych i plotkach dotyczących wspomnianych mordów. W związku z wydarzeniami tak zwanego puczu Röhma profesor był ciekaw przebiegu Parteitagu we wrześniu 1934 roku. Na zjeździe tym Wehrmacht po raz pierwszy uczestniczył w spotkaniu z wodzem. Dodd interpretował takie zachowanie jako chęć pokazania jedności miedzy SA i armią, mimo iż między obu formacjami „nie panowała harmonia”. Sam zjazd nosił tytuł Jedność i siła . Drugi człon hasła odnosił się do partii nazistowskiej, która po śmierci prezydenta Paula von Hindenburga przejęła całkowitą władzę, z Hitlerem jako kanclerzem i führerem Rzeszy.

Dodd nie pojechał do Norymbergi, co wytknięto mu na wrześniowym spotkaniu z Hitlerem. Profesor zdawał sobie sprawę z tego, iż jego nieobecność została zauważona i była krytykowana przez nazistowskie służby. Jedynie postawa innych ambasadorów (między innymi Wielkiej Brytanii, Włoch, Francji czy Hiszpanii), którzy również bojkotowali Parteitagi, dodawała mu otuchy.

Dodd zauważył, iż Niemcy pod wodzą Hitlera zaczęły przeradzać się w państwo agresywne. Po wygranym plebiscycie w Zagłębiu Saary wprowadzono powszechny obowiązek wojskowy, łamiąc w ten sposób traktat wersalski. Militaryzacja Rzeszy niepokoiła amerykańskiego ambasadora. W swych raportach stwierdzał, iż Hitler po to organizuje parady i manewry, by przestraszyć państwa demokratyczne. Wspomnianemu celowi służyły również przemówienia Goebbelsa, Rosenberga i innych, którzy atakowali i ośmieszali demokracje zachodnie.

Podczas Parteitagu w 1935 roku zainicjowano w Niemczech kurs antyradziecki i zaaprobowano ustawy norymberskie. Zmiana stosunku do ambasadora ZSRR nie mogła ujść uwagi tak kompetentnego obserwatora, jakim był Dodd. W jego opinii przedstawiciel Związku Sowieckiego w Berlinie, Jakow Suric, był bardzo nielubiany i rzadko pokazywał się na oficjalnych przyjęciach. Mimo iż profesor uważał go za „najtęższy mózg wśród dyplomatów”, przez tych ostatnich był wręcz ignorowany. W oficjalnych przyjęciach w ambasadzie radzieckiej nie uczestniczyli także przedstawiciele niemieckich kół rządowych. Po zjeździe norymberskim w prasie zaczęto nawoływać do wspólnego z Włochami obalenia dyktatury w ZSRR. Suric w rozmowie z Doddem oświadczył jednak, iż nie będzie z tego powodu składał oficjalnych protestów.

Choć Dodd nie uczestniczył w zjazdach norymberskich, znał ich przebieg z relacji osób trzecich, w tym między innymi amerykańskiego korespondenta Williama Shirera. Ambasador bardzo cenił wspomnianego dziennikarza, uważając go za człowieka zdolnego i utalentowanego.

W swym dzienniku Shirer dokładnie opisał Parteitag z 1935 roku. Hitler wjechał do Norymbergi niczym rzymski cesarz, witany przez krzyczących histerycznie mieszkańców. Całe miasto udekorowane było flagami ze swastyką. W ratuszu kanclerza powitał nadburmistrz Willy Liebel i gauleiter Julius Streicher. Führer zamieszkał w Deutscher Hof – hotelu specjalnie dla niego przebudowanym.

Podczas przejazdu przez miasto przywódca III Rzeszy pozdrawiał tłum dość słabo, miętosząc przy tym w ręce czapkę. Shirer pisał:

ubrany był w znoszony gabardynowy trencz, a jego twarz nie miała żadnego szczególnego wyrazu – spodziewałem się, że będzie on silniejszy – i choćby ze mnie darli pasy, nie mogłem pojąć, jakie ukryte struny poruszał w oszalałym tłumie, który tak zawzięcie go witał.
Hitler przemawia do tłumu zgromadzonego na stadionie w Norymberdze, wrzesień 1934 roku (fot. ze zbiorów Deutsche Bundesarchiv, Bild 183-2004-0312-504, na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Germany)

Polecamy e-book Michała Rogalskiego – „Bohaterowie popkultury: od Robin Hooda do Rambo”

Michał Rogalski
„Bohaterowie popkultury: od Robin Hooda do Rambo”
cena:
Wydawca:
Michał Świgoń PROMOHISTORIA (Histmag.org)
Liczba stron:
87
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-06-8

Porównując skromność Hitlera do władczości i pewności siebie Duce, Shirer nie mógł pojąć, na czym polegać miała charyzma kanclerza. Wieczorem w ratuszu Hitler oficjalnie zainaugurował zjazd partii. Tego samego dnia z dziennikarzami spotkał się Putzi Hanfstaengl, oddelegowany do kontaktów z prasą. Apelował on, by zagraniczni korespondenci przedstawiali wydarzenia bez popadania w przesadne interpretacje. Tylko historia, zdaniem rzecznika Hitlera, mogła ocenić dokonania wodza III Rzeszy. Shirer pojął, iż Hanfstaengl „chciał przez to powiedzieć «byśmy zaczęli dąć w tubę nazistowskiej propagandy»”.

Późno wieczorem Shirer był świadkiem masowej histerii. Zebrane w pobliżu hotelu tłumy krzyczały: „Chcemy naszego Führera !”. Uczestnicy owacji patrzyli na wodza jak na mesjasza, kobiety zaś mdlały z podniecenia.

Obserwujący kolejne zjazdy NSDAP Dodd zauważał stopniową zmianę nastawienia do nich dyplomatów. W 1936 roku udział w zjeździe potwierdzili posłowie z Czechosłowacji, Rumunii i Szwecji. W opinii ambasadora USA, było to oznaką wzrastających obaw tych państw przed III Rzeszą. W podobny sposób interpretował odwołanie przedstawiciela Holandii, Johana von Limburg Stiruma, który wcześniej odmówił uczestnictwa w Parteitagu . Rok później Dodd dowiedział się o planowanej obecności na zjeździe kolejnych posłów. Wyprzedzając ewentualne pretensje Berlina, sam wyjechał na urlop do kraju. Ku jego zdumieniu, w Zjeździe wziął udział podwładny ambasadora, chargé d’affaires Prentiss Gilbert. Zachowanie tego ostatniego złamało obowiązującą dotąd zasadę nieuczestniczenia przez dyplomatów USA w imprezach partii nazistowskiej.

Igrzyska olimpijskie

Podczas pełnienia przez Dodda funkcji ambasadora doszło w Niemczech do wielkiego spektaklu propagandowego – letnich igrzysk olimpijskich. Decyzja o wyborze Berlina jako miejsca olimpiady 1936 roku zapadła pięć lat wcześniej, teraz zaś naziści mogli zdyskontować wybór Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego.

Theodora Lewalda – przewodniczącego Komitetu Organizacyjnego NKOI – Dodd poznał podczas przyjęcia w hotelu „Adlon” w 1935 roku. W swych notatkach zapisał, że jego rozmówca sprawiał wrażenie zatroskanego. Miał ku temu powody. Z jednej strony ujawniono, iż w ¼ był pochodzenia żydowskiego, z drugiej – krążyły pogłoski o planowanej rezygnacji przez Amerykanów z udziału w Olimpiadzie.

Dla ambasadora USA alarmująca była przede wszystkim zmiana podejścia nazistów do koncepcji igrzysk. Mimo początkowego sceptycyzmu wobec idei olimpijskiej NSDAP przejęła kontrolę nad przygotowaniami do imprezy. Od stycznia 1936 roku reklamą olimpiady zajmowało się ministerstwo Goebbelsa. Na łamach „New York Timesa” zostało to skomentowane takimi słowami: „z punktu widzenia nazistów człowiek może przebiec 100 metrów w mniej niż 11 sekund, w sposób, który jest korzystny lub szkodliwy dla kraju”. 30 lipca 1936 roku minister propagandy Rzeszy wygłosił przemówienie na temat Igrzysk. Zapewnił w nim, iż zbliżająca się impreza nie będzie wykorzystywana do celów propagandowych. Niemcy nie zamierzali „pokazywać turystom wsi potiomkinowskich”.

Joseph Goebbels (fot. ze zbiorów Deutsche Bundesarchiv, Bild 146-1968-101-20A, na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Germany)

Wbrew zapewnieniom Goebbelsa, władze Rzeszy miały poważny problem z udziałem w imprezie „niearyjskich” sportowców. Już w kwietniu 1933 roku zakazano Żydom członkostwa w niemieckich organizacjach sportowych. Podobnie jak konsul generalny George Messersmith, ambasador popierał opcję nieuczestniczenia drużyny USA w berlińskiej imprezie sportowej. Bojkot amerykański mógł wpłynąć na sposób postrzegania igrzysk na świecie, jak również pociągnąć za sobą podobne zachowanie państw zaprzyjaźnionych ze Stanami Zjednoczonymi. Dodd sądził, iż przeniesienie Olimpiady z Niemiec do innego kraju w widoczny sposób uderzyłoby w prestiż nazistów, pokazując młodzieży niemieckiej negatywną stronę doktryny narodowosocjalistycznej. Obie możliwości – bojkot lub przeniesienie igrzysk – były dla amerykańskiego ambasadora do przyjęcia. Podczas rozmowy na jednym z przyjęć w grudniu 1935 roku usłyszał, iż część Niemców liczy na to, iż wpłynie na sportowców w USA, by ci odwołali swój przyjazd. Opisana sytuacja świadczyła o tym, iż pewne grupy w III Rzeszy myślały w sposób podobny do ambasadora o ewentualnym wydźwięku zbojkotowania Igrzysk.

Równolegle Dodd przestrzegał niemieckie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, iż zachowanie władz tego kraju wzbudza coraz większe protesty za granicą. Dyskryminowanie Żydów w III Rzeszy pociągnęło za sobą wybuch antynazistowskiej kampanii prasowej w USA. Coraz częstsze były manifestacje antyniemieckie. Zaniepokojony tymi faktami Amerykański Komitet Olimpijski (AKOI) zdecydował się wysłać do Niemiec przedstawiciela, który miałby zbadać na miejscu zasadność oskarżeń. Wspomnianym wysłannikiem został we wrześniu 1934 roku Avery Brundage, osoba o prawicowych poglądach politycznych. Naziści przedstawili mu wybranych Żydów, którzy zapewnili gościa, iż dyskryminacji ani prześladowań nie było. Brundage powrócił do USA, chwaląc gospodarzy za przygotowania do igrzysk.

Po wizycie Brundage’a ruch bojkotowy wygasł, zaś Amerykański Komitet Olimpijski zdecydował o udziale drużyny Stanów Zjednoczonych w Igrzyskach. Rząd USA – pomimo niepokojących raportów z ambasady w Berlinie – postanowił nie zabierać głosu. Zapewne nie chciano pogarszać i tak już trudnych relacji amerykańsko-niemieckich.

Na początku 1936 roku propaganda nazistowska miała okazję przejść próbę generalną przed igrzyskami letnimi. W lutym tego roku w niemieckim Garmisch-Partenkirchen odbyła się czwarta olimpiada zimowa. William Shirer, który był szefem berlińskiego oddziału agencji Universal News Service, obserwował ją z bliska. Przed oficjalnym rozpoczęciem zawodów w mediach Rzeszy doszło do nagonki na jego osobę. Wilfried Bade zaatakował korespondenta za napisanie artykułu o tuszowaniu przez Niemców przed igrzyskami działalności antysemickiej. Nazywany w mediach „brudnym Żydem” Shirer, oskarżony został o chęć storpedowania igrzysk. Przedstawiona sytuacja świadczyła o znaczeniu uroczystości olimpijskich dla propagandy nazistowskiej. Na czas igrzysk wykreowano nowy świat, który miał zachwycić cudzoziemców. Akcje demaskatorskie spotykały się z sprzeciwem i agresją.

Histmag jest darmowy. Prowadzenie go wiąże się jednak z kosztami. Pomóż nam je pokryć, ofiarowując drobne wsparcie! Każda złotówka ma dla nas znaczenie.

Podobnie jak Shirer, także Dodd rejestrował przykłady wzmożonej propagandy nazistowskiej. Z ulic zniknęły śmieci, domy pobielono lub pomalowano, ogródki uprzątnięto, puste budynki wynajęto za niską cenę, więźniowie zaś mieli pracować z dala od głównych dróg. Z ulic zniknęły antysemickie napisy, Żydzi traktowani byli uprzejmie, a z centrów miast usunięto gabloty „Stürmera”. Równolegle w połowie lipca 1936 roku przeprowadzono akcję aresztowania członków społeczności Sinti i Roma. Umieszczono ich w specjalnym „obozie cygańskim”. Prostytutki i żebracy zostali usunięci z widoku, zaś Gestapo zakazało akcji skierowanych przeciwko cudzoziemcom.

Tak jak Shirer, Dodd zwracał uwagę na zabiegi Niemców mające na celu pozyskanie przychylności zagranicznych uczestników i gości igrzysk. Sportowcy dostawali w prezencie specjalnie zredagowaną książkę o III Rzeszy. W wiosce olimpijskiej serwowano dania kuchni narodowych, zaś goście mieli do dyspozycji wolontariuszy Młodzieżowej Służby Honorowej. Każdy budynek wioski nosił nazwę miasta niemieckiego, wewnątrz zaś wisiały obrazy i zdjęcia przedstawiające wybraną miejscowość. Narodowy socjalizm miał rzucić czar na zwiedzających III Rzeszę.

Przewodniczący MKOl Henri de Baillet-Latour (z lewej), Adolf Hitler (w środku) i Theodor Lewald (z prawej) w czasie ceremonii otwarcia Letnich Igrzysk Olimpijskich w Berlinie (fot. ze zbiorów Deutsche Bundesarchiv, Bild 183-G00372, na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Germany)

Otwarcie igrzysk nastąpiło 1 sierpnia 1936 roku. Na stadionie odprawiono mszę świętą, postawiono warty, zaprezentowano defiladę. Na zakończenie dnia otwarcia odbył się uroczysty przemarsz ekip przed Hitlerem. Grecy oraz Francuzi pozdrowili führera gestem nazistowskim, czym wywołali aplauz publiczności. Nie uczynili tego Brytyjczycy oraz przedstawiciele ich dominiów. Amerykanie zdjęli jedynie słomkowe kapelusze. Następnie wciągnięto na maszt flagę olimpijską i wypuszczono dwadzieścia tysięcy gołębi. Z okazji otwarcia olimpiady zagrano także skomponowany przez Ryszarda Straussa Hymn olimpijski . Rudolf Ismayr złożył przysięgę na flagę, jednak nie na sztandar olimpijski, lecz chorągiew nazistowską.

Po pierwszym dniu olimpiady zdecydowano, iż Hitler nie będzie składał gratulacji wszystkim zwycięzcom, lecz jedynie Niemcom. Miało to zapobiec konieczności honorowania przez kanclerza sportowców „obcych rasowo”. Amerykański sportowiec uważał ponoć, że media niesprawiedliwie potraktowały niemieckiego przywódcę i w latach 60. próbował nakłonić dziennikarzy do skorygowania opisu tamtego wydarzenia. Sportowiec miał pokazywać zdjęcie, które przedstawiało Hitlera ściskającego dłoń zwycięskiego atlety [przyp. red].

Dla Dodda igrzyska wiązały się ze wzmożoną aktywnością towarzyską, w związku z balami wydawanymi przez gospodarzy dla znamienitych gości. W dniu 13 sierpnia ambasador uczestniczył w garden party u Hermana Göringa. Rezydencja ministra była większa i wykwintniej umeblowana niż Biały Dom. Teren posesji oświetlono z każdej strony reflektorami umieszczonymi na dachach sąsiadujących budynków. Dodd zauważył, iż tym razem Göringowi udało się zaimponować nawet niechętnym mu gościom. Wśród zaproszonych byli ambasadorowie i posłowie z całego świata. Spotkanie uświetnili również dygnitarze nazistowscy: Joseph Goebbels, Konstantin von Neurath, Werner von Blomberg. Ambasador amerykański miał okazję rozmawiać osobiście z Hjalmarem Schachtem. Około godziny 20.30 800 osób zasiadło do kolacji. Ogrzewały ich piecyki elektryczne, jednak podmuchy wiatru skłoniły ambasadora do wcześniejszego powrotu do domu. Przed odejściem podziwiał pokaz tańczących artystów ubranych w stroje z XVIII wieku. Bankiet uświetniły akrobacje lotnicze w wykonaniu pilota Ernsta Udeta.

Dwa dni później Dodd uczestniczył w balu u Goebbelsa, znanego z rywalizacji z marszałkiem Rzeszy na polu organizowania imprez. Przyjęcie odbyło się na położonej pod Berlinem Wyspie Pawi. Zaproszono 2700 osób, w tym sportowców. Młode tancerki trzymające pochodnie prowadziły gości z molo do właściwego miejsca przyjęcia. Tam czekali gospodarze, by przywitać biesiadników. Uścisk dłoni Goebbelsa przejął amerykańskiego ambasadora wstrętem. Mimo iż z racji pełnionej funkcji powinien był zasiąść przy stole przeznaczonym dla dygnitarzy, nie zrobił tego, by uniknąć towarzystwa ministra propagandy. Wystawność przyjęcia skłoniła profesora do refleksji na temat niemieckich wydatków na olimpiadę. Według jego informacji, impreza u Goebbelsa kosztowała czterdzieści tysięcy, zaś igrzyska siedemdziesiąt pięć milionów marek.

W opinii Dodda igrzyska wywarły na cudzoziemcach raczej niekorzystne wrażenie. W tej kwestii nie do końca miał rację. Wielu z gości dało się oczarować propagandzie nazistowskiej. Berlin jawił się przybyłym jako miejsce najlepszej zabawy. Większość zagranicznej prasy korzystała z usług miejscowych mediów, te zaś przedstawiały sytuację zgodnie z wytycznymi władz Rzeszy.

Podczas trwania Olimpiady profesor sporządził raport na temat prasy niemieckiej. Zauważył, iż dominujący temat stanowiły igrzyska. W gazetach rozpisywano się na temat zwycięzców poszczególnych konkurencji. Amerykanie wraz z Niemcami mieli po 19 złotych medali. Jednak – według słów Dodda – gospodarze przodowali w ilości srebrnych i brązowych. Amerykanie odnieśli sukces w dyscyplinach kobiecych – ich zawodniczki zdobyły aż trzy złote medale. W związku z tym faktem „Vöelkischer Beobachter” rozpisywał się na temat polityki zagranicznej, by uniknąć w ten sposób skupienia uwagi na sukcesie USA.

Dodd uczestniczył w uroczystym zamknięciu olimpiady 16 sierpnia 1936 roku. Droga prowadząca na stadion wypełniona była stojącymi po obu stronach ulicy członkami SA i SS. Profesor oszacował, iż było ich około stu tysięcy Uderzała duża ilość swastyk i kół olimpijskich. Po dotarciu na miejsce ambasador zajął miejsce w pierwszym rzędzie, obok innych dyplomatów i gości igrzysk. Po obejrzeniu ostatnich rozgrywek wygłosił krótkie przemówienie, transmitowane przez radio do Stanów Zjednoczonych.

Wiec w Berlinie zorganizowany z okazji igrzysk olimpijskich (fot. ze zbiorów Deutsche Bundesarchiv, B 145 Bild-P017038, na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Germany)

Największą ilość medali zdobyły Niemcy (89), na drugim miejscu uplasowały się Stany Zjednoczone (56). Sukces niemieckich zawodników związany był z polityką rządu, który gotowy był dawać płatne urlopy, by tylko zawodnicy mogli ćwiczyć. Wydźwięk wyników nie mógł być lepszy dla III Rzeszy. Nazistowskie Niemcy pokonały w igrzyskach liberalne USA, faszystowskie Włochy prześcignęły Francję, zaś Japonia pobiła Wielką Brytanię.

Dodd miał świadomość propagandowego sukcesu reżimu Hitlera. Podczas igrzysk wielokrotnie rozbrzmiewały pieśni: Deutschland, Deutschland über alles oraz Horst- Wessel-Lied – nieoficjalny hymn nazistowski. Mimo iż podczas olimpiady zniknęły napisy antyżydowskie, nie cofnięto rozporządzeń antysemickich. Ukoronowaniem triumfu III Rzeszy miały być filmy obrazujące przebieg igrzysk, w tym „Olimpia” Leni Riefenstahl.

Podsumowanie

Dodd w swych notatkach przedstawił obszerny obraz propagandy nazistowskiej, dostrzegł jej wydźwięk społeczny i zagrożenia, jakie ze sobą niesie. Dziennik ambasadora ukazywał schematyczność nazistowskich uroczystości i imprez. Organizowano je na przestronnych terenach, przy udziale tłumów mających wzmacniać prestiż władzy. Lubowano się w marszach, defiladach oraz paradach wojskowych. Wykorzystywano pochodnie, pokazy sztucznych ogni, by oczarować widzów. Wydźwięk wieców pogłębiał towarzyszący im podkład muzyczny. Używano werbli, fanfar, śpiewano pieśni. Nieodłączny element imprez stanowiły sztandary ze swastyką. Naziści przykładali ogromną wagę do szerzenia kultu bohaterów z przeszłości Niemiec oraz „męczenników” narodowosocjalistycznych.

Dodd konstatował, iż obywatele niemieccy nie mieli prawa do neutralności, musieli być za lub przeciw systemowi. Naziści zmienili obraz historii kraju, podporządkowując tradycję ideologii. Partia ingerowała w każdy aspekt życia obywatela, wchodząc nawet do domów (na przykład za pośrednictwem akcji Pomocy Zimowej). Zjazdy norymberskie były coroczną manifestacją poparcia dla Hitlera, legitymizowały jego władzę. Ogromnym sukcesem propagandowym była Olimpiada 1936 roku. Cudzoziemcy wyjeżdżali z Niemiec z przekonaniem, iż dotychczasowy negatywny wizerunek prezentowany przez media Zachodu nie był zgodny z prawdą.

Naziści podburzali w masach fanatyzm, grali na nucie patriotycznej i kreowali wspólnych wrogów – traktat wersalski, Żydów i bolszewików. Ponadto pokazywano Hitlera jako nieomylne bóstwo.

Na podstawie Dziennika ambasadora można prześledzić proces tworzenia się nowoczesnej propagandy. W początkach XX wieku stanowiła ona tylko element działalności reklamowo-gospodarczej. Dopiero ugrupowania o programie totalitarnym uczyniły z niej narzędzie ideologii. Partia nazistowska wprowadziła nieznane formy agitacji, jak choćby manifestacje, marsze, przemówienia do masowego odbiorcy. Zaczęto doceniać rolę oddziaływania akustycznego i wizualnego. Prasa, film, sztuka, muzyka, literatura, teatr, radio zostały wkomponowane w system propagandowy.

Obserwujący nazistowską machinę propagandową, Dodd dostrzegał, iż ta ostatnia stawała się powoli skutecznym narzędziem politycznym. Tezę tą potwierdzali jego niemieccy rozmówcy, na przykład Hjalmar Schacht. Z ust prezesa Banku Rzeszy usłyszał, iż „każda partia dochodzi do władzy dzięki propagandzie i potem nie może już ani się jej wyrzec, ani jej zabronić”. W tej sytuacji ambasadorowi pozostało jedynie słać do centrali alarmujące raporty. Im większy był bezkrytycyzm mieszkańców Niemiec, tym częściej wyczulał swych przełożonych na potrzebę walki z nazistowską propagandą na terenie USA.

POLECAMY

Zapisz się za darmo do naszego cotygodniowego newslettera!

Zobacz też

Redakcja: Roman Sidorski

reklama
Komentarze
o autorze
Paulina Sołuba
Magister historii UŁ, doktorantka tejże uczelni. Przygotowuje rozprawę doktorską na temat Niemiec narodowosocjalistycznych w oczach Amerykanów (1933–1941). Jej zainteresowania badawcze związane są z historią Stanów Zjednoczonych, w tym rozwojem państwowości amerykańskiej w I połowie XIX wieku oraz stosunkami amerykańsko-niemieckimi w latach trzydziestych XX wieku.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone