Obiad czwartkowy: Historia pewnego pomnika, pomnik pewnej historii
Władysław Hasior był rzeźbiarzem niecodziennym. Do polskiej kultury prowadził powiew nowoczesności, trwale przechodząc do historii, nie tylko rodzimej, ale i światowej sztuki. I być może wielu zachwycałoby się koszalińskimi Płonącymi Ptakami, czy ich szczecińskimi „braćmi”, nie kwestionując wielkości artysty, gdyby nie jedna rzeźba – Żelazne Organy na pięknie położonej przełęczy Snozka.
Spoglądającym dziś na nie turystom trudno wyjaśnić, że jest to autentyczne dzieło sztuki. Z drogi wiodącej do Czorsztyna wygląda raczej jak zardzewiały strach na wróble, niż ciekawa rzeźba plenerowa. Każde zbliżenie tylko pogarsza ten efekt. Obraźliwe napisy, wszechobecna rdza, i widoczne ślady dewastacji nasuwają pytanie, po co ten złom szpeci obraz bramy Pienin.
UBelisk
Nie to jednak wydaje się tu kluczem problemu, jest nim bowiem cel powstania obiektu i jego „dedykacja”. Organy nie są bowiem jedynie kaprysem artysty. 43 lata temu stanęły na przełęczy Snozka, aby upamiętnić „Wiernych synów Ojczyzny, poległych na Podhalu w walce o utrwalenie władzy ludowej”, jak głosi inskrypcja postawiona obok konstrukcji.
W listopadzie zeszłego ruchu wybuchła dyskusja wokół pomnika. Z inicjatywy posłanki Prawa i Sprawiedliwości – Anny Paluch – oraz stowarzyszeń i organizacji kombatanckich działających na Podhalu (Społecznego Komitetu Pamięci Żołnierzy Konfederacji Tatrzańskiej, ROCH-a i Zgrupowania „Błyskawica”), zaczęto postulować usunięcie organów, jako pomnika upamiętniającego zbrodnie komunistyczne. Obiekt zwany »Organami Hasiora« (typowy przykład ubelisku, czyli pomnika utrwalaczy władzy ludowej) był postawiony dla uczczenia ludzi służących w formacjach UB-KBW-MO […] Obrona pomników komunizmu jest w dzisiejszych czasach makabrycznym przykładem zniewolonego umysłu homo sovieticus – pisali w swoim oświadczeniu inicjatorzy protestu przeciw Organom.
W obronie konstrukcji Hasiora stanęli artyści. Środowisko artystyczne powinno zaprotestować przeciwko rozwiązaniom politycznym, których skutkiem może być zubożenie kultury narodowej – napisał prof. Andrzej Szarek – rzeźbiarz i uczeń Hasiora. Podobnego zdania był senat krakowskiej ASP. Słowa oburzenia wyrażał też prof. Andrzej Piwocki – rektor ASP w Warszawie.
Ofiara historii
Opinia publiczna przypomniała sobie raptem o rdzewiejącej rzeźbie, straszącej turystów przybywających w okolice Czorsztyna. Sprawa odsłoniła jednak wyraźny konflikt pomiędzy historią a sztuką. Z jednej strony dzieło Hasiora, choć zniszczone przez naturę, posiada wszelkie walory artystyczne, które po odrestaurowaniu obiektu przyciągnąć mogłyby rzesze turystów. Z drugiej jednak strony nie można odbierać racji ludziom twierdzącym, że w dalszym ciągu pełni on funkcję upamiętniającą utrwalaczy „władzy ludowej”. Wojciech Czuchnowski w Gazecie Wyborczej pisał, że w dyskusji nad Organami zapomina się o ofiarach i rodzinach ofiar stalinizmu, dla których monument przyznający rację ich oprawcom był policzkiem wymierzonym przez triumfującą władzę. Dla nich nie miała i nie ma znaczenia artystyczna wartość pomnika, lecz właśnie to, ku czyjej czci był on wzniesiony. Trudno się z tym zdaniem nie zgodzić.
Historia Organów nie jest jednak tak czaro-biała, jak chcieli by ją widzieć zwolennicy likwidacji pomnika. Jak przypomina Antoni Kroch – biograf Hasiora – kiedy Żelazne Organy powstawały, miały one być znakiem pojednania, nie zaś upamiętniać „utrwalaczy komunizmu”. Późniejszy napis, oszpecające pomnik atrapy karabinów i niezbyt udane figurki żołnierzy rozrzucone wokół obelisku dodane zostały później, kiedy autor nie miał na to wpływu. Postulował zresztą ich usunięcie, gdy po roku 1989 doszło w Polsce do przemian ustrojowych i odzyskania suwerenności. Dzieło Hasiora stało się więc ofiarą historii, to ona nadała mu kontekst i przylepiła łatkę „UBelisku”, a dzisiaj domaga się jego usunięcia.
Niezagojone rany
Konflikt o Organy ma z resztą i swoje drugie dno. Podhale pod koniec lat 40-tych stało się areną walki pomiędzy partyzanckimi oddziałami tzw. II konspiracji, a „władzą ludową”. To na tych terenach działał legendarny oddział kontrowersyjnego Józefa Kurasia „Ognia”. Lokalna społeczność nie wspomina tego okresu z rozrzewnieniem.
Mit miesza się tu z prawdą, świadectwa z zasłyszanymi historiami. Są tutaj ludzie, którzy gotowi są przysięgać, że widzieli zbrodnie oddziałów „Ognia”, inni zaś widzą w nim bohatera. Jedni powiedzą, że jest to świadectwo długiej i uporczywej propagandy... ale czy tylko? To może jednak przede wszystkim dziedzictwo wojny domowej prowadzonej u progu komunizmu, która – choć wielu historyków chce to widzieć inaczej – realnie podzieliła społeczeństwo zmęczone po 6 latach wojny i okupacji niemieckiej i nie do końca rozumiejące zachodzące zmiany.
Mieszkańcy okolicznych wsi protestują dziś i nie chcą usunięcia konstrukcji Hasiora, twierdząc, że na stałe weszła ona już do krajobrazu okolicy. Wątek historyczny odgrzebuje rany i daje upust opowieściom, których wiarygodność specjaliści muszą dopiero ocenić.
Krzyż niepojednania
Domagający się usunięcia Organów, chcą w ich miejsce postawić Krzyż Papieski. Nie jest to zresztą tradycja w Polsce nieznana. Po roku 1989, zmiany nazw ulic bardzo często szły w kierunku zastępowania aparatczyków komunistycznych świętymi i księżmi. Jedna propaganda zastępuje drugą – powiedzą złośliwi. Jest w tym zdaniu może nieco przesady, ale prezentuje ono wadę, z jaką polska rzeczywistość sobie nie poradziła. Na przykładzie konfliktu o dzieło Hasiora widać to aż nadto dobrze.
W Polsce po 1989 roku nie ma miejsca na dyskurs o historii, jest tylko miejsce na zastępowanie jednej „jedynie słusznej historii” drugą. Historycy czasów najnowszych chcą widzieć historię w wyraźnych kolorach, bez odcieni, które według nich, tylko sieją zamęt w świadomości historycznie edukowanych. I tak krzyż, który w chrześcijaństwie jest symbolem pojednania, staje się symbolem podzielonej historii, z którą trudno polemizować (pomijam już aspekt estetyczny, który zazwyczaj towarzyszy wszelkim pomnikom, które poświęcać się chce Janowi Pawłowi II).
Organy pojednania
A może wbrew pozorom to właśnie Organy mogą być znakiem pojednania i świadkiem trudnej historii. Dzieje tego dzieła to przecież nie upamiętnienie zbrodni komunistycznych, ale świadectwo ofiary, jaką ponosi społeczeństwo trawione propagandą. Odnowiona rzeźba, odpowiednio zagospodarowana i opatrzona komentarzem historycznym może być wielkim symbolem czasów minionych i przypominać o trudnych dziejach. Tak powróci ona do swoich pierwotnych założeń, które tylko z powodów czysto politycznych nie zostały zrealizowane.
Kontekstu historycznego nie da się rzecz jasna od Organów oderwać. Nie można zapomnieć, o napisie jaki im towarzyszył, lecz czy mogą stać się one znowu ofiarą nowej „polityki historycznej”, która w swoich założeniach, często łudząco podobna jest do tej z minionej epoki? Organy nie są przecież jedyną ofiarą nowomowy historycznej, która domaga się znienawidzenia przez widzów „Czterech pancernych…” czy Hansa Klossa, tylko dlatego, że produkcje te były ofiarami czasów, w jakich powstawały.
Choć z drugiej strony nie ryzykujmy komentowania Organów przez współczesnych „popularyzatorów” historii, bo być może, podobnie jak w czasie „odkłamywania Czterech Pancernych” na TVP Historia, dowiemy się w komentarzu po ostatnim odcinku, że Polska winna poprzeć Hitlera i razem z nim „budować zjednoczoną Europę”. Ale o tym w następnym Obiedzie czwartkowym.
***
Pod koniec 2008 roku, samorząd gminu Czorsztyn postanowił odnowić Organy Hasiora. Być może przestaną one straszyć przybywających tam turystów, a dyskusja nad nimi przybierze inny charakter. Być może Organy zostaną też uzupełnione o piszczałki, których Hasior ostatecznie decyzją ówczesnych władz nie zamontował. Być może dopiero teraz będą mogły one zapłakać nad trudną polską historią… o ile przygotowywana ustawa o likwidacji symboli komunistycznych wcześniej nie zdecyduje o ich usunięciu. Sprawa pozostaje więc w toku.
PS W swoim imieniu pragnę przeprosić za opóźnienie związane z publikacją tego tekstu, ale natłok pracy nie pozwolił mi dokończyć go na czas.
Zredagował: Kamil Janicki
Przypominamy, że felietony publikowane w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji "Histmag.org".