„Norymberga” - reż. Dorota Ignatjew – recenzja i ocena spektaklu

opublikowano: 2010-09-20 01:36
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Czy to spektakl, który może zainteresować pasjonata historii? Jak najbardziej. Czy wówczas pozostanie ciągle sztuką? Nie mam pewności.
REKLAMA
  • Jerzy Dziedzic
  • Magdalena Korczyńska
  • Jadwiga Grygierczyk
NorymbergaTeatr Polski w Bielsku-BiałejReżyseria: Dorota IgnatjewTekst: Wojciech TomczykScenografia: Rafał SisickiObsada:Premiera: 18 września 2010Ocena naszego recenzenta: ++5,5/10++(jak oceniamy książki i filmy?)

„Norymberga” to tytuł nowej premiery Teatru Polskiego w Bielsku-Białej. Tekst autorstwa Wojciecha Tomczyka wielu jest znany – spektakl na podstawie tej sztuki wystawiany był na deskach Teatru Narodowego (reżyseria Agnieszka Glińska), a Waldemar Krzystek zdecydował się na realizację telewizyjną.

Czym jest Norymberga tłumaczyć nie trzeba. To miejsce procesu zbrodniarzy hitlerowskich. Sztuka – w reżyserii Doroty Ignatjew – opowiada o potrzebie Norymbergi dla komunistów. Na scenie gęstnieje potrzeba odwetu i odkupienia win.

„Norymbergę” można czytać w trzech płaszczyznach. W pierwszej to denerwujący edukacyjny spektakl pełen pustych frazesów i taniej demagogii. Widz musi odkryć – a pozwolę sobie użyć to słowo z przekąsem – że Stalin jest większym zbrodniarzem niż Hitler, a komunizm jest ideologią zbrodniczą. O wiele ciekawsze zdaje się sposób narracji tej opowieści. Nad tą historią unosi się mgła manipulacji i niepewność - trudno orzec faktyczne powody takiego zachowania byłego oficera kontrwywiadu PRL, który dziennikarce poszukującej materiałów do tekstu o Kuklińskim wyznaje najgłębsze tajemnice swej duszy. W tej grze, którą toczą ze sobą media i służby specjalne trudno orzec kto kim manipuluje i w czyim interesie.

Niestety, ta niejednoznaczność świata nie uchroni twórców spektaklu przed wydawaniem ostatecznych osądów w publicystycznym stylu. Sytuacja staje się nie do zniesienia, kiedy na scenie słyszymy fragment programu „Teraz My” z udziałem Wojciecha Jaruzelskiego. W skrócie, spektakl przekonuje nas w wyjątkowo prymitywny sposób: „gruba kreska” jest zbrodnią, a umysły wszystkich, którzy tak nie myślą zostały zmanipulowane przez grupy komunistycznych aparatczyków, którzy świetnie odnaleźli się w III RP.

To fajnie, że teatr zajmuję się gorącymi problemami współczesności, szkoda tylko, że robi to ze zgrabnością cepa.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Łukasz Grzesiczak
Łukasz Grzesiczak – rocznik 1981. Absolwent filozofii UJ, próbuje skończyć bohemistykę na UJ. Przygotowuje doktorat o Europie Środkowej w Instytucie Politologii Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Pracował jako piarowiec kultury, asystent senatora oraz wydawca on-line w portalu społecznościowym. Czechofil, dziennikarz, recenzent kulturalny – obecnie współpracuje m.in. z tygodnikiem „Przegląd”, czeskim magazynem „Listy”, „Nową Europą Wschodnią”, „Witryną czasopism” i portalem „polis.edu.pl”. Publikował m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Newsweeku”, „GW”, „Dzienniku Zachodnim”, „Twórczości” i „Lampie”. Jego proza ukazywała się na łamach „Pograniczy”. Tłumaczy z języka czeskiego i słowackiego. Uwielbia kawę, domino, Milana Kunderę i The Clash. Bloguje na http://kostelec.blox.pl

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone