Nikołaj Iwanow - „Komunizm po polsku. Historia komunizacji Polski widziana z Kremla” - recenzja i ocena
Na rynku nie brakuje książek poświęconych instalacji władzy komunistycznej w Polsce po II wojnie światowej. Poznamy z nich stanowisko Stalina w sprawie Polski, lecz na ogół są one pisane z polskiej perspektywy. Tym bardziej ciekaw byłem najnowszej książki prof. Nikołaja Iwanowa pod tytułem: „Komunizm po polsku. Historia komunizacji Polski widziana z Kremla”.
„Komunizm po polsku” - fundamentalne pytania
Autora nie trzeba specjalnie przedstawiać. To uznany historyk, mający na koncie wiele dobrze przyjętych książek, na czele z „Zapominanym ludobójstwem. Polacy w państwie Stalina. Operacja polska 1937-1938”. We wstępie Iwanow kilkukrotnie przywołuje postać Krystyny Kersten i jej fundamentalne dzieło „Narodziny systemu władzy. Polska 1943-1948”. Przyznaje, że mimo upływu kilkudziesięciu lat, pozostaje ono „kanonicznym” wykładem, do którego odwołują się wszyscy historycy piszący o komunizacji Polski.
Ambicją Iwanowa jest odpowiedź na klika fundamentalnych pytań:
Na czym Stalin opierał swą koncepcję sowietyzacji Polski? Czym jego plan komunizacji najbliższego sąsiada różnił się od tradycyjnych metod bolszewickich wykorzystanych w Związku Sowieckim? Gdzie przebiegają granice samodzielności komunistów polskich?
W tle jego rozważań jak bumerang powraca wciąż jeszcze jeden problem: na ile powstałe po wojnie państwo można w ogóle nazwać „polskim”?
„Komunizm po polsku” - uzurpatorzy władcami
Książka jest podzielona na cztery części. Autor skupia się na wydarzeniach z lat 1943-1949. To właśnie bowiem w tym okresie – jego zdaniem – dokonał się pierwszy i najważniejszy etap „komunizacji kraju nad Wisłą”. Wychodzi jednak od sytuacji polskich komunistów podczas II wojny światowej. Po likwidacji KPP przez Stalina, środowisko to było całkowicie zmarginalizowane. Sam Stalin – nie wiedząc jeszcze jak potoczą się losy wojny – początkowo ich nie potrzebował. Poza decyzją o mordzie polskich oficerów w Katyniu, nie zajmował się „kwestią polską”. Wierzył w trwałość paktu Ribbentrop-Mołotow.
Sytuacja uległa diametralnej zmianie po agresji Hitlera na ZSRR. Stalin dostrzegł, że komuniści polscy mogą być mu potrzebni. Proces ten przebiegał jednak bardzo powoli, a dynamiki nabrał dopiero po zwycięstwie pod Stalingradem. Autor często podkreśla, że Stalin nie miał jednak zaufania do komunistów krajowych. W związku z tym dużą rolę zaczęła odgrywać Wanda Wasilewska. Dyktator był nią najwyraźniej zafascynowany, wysoko cenił również jej utwory literackie. Dlatego też, obok wdowy po sławetnym Feliksie Dzierżyńskim, Wasilewska pełniła funkcję głównego doradcy w „kwestii polskiej”.
Ciekawie brzmi teza, że likwidacja KPP i tzw. „operacja polska” przyniosła Moskwie wymierną korzyść. Polscy komuniści, wiedząc do czego zdolny jest Stalin, mieli w efekcie być mu jeszcze bardziej ulegli. Zdaniem autora, Stalin cierpiał na swoisty „kompleks Polski”, którego źródło tkwiło w przegranej wojnie 1920 roku. W pewnej mierze potęgowało to również nieufność jaką żywił do polskich „towarzyszy”. To dlatego Iwanow z pewnym uznaniem pisze o utworzeniu przez Gomułkę KRN – decyzji całkowicie nieuzgodnionej z Moskwą. Fakt ten stanowił bowiem swoisty ewenement. Jak bowiem możemy przeczytać w książce, komuniści ze strachu przed Moskwą nie podejmowali żadnych samodzielnych działań. Na tym tle decyzja „Wiesława” była swoistym aktem odwagi. Z drugiej strony, liczne donosy na Gomułkę do Moskwy (zwłaszcza ze strony Bieruta) miały okazać się przydatne przy późniejszym usunięciu go z partii.
„Komunizm po polsku” - łańcuch tragedii
Wiele miejsca Iwanow poświęca Katyniowi, określając go „głównym czynnikiem decyzji Stalina w sprawach polskich”. W tym, dość nietypowym jednak, świetle analizuje stosunek sowieckiego dyktatora do powstania warszawskiego. Stawia tezę, że był to swoisty „kamień milowy” do sowietyzacji naszego kraju. Po ludobójstwie, którego ofiarami padli polscy oficerowie, był to kolejny etap eksterminacji polskiej elity niepodległościowej. Dla Moskwy tym cenniejszy, że dokonany obcymi rękami. Możemy przeczytać o perfidnej grze, jaką Kreml prowadził w sprawie powstania. Nikołaj Iwanow dowodzi bowiem, że Armia Czerwona miała zdobyć Warszawę już 6 sierpnia. Plany te zostały jednak zmienione, a jednym z czynników była najpewniej właśnie wieść o zrywie polskiej stolicy.
„Komunizm po polsku” raz jeszcze udowadnia kłamstwa sowieckiej propagandy i cynizm Kremla w sprawie Polski. Nachalną propagandą posługiwała się zresztą nie tylko Moskwa, ale również polscy komuniści. Do zdobycia władzy wykorzystali oni zresztą siłę Armii Czerwonej – bez jej bagnetów Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego nigdy nie zostałby uznany za tymczasowy rząd na terenach „wyzwalanych”. Próby porozumienia się komunistów z częścią polityków emigracyjnych, na czele których znalazł się Stanisław Mikołajczyk, okazały się jedynie bałamutnym krętactwem. Nie sposób nie dostrzec, że stanowiło ono odwzorowanie zachowania Stalina, który wielokrotnie mataczył i kłamał w rozmowach z reprezentantami polskich władz na emigracji. Sfałszowane referendum z czerwca 1946 i pół roku późniejsze wybory do Sejmu – w obu przypadkach przy walnej pomocy radzieckich „doradców” – złamały kręgosłup oporu społecznego i politycznego, sankcjonując stan faktyczny.
*
„Komunizm po polsku” to lektura godna uwagi. Nikołaj Iwanow umiejętnie i ze znawstwem opisuje kolejne etapy komunizacji Polski. Porównując polski komunizm z innymi reżymami stwierdza, że „zależność polskich komunistów od Moskwy była prawdopodobnie największa w porównaniu z innymi partiami komunistycznymi budującymi u siebie pod dyktando Kremla system totalitarny”. Nie waha się stwierdzić wreszcie, że „przekonania komunistyczne wyraźnie dominowały w świadomości liderów PRL, ich polskość miała znaczenie drugorzędne”.
Niewątpliwą zaletą publikacji jest obfite korzystanie ze źródeł stosunkowo mało eksponowanych w krajowej literaturze. Iwanow niekiedy dość obszernie cytuje artykuły z sowieckiej prasy, przytacza komunikaty partyjne i stenogramy z różnych spotkań. Pozytywnie procentuje tu zwłaszcza kwerenda w materiałach archiwalnych Ministerstwa Obrony ZSRR, skąd pochodzi gros nowych dokumentów wykorzystanych przez autora.
Gorąco zachęcam do lektury!