Nieznana relacja uczestnika walk nad Bzurą w 1939 roku [Video]
Pan Wiesław Staszczyk odnalazł starą kasetę magnetofonową u swojego wuja. Okazało się, że było to nagranie opowieści jego dziadka, starszego strzelca Franciszka Staszczyka, który po wybuchu II wojny światowej uczestniczył w walkach nad Bzurą, a który zmarł w 1980 roku. Nagranie stało się dla pana Wiesława inspiracją do dalszych badań nad wojennymi losami dziadka. Planuje stworzyć film dokumentalny o jego życiu, zawierający materiały archiwalne, zdjęcia i ustną relację samego weterana walk we wrześniu 1939 roku.
Historię Franciszka Staszczyka - zwiadowcy nad Bzurą w 1939 roku i odnalezienia zapomnianej kasety z nagraniem opowiada nam pan Wiesław Staszczyk:
Losy mojej rodziny zawierają pewną historię, sensacyjną niczym scenariusz dobrego filmu, lecz również będącą świadectwem strasznych czasów i niebywałego bohaterstwa. Żołnierza w czynnej służbie na dwa tygodnie przed przejściem do rezerwy zaskakuje wybuch drugiej wojny światowej. Walczy bohatersko jako zwiadowca 19 Pułku Piechoty Odsieczy Lwowa, bierze udział w bitwie nad Bzurą, a 22 września pod Sochaczewem zostaje ranny. Przechodzi obrzęk głodowy w niemieckiej niewoli, z której później w spektakularny sposób ucieka i walczy dalej jako żołnierz AK. Żołnierzem tym jest mój dziadek zwiadowca starszy strzelec Franciszek Staszczyk, którego nigdy nie dane mi było poznać. Podobnie jak jego wojennych losów, które nie były szerzej znane i które zapewne pozostałby w zapomnieniu, gdyby nie pewien szczególny przypadek.
Odwiedzając rodzinny dom mojego wujka Mariana który mieszka w Tarnowie, dowiedziałem się o nagranych wspomnieniach jego ojca Franciszka. Po odtworzeniu okazało się, że to prawdziwy rarytas - nagranie wspomnień mojego dziadka, utrwalone zostało przez jego syna, Mariana Staszczyka, nieomal 40 lat temu. Dźwięk jest bardzo słabej jakości, ponieważ materiał został nagrany podczas rodzinnej imprezy, lecz mimo to stanowi skarb, niesamowicie żywe wspomnienia starszego już człowieka,opowiedziane ze szczegółami, o którym nie przeczytamy na kartach podręcznika historii, które pochodzić mogą tylko od tego, kto doświadczył tamtych wydarzeń.
Opowieść dziadka rozpoczyna się w momencie wyjazdu 19 Pułku Piechoty Odsieczy Lwowa z rodzimego miasta jeszcze przed 1 września 1939 r. Wojsko dociera pociągami w okolice Włocławka, gdzie 19 pułk przygotowuje się do obrony wyznaczonych pozycji. W chwili rozpoczęcia wojny dowództwo otrzymuje informacje o zbliżających wojskach niemieckich i wysyła zwiad cyklistów, w tym również mojego dziadka, do rozpoznania terenu. Po niedługim czasie oddział zostaje rozbity. Franciszek wraz z innymi ocalałymi pozostaje do osobistej dyspozycji pułkownika Sadowskiego, wykonując jego rozkazy m.in. dostarczanie meldunków na front. Jedną z takich informacji jest rozkaz niezwłocznego wysadzenia mostu im. Marszałka Rydza Śmigłego we Włocławku. Rozkaz został wydany 8 września 1939 r. i jest priorytetem, który ma opóźnić przemarsz wojsk wroga w głąb kraju oraz uniemożliwić pogoń za polskim wojskiem cofającym się w kierunku Warszawy. Po dostarczeniu meldunku, oddział dziadka zostaje skierowany w stronę Nowego Dworu Mazowieckiego, po drodze tocząc nierówną walkę z wrogiem. Franciszek wraz z oddziałem dociera do Puszczy Kampinoskiej, gdzie podejmują dalszą walkę (stosując m.in. taktykę pozorowanych ataków) i wypierają Niemców z Puszczy Kampinoskiej.
Opisy walki i przetrwania w tym czasie są niezwykłe - starcia odbywały się również na bagnety, a polski oddział żywił się głównie zapasami z chlebaków zabitych Niemców. Podczas pewnej nocy w puszczy Kampinoskiej znajduje się gen. Bortnowski, który zbiera wszystkich ocalałych i przemawiając motywuje żołnierzy do walki i przebicia się do Warszawy. „Uderzymy, wasze życzenie, nie moje, ale wasze jako żołnierz[y]!" - takie oto słowa padają. Polscy żołnierze walczą bohatersko , ale to na nic wobec pancernej i lotniczej potęgi wojsk niemieckich. Udaje im się wydostać z puszczy Kampinoskiej, likwidując dwie linie wroga i podchodząc prawie pod same działa artyleryjskie przeciwnika. Docierają pod Sochaczew nad Bzurą, na otwarte pole, gdzie zostają ostrzelani z broni artyleryjskiej. Niemieckie czołgi zajeżdżają od tyłu, a nieprzerwane bombardowanie przez lotnictwo Luftwaffe trwa około kilku godzin.
Dziadek wspominając walki nad Bzurą powtarza, że ich walka różniła się od znanej powszechnie historii bohaterskiej walki na Westerplatte. Tam żołnierze bronili się w bunkrach, a nad Bzurą byli skazani na śmierć w otwartym polu. Zaciekłość tej walki obrazuje zachowanie rozwścieczonych Niemców, którzy widząc już rozbrojonych Polaków, z wściekłością rzucali w ich kierunku kamieniami, próbując się mścić za poniesione straty. W tej walce Franciszek Staszczyk zostaje ranny w plecy odłamkami pocisku artyleryjskiego. Po opatrzeniu przez sanitariuszy dostaje się do niewoli. Od 23 września przebywa w obozach przejściowych na terenie Żyrardowa, Rawy Mazowieckiej i Piotrkowa Trybunalskiego. 1 listopada 1939 r. zostaje przewieziony wraz z innymi jeńcami na teren Niemiec do Altengrabow (Stalag XI A był znany z tego, że Komendantura Niemiecka szykanowała polskich żołnierzy, uczestniczących w walkach wrześniowych). Otrzymuje numer obozowy 32996. W niewoli przechodzi obrzęk głodowy, stając na skraju śmierci. Udaje mu się przetrwać i w miarę możliwości przystosować do obozowych warunków. W obozie poznaje również poetę Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Wspólnie modlą się przy zaimprowizowanym pomiędzy drzewami ołtarzu, odprawiając w niedziele namiastkę mszy św.
W Altengrabow Franciszek przebywa do końca czerwca 1940 r. Po tym czasie zostaje skierowany do przymusowych robót na terenie III Rzeszy, u niemieckiego rolnika. Wychowany na wsi Franciszek dobrze radził sobie z pracą w polu, ale nie tylko - jako wykształcony w Krakowie szewc robił buty dla całej niemieckiej rodziny, a doświadczenie z początków wojny, kiedy to służył w zwiadzie cyklistów, wykorzystywał naprawiając rowery, niezastąpione wtedy środki lokomocji. Chcąc poprawić odrobinę swój byt, stosuje rozmaite wybiegi, np. kiedy zaczynały się ciężkie prace polowe - żniwa, młocka itp, sam zapewnia sobie lżejsze zajęcie, przebijając szydłem szewskim opony rowerów. Bywał wtedy bardzo szybko kierowany do naprawy rowerów zamiast pracy w polu. W lutym 1943 r. postanawia zbiec z niewoli w spektakularny sposób - ucieka ubrany w elegancki garnitur, zdobyty dzięki mistrzowskiej grze w karty. W Rzeszy polscy i rosyjscy robotnicy przymusowi nie dostawali praktycznie żadnego wynagrodzenia, a jedynie rodzaj kieszonkowego, tzw. „fajkowe”, natomiast belgijscy i francuscy robotnicy - regularne pensje. I to właśnie z nimi Franciszek grywał najczęściej, wygrywając całkiem pokaźne kwoty, a nierzadko odbierając wygraną w formie różnych części garderoby.
Pierwszy etap podroży z dworca berlińskiego pokonuje, udając głuchoniemego w pociągu wiozącym m.in. niemieckich żołnierzy na front wschodni. Na peronach dworcowych podczas przesiadek nieustannie słyszy z megafonów komunikaty: „Pod karą śmierci Polacy nie mogą jechać pociągiem”! W trakcie podróży przez Śląsk zostaje rozpoznany przez konduktora, który wyłapał polski akcent w niemieckim dziadka. Konduktora udaje się przekupić, dzięki czemu dziadek przedostaje się przez strefę graniczną i podróżuje dalej, docierając wreszcie do samego Krakowa.
30 maja1943 roku bierze ślub ze Stanisławą Górską, swoją miłością z czasów sprzed okupacji. Stanisława jest córką wójta z sąsiedniej miejscowości Tworkowa. Po ucieczce z Altengrabow Franciszka poszukuje gestapo i granatowa policja, jednak on wraz z grupą partyzantów skutecznie ukrywa się w lesie i do końca wojny działa w Armii Krajowej w Jurkowie jako łącznik-zwiadowca. Bierze także udział w rozbrojeniu Niemców m.in. na terenie Czchów-Zapora-Rożnów. Z przekazu mojej rodziny wiadomo, że jego siostra Anna Staszczyk była aresztowana przez gestapo i wysłana do obozu koncentracyjnego Ravensbrück, gdzie pracowała w krytycznych warunkach w fabryce amunicji do zakończenia wojny. Franciszek ma również epizody z czerwonoarmistami, którzy aresztują go razem z grupą ludzi zmierzających na ziemie zachodnie. Szczęśliwie po raz kolejny udaje mu się uciec z niewoli.
Po wojnie dziadek pracuje 20 lat jako szewc w Spółdzielni Produkcyjnej „Nowość" w Jurkowie. Świadczy także usługi szewskie w domowym warsztacie. W 1946 roku wstępuje do OSP - jest współtwórcą domu strażaka w Tworkowej. Jest towarzyskim, bardzo umuzykalnionym człowiekiem, z zamiłowaniem śpiewa i gra na akordeonie. Od 1974 r. pełnił funkcję naczelnika OSP. Za zasługi wojenne został odznaczony m.in. RP Zwycięzcom 1945 - złotym orderem, dwoma krzyżami złotym oraz brązowym przez ZBOWiD, z których jak mówił nigdy nie był dumny z racji nadania ich przez komunistyczną władzę. Umiera 7 czerwca 1980 r. na udar mózgu. Mój dziadek nie doczekał wolnej Polski, a komentując czas współczesny w nagraniu wspomnień, tj. 1980 r., mówił, że nie żyjemy w wolnej Polsce, lecz pod okupacją Związku radzieckiego. Był bardzo rozgoryczony utratą ziem wschodnich i postępowaniem komunistycznych władz.
Historia życia i wojenne losy mojego dziadka są niezwykłe i bardzo zależy mi na tym, by nie uległy zapomnieniu, a przeciwnie - trafiły do jak najliczniejszego grona odbiorców. Odeszli już ci, którzy żyli i walczyli w tamtych strasznych, wojennych czasach, ale niech ich historie żyją ku pamięci przyszłych pokoleń. Kierując się tą właśnie myślą, planuję stworzyć film dokumentalny poświęcony osobie Franciszka Staszczyka, który szerzej opowie o jego losach. To dopiero projekt, lecz wierzę, że zostanie zrealizowany jak najszybciej, a pomóc w tym można wspierając zbiórkę.
Fragment oryginalnego nagrania udostępniony przez pana Wiesława można zobaczyć tutaj:
Natomiast zainteresowanych projektem filmowym i jego wsparciem odsyłamy pod ten adres.