Niemka, która wykiwała Luftwaffe. Alice Kraffczyk – as wywiadu PRL
W przypadku Alice Kraffczyk zagrało praktycznie wszystko. Była zdeterminowana i lojalna, a do tego miała niemieckie pochodzenie – to otwierało jej drogę do wielu środowisk, na infiltracji których bardzo zależało władzom PRL. A przy tym cechowała się niezwykłą skutecznością – do tego stopnia, że gdy przyjechała z Niemiec do Warszawy, stała się celem polskiego kontrwywiadu, który niczego nieświadomy postanowił rozpracować tajnego współpracownika wywiadu PRL. Niczego jednak nie znalazł. Prawdziwą tożsamość Alice Kraffczyk znało zaledwie kilka osób. Zdołała ją ochronić praktycznie do śmierci.
Droga do wywiadu
Alice Kraffczyk urodziła się w rodzinie śląskich Niemców w 1925 roku. Był to czas, gdy dzisiejszy Bytom, wtedy funkcjonujący jako Beuthen, znajdował się jeszcze za niemiecką granicą. W przyszłości będzie to mieć niebagatelne znaczenie dla jej losów. W tym mieście zaczęła szkołę i zdobyła wykształcenie księgowej i sekretarki w Miejskiej Szkole Handlowej. Tam też zastał ją wybuch II wojny światowej.
Początkowo niewiele zmienił on w jej życiu – Niemcy byli przekonani, że wygrywają wojnę, ta też nie toczyła się na ich terytorium. Po kilku latach sytuacja się jednak zmieniła. W drugiej połowie 1943 roku front wschodni zaczął zbliżać się do Śląska. Wtedy to osiemnastoletnia Alice, która od dwóch lat przebywała we Wrocławiu – wtedy niemieckim Breslau – została powołana do wojskowej służby medycznej jako pomoc pielęgniarska Niemieckiego Czerwonego Krzyża i podjęła pracę w szpitalu. Nie przetrwała w nim jednak długo, bo gdy front zaczął zbliżać się do miasta, placówka medyczna została ewakuowana do miasta Hof w Bawarii, a wraz z nią jego pracownicy. Ale nie Kraffczyk.
W odróżnieniu od wielu mieszkańców Wrocławia nie zamierzała uciekać przed frontem. Przeciwnie – zgłosiła się do służby pielęgniarskiej w mieście, a po pewnym czasie została sekretarką w sztabie oblężonej twierdzy. Nie na długo. Gdy stało się jasne, że jej obrona jest beznadziejnym zadaniem, Alice wraz z grupą oficerów przedostała się przez linię sowieckich wojsk i dotarła na terytorium Czech, do oddziałów feldmarszałka Ferdinanda Schörnera. Tam trafiła do amerykańskiego obozu jenieckiego.
Początki służby szpiegowskiej
Początkowo pracowała w służbie sanitarnej obozów dla niemieckich jeńców wojennych. W 1947 roku zwróciła się zaś do Polskiej Misji Repatriacyjnej w Monachium z prośbą o zgodę na powrót do Bytomia. Ta decyzja w dużej mierze zaważyła na jej losach. W pierwszych latach po wojnie próbowała odnaleźć się w nowej rzeczywistości, ale nie było łatwo – nie umiała języka polskiego, a do tego była Niemką, co dodatkowo utrudniało życie w komunistycznej Polsce.
Mimo wykształcenia miała trudności ze znalezieniem pracy, dlatego początkowo zatrudniła się jako opiekunka do dzieci jednego z oficerów, w 1950 roku trafiła zaś do miejskich zakładów energetycznych. Dwa lata później, nie wiadomo dokładnie, z jakich powodów, skierowała swoje kroki do Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Bytomiu. Tak rozpoczął się nowy rozdział w jej życiu – komunistycznej agentki.
Pierwszym zadaniem „Haliny” – bo taki pseudonim obrała – było rozpracowanie osób z Francji i Holandii zatrudnionych w miechowickiej elektrowni (w jednej z dzisiejszych dzielnic Bytomia). Nie wiadomo, w jaki sposób się za to zabrała, nie zachowała się bowiem teczka dokumentująca jej aktywność. Wiadomo jednak, że wywiązała się z powierzonej jej misji wzorowo – podobnie jak i z innych zadań, których się podejmowała.
Dla komunistycznych władz była podwójnie przydatna – z jednej strony ze względu na swoją skuteczność, z drugiej – na pochodzenie. Pozwalało jej on bowiem przenikać środowiska Niemców mieszkających na Śląsku. A że była w tym dobra, szybko wyrobiła sobie dobrą opinię w lokalnym Urzędzie Bezpieczeństwa. Dzięki niej została zauważona wyżej.
Awans w strukturach wywiadu
Wieści o dobrze rokującej, czy – jak to wówczas określono – „perspektywicznej” agentce dotarły do Departamentu I, czyli pionu wywiadu w MSW. Tam zdecydowali się ją przejąć i jako „Alice” – bo tak brzmiał jej nowy kryptonim (tak, był zbieżny z jej prawdziwym imieniem) – przerzucić przez granicę, do Niemiec. Oficjalnie operacja ta odbyła się w ramach akcji łączenia rodzin. Alice miała tam brata Günthera, więc razem z rodzicami zdecydowała się do niego dołączyć.
Ten artykuł powstał dzięki Waszemu wsparciu w serwisie Patronite! Dowiedz się więcej!
Ten artykuł powstał dzięki Waszemu wsparciu w serwisie Patronite, a jego temat został wybrany przez naszych Patronów. Wesprzyj nas na Patronite i Ty też współdecyduj o naszych kolejnych tekstach! Dowiedz się więcej!
Początkowo udali się do NRD, gdzie mieszkał Günther. Ten również odnalazł się w komunistycznej rzeczywistości – wstąpił do partii i został dyrektorem jednego z gimnazjów. Nie wiedział, że jego siostra znacznie przebiła go w oddaniu nowej władzy. Długo nie zagrzała tam jednak miejsca – po kilku miesiącach wyjechała do RFN.
Początkowo pracowała tam w zakładach cementowo-azbestowych w Wanne-Eickel nieopodal Dortmundu, z czasem przeniosła się do Sztabu Wojsk Lotniczych Ministerstwa Obrony RFN. Wywiad PRL nie mógł wymarzyć sobie lepszego agenta. Na tym jednak się nie skończyło – niedługo po tym Alice znalazła zatrudnienie w Sekretariacie Pełnomocnika Parlamentarnego Bundeswehry. Tam zajmowała się kopiowaniem dokumentów czy sporządzaniem tajnych raportów. Ze względu na brak zachowanej teczki z materiałami na jej temat nie sposób odtworzyć dokładnych metod jej pracy.
Władysław Bułhak i Patryk Pleskot w swojej książce o agentach PRL przytaczają wypowiedź oficera prowadzącego Alice Kraffczyk, podpułkownika Romana Medyńskiego, który w następujący sposób opisał jej pracę:
możemy stwierdzić, że jest ona współpracownikiem szczerym, odważnym i oddanym naszej służbie. Współpracę z nami traktuje poważnie, zadania przyjmuje chętnie i stara się w miarę swych możliwości i umiejętności je wykonać. Po linii operacyjnej jest dość zaradna, a nawet pomysłowa. Współpracuje z pełną świadomością konsekwencji wynikających z tej współpracy.
Oprócz działalności operacyjnej na miejscu Alice prowadziła także operacje za granicą – w Indonezji, Japonii czy Izraelu. Oficjalnie podróżowała do tych krajów w celach turystycznych. Nieoficjalnie nie ulega wątpliwości, że udawała się tam w celach wywiadowczych.
Powrót do PRL i emerytura agentki
W 1973 roku Alice przeniosła się do niemieckiego ministerstwa spraw zagranicznych w Bonn, a następnie podjęła pracę tłumaczki w Wydziale Konsularnym ambasady RFN w Warszawie. Dowodem tego, że była skuteczna i potrafiła zachować dyskrecję, jest fakt, że po powrocie do PRL stała się obiektem obserwacji funkcjonariuszy Departamentu II MSW niemających pojęcia o jej wywiadowczej działalności. Nadali jej oni kryptonim „Ameba” i próbowali ją rozpracować. Nie znaleźli jednak tego, czego szukali.
Podczas rewizji hotelu, w którym mieszkała, w ich ręce wpadła jedynie bielizna „o wysokim guście estetycznym” – tak ją opisali w notatkach z przeszukania – oraz dwa modlitewniki: w języku polskim i niemieckim. Sądzili, że zaszyfrowała w nich tajne informacje, więc wykonali po kilka kopii, ale niczego w nich nie znaleźli. Alice mogła spokojnie działać dalej. Jej gwiazda agentki powoli jednak już słabła. Służba w wywiadzie odbiła się na jej kondycji fizycznej i psychicznej, a to sprawiło, że straciła zdolności operacyjne. Ostatecznie w 1976 roku skończyła pracę w ambasadzie i wróciła do Niemiec, niedługo po tym przeszła na rentę zdrowotną.
Wstawił się za nią pułkownik Leszek Guzik z Departamentu I MSW. Powołując się na jej wieloletnią pracę i zasługi, zwrócił się do wiceministra MSW z prośbą o zabezpieczenie jej przyszłości. Na tej podstawie Alice Kraffczyk – oficjalnie jako Halina Szymańska, bo pod takimi danymi już funkcjonowała – została starszym sierżantem Milicji Obywatelskiej i zyskała stałe źródło dochodu. Niedługo po tym władze komunistyczne postanowiły pójść o krok dalej i przyznały jej odznaczenie państwowe – Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Dostała go za „wybitne zasługi w wykonywaniu obowiązków służbowych”.
Jak zauważają Bułhak i Pleskot, od 1974 do 1976 roku Alice miała kilka różnych tożsamości.
Funkcjonowała równolegle jako niemiecki urzędnik w ambasadzie RFN w Warszawie (Alice Kraffczyk); polski sierżant MO nagrodzony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (Halina Szymańska); współpracownik PRL-owskiego wywiadu („Alice”), a także podejrzana „Ameba” rozpracowywana przez kontrwywiad MSW.
W MSW utrzymała się aż do 1990 roku – później resort został zlikwidowany. Alice formalnie zwolniono końcem lipca tego roku. Zmarła jesienią siedem lat później. W przeciwieństwie do innych agentów PRL ani razu nie dała się złapać ani nie zdradziła swojej tożsamości.
Źródła
- Bułhak W., Pleskot P., Szpiedzy PRL-u, Wydawnictwo Znak, 2014 r.
- Ogiolda K., Alice Kraffczyk czyli śląski Stirlitz w spódnicy, [dostęp: 18.12.2024 r.]
- Pleskot P., Koncepcje dezinformacji obcych wywiadów. Nowe ślady w strukturalnej historii Departamentu II Ministerstwa Spraw Wewnętrznych po 1956 r., „Aparat Represji w Polsce Ludowej 1944-1989”, nr 18, 2020, [dostęp: 18.12.2024 r.].