Niebezpieczne związki – Francja i Rosja przed 1914

opublikowano: 2017-04-24, 15:00
wszelkie prawa zastrzeżone
Korzenie sojuszu francusko-rosyjskiego sięgają sytuacji powstałej w Europie po utworzeniu Cesarstwa Niemieckiego w 1871 roku. Przez wieki niemieckie centrum Europy było rozdrobnione i słabe, a teraz stało się zjednoczone i silne.
reklama

Niebezpieczne związki – Francja i Rosja – zobacz też: Lipiec 1914 - jak wyglądała mobilizacja armii niemieckiej?

Francuscy kirasjerzy w Metzu, 1870 rok (fot. domena publiczna)

Wojna z lat 1870–1871 sprawiła, że relacje między Niemcami i Francją były permanentnie oparte na trudnych podstawach. Sama skala zwycięstwa odniesionego przez Niemcy – zwycięstwa, którego większość współczesnych nie przewidywała – wywołała traumę wśród francuskich elit oraz kryzys, który odcisnął głębokie piętno na kulturze francuskiej, zaś aneksja Alzacji i Lotaryngii – mocno forsowana przez wojskowych i niechętnie zaakceptowana przez niemieckiego kanclerza Ottona von Bismarcka – na trwałe zaciążyła na relacjach francusko−niemieckich. Alzacja i Lotaryngia stały się świętym Graalem francuskiego kultu revanche stanowiącego centralny element kolejnych fal szowinistycznego poruszenia w społeczeństwie. Utracone prowincje nigdy nie były jedyną siłą napędową francuskiej polityki. Od czasu do czasu ta kwestia rozpalała jednak opinię publiczną i wywierała ukrytą presję na przywódców kreujących politykę Paryża. Lecz nawet bez aneksji Alzacji i Lotaryngii już samo istnienie nowego Cesarstwa Niemieckiego odmieniłoby jego relacje z Francją, której bezpieczeństwo tradycyjnie było gwarantowane przez polityczne rozbicie niemieckiej Europy. Po 1871 roku Francja niewątpliwie szukała wszelkich sposobów, aby powstrzymać tę nową i budzącą grozę potęgę na swojej wschodniej granicy. Trwała wrogość między Francją i Niemcami była zatem do pewnego stopnia wpisana w europejski system stosunków międzynarodowych. Ciężko jest przecenić wpływ tej zmiany na światową historię. Od tamtej pory relacje między europejskimi krajami nabrały nowej i nieznanej dynamiki.

Europa po kongresie wiedeńskim (rys. The International Commission and Association on Nobility, domena publiczna)

Biorąc pod uwagę rozmiar i potencjalne możliwości militarne nowego Cesarstwa Niemieckiego, głównym celem francuskiej polityki musiało być powstrzymanie Niemiec poprzez utworzenie antyniemieckiej koalicji. Najatrakcyjniejszym kandydatem do takiego partnerstwa, nawet pomimo swojego całkiem odmiennego systemu politycznego, była Rosja. Jak zauważył w 1897 roku były amerykański ambasador w Paryżu J.B. Eustic, Francja „mogła podążyć jedną z dwóch otwartych dróg, albo mogła liczyć na samą siebie i być niezależna, aby w oparciu o swoje własne zasoby stawiać czoła wszelkim zagrożeniom [...], albo mogła dążyć do zawarcia sojuszu z Rosją, jedyną dostępną dla niej potęgą”. Gdyby nastąpiło to drugie, Niemcy stanęłyby w obliczu zagrożenia ze strony potencjalnie wrogiego sojuszu na dwóch oddzielnych frontach.

reklama

Berlin mógł temu zapobiec jedynie poprzez dołączenie Rosji do swego własnego systemu przymierzy. Takie były motywy Niemiec przy zawieraniu w 1873 roku „sojuszu trzech cesarzy” z Austrią i Rosją. Lecz każdy system sojuszniczy, w którego skład wchodziłaby zarówno Rosja, jak i Austro-Węgry, siłą rzeczy musiał być niestabilny ze względu na pokrywające się interesy obu mocarstw na Bałkanach. Gdyby nie udało się powstrzymać pogłębiania tych napięć, Niemcy byłyby zmuszone wybierać między Austro-Węgrami i Rosją. Gdyby Niemcy wybrały Austro-Węgry, odpadłaby przeszkoda stojąca na drodze do partnerstwa francusko-rosyjskiego. Niemiecki kanclerz Otto von Bismarck, naczelny architekt cesarstwa i główny autor jego polityki zagranicznej do czasu swego odejścia z urzędu w marcu 1890 roku, był w pełni świadom tego problemu i stosownie do tego kształtował swoją politykę. Jak oświadczył latem 1877 roku, jego celem było stworzenie „ogólnej sytuacji politycznej, w której wszystkie mocarstwa, z wyjątkiem Francji, potrzebują nas, a z racji swych wzajemnych stosunków trzymają się jak najdalej od formowania koalicji przeciwko nam”. Bismarck przyjął obosieczną politykę, której celem z jednej strony było uniknięcie bezpośredniej konfrontacji z innymi potęgami, a z drugiej – gdy tylko było to możliwe – wykorzystywanie na korzyść Niemiec niezgody panującej między mocarstwami.

jpg Zjednoczona Rzesza Niemiecka 1871–1918 (rys. kgberger & Wiggy! !, na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0)

Bismarck dążył do tych celów ze znacznym powodzeniem. Zmniejszył ryzyko zrażenia sobie Wielkiej Brytanii poprzez powstrzymanie się od udziału w wyścigu o posiadłości kolonialne w Afryce i na Oceanie Spokojnym. Zachowywał postawę skrupulatnego braku zainteresowania sprawami bałkańskimi, oświadczając w swoim słynnym przemówieniu wygłoszonym w grudniu w 1876 roku w Reichstagu, że Bałkany „nie są warte kości jednego pomorskiego grenadiera”. Gdy wojna rosyjsko-turecka w latach 1877–1878 wywołała potężny kryzys międzynarodowy, Bismarck wykorzystał kongres berliński, aby przekonać inne mocarstwa, iż Niemcy mogą działać jako bezinteresowny strażnik pokoju kontynentalnego. Mediując w sporze o ułożenie spraw terytorialnych po tamtej wojnie i nie oczekując w zamian za to żadnej bezpośredniej zapłaty dla Niemiec, kanclerz chciał pokazać, że pokój europejski i bezpieczeństwo Niemiec były w efekcie jedną i tą samą rzeczą. W 1887 roku, kiedy bismarckowski system sojuszy był u szczytu powodzenia, Niemcy były związane różnorodnymi porozumieniami praktycznie z każdym mocarstwem na kontynencie. Trójprzymierze z Austrią i Włochami oraz traktat reasekuracyjny z Rosją zapewniały, że Fran-cja była osamotniona i niezdolna do stworzenia antyniemieckiej kolacji. Z kolei porozumienie śródziemnomorskie między Wielką Brytanią, Włochami i Austrią, zawarte dzięki mediacji Bismarcka, pośrednio (poprzez Trójprzymierze) związało nawet Berlin z Londynem.

reklama
Otto von Bismarck ok. 1875 roku (domena publiczna).

Były jednak i pewne granice tego, co bismarckowska dyplomacja mogła osiągnąć, zwłaszcza w odniesieniu do Rosji, której zaangażowanie na Bałkanach trudno było pogodzić z kruchą konstrukcją „sojuszu trzech cesarzy”. Przykładem tego był kryzys bułgarski z połowy lat osiemdziesiątych XIX wieku. W 1885 roku bułgarski ruch irredentystyczny przejął kontrolę nad sąsiednią Rumelią Wschodnią znajdującą się pod panowaniem tureckim, ogłaszając przy tym powstanie Wielkiej Bułgarii. Rząd rosyjski sprzeciwiał się aneksji tego obszaru, gdyż w jej wyniku Bułgarzy znaleźliby się niepokojąco blisko Bosforu i Konstantynopola, które były dla Rosji oczkiem w głowie. Z kolei rząd brytyjski, zirytowany niedawnymi prowokacjami rosyjskimi w Azji środkowej, polecił swoim konsulom uznać bułgarską aneksję. Król serbski Milan dodatkowo jeszcze skomplikował całą sytuację, dokonując w listopadzie 1885 roku napaści na Bułgarię. Oddziały serbskie zostały jednak rozgromione, a Austria została zmuszona interweniować, aby powstrzymać Bułgarów przed zajęciem Belgradu. W wyniku kompromisowego pokoju Rosjanom udało się zablokować pełne uznanie Wielkiej Bułgarii, lecz byli oni zmuszeni uznać unię personalną, która połączyła północną i południową (znajdującą się pod panowaniem osmańskim) część kraju. Dalsze rosyjskie interwencje, w tym uprowadzenie, zastraszenie i zmuszenie do abdykacji bułgarskiego księcia, nie zdołały jednak doprowadzić do podporządkowania bułgarskiego rządu Petersburgowi. Wiosną 1887 roku wydawało się całkiem możliwe, że Rosjanie mogliby najechać Bułgarię i narzucić jej mario-netkowy rząd, czemu z pewnością przeciwne były Austro-Węgry i Wielka Brytania. Petersburg ostatecznie nie zdecydował się na nieobliczalne ryzyko, jakie wiązałoby się z wojną przeciwko Bułgarii, lecz przez rosyjską prasę i opinię publiczną przetoczyła się fala silnych nastrojów antyniemieckich, ponieważ prasa panslawistyczna uważała teraz Niemcy za strażnika interesów austriackich na Bałkanach i główną przeszkodę do sprawowania przez Rosję opieki nad bałkańskimi Słowianami.

reklama

Tekst jest fragmentem książki Clarka Christophera „Lunatycy. Jak Europa poszła na wojnę w 1914”:

Clark Christopher
„Lunatycy. Jak Europa poszła na wojnę w 1914”
cena:
42,00 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Tytuł oryginalny:
The Sleepwalkers. How Europe went to War in 1914
Wydawca:
Wydawnictwo Akademickie Dialog
Tłumaczenie:
Malwina Fiedorek, Tomasz Fiedorek
Liczba stron:
691
Data i miejsce wydania:
Warszawa 2017
ISBN:
978-83-8002-584-4

Berlin wyciągnął z tego wszystkiego nauczkę. Problem bałkański pozostał nierozwiązany. Kryzys bułgarski na moment uwypuklił olbrzymie zagrożenie kryjące się w niestabilności tego regionu, a mianowicie, że działania mało ważnego niewielkiego kraju mogły pewnego dnia skłonić dwa mocarstwa do obrania kursu na wojnę. Jak można było sprostać temu wyzwaniu? Po raz kolejny odpowiedzią Bismarcka było poszukiwanie dobrych relacji z Rosją, a tym samym wyciszenie konfliktu interesów, utrzymywanie Petersburga z dala od Paryża oraz wywieranie moderującego wpływu na Bałkanach. Kanclerz załatał nadszarpnięte relacje z imperium rosyjskim, zawierając w 1887 roku traktat reasekuracyjny z umiarkowanym i proniemiecko nastawionym rosyjskim ministrem spraw zagranicznych Nikołajem Giersem. Układ ten przewidywał, że Berlin poprze rosyjskie dążenia w kwestii cieśnin tureckich i zachowa neutralność w przypadku wojny pomiędzy Rosją i mocarstwem trzecim, oczywiście z wyjątkiem niesprowokowanego rosyjskiego ataku na Austro-Węgry, gdyż w takim wypadku Niemcy musiałyby wywiązać się ze swych zobowiązań wynikających z Dwuprzymierza, przychodząc z pomocą monarchii habsburskiej.

Pomnik Piotra I w Petersburgu, koniec XIX wieku

Nie wszyscy w Berlinie byli przekonani co do mądrości tego kursu. Biorąc pod uwagę agresywny ton rosyjskiej prasy i coraz bardziej konfrontacyjny posmak stosunków niemiecko-rosyjskich, wielu sceptycznie oceniało wartość traktatu reasekuracyjnego. Nawet syn Bismarcka, Herbert, sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, miał wątpliwości odnośnie do rzeczywistego znaczenia traktatu z Rosją. Jak wyznał Bismarck młodszy w rozmowie ze swoim bratem, „gdyby doszło do najgorszego”, traktat reasekuracyjny mógłby „przytrzymać Rosjan z dala od naszych karków na sześć–osiem tygodni”. Inni, zwłaszcza w kręgach wojskowych, poddali się nastrojowi paranoi i zaczęli nawoływać do wojny prewencyjnej przeciwko imperium rosyjskiemu. Na wyższych szczeblach administracji wyłoniła się frakcja antybismarckowska, której paliwem było między innymi rosnące niezadowolenie z powodu barokowej złożoności i wewnętrznej sprzeczności dyplomacji kanclerza. Krytycy pytali, dlaczego Niemcy powinny podejmować się ochrony Austro-Węgier przed Rosją i Rosji przed Austro-Węgrami. Żadne inne mocarstwo nie postępowało w ten sposób. Dlaczego to zawsze Niemcy mają kluczyć i balansować, dlaczego tylko im pośród wielkich mocarstw odmawia się prawa do prowadzenia niezależnej polityki w oparciu o własny interes? W oczach antybismarckowskiej frondy niezwykła sieć transkontynentalnych zobowiązań kanclerza nie przypominała systemu, lecz raczej jakiś skrzypiący wynalazek, kruchą belkę stropową byle jak „posklejaną i połataną”, żeby tylko uniknąć palących wyborów, jakich musiało dokonać Cesarstwo Niemieckie w tym coraz bardziej niebezpiecznym świecie. To właśnie w odpowiedzi na takie nastroje następca Bismarcka, kanclerz Leo von Caprivi, pozwolił wiosną 1890 roku, aby traktat reasekuracyjny się przedawnił.

reklama
Aleksander III (domena publiczna)

Nieodnowienie traktatu reasekuracyjnego między Niemcami i Rosją otworzyło drzwi do zbliżenia francusko-rosyjskiego. Nadal jednak istniało wiele przeszkód. Autokrata Aleksander III był nieprzyjemnym partnerem politycznym dla francuskiej elity politycznej i wzajemnie. Rosja nie mogła również oczekiwać zbyt wiele po sojuszu z Francją. W przypadku poważnego konfliktu z Niemcami Rosjanie prawdopodobnie mogliby liczyć na francuskie wsparcie, ale czy w imię tego mieliby poświęcać własną swobodę działania? Gdyby między Rosją i Niemcami miała wybuchnąć wojna, byłoby praktycznie nie do pomyślenia, ażeby w takiej sytuacji rząd francuski obojętnie się temu przyglądał. W najgorszym razie Niemcy byliby zmuszeni pozostawić na Zachodzie znaczne siły do obrony granicy z Francją, co zmniejszyłoby nacisk na froncie rosyjskim – te korzyści można by jednak zyskać bez niedogodności wiążących się z zawarciem formalnego traktatu. Chociaż Francja i Rosja miały wspólny interes w przeciwstawianiu się imperialnym planom Wielkiej Brytanii, to ich strefy wpływów leżące na peryferiach imperiów były zbyt od siebie oddalone, aby umożliwić im bliską współpracę. Przy swoim położeniu geograficznym Francuzi niewiele mogli zrobić, aby poprzeć rosyjskie cele na Bałkanach, i wydawało się wątpliwe, aby Rosja kiedykolwiek zyskała coś na poparciu francuskich interesów, powiedzmy, w Północnej Afryce. W niektórych kwestiach rosyjskie i francuskie interesy były diametralnie odmienne: na przykład celem polityki francuskiej było blokowanie rosyjskich zakusów na cieśniny tureckie, gdyż w ostatecznym rozrachunku mogły one zagrozić francuskim wpływom we wschodniej części Morza Śródziemnego – na tym obszarze Francja miała wspólne interesy raczej z Wielką Brytanią niż z Rosją.

reklama

Trudno było też zrozumieć, dlaczego Rosjanie mieliby narazić na szwank swoje dobre relacje z Niemcami. Pomiędzy tymi dwoma krajami występowały sporadyczne napięcia, zaś największe z nich dotyczyły kwestii niemieckich ceł na rosyjski import zboża, lecz miało to niewiele wspólnego z bezpośrednim konfliktem interesów. Rosyjskie spory z Berlinem były głównie wynikiem rywalizacji Petersburga z Wiedniem na Bałkanach. Już sam fakt istnienia niemieckiej potęgi wydawał się być argumentem przemawiającym za przywiązaniem do siebie tych dwóch sąsiadów, zwłaszcza w dziedzinie polityki bałkańskiej, gdzie liczono, że dobre porozumienie pomiędzy Petersburgiem i Berlinem mogłoby mieć powstrzymujący wpływ na Wiedeń. To właśnie ta formuła sprawdzała się z pewnymi przerwami w epoce „sojuszu trzech cesarzy”. Zatem niemiecka neutralność była potencjalnie bardziej użyteczna dla Rosji niż francuskie wsparcie. Rosjanie od dawna zdawali sobie z tego sprawę – dlatego właśnie w pierwszej kolejności woleli oprzeć swoją politykę bezpieczeństwa na kontynencie na układach z Niemcami. I właśnie z tego powodu car Aleksander III, chociaż osobiście nie darzył Niemiec i Niemców sympatią, ignorował oburzenie własnej prasy i forsował w 1887 roku traktat reasekuracyjny.

reklama
Cesarz Wilhelm II Hohenzollern (fot. Voigt T H, domena publiczna)

Dlaczego zatem Rosjanie przyjęli francuskie propozycje na początku lat dziewięćdziesiątych XIX wieku? Niemcy z pewnością ułatwiły reorientację rosyjskiej polityki, odmawiając odnowienia traktatu pomimo oferowanej im poprawy warunków przez proniemiecko nastawionego rosyjskiego ministra spraw zagranicznych Nikołaja Giersa. Dokonane w czerwcu 1890 roku skromne powiększenie liczebności armii niemieckiej w czasie pokoju o zaledwie 18 574 ludzi również odegrało tu pewną rolę, gdyż nastąpiło to bezpośrednio po nieodnowieniu traktatu reasekuracyjnego, co wzięte razem wywołało poczucie zagrożenia w Petersburgu. Odejście Bismarcka i rosnąca pozycja polityczna pobudliwego kajzera Wilhelma II, którego car Aleksander opisał jako „łobuzerskiego młodego fircyka”, prowokowały do stawiania niepokojących pytań o przyszłą orientację niemieckiej polityki zagranicznej. Perspektywa otrzymania ogromnych francuskich pożyczek na dobrych warunkach była także pociągająca. Głównym katalizatorem zmiany nastawienia Petersburga było jednak co innego, a mianowicie rosyjskie obawy, że Wielka Brytania dołączy do Trójprzymierza.

Tekst jest fragmentem książki Clarka Christophera „Lunatycy. Jak Europa poszła na wojnę w 1914”:

Clark Christopher
„Lunatycy. Jak Europa poszła na wojnę w 1914”
cena:
42,00 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Tytuł oryginalny:
The Sleepwalkers. How Europe went to War in 1914
Wydawca:
Wydawnictwo Akademickie Dialog
Tłumaczenie:
Malwina Fiedorek, Tomasz Fiedorek
Liczba stron:
691
Data i miejsce wydania:
Warszawa 2017
ISBN:
978-83-8002-584-4

Początek lat dziewięćdziesiątych XIX wieku był szczytowym momentem zbliżenia brytyjsko-niemieckiego w dziesięcioleciach poprzedzających pierwszą wojnę światową. Traktat helgolandzko-zanzibarski z 1 lipca 1890 roku, na mocy którego Brytyjczycy i Niemcy dokonali wymiany i cesji różnych terytoriów afrykańskich, a ponadto Niemcy zyskały wyspę Helgoland na Morzu Północnym, wywołał alarm w Petersburgu. Obawy Rosjan jeszcze wzrosły latem 1891 roku, gdy odnowienie Trójprzymierza i wizyta niemieckiego kajzera w Londynie wywołały w brytyjskiej prasie przypływ uczuć germanofilskich. Jak ogłaszał „Morning Post”, Wielka Brytania miała w efekcie „przystąpić do Trójprzymierza czy raczej Czwórprzymierza”. Z kolei „Standard” 11 lipca 1891 roku zwracał uwagę, że Anglia i Niemcy to „starzy przyjaciele i sojusznicy”, dlatego przyszłe zagrożenia dla pokoju europejskiego napotkają „połączone siły morskiej potęgi Wielkiej Brytanii oraz militarnej potęgi Niemiec”. Prasowe wycinki tego rodzaju wzbogacały depesze francuskich i rosyjskich ambasadorów w Londynie. Wydawało się, że Anglia, rywalka Rosji na Dalekim Wschodzie i w Azji środkowej, zamierzała połączyć siły z potężnym sąsiadem Rosji na zachodzie oraz z Austrią, która rywalizowała z Rosją na Półwyspie Bałkańskim. W efekcie, jak ostrzegał francuski ambasador w Petersburgu, doszłoby do „kontynentalnego zbliżenia między gabinetami w Londynie i w Berlinie”, które potencjalnie miałoby katastrofalne skutki dla Rosji.

reklama
Royal Albert Hall, jeden z symboli kulturalnego życia Londynu (fot. Andre Engels, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution 2.0 Generic).

Widoczna w tym czasie pogłębiająca się zażyłość pomiędzy Wielką Brytanią i Niemcami groziła zlaniem się bałkańskich problemów Rosji z napięciami wywołanymi przez jej zaciekłą globalną rywalizację z Wielką Brytanią – rywalizację, która rozgrywała się jednocześnie na kilku frontach: w Afganistanie, Persji, Chinach i cieśninach tureckich. W celu zrównoważenia postrzeganego w ten sposób zagrożenia Rosjanie odłożyli na bok swoje wątpliwości i otwarcie zaczęli dążyć do zawarcia układu z Francją. W liście z 19 sierpnia 1891 roku do swojego ambasadora w Paryżu Giers, który wcześniej naciskał na wznowienie umowy reasekuracyjnej z Niemcami, przedstawił tok myślenia stojący za poszukiwaniem porozumienia z Francją: to właśnie odnowienie Trójprzymierza w połączeniu z „bardziej lub mniej prawdopodobnym związaniem Wielkiej Brytanii z politycznymi celami tego sojuszu” skłoniły Rosję i Francję do „wymiany idei, aby określić podejście [...] obu naszych rządów”. Wstępne porozumienie o wzajemnym konsultowaniu wszystkich spraw i porozumień politycznych podpisane latem 1891 roku zawierało nawiązanie Giersa do zagrożenia, jakie stanowiłoby przystąpienie Wielkiej Brytanii do Trójprzymierza. Następnie 18 sierpnia 1892 roku zawarta została francusko-rosyjska konwencja wojskowa, którą oba kraje ratyfikowały w 1894 roku.

Franciszek Józef I (mal. Julius de Blaas)

Dwie kwestie związane z tą sekwencją wydarzeń wymagają podkreślenia. Pierwszą z nich jest to, że za zawarciem tego sojuszu leżały złożone motywy. O ile dla Paryża kluczowym czynnikiem była chęć powstrzymania Niemiec, to Rosjanie byli bardziej zainteresowani blokowaniem Austro-Węgier na Bałkanach. Oba mocarstwa były także głęboko zaniepokojone tym, co postrzegały jako narastające zbliżenie między Wielką Brytanią i Trójprzymierzem. Szczególnie dla Rosjan, których polityka zagraniczna była w tamtym czasie umiarkowanie germanofilska, to globalna konfrontacja z imperium brytyjskim, a nie wrogość wobec Berlina, była na pierwszym planie. W pewnych kręgach rosyjskiego kierownictwa państwowego z pewnością żywy był nurt germanofobiczny – Nikołaj Giers był przerażony, gdy car Aleksander III oznajmił mu, iż w przypadku wybuchu wojny pomiędzy Rosją i Austrią celem francusko-rosyjskiego sojuszu powinno być „zniszczenie” Niemiec w ich obecnej formie i zastąpienie ich „wieloma małymi i słabymi państewkami”. Lecz generalnie rosyjska wrogość wobec Niemiec wciąż była przede wszystkim wypadkową stosunków niemiecko-austriackich oraz ich rzekomo umacniających się powiązań z Wielką Brytanią. Dopiero w 1900 roku do francusko-rosyjskiego traktatu dodano postanowienia wojskowe przewidujące, że w przypadku wybuchu wojny brytyjsko-rosyjskiej Francja rozmieści sto tysięcy żołnierzy na wybrzeżu kanału La Manche, a w przypadku wybuchu wojny brytyjsko-francuskiej Rosja przesunie swoje wojska na granicę z Indiami przy użyciu linii kolejowych, które obiecała odnowić z pomocą francuskich funduszy.

reklama

Po drugie, warto odnotować nową jakość francusko-rosyjskiego sojuszu z 1894 roku. W przeciwieństwie do poprzednich sojuszy systemu europejskiego, takich jak Dwuprzymierze, Trójprzymierze i „sojusz trzech cesarzy”, ten wszedł w życie jako wojskowa konwencja przewidująca rozwinięcie wojsk lądowych obu państw przeciwko wspólnemu wrogowi (konwencję morską dodano w 1912 roku). Jej celem nie było już „uporanie się ze spornymi kwestiami” pomiędzy partnerami sojuszu, ale sprostanie i zrównoważenie zagrożenia płynącego z istnienia konkurencyjnej koalicji. W tym sensie francusko-rosyjski sojusz oznaczał „punkt zwrotny w preludium do wielkiej wojny”.

reklama

Samo powstanie francusko-rosyjskiego sojuszu nie spowodowało jeszcze, że starcie z Niemcami stało się nieuchronne czy nawet prawdopodobne. Sojusz zakorzenił się wkrótce w kulturze popularnej obu krajów dzięki uroczystościom organizowanym z okazji oficjalnych wizyt składanych przez głowy obu państw oraz okręty należące do ich marynarek wojennych, które upamiętniano potem na pocztówkach, w kartach dań, karykaturach i rozmaitych pamiątkach. Lecz rozbieżności w interesach Francji i Rosji pozostawały przeszkodą utrudniającą bliższą współpracę: przez całe lata dziewięćdziesiąte XIX wieku francuscy ministrowie spraw zagranicznych zakładali, że skoro Rosjanie nie byli gotowi walczyć o odzyskanie Alzacji i Lotaryngii przez Francję, to sojusz z Petersburgiem powinien nakładać na Paryż jedynie minimalne zobowiązania.

Rysunek przestawiający niemiecki stosunek do zawartego w 1904 roku Entente Cordiale . John Bull (uosobienie Wielkiej Brytanii) odchodzi z Marianne (personifikacją Francji) przedstawioną jako ulicznica i ubraną w trójkolorową (o czym świadczą heraldyczne tynktury) spódnicę, podczas gdy Niemiec odwraca się z wyższością, udając, że nic go to nie obchodzi

Z kolei Rosjanie nie mieli zamiaru pozwolić, aby sojusz z Francuzami sprawił, że zrażą sobie Niemców. Przeciwnie, uważali, że stawia on ich w lepszej pozycji do utrzymywania dobrych stosunków z Berlinem. W 1895 roku Władimir Lamsdorf, czołowy doradca rosyjskiego ministra spraw zagranicznych, stwierdził, że celem tego sojuszu było umocnienie swobody działania Rosji i zapewnienie Francji przetrwania przy jednoczesnym pohamowywaniu jej antyniemieckich ambicji. Przez pierwsze dziesięć lat istnienia tego aliansu rosyjscy decydenci – wśród których najważniejszy był car – byli zaprzątnięci nie sprawami Europy Środkowej czy Południowo-Wschodniej, ale rozszerzaniem ekonomicznych i politycznych wpływów w północnych Chinach. Co ważniejsze, podzielane przez obu sprzymierzeńców podejrzenia wobec Wielkiej Brytanii, które przyczyniły się do zawarcia sojuszu francusko-rosyjskiego, także powstrzymywały go – przynajmniej przez jakiś czas – przed przyjęciem wyłącznie antyniemieckiej orientacji. Dążenie Rosji do przejęcia nieformalnej kontroli nad Mandżurią było sprzeczne z chińską polityką Wielkiej Brytanii i sprawiało, że stosunki Petersburga z Londynem miały w dającej się przewidzieć przyszłości pozostawać znacznie bardziej napięte niż te z Berlinem.

Tekst jest fragmentem książki Clarka Christophera „Lunatycy. Jak Europa poszła na wojnę w 1914”:

Clark Christopher
„Lunatycy. Jak Europa poszła na wojnę w 1914”
cena:
42,00 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Tytuł oryginalny:
The Sleepwalkers. How Europe went to War in 1914
Wydawca:
Wydawnictwo Akademickie Dialog
Tłumaczenie:
Malwina Fiedorek, Tomasz Fiedorek
Liczba stron:
691
Data i miejsce wydania:
Warszawa 2017
ISBN:
978-83-8002-584-4
reklama
Komentarze
o autorze
Clark Christopher
Australijski historyk mieszkający w Wielkiej Brytanii, profesor historii nowożytnej Europy w St Catharine’s College na Uniwersytecie Cambridge.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone