Narodowe Siły Zbrojne wobec powstania warszawskiego
Narodowe Siły Zbrojne: Cele
Cele programowe tej organizacji zostały sformułowane w „Deklaracji Narodowych Sił Zbrojnych” z lutego 1943 roku. Czytamy w niej:
NSZ są formacją ideowo-wojskową Narodu Polskiego. NSZ skupiają w swoich szeregach, niezależnie od podziałów partyjnych, wszystkich Polaków zdecydowanych na bezwzględną walkę z każdym wrogiem o Państwo Narodu Polskiego w należnych Mu powiększonych granicach, oparte na zasadach sprawiedliwości i moralności chrześcijańskiej. NSZ – zbrojne ramię Narodu Polskiego, realizując wolę jego olbrzymiej większości, stawiają za swój pierwszy cel, zdobycie granic zachodnich na Odrze i Nissie Łużyckiej, jako naszych granic historycznych, jedynie i trwale zabezpieczających byt i rozwój Polski. Do tego celu NSZ dążyć będą bezpośrednio i natychmiast po załamaniu się Niemiec i po wypędzeniu okupantów z Kraju. Nasze granice wschodnie, ustalone traktatem ryskim, nie mogą podlegać dyskusji. NSZ, stając na straży bezpieczeństwa i porządku odbudowującego się państwa, wystąpi zdecydowanie przeciw próbom uchwycenia władzy przez komunę oraz przeciw wszelkim elementom anarchii i ośrodkom terroru politycznego, niedopuszczającego do stanowienia przez Naród Polski o Jego ustroju i formie rządów. NSZ jako formacja ideowo-wojskowa są zawiązkiem przyszłej Armji Narodowej. Szkoląc oraz wychowując oficerów i szeregowych w duchu Polskiej Ideologii Wojskowej, NSZ przygotowują kadry, których zadaniem będzie stworzenie wielkiej nowoczesnej Armji Narodowej. W chwili obecnej NSZ poza pracami organizacyjno-wyszkoleniowymi, prowadzą walkę konspiracyjną z okupantem i likwidują dywersję komunistyczną. W razie gdyby akcja niemiecka zagrażała nam masowem wyniszczeniem NSZ pokierują zbiorowym oporem społeczeństwa. Właściwy czas dla ogólnonarodowego powstania uwarunkowany będzie załamaniem potęgi militarnej Niemiec i musi być uzgodniony z naszymi aliantami. NSZ dążą do scalenia akcji wojskowej w kraju pod rozkazami komendanta Sił Zbrojnych w Kraju. Cele specjalne zawarte w Deklaracji NSZ oraz względy konspiracyjne uzasadniają zachowanie odrębności oddziałów NSZ w ramach Sił Zbrojnych w Kraju.
Jak można wywnioskować z powyższego, wśród celów narodowego podziemia były: ustanowienie nowej granicy polsko-niemieckiej, opartej na linii rzek Odry i Nysy Łużyckiej, oraz przygotowywanie powstania antyniemieckiego. Oba założenia miały zostać zrealizowane pod warunkiem załamania się potęgi militarnej Trzeciej Rzeszy, która na froncie wschodnim od 1942/1943 r. straciła inicjatywę na rzecz ZSRR.
Narodowe Siły Zbrojne i „ekonomia krwi”
Narodowcy kierowali się zasadą „ekonomii krwi”, którą w listopadzie 1943 r. opracował przedwojenny działacz Stronnictwa Narodowego, Adam Doboszyński (1904-1949). W artykule zatytułowanym „Ekonomia krwi” pisał m.in.:
Rozważając jednak sprawę z punktu widzenia polskiej racji stanu, powstanie, czy przeciw niezłamanym jeszcze militarnie Niemcom czy przeciw wkraczającej zbrojnie na ziemie polskie Rosji, byłoby dziś posunięciem samobójczym. Potrzebne były może powstania za czasów rozbiorowych, by Naród nie rozłożył się w niewoli. Warto może było poświęcić na ten cel w każdym pokoleniu kilkadziesiąt tysięcy żyć ludzkich. Ale dziś położenie nasze przedstawia się inaczej; po hekatombie września 1939, po czterech latach podziemnego oporu, po łagrach niemieckich i sowieckich, Naród nie potrzebuje podniety do patriotyzmu. Wysuwany bywa argument, że powstanie, czy przeciw jednemu czy drugiemu zaborcy, potrzebne byłoby dla celów propagandy, dla zamanifestowania wobec świata naszych praw i woli do niepodległego bytu. Nie uważamy tego argumentu za trafny; nasze zamiłowanie do wolności znane jest światu dostatecznie; przeciw Niemcom walczyliśmy we wrześniu 1939 sami i pierwsi, natomiast ewentualne powstanie przeciw najeźdźcy ze Wschodu wygrałyby propagandowo Sowiety, których aparat propagandy działa o ileż sprawniej od naszego. Wmówiłoby się Zachodowi, że to ręce Ukraińców i Białorusinów, a na zachód od Sanu i Bugu ręce polskiego proletariatu, zdławiły powstanie „oficerów” i „obszarników”.
W dalszej części tekstu Doboszyński postulował wyciągnięcie wniosków z propagandowej wygranej ZSRR ws. Katynia oraz pisał:
Z powstaniem czy bez powstania, całość naszych ziem odzyskamy dopiero w razie wielkiego osłabienia Rosji w zapasach z Niemcami, względnie po pobiciu Rosji przez świat zachodni; żadne krwawe gesty przedsiębrane przedwcześnie nic nam tu nie pomogą. Wręcz przeciwnie powstanie, likwidujące ostatecznie element przywódczy Narodu, może uniemożliwić późniejsze wykorzystanie pomyślnego dla nas obrotu wypadków. Po długiej przerwie w niepodległym bycie, Naród nasz powoli dojrzewa do kierowania własnymi losami. W czasie obecnej wojny zdaliśmy egzamin wcale nieźle; mimo zainteresowanej propagandy, głoszącej urbi et orbi o naszej rzekomej kłótliwości, daliśmy przykład zgody narodowej, z którym żaden inny z okupowanych narodów równać się nie może. W tej najcięższej chwili złóżmy jeszcze dowód umiejętności, cechującej bardzo tylko dojrzałe narody – dowiedźmy, że stać nas na oszczędną gospodarkę żywą substancją Narodu; obok rządu dusz pamiętajmy i o ekonomii krwi.
Plany operacyjne Narodowych Sił Zbrojnych w 1944 roku
Komenda Główna NSZ na początku stycznia 1944 r., wobec postępującej ofensywy Armii Czerwonej i rosnącego zagrożenia sowiecką okupacją Polski, opracowała plan zorganizowania dwóch Grup Operacyjnych na Śląsku i Pomorzu. Ich zadaniem było zajęcie, tworzącego się wraz z postępami frontu, pasa międzyfrontowego oraz zorganizowanie polskiej administracji na terenach wyzwalanych od Niemców. Grupa Operacyjna „Pomorze” pod dowództwem płk Stanisława Nakoniecznikoffa-Klukowskiego ps. „Kmicic” miała skoncentrować się w Puszczy Kampinoskiej, a następnie wyruszyć w kierunku Borów Tucholskich, wyzwolić obozy jenieckie w Woldenberg i Landwalde oraz obóz dla polskich robotników znajdujący się pod Szczecinem. Kolejnym planowanym zadaniem GO „Pomorze”, po zasileniu szeregów jeńcami i oficerami z wyzwolonych obozów, było uderzenie na Szczecin i dolną Odrę.
Druga Grupa Operacyjna, „Śląsk”, dowodzona przez płk Antoniego Szackiego ps. „Bohun” (przyszłego dowódcę Brygady Świętokrzyskiej), miała planowane miejsce koncentracji w lasach świętokrzyskich. Wyznaczone jej zadania to kolejno: wymarsz na Śląsk, wyzwolenie obozów jenieckich i obozów pracy na trasie przemarszu oraz uderzenie na Wrocław. Celami tej operacji były: ewakuacja głównych oddziałów Narodowych Sił Zbrojnych z terenów będących pod kontrolą sowiecką, przeprowadzenie manewru zwanego „Szlakiem Chrobrego”, mającego za zadanie zająć Szczecin, Wrocław i ziemie zachodnie z granicą na Odrze, przerzucenie na te tereny oddziałów NSZ, innych organizacji konspiracyjnych i polskich ochotników z wyzwolonych obozów niemieckich oraz zorganizowanie na nich administracji polskiej i armii. Władzę nad całością struktur miał sprawować Komitet Polityczny Organizacji Polskiej z siedzibą we Wrocławiu lub w Szczecinie.
Narodowe Siły Zbrojne w powstaniu warszawskim
Komenda Główna Narodowych Sił Zbrojnych i struktury polityczne narodowców krytykowały decyzję Komendy Głównej Armii Krajowej o rozpoczęciu powstania warszawskiego ze względu na brak realnych szans na zwycięstwo i konieczność ratowania substancji biologicznej narodu polskiego. Mimo tego żołnierze NSZ wzięli udział w walkach powstańczych. Już w pierwszych dniach sierpnia 1944 r. wszystkie oddziały NSZ podporządkowały się dowódcy okręgu Warszawa-miasto NSZ-AK płk Spirydionowi Koiszewskiemu ps. „Topór” i weszły tym samym w skład Armii Krajowej. Niescalone z AK oddziały NSZ zgłosiły oficjalny akces do powstania 7 sierpnia 1944 r. Największym zwartym oddziałem Narodowych Sił Zbrojnych była Brygada Dyspozycyjno-Zmotoryzowana „Koło”, dowodzona przez ppłk Zygmunta Reliszkę ps. „Bolesław Kołodziejski”. Brała udział w obronie Starego Miasta od 1 sierpnia do nocy 31 sierpnia 1944 r. Uzbrojona część żołnierzy Brygady walczyła z Niemcami, nieuzbrojeni żołnierze zajmowali się opieką medyczną, odgrzebywali zasypanych ludzi, rozbrajali miny oraz prowadzili działania transportowe. W składzie Brygady „Koło” walczyli oprócz żołnierzy NSZ uratowani z rąk niemieckich Żydzi i członkowie Polskiej Armii Ludowej. Ważną częścią składową „Koła” był pododdział techniczny, dowodzony przez ppor. inż. Stefana Hilbowieckiego ps. „Nowosielski”. Do jego zadań należały prace rusznikarskie, chemiczne i pirotechniczne oraz naprawa broni i konstruowanie granatów.
Kupuj świetne e-booki historyczne i wspieraj ulubiony portal!
Regularnie do sklepu Histmaga trafiają nowe, ciekawe e-booki. Dochód z ich sprzedaży wspiera działalność pierwszego polskiego portalu historycznego. Po to, by zawsze był ktoś, kto mówi, jak było!
Sprawdź dostępne tytuły pod adresem: https://sklep.histmag.org/
Na Starym Mieście walczył również Dywizjon Artylerii Zmotoryzowanej „Młot”. 23 sierpnia 1944 r., został on zniszczony przez niemieckie bombardowanie. Tydzień później resztki Dywizjonu przebiły się do Śródmieścia. Na Starym Mieście odznaczyła się także Legia Akademicka NSZ. Jej członkowie początkowo nie wzięli udziału w powstaniu sądząc, iż zostało ono wywołane przez komunistów. Ostatecznie po kilku dniach dołączyli do resztek Brygady „Koło”. Walczyli na Starówce i Nowym Mieście, w tym m.in. w krwawych walkach na terenie Banku Polskiego. Po upadku Starego Miasta, część żołnierzy Legii Akademickiej przebiła się do Śródmieścia i tam walczyła do końca powstania.
Warto wspomnieć o kompanii NSZ „Warszawianka”, będącej częścią zgrupowania Armii Krajowej „Chrobry II”. Jej dowódcą był kpt. Konstanty Mieczysław Zacharewicz ps. „Zawadzki”. 8 sierpnia 1944 r. weszła w skład AK i włączyła się do walki na Śródmieściu. Jej dowództwo i kwatery mieściły się na rogu ulic Żelaznej i Chmielnej oraz w Domu Kolejowego. W szeregach kompanii walczył Witold Pilecki. Mimo ciężkich i krwawych walk oddział utrzymała swoje pozycje do końca powstania. Innymi oddziałami NSZ, które walczyły w składzie Armii Krajowej, były pułki im. gen. Władysława Sikorskiego i im. gen. Jana Henryka Dąbrowskiego (były one częścią zgrupowania AK „Harnaś” pod dowództwem ppor. rez. Mariana Krawczyka ps. „Harnaś”). Pułk im. Sikorskiego brał udział w szturmie na Pocztę Główną (1 sierpnia 1944 r.) oraz walkach w Śródmieściu Północnym (m.in. na ulicy Czackiego). Pułk im. Dąbrowskiego walczył z Niemcami w rejonie Filharmonii Narodowej. Ponadto istniało wiele pojedynczych plutonów i drużyn NSZ, które włączyły się do walki w ramach zgrupowań AK.
Krytyczna ocena powstania
Czynniki polityczne narodowego podziemia przed wybuchem powstania warszawskiego skrytykowały decyzję o jego rozpoczęciu. Wraz z chwilą przystąpienia do walki wyciszono tę krytykę, nie chcąc negatywnie oddziaływać na morale żołnierzy. Jednak w prasie narodowej po upadku powstania została wystawiona surowa ocena tego zrywu. Na łamach nr 1 „Wielkiej Polski” (organ NSZ-AK) 2 października 1944 r. ukazał się artykuł pt. „Zmarnowany heroizm”. Czytamy w nim m.in.:
Nie byliśmy entuzjastami idei Powstania, wywołanego w dniu 1-szym sierpnia. Decyzja podjęcia każdej walki musi być w naszym pojęciu dyktowana racją polityczną i poczuciem odpowiedzialności za następstwa wszczętych działań. Jesteśmy jednak również żołnierzami i czyniliśmy to, co każdy żołnierz winien czynić z momentem rozpoczęcia walki; staraliśmy się na odcinku naszej pracy przez podtrzymywanie nastrojów stwarzać dla walki najkorzystniejszy klimat. Słowo kapitulacja zwalnia nas jednak z tego obowiązku, nakłada zaś na nas obowiązek innego rodzaju: przeprowadzenia politycznej oceny Powstania. Przy naszych, mniej niż skromnych, możliwościach rozpoczynać powstanie można było tylko w wypadku, gdybyśmy mieli zapewnioną, realną pomoc w działaniach sowieckich. Danych tych nie było. Nawet w wypadku powodzenia, poza jedynym atutem, jakim byłoby jeszcze jedno potwierdzenie naszej woli walki, nie zyskiwaliśmy nic politycznie. Natomiast w wypadku niepowodzenia, które trzeba było brać w rachubę, zyskiwaliśmy jedną sławę więcej, traciliśmy natomiast wszystko to, co straciliśmy. Niepowodzenie stało się faktem. A oto jego skutki: Ponieśliśmy olbrzymie straty w sile biologicznej narodu. Przysporzyliśmy narodowi polskiemu nowe dziesiątki tysięcy kalek. Obróciliśmy w gruzy stolicę Polski. Zmarnowaliśmy wielowiekowy dobytek kulturalny. Doprowadziliśmy do nędzy setki tysięcy ludzi. Przekreśliliśmy pięcioletni dorobek konspiracyjny przez wyniszczenie i rozproszenie aktywu politycznego, wojskowego, kulturalnego i gospodarczego. Doprowadzamy do obozów jeńców wojennych kilkadziesiąt tysięcy oficerów i żołnierzy, którzy przetrwali pięć lat okupacji, a teraz do końca wojny będą straceni dla dalszego wysiłku zbrojnego Polski. Dostarczamy nieprzyjacielowi kilkaset tysięcy robotnika, którego Niemcy nie potrafili sami wyłowić. Zaprzepaściliśmy olbrzymi kapitał heroizmu, wykuwającego się przez 5 lat okupacji. Heroizm ten był jedyną realną i poważną siłą, jaką dysponowaliśmy w dniach Powstania. W zamian za to nie zyskujemy uznania w oczach świata, ceniącego jedynie polityczny realizm, siłę i równowagę psychiczną. Romantyczne gesty narodów dawno już straciły w świecie wagę atutów politycznych.
W tekście pt. „Bohaterzy a podpalacze” z 52. nr „Szańca” (1-15 listopada 1944 r.) należącego do NSZ-ZJ czytamy:
„Szaniec” jako organ Obozu Narodowego robił wszystko, by uchronić opinię publiczną i czynniki decydujące przed błędnymi posunięciami, które mogłyby narazić naród na straty niepowetowane. Niestety bestialskie postępowanie okupanta niemieckiego, prowokacja organizacji komunistycznych, działalność agentów Moskwy w oficjalnych organizacjach Polski Podziemnej, w połączeniu z odziedziczoną i sztucznie podniecaną psychozą cierpiętnictwa zrobiły swoje. Wykorzystano wyjazd Mikołajczyka do Moskwy, by sprowokować powstanie, a wśród powołanych nikt nie umiał się zdobyć na gest męski, aby prowokację zgasić w zarodku. Historia dopiero wyjaśni szatański splot okoliczności, który doprowadził do wybuchu powstania i unicestwienia stolicy Polski. Ten akt tragiczny był sprzeczny z interesem narodu, a ponad to nie był konieczny z punktu widzenia honoru narodowego. Jeśli miał na celu zyskanie poklasku Moskwy, to również był uderzeniem w próżnię, gdyż władcy Kremla oficjalnie potępili powstanie i jego inicjatorów. Powstanie było korzystnym osiągnięciem jedynie z punktu widzenia Moskwy i Berlina. Tragiczne zakończenie powstania wywołało oburzenie stolicy i kraju i spowodowało otrzeźwienie, a nawet przyznanie się do błędu przez sfery decydujące. W tej chwili widzimy jednak zmianę na całej linii. Z uporem, godnym lepszej sprawy, wmawia się w opinię publiczną, że powstanie warszawskie nie tylko było konieczne, lecz dało wyniki pozytywne, przysporzyło narodowi laurów i postawiło Polskę przed obliczem świata. Nieciekawe to stanowisko, natomiast ciekawsze są motywy, kierujące tego rodzaju propagandą. Wymienimy dwa główne: 1) inicjatorzy powstania warszawskiego, a więc cztery stronnictwa demokratyczne, Delegatura i kierownictwo AK chcą uniknąć odpowiedzialności z tytułu zniszczenia Warszawy. Jednym chodzi o zrehabilitowanie się wobec dziejów, większości po prostu o zachowanie wpływu i ciepłych posad; 2) czynniki obce nie chcą się zadowolić zniszczeniem Warszawy, lecz dążą do konsekwentnego zniszczenia całej Polski z tymi nielicznymi miastami, które jeszcze na terenie okupacji pozostały. Jednym się śnią krzyże, ordery, rozgłos i władza, drudzy świadomie dążą do ostatecznego wyniszczenia Polski. Drogi jednych i drugich w tej chwili się zeszły. Sytuację uratować może tylko opinia publiczna, jeśli zdobędzie się na męskie potępienie niewczesnych romantyków i świadomych zbrodniarzy. Do tej, tak doniosłej sprawy, będziemy jeszcze niejednokrotnie wracali. W powstaniu warszawskim brały udział również Narodowe Siły Zbrojne. Stały one wraz z Obozem Narodowym na stanowisku, że inicjatorzy powstania są zbrodniarzami i podpalaczami, a w najlepszym wypadku szkodliwymi romantykami. Skoro jednak powstanie wybuchło i na ulicach Warszawy w bohaterskich zmaganiach ginęła młodzież polska, zorganizowana w AK i walcząca samorzutnie, honor narodowy nie pozwalał oddziałom NSZ-u na trwanie w bezczynności. Zachowując prawo krytyki, utrwaliliśmy braterstwo broni Pokolenia Polski Niepodległej.
Wg szacunków Sebastiana Bojemskiego w powstaniu warszawskim walczyło ok. 4800 żołnierzy NSZ. Autor najnowszej monografii o dziejach NSZ, Michał Gniadek-Zieliński, uważa, że było ich ok. 5000. Straty NSZ można szacować na co najmniej 1079 osób zabitych, rannych i zaginionych.
Bibliografia:
- Bohaterzy a podpalacze, [w:] „Szaniec. Dwutygodnik poświęcony sprawom Polski w niewoli”, 1-15 listopada 1944, nr 52.
- Bojemski Sebastian, Narodowe Siły Zbrojne w Powstaniu Warszawskim (1 VIII – 2 X 1944), wyd. Fronda, Warszawa 2009.
- Gniadek-Zieliński Michał, Narodowe Siły Zbrojne 1942-1947, wyd. Capital, Warszawa 2017.
- Misztal Jacek, Narodowe Siły Zbrojne w Powstaniu Warszawskim, „Nowa Strategia” 2014, nr 2.
- Oddziały i żołnierze NSZ w Powstaniu Warszawskim, red. Irena Sawicka, wyd. Związek Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych, Warszawa 1998.
- Siemaszko Zbigniew, Narodowe Siły Zbrojne, Odnowa, Londyn 1982.
- Tragizm i sens Powstania Warszawskiego. Uniwersalność polskości tom I, red. Janusz Kuczyński i Józef L. Krakowiak, wyd. Wydawnictwo Akademickie Dialog, Warszawa 2006.
- Zmarnowany heroizm, [w:] „Wielka Polska”, 2 października 1944, nr 1.
Redakcja: Mateusz Balcerkiewicz