Muzyka europejska, czyli jak popsuć coś, co dobrze działa (cz. 1)
Ponad światem unosił się Absolut. Nie! Wszystko ma swoje właściwości i jest ograniczone do formy i budulca. Nie! Wszystko jest liczbą i proporcją. Definicji muzyki było wiele i do dzisiaj nie ma tej jednej, doskonałej...
Swoją drogą mam żal do Platona, że dał się skomercjalizować i już w starożytności reklamował trunki wyskokowe. Ale cóż, życie… Chociaż Arystoteles i Pitagoras nie dali się kupić, mimo że ten drugi reklamował zdrowy styl życia. Oni stworzyli podstawy tego, co zaiskrzyło w czasach, kiedy Europę ogarnęła ciemność...
Zagmatwane początki, czyli tło historyczno-kulturowe
Muzyka na terenach Europy przeszła głęboką metamorfozę na przestrzeni wieków. Już starożytni Rzymianie używali latryn i zabawiali się w zamtuzach. I chociaż to niejako poza tematem, muzyka mogła być przecież tłem do uciech. Katon Młodszy wspominał, że chwalił wychodzących z przybytków rozkoszy, bowiem lepiej, żeby chodzili tam, niż uganiali się za mężatkami. Jednak on nie lubił muzyki greckiej, więc możemy go w tych rozważaniach pominąć.
Wszyscy Hellenowie, chociaż bardzo zróżnicowani, zaczynali od muzyki etnicznej (słychać to dzisiaj na weselach i festiwalach z udziałem bębnów, wykonawców z dredami itd.). W okresie klasycznym wiedzą na temat muzyki zaczęli bawić się filozofowie. Pachniało zbrodnią i stało się. Teoretycy zabili muzykę etniczną i stworzyli konstrukt, bazujący na logicznych zasadach opartych na matematyce. Przez dłuższy czas było to na szczęście wyłącznie gawędzenie nietowarzyskich dziwaków, a Rzymianie – poirytowani tym marudzeniem – niszczyli wszelkie zapiski poświęcone spekulatywnej muzyce Hellady. Woleli własny Pax Deorum i prymitywne zasady Fides Romana (Romana G.? [pst!]) od rozmyślań na temat genezy muzyki.
Parę wieków wcześniej w klasycznej Grecji Pitagoras (ówczesny Towiański połączony ze Spinozą i Leibnizem) dostrzegł zależności rządzące drganiami powietrza. Może była to wina komarów w Jonii lub febry nabytej podczas urojonych podróży do Egiptu... Nie wiadomo, jednak słynny filozof zaczął wyobrażać sobie świat jako efekt działania stosunków matematycznych. Nie były one miłe i gorące, ale ścisłe i bezwzględne. To spojrzenie lekko perwersyjne, nic więc dziwnego, że Platon, wściekły na demokrację ateńską, lubił sobie pogmerać w myślach, wykorzystując właśnie owe Pitagorejskie rozważania i teorie orfickie. Wyznaczona przez Pitagorasa skala harmoniczna i podział odcinków przewijały się później wielokrotnie: począwszy od Platona, przez wczesne chrześcijaństwo, by wreszcie napotkać mistyków-geometrów-architektów-muzyków ery gotyku. Pitagoras „wykręcił jeszcze jeden numer”, opowiadając o wędrówce i oczyszczeniu dusz (z łajna naniesionego przez Tytanów, którzy raczyli zjeść playboya Zagreusa). Teoria ta namieszała w głowach bogomilcom, manichejczykom, a w bliższych nam nieco czasach objawiła się w wyznaniu katarów (albigensów), którzy jak z samej nazwy wynika, byli czyści (tzn. brudni, ale jak zwykle chodziło o piękno duchowe).
Pitagoras odegrał istotną rolę, gdyż późniejsi średniowieczni muzycy europejscy, okresu przełomu kulturowego, byli ludźmi-instytucjami. Zajmowali się praktycznie wszystkim – od doglądania produkcji i wykańczania instrumentów, przez ich strojenie, po naukę i oswajanie wykonawców z offowym repertuarem. Ich praca wymagała operowania konkretem i wyczulonego zmysłu obserwacji. Ponieważ byli to ludzie jak na owe czasy wykształceni, sięgali często po książki i w ten oto sposób natknęli się na Pitagorasa.
Mała dygresja: we wszystkich normalnych kulturach homo sapiens strój instrumentów i skala są dobierane na ucho w zależności od zespołu i stylu śpiewu. Muzyka istnieje wyłącznie jako wykonanie konkretnego wykonawcy. Muzycy otaczani są większą estymą niż sama muzyka i rządzące nią zasady, które razem z gestykulacją i oprawą określa się mianem rzemiosła/sztuki gry. W Europie elity muzyczne zaczęły postrzegać wykonanie poprzez pryzmat filozofii, nie tylko w formie niczym niepopartych teorii (jak w konfucjonizmie), ale również wciskając muzykę w ryzy matematycznych zasad harmonii, do których sami Grecy już się zdystansowali. Kończąc niewielką dygresję, czas przejść do dużej...
Barbarzyńcy na gruzach kultury antycznej
To ciekawe, że przełom nastąpił nie w Italii, lecz we… Francji. Kraina tysiąca serów i niedoboru mydła okazała się miejscem, gdzie połączono politykę, tradycję, wiedzę tajemną (2+2=4) i rzemiosło. Wszystko zbiega się w gotyku, który powstał jako odpowiedź króla i jego zwolenników na sytuację w kraju. Genezą gotyku było scalenie władzy monarszej i stworzenie nowego języka kultury. Dla Francji symptomatyczne jest to, że ten sam zabieg powtórzył później Ludwik XIV – połączył działalność kulturalną z zasadami miecza i prawa. A to mocna trójca.
Wraz z rozpoczęciem budowy gotyckiej katedry Naszej Pani (Notre-Dame) powstała Szkoła z Notre-Dame, praktykująca czas jakiś w gotyckiej kaplicy królewskiej (dwupoziomowa, wspaniała budowla z polichromiami na wszystkim, mieszcząca się obecnie na terenie centralnej prefektury policji – wpuszczają tam zwiedzających, ale ceny mają francuskie). Szkoła z Notre-Dame, podobnie jak gotyk, wykorzystała doświadczenia zdobyte na Bliskim Wschodzie i w Andaluzji. Arabowie chłonęli dorobek wielu kultur i stawali się pośrednikami, nie wymyślając nic podobnego samodzielnie. Przenieśli do Europy perski ostrołuk, bawili się starogreckimi teoriami na temat harmonii i wprowadzili dziwaczny zwyczaj rymowania liryki na końcu wersu (w Europie stosowano aliterację – kto nie wie, o co chodzi, może posłuchać tetralogii Wagnera, który w ten właśnie sposób napisał libretto). Bawili się różnymi skalami (importowali też perskie) i eksperymentowali z poznanymi za pośrednictwem Bizantyjczyków greckimi pomysłami teoretycznymi. W ten sposób powstał ich teorban, będący rozwojową wersją prostszych instrumentów.
W Europie tymczasem zaczęto wykorzystywać teorie Pitagorasa do sprawdzania podziałów harmonicznych i zestawiania akordów, dostrajania całych sekcji organów w kościołach, bowiem w normalny sposób byłoby to dość uciążliwe (skala instrumentów, nakład pracy i odległości z pogłosem, wpływające na percepcję). Teorban został zaadaptowany przez Don Kichota z La Manchy czy innych Sancho Pansów, a od nich wraz z tańcami takimi jak folia i canarie przedostał się do królestwa Franków. Pewną rolę odegrali tu templariusze, jako że posiadali kontakty na całym Morzu Śródziemnym i większość z nich należała do starej szlachty romańskiej.
Druga mała dygresja: we Francji istniały dwie kultury – normańska i oksytańska. Pierwsza na „tak” mówiła „oui”, a druga – „oc”. Niby nic, jednak kultura oksytańska była w prostej linii spadkobierczynią resztek kultury rzymskiej – podobnie jak kultura katalońska w Hiszpanii i retoromańska w Szwajcarii. Dotyczyło to zarówno nawyków żywienia oraz kultury jako takiej, jak i budownictwa. Dla przykładu drewniane konstrukcje szachulcowe (pruski mur) w Europie to benedyktyńska adaptacja rzymskich rozwiązań z południa Francji, które rozprzestrzeniły się w Europie za pośrednictwem zakonów. A gdzie benedyktyni i cystersi mieli swoje centrum? Ha! Normanowie nie lubili tych, którzy mówili „oc”, bo byli śniadzi i traktowali Normanów jak barbarzyńców (fakt, pisać i czytać nie potrafili w przeciwieństwie do elit oksytańskich; ci z północy nie znali też mydła, a na południu owszem tak, zresztą produkują je do dzisiaj pod nazwą „mydło marsylskie”). O randze języka oksytańskiego świadczy chociażby to, że oryginał Chanson de la Rose powstał właśnie po oksytańsku, a Dante Alighieri spisał w tym języku oryginał „Piekła” z „Boskiej komedii”.
Wspomniany konflikt kultury normańskiej i oksytańskiej był jednym z powodów tak krwawej rozprawy z templariuszami. Przy okazji walk z katarami Normanowie „wymieniali” wielu notablów (zwolnienia ze skutkiem natychmiastowym w formie obcinania stóp i tym podobnych). Gotycka katedra-forteca w Albi była symbolem normańskiej władzy na południu. Warto zobaczyć ten kamienny bastion w wielu różnych ujęciach, aby lepiej zrozumieć niektóre rzeczy. Inna sprawa, że południowcy skłaniali się ku herezji, bowiem nastąpiło tam płynne połączenie dawnej kultury z chrześcijaństwem, tworząc dość nieortodoksyjną mieszankę zwyczajów.
Pragnącym zgłębić tę tematykę proponuję poniżej kilka przydatnych linków.
Tak wyglądały wówczas wszystkie katedry. Czyste, współczesne wnętrza to z reguły wpływ czasów nowożytnych, kiedy to często „oczyszczano” budynki z elementów nie dających pogodzić się z aktualnym paradygmatem kulturowym. Na przykładzie Albi widać też, dlaczego wielu fachowców nie uznaje północnoniemieckich dziwactw z cegły za budowle stricte gotyckie.
A oto klasyczna katedra w Laon, zbudowana zgodnie z programem opata Sugera, na ścianach której znajdują się objaśnienia do Biblii, sztuk wyzwolonych, arystotelesowskiej fizyki świata etc.
Kolejna dygresja: oryginalna nazwa regionu Langwedocji to „Languedoc”, czyli „Langue d’oc”, to jest „Język tak” (Widzicie skąd się wzięło angielskie słowo „ok”? Poza tym motto herbu korony Anglii jest napisane… po francusku, ale już w normańskim langue d’oil, czyli „Dieu et Mon Droit”).
Dla chcących posłuchać i poczytać próbki muzyki kultury oksytańskiej oraz bogaty zbiór przykładów pierwotnego języka Francji.
Synteza i polityka
Po tych wszystkich „przyjemnościach”, których Normanowie dostarczyli południowej Francji, nadszedł czas na wypełnienie pustki i stworzenie własnej kultury Franków, zwłaszcza że konkurencja już nie spała (Anglia i Burgundia). W tym celu królowie musieli ściągnąć kogoś, kto potrafił grać i śpiewać, a jednocześnie nie był Okcytańczykiem. Importowali więc mistrzów gry i śpiewu z Burgundii i Flandrii, wpasowując ich w paradygmat kultury gotyckiej (geometria, stosunki matematyczne).
Pierwsze kroki poczyniła Szkoła Notre-Dame, powstała w opozycji do oksytańskiej Szkoły Saint-Martial, obrabowanej przy okazji krucjat przeciwko katarom z większej części dobytku (papież napomknął przy tej okazji nawet o nałożeniu ewentualnej klątwy na świętokradców). Mistrzami Szkoły Notre-Dame byli Mistrz Leonin („magister z targu”, jak mówił Balcerek w serialu „Alternatywy 4”) oraz jego uczeń Magister Perotin. Ten drugi stał się instytucją ogólnofrancuską i jego wpływ zarówno na styl kościelny, jak i arystokracji w całym królestwie był przemożny – po raz pierwszy od czasów Karola Wielkiego król i jego sztuka stały się wzorem kulturowym. Twórcą bestsellerów muzycznych był także Gautier de Coincy (zupełnie jak w kultowym już „Miasteczku South Park”: – Jestem księciem ciemności! – Wow! Mamy w klasie arystokratę!).
Kilka dodatkowych linków dla zainteresowanych:
Co nieco z dorobku Gautiera de Coincy.
A oto kaplica Saint-Chapelle (trochę historii po francusku i angielsku).
A po zakończeniu pobliskiej budowy Notre-Dame pokazało się coś takiego (więcej zdjęć.) Niestety, trochę to w ciągu wieków oskrobano z barwnej encyklopedii w polichromiach. Warto zwrócić uwagę na schemat fasady westwerku (to z wejściem – zwyczajowo od zachodu). Został on wyznaczony przez opata Sugera w porozumieniu z królem i doradcami. Królowie mieli tam miejsce wyznaczone przez Boga, co widać na wszystkich kanonicznych katedrach gotyckich – miejsce w stałej strukturze opisu świata, jakim były ówczesne katedry
Ciekawym przykładem klasycznego gotyku jest katedra w Le Mans. Po dokładnej i długotrwałej analizie stwierdzono, że nie ma w niej ani grama sera, za to układ przyporowy i siatki żeber sklepień stanowią razem kompletny systemem będący harmonijną całością. To konstrukcja szkieletowa, która wszelkie siły rozprowadza równiutko po wszystkich przyporach, rozbijając je na moment i siły normalne (prostopadłe), redukując do zera rolę ścian. Od strony inżynierskiej jest to dzieło, przy którym większość obecnych realizacji sakralnych i budynków biurowych to sztampowe produkty masowe.
Teren był już przygotowany, przyszła pora na dopracowanie środków i definiowanie ogólnych zasad i kultury tworzenia oraz praktyki.