Mit strategii blitzkriegu
Zaraz po zakończeniu II wojny światowej w USA zaczęła zdobywać popularność teoria dotycząca strategii blitzkriegu jako przemyślanego planu uzyskania światowej supremacji Niemiec. Koncepcja promowana przez Burtona Kleina czy Alana Milwarda (po drugiej stronie Atlantyku) nie tylko zdobywała zwolenników w USA, ale zaczęła również skutecznie oddziaływać na europejskich badaczy i to po obydwu stronach żelaznej kurtyny. Czy jednak rzeczywiście tak było? Czy można zakładać, że blitzkrieg był strategią? Na początek warto wytłumaczyć podział szczebli dowodzenia podczas prowadzenia operacji wojskowych i wojny jako takiej.
Podejście taktyczne, operacyjne i strategiczne
W potocznym języku podejście taktyczne i strategiczne (rzadziej operacyjne) często używane jest jako synonim planowania, przygotowywania i prowadzenia jakichś działań. Choć wszystkie trzy pojęcia faktycznie tego dotyczą, nie są one równoznaczne.
Taktyka i strategia należą do jednych z najstarszych działów sztuki wojennej. Wśród badaczy wciąż nie ma zgody, która z tych dziedzin była pierwsza i ustalenie tego, może okazać się niemożliwe. Zdaniem profesora Stanisława Kozieja na samym początku mieliśmy do czynienia z czymś, co nazwać można „praktyką taktyczną”, która oznaczała umiejętność uszykowania wojsk na polu bitwy. Na przestrzeni wieków sztuka wojenna ewoluowała, a zakres pojęcia taktyki rósł, jednak wciąż odnosił się on przede wszystkim do umiejętności manewrowania oddziałami. Osiemnastowieczną definicję francuskiego teoretyka Jacquesa de Guiberta określić można było mianem dychotomicznej, gdzie strategia i taktyka przenikały się. W tym samym stuleciu niemiecki teoretyk Dietrich Heinrich von Bülow odrzucił takie podejście, definiując taktykę jako naukę o ruchach wojsk w obrębie widnokręgu.
Początkowo pojęcie strategii faktycznie odnoszono jedynie do żołnierskiego rzemiosła – określano nim kierowanie siłami zbrojnymi. Dopiero od czasu gdy zaczęto postrzegać wojnę jako zjawisko szersze, zwracając uwagę na aspekty polityczne, gospodarcze i społeczne, zmieniła się też definicja strategii.
Kolejnym przełomem w postrzeganiu tej dziedziny był okres wojen napoleońskich. Po klęsce Napoleona Bonaparte, na scenie pojawiły się teorie Antoine-Henri’ego Jominiego czy Carla von Clausewitza, którzy mianem strategii określali wykorzystanie bitew do realizacji celów wojny, definiując pojęcie taktyki jako dziedziny, dotyczącej użycia sił i środków w samej bitwie.
Dopóki wojnę można było rozstrzygnąć za pomocą decydującej bitwy (zwanej walną, a potem generalną) takie rozróżnienie wydawało się wystarczające. Wojna francusko–niemiecka, a wcześniej w pewnym stopniu wojna secesyjna, położyły podwaliny pod najmłodszy z działów sztuki wojskowej, którego powstanie z całą swoją siłą przypieczętowała rzeczywistość Wielkiej Wojny, zwanej również I wojną światową.
Prawdziwym prekursorem sztuki operacyjnej, stał się Helmuth von Moltke (starszy) – zwycięzca bitwy pod Sadową z 1866 roku, ostatniej w postrzeganiu teoretyków wojskowości bitwy generalnej. Pruski generał łącząc wcześniejsze poglądy Bülowa, Lloyda czy Clausewitza z napoleońskim postrzeganiem operacji zintegrował manewr z bitwą, godząc trzy zasadnicze czynniki operacyjne: siłę, czas i obszar.
Taktyka, będąc najniższym poziomem sztuki wojennej, leży w kompetencjach dowódców niższego i średniego szczebla. Możemy przyjąć, że jest sztuką osiągania zamierzonych celów w konkretnych warunkach. Niektóre interpretacje ograniczają wpływ taktyki jedynie do pewnej niewielkiej przestrzeni w krótkim okresie (np. doba). Wielokrotnie zdarzało się, że taktyka wojskowa, podobnie jak w sporcie, była przygotowywana specjalnie pod konkretną bitwę (np. bitwa o Fort Eben-Emael z 1940 roku) niczym pod konkretny mecz. W innym ujęciu taktyka to bezpośrednia walka zbrojna, mająca na celu bezpośrednie zniszczenie (zgładzenie, definitywne rozbicie) sił i środków walki, bez względu na ich wielkość (skalę).
Sztuka operacyjna, jako poziom pośredni, może być definiowana jako prowadzenie manewrów na dużym obszarze i toczenie bitew. W 1939 roku decyzje na szczeblu operacyjnym podejmowano na poziomie armii, tylko wyjątkowo ograniczając je do związków wojskowych wielkości korpusu. Dziś ta perspektywa, podobnie jak pole walki, nieco się zmieniła. Zdarza się więc stosowanie działań operacyjnych nawet na szczeblu pojedynczej dywizji. Niektóre operacje, zwane nadrzędnymi, ukierunkowane są już na realizacje celów strategicznych.
Polecamy e-book Mateusza Kuryły – „Powaby totalitaryzmu. Zarys historii intelektualnej komunizmu i faszyzmu”
W końcu dochodzimy do najwyższego z poziomów sztuki wojennej, czyli strategii. Decyzje dotyczące realizacji strategii podejmowane są na najwyższym szczeblu uwzględniając współdziałanie politycznych, gospodarczych i wojskowych ośrodków kierowniczych. Na uwadze mają one zdefiniowany przez politykę cel wojny.
Czy istniała strategia blitzkriegu?
Studiując pobieżnie, ze współczesnej perspektywy, krótką historię III Rzeszy i II wojny światowej można dojść do wniosku, że taka strategia faktycznie istniała. Część historyków po 1945 roku aktywnie lansowała teorie o tym, że blitzkrieg był przemyślaną i ukierunkowaną strategią. Łącząc dalekosiężne plany panowania nad światem z niewystarczającym do osiągnięcia tego celu potencjałem gospodarczym ówczesnych Niemiec, należało pokonać, w sposób szybki i zdecydowany, przeciwnika po przeciwniku. Zarówno polityka zagraniczna i wewnętrzna, a także gospodarka i siły zbrojne połączone były w ramach tej strategii w spójną całość. Za sprawą strategii blitzkriegu mobilizowano tylko takie środki gospodarcze, osobowe i militarne, jakie były potrzebne do pokonania wyizolowanego wcześniej politycznie przeciwnika. W myśl tej teorii militarne działania cechował przede wszystkim element zaskoczenia i szybkości działania, co zapewnić miały nowe, połączone rodzaje broni. Dopiero powiększony za sprawą podbojów potencjał pozwalał na przejście ze strategii blitzkriegu do strategii wojny totalnej i rozpętania w ten sposób wojny światowej.
Kilkadziesiąt lat po zakończeniu II wojny światowej opis ten wydaje się sensowny. Niestety dla jego zwolenników, jak wspomniani wcześniej Klein, Milward i inni, wnikliwa analiza problemu obnaża słabość tych kontrowersyjnych hipotez.
Strategia blitzkriegu była kuszącą, ale stworzoną post-factum teorią, która parafrazując Timothe’ego Masona, kombinację przypadkowych zdarzeń i realnych sukcesów zamieniła w przemyślaną koncepcję. Skrajna awanturniczość Hitlera, naciski wewnątrz NSDAP i zaskakujące wydarzenia w polityce zagranicznej połączone z militarnymi, błyskawicznymi podbojami nadały tej teorii blasku i sprawiły, że zaczęła ona wyglądać na celową. W rzeczywistości nic takiego nie miało miejsca. O ile z perspektywy operacyjnej, czyli czysto militarnej, blitzkrieg faktycznie odniósł pewien sukces, to w ujęciu politycznym czy gospodarczym praktycznie nie istniał
Biorąc pod uwagę wypowiedzi niemieckich oficerów wyższego szczebla z lat poprzedzających wojnę, sama koncepcja blitzkriegu nawet w ujęciu wojskowym jawiła się w najlepszym wypadku jako „iluzja” lub „błędne założenie”, a w najbardziej skrajnych jako „niedorzeczny sen”. Gdy wojna rozgorzała w pełni nawet w niemieckojęzycznej prasie nadal wskazywano, że nie da się zawrzeć tej koncepcji w strategicznych ramach.
Czym był blitzkrieg?
Zanim odpowiemy na pytanie czym konkretnie był blitzkrieg, warto zwrócić uwagę na swoistą pułapkę semantyczną pod postacią słowa krieg (po niemiecku wojna). Jak pisał Karl Heinz Frieser, urodzony w 1949 roku niemiecki pułkownik, badacz historii i wybitny znawca blitzkriegu, termin ten jest pewnym nadużyciem. Dzieje się tak z powodu rozległości pojęcia „wojna”, która w czasach gdy termin ten powstał, miała już znaczenie o wiele szersze od militarnego. Blitzoperationen czy blitzfeldzuge byłyby bardziej odpowiednie, choć na pewno znacznie mniej „chwytliwe”.
Blitzkrieg to przede wszystkim koncepcja, która swój początek wiąże z ideą grup uderzeniowych, opracowaną przez Cesarstwo Niemieckie podczas I wojny światowej. Impas wojny okopowej skłonił niemieckich planistów do poszukiwania sposobów na jego przerwanie poprzez zastosowanie takiej taktyki, która umożliwiłaby ponowne przejście z działań pozycyjnych do manewrowych. Blitzkrieg miał być tym samym, jednak w znacznie szerszej skali, gdzie rolę grupy uderzeniowej miały przyjąć wielkie jednostki wojskowe działające na skalę operacyjną.
Polecamy e-book Szczepana Michmiela – „II wojna światowa wybuchła w Szymankowie”
Najłatwiej wyjaśnić blitzkrieg jako koncepcję łączącą wielowiekową, niemiecką tradycję wojny manewrowej i elementu zaskoczenia z osiągnięciami nowoczesnej techniki: radiem, samolotem i czołgiem. Nie bez znaczenia pozostawało również odrodzenie niemieckiego myślenia operacyjnego, tak bardzo poturbowanego przez wydarzenia na froncie zachodnim w czasie Wielkiej Wojny. To odrodzenie było możliwe dzięki kilku powiązanym ze sobą zjawiskom.
Po pierwsze Niemcy odrzucili koncepcję linearną, gdzie należało za wszelką cenę utrzymać front w jednej linii, tak by nie narażać jego skrzydeł na działania przeciwnika, które w konsekwencji mogłyby zagrozić tyłom. Wymuszało to prowadzenie operacji bez „oglądania się na flanki”, co z kolei znacznie zwiększało ryzyko skutecznych kontrataków nieprzyjaciela. By zniwelować to ryzyko, należało jak najmocniej wbić się w głąb linii wroga, dokonując manewrów potężnych jednostek w podobny sposób, jak czynią to małe grupy żołnierzy podczas musztry na placu defiladowym. Zamiast koncentrować w punkcie ciężkości największe siły oraz odwody, Niemcy postanowili za sprawą mobilnych, samodzielnych grup szukać najmniejszego punktu oporu. Samowystarczalność zmechanizowanych związków operacyjnych miała pozwolić na dokonanie jak najgłębszego obejścia. Metoda blitzkriegu miała połączyć przełamanie frontalne z manewrowym oskrzydleniem przeciwnika i zamknięciem go w okrążeniu.
W podejściu linearnym przełamanie oznaczało konieczność wypełnienia zdobytego przyczółka odwodami i wyrównanie linii frontu do zdobytego terenu tak mocno, jak było to możliwe. Koncepcja blitzkriegu zakładała dokonanie jak najszerszego okrążenia, w którym punktem wyjścia był punkt przełamania frontu. Tu tkwiła zasadnicza różnica pomiędzy doktryną niemiecką sprzed I wojny światowej.
Gdy Schlieffen opracowywał swój śmiały plan oskrzydlenia armii francuskiej, który potem, w 1914 roku, niezbyt skutecznie próbował wdrożyć w życie von Moltke (młodszy), odrzucił konieczność jakiegokolwiek frontalnego przełamania. Blitzkrieg połączył tą śmiałą wizję z koniecznością przełamania za sprawą zmodyfikowanej taktyki grup uderzeniowych. Pomimo oczywistego ryzyka związanego z otwartymi w ten sposób skrzydłami, im dalej poruszano się od linii frontu tym słabsze jednostki napotykano i tym większy efekt psychologiczny osiągano.
Po drugie, kultywowana w Niemczech doktryna wojenna, opierała się na usilnym dążeniu do manewru oraz dużej samodzielności oficerów niższego szczebla. Fakt ten stanowi materiał na oddzielny artykuł, tu wspomnę jedynie o tym, że ze względu na kilka pokoleń wychowanych w tym duchu dowódców, Niemcy zyskiwali dodatkową przewagę. Niemiecki dowódca nie tylko dążył za wszelką cenę do manewru, ale dodatkowo tradycja dużej samodzielności gwarantowała zachowanie dynamiki. Im dalej poruszano się w głąb terytorium nieprzyjaciela, tym trudniej było zapewnić sprawne rozkazodawstwo. Samodzielność dowódców zniwelowała ten kłopot.
Po trzecie, Niemcy nie tyle posiadali lepszy sprzęt niż Alianci, co umieli go znacznie lepiej wykorzystać. Użycie czołgów do osiągnięcia przełamania i oskrzydlenia, zamiast wykorzystania ich jedynie w roli wsparcia piechoty, pozwoliło na realizację szybkiego i niszczycielskiego okrążenia przeciwnika.
Wykorzystanie Luftwaffe w roli „latającej artylerii” pozwoliło na utrzymanie dynamiki ofensywy, którą niechybnie spowalniałoby, oczekiwanie na dołączenie znacznie mniej mobilnych jednostek wsparcia ogniowego. Użycie lotnictwa bombowego w charakterze szturmowym mocno kłóciło się z ówczesną brytyjską, czy francuską doktryną. Duże nasycenie środków łączności pozwalało w tej koncepcji na szybkie przekazywanie rozkazów i reagowanie. Wyposażony w radio i dużą samodzielność dowódca niemiecki, mógł wykonać kilka śmiałych manewrów, zanim jego aliancki odpowiednik otrzymałby szczegółowy, podpisany rozkaz.
Jesteśmy darmowym portalem, którego utrzymanie dużo kosztuje. Jako medium niezależne pozyskujemy środki na nasze utrzymanie od reklamodawców lub Czytelników. Nie prosimy o wiele - gdyby każda czytająca nas Osoba podarowała nam 10 zł, to starczyłoby to nam na rok bardzo wytężonej działalności i nowych inicjatyw. Okazuje się jednak, że do tej pory wsparło nas zaledwie 0,0002% naszych Czytelników. Dowiedz się, jak możesz nam pomóc!
Blitzkrieg to operacyjna koncepcja, w której wysoka kultura wojskowa oparta o inicjatywę, samodzielność, szybkość i zdecydowanie, połączona została z nowatorsko użytymi zdobyczami techniki. Wszystko to zapewniało ogromną skuteczność, o ile wykorzystano czynnik zaskoczenia. W tym całym opisie warto zwrócić uwagę na to, że blitzkrieg jako spójna koncepcja nie zaistniał od razu w przedstawionej wyżej formie.
Przykłady blitzkriegu
Pierwszym przykładem blitzkriegu na skalę operacyjną był spektakularny rajd przez Ardeny, którego kulminacją było przełamanie na rzece Mozie pod Sedanem, a następnie okrążenie wojsk alianckich i ich dramatyczna ewakuacja pod Dunkierką wiosną 1940 roku. Trzeba przy tym pamiętać, że również w tym przypadku nie było mowy o strategii blitzkriegu. Niemcy nastawiali się na długotrwałą wojnę, a zuchwały plan Mansteina traktowany był z dużym sceptycyzmem przez większą część niemieckiej generalicji. Dopiero sukces Fall Gelb, absolutnie przypadkowo, zrewolucjonizował charakter wojny i oddał palmę pierwszeństwa w ręce atakujących kosztem broniących. Koncepcja blitzkriegu była skutkiem tamtego zwycięstwa, a nie jego przyczyną.
Pierwszą planowaną i przeprowadzoną w duchu blitzkriegu kampanią wydaje się być „Operacja 25”. Zaplanowana praktycznie w ciągu jednej nocy, nieposiadająca przez planistyczny pośpiech nawet porządnej nazwy, była wielkim sukcesem Wehrmachtu. „Operacja 25” ze względu na pozycje wyjściowe państw Osi, teren, siłę i liczebność armii jugosłowiańskiej oraz czas trwania działań wojennych jest doskonałym studium porównawczym z „kampanią polską”. Przebieg działań podczas „Operacji 25” bardzo dobrze ilustruje ewolucję, jaką Wehrmacht przeszedł od momentu ataku na Polskę do opanowania Bałkanów w 1941 roku.
25 września 1939 roku, w czasopiśmie „Time” „kampanię polską” określono słowami: „Blitzkreig, lighting war”. Dziennikarze zwracali uwagę na zupełnie inny charakter tego konfliktu – niezwykle szybki i niszczący. Samo pojęcie blitzkrieg nie było niemieckim tłumaczeniem angielskiego odpowiednika, gdyż po raz pierwszy pojawiło się w takim właśnie brzmieniu w niemieckojęzycznej prasie kilka lat przed wojną.
Warto zauważyć, że poza kilkoma artykułami przed wybuchem światowego konfliktu, termin blitzkrieg nigdy nie stanowił oficjalnego pojęcia w strukturach Wehrmachtu. Nikt nie używał go w latach 1939–1940 ani do opisania kampanii polskiej, ani też w stosunku do działań w Norwegii. Dopiero sukces we Francji sprawił, że niemieckojęzyczna propaganda zaczęła używać tego pojęcia nagminnie. Podejście to zmieniło się, gdy zaplanowany z rozmachem plan zgładzenia ZSRR za sprawą blitzkriegu, napotkał pierwsze trudności i zimą 1941 roku zaczęto wycofywać się z całej koncepcji, przypisując pochodzenie i popularność tego określenia… złośliwości Brytyjczyków czy niefrasobliwości Włochów. Także sam Hitler odżegnywał się od tej nazwy twierdząc, że jest ona po prostu idiotyczna. Zdaje się jednak, że największą furorę blitzkrieg zrobił już po wojnie, kiedy przypisano jego właściwym cechom dodatkowe elementy, próbując wtłoczyć wszystko razem w ramy strategii.
Niemcy nie bez powodu (choć przez krótki czas) używali tego sformułowania do siania paniki, tworząc swoistą psychozę blitzkriegu. Cel takiego zabiegu był jeden – zachęcić osamotnioną Wielką Brytanię do rezygnacji z dalszej wojny na rzecz pokoju z Niemcami. Francuzom słowo blitzkrieg jawiło się jako wytłumaczenie i usprawiedliwienie koszmarnej klęski lata 1940 roku, choć zadecydował o niej splot kilku okoliczności, a nie przemyślana strategia.
Blitzkrieg: przypadek i konsekwencje
Bez wątpienia kampania francuska w pierwszej fazie nosiła w sobie znamiona blitzkriegu. Nie była jednak planowana w taki sposób, a błyskawiczne i szczęśliwe przełamanie pod Sedanem, jak wykazano w poprzednim artykule, sprawiło że inicjatywa przeszła w ręce dowódców niższego szczebla. OKH i jego najwyżsi przedstawiciele nie do końca mieli pomysł na to, co zrobić po pokonaniu linii obronnej na Mozie. Jeżeli blitzkrieg miał miejsce to samorzutnie – dobrym przykładem jest współpraca Luftwaffe z Guderianem podczas forsowania wspomnianej rzeki.
Wojny z Francją nikt nie rozważał ani jako kampanii szybkiej ani zaborczej. Blitzkirieg i opakowanie go w ramy doktryny był skutkiem tamtych działań. Nie były planem, ani świadomą decyzją na najwyższym szczeblu i na pewno nie strategią. Blitzkrieg był aktem desperacji, inicjatywy Wehrmachtu i pewnej inercji sprzymierzonych. Jak mawiał Clausewitz, był to „śmiały skok z dna rozpaczy”, ostatnia deska ratunku. Patrząc na przebieg drugiej fazy operacji, czyli Fall Rot, doskonale widać jak trudna byłaby to kampania, gdyby nie agresja i łut szczęścia w pierwszej fazie.
Sukces Niemiec w działaniach przeciwko Francji, który potem obudowano mitem spójnej strategii i wokół którego faktycznie zaczęto przygotowywać inne operacje, był też pocałunkiem śmierci dla niemieckiej sztuki prowadzenia wojny. Wiara w ten mit doprowadziła ostatecznie Niemcy do bezwarunkowej kapitulacji pięć lat później.
Zapisz się za darmo do naszego cotygodniowego newslettera!
Bibliografia
R. Citinio, Odwrót Wehrmachtu. Prowadzenie przegranej wojny 1943 r., Oświęcim 2019.
R. Citinio, Zagłada Wehrmachtu: kampanie 1942 roku, Oświęcim 2019.
R. Forczyk, Fall Weiss, Najazd na Polskę 1939, Poznań 2020.
R. Forczyk, Fall Rot. Upadek Francji 1940, Poznań 2022.
K. Frieser, Legenda Blitzkriegu. Kampania zachodnia 1940, Wrocław 2013.
H. Herman, Operacyjny wymiar walki zbrojnej, Toruń 2004
B. Klein, German Economic Preparation, Cambridge 1959.
S. Koziej, Teoria Sztuki Wojennej, Warszawa 1993.
A. Polak, Sztuka Wojenna. Kontekst teoretyczny i praktyczny, „Zeszyty Naukowe AON”, nr 3 (92), 2013.
F. Skibiński, Rozważania o sztuce wojennej, Warszawa 1972.
H. Strachan, European armies and the conduct of war, 1983
redakcja: Jakub Jagodziński