Milenium kontra Tysiąclecie. Spór władzy z Kościołem o rok 1966
Paweł Czechowski: W czasach PRL-u stosunki na linii państwo-Kościół były – ujmując rzecz mocno eufemistycznie – nie najlepsze. Jakie znaczenie na polu owych relacji miał rok 1966?
Bartłomiej Noszczak: By odpowiedzieć na to pytanie, trzeba przypomnieć „prehistorię” konfliktu milenijnego. W drugiej połowie lat czterdziestych komunistyczny aparat władzy w Polsce nasilił jawne i zakulisowe działania, które zmierzały do ubezwłasnowolnienia Kościoła i wykorzystania jego potencjału do budowy „ludowej” ojczyzny. Swoistym ukoronowaniem tego procesu było internowanie prymasa Wyszyńskiego we wrześniu 1953 r. Ludzie Kościoła znaleźli się na wirażu – realpolitik dyktowała im kompromis w relacjach z rządzącymi, a ceną było zachowanie ostatnich swobód Kościoła. Choć nie było to łatwe. Państwo dyktowało warunki – najgroźniejszym narzędziem w jego ręku był dekret z lutego 1953 r. o obsadzaniu duchownych stanowisk kościelnych, który – w dłuższej perspektywie – mógł doprowadzić do powstania dominującej w polskim Kościele formacji lojalnego wobec komunistów duchowieństwa. Proces ten zahamowała względna liberalizacja systemu, czyli tzw. odwilż. Dzięki przemianom polskiego Października ’56 Wyszyński odzyskał wolność i wyczuwając polityczną koniunkturę zaczął odbudowywać naruszone w okresie stalinizmu struktury Kościoła.
Jego autorski projekt w postaci rozłożonego na lata programu obchodów wielkiego jubileuszu tysiąclecia chrztu Polski doskonale się nadawał do tego celu. Nie tylko mobilizował duchowieństwo i laikat do udziału w ogólnonarodowej akcji animowanej przez Kościół, lecz także „wyzwalał” wierzących Polaków od wpływów komunistycznego państwa. Rok 1966 był zwieńczeniem tych działań. Milenium świadczyło o sile Kościoła w Polsce. W żadnym innym państwie poddanym supremacji Kremla narzucanie tonu życiu społeczno-politycznemu przez niezależną od aparatu władzy instytucję było nie do pomyślenia.
Oczywiście, ekipa Gomułki nie chciała dopuścić do zdobycia przez Kościół rządu dusz. Zainicjowała więc antymilenium, czyli konkurencyjne obchody tysiąclecia państwa. Działanie to było jednak spóźnione, a komuniści – mimo wszystko – byli zbyt słabi, by skutecznie ograniczyć aktywność Kościoła. Rozpędzonej „milenijnej lokomotywy” nie dało się zatrzymać. Rok 1966 był apogeum otwartego konfliktu państwa z Kościołem. Po zakończeniu obchodów milenijnych, zwłaszcza w epoce Gierka – i później, sytuacja pod tym względem uległa względnej stabilizacji. Oczywiście, pryncypia ideologiczne pozostały te same, lecz komuniści zaczęli stosować bardziej wyrafinowane metody ograniczania wpływów Kościoła.
P.Cz.: W którym momencie stało się jasne, że w 1966 roku Polaków będzie czekać kulminacja dwóch rodzajów obchodów – Milenium Chrztu Polski i Tysiąclecia Państwa Polskiego?
B.N.: Ekipa Gomułki, inicjując wtórne wobec Milenium obchody Tysiąclecia Państwa Polskiego, oczywiście zdawała sobie sprawę, że 1966 r. był nierozerwalnie związany z jubileuszem kościelnym. Państwo polskie powstało wszak wcześniej. Początkowo postulowano przyjęcie innej daty zamykającej świecką celebrę. Wskazywano na 963 r., kiedy to w kronice Widukinda pojawiła się pierwsza wzmianka o Mieszku I. Zupełnie słusznie uznano jednak, że poza wąskim gronem specjalistów, data ta będzie niezrozumiała dla ogółu Polaków i nie będzie miała tej siły oddziaływania jak rok 1966. Wybrano zatem wariant konfrontacyjny, co „usankcjonowała” uchwała sejmowa z lutego 1958 r. w sprawie obchodów Tysiąclecia w latach 1960-1966. Państwa z Kościołem „milenijne przeciąganie liny” trwało długich 7 lat – z kulminacją w roku 1966 i „dogrywką” w 1967.
P.Cz.: Jak wyglądały przygotowania Kościoła do obchodów? Co sprawiało największe trudności?
B.N.: Wyszyński rozpisał program milenijny na lata. Był wizjonerem. Cykl przygotowań do roku 1966 opracował w izolacji w Komańczy, w maju 1956 r. W tym czasie nikt nie przypuszczał, że kardynał odzyska wolność, a Kościół będzie mógł realizować „projekt Milenium”. Osią przygotowań do jubileuszu chrztu były Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego, czyli opracowany przez prymasa program odbudowy religijno-moralnej Polaków przed wielką rocznicą chrztu. Jego celem była walka z wadami narodowymi. Dopiero oczyszczeni duchowo rodacy mogli godnie obchodzić święto katolicyzmu.
Zgodnie z zamysłem Wyszyńskiego program przygotowań milenijnych przebiegał w trzech etapach. Najpierw w sierpniu 1956 r. ponad milion wiernych złożyło ślubowania na Jasnej Górze. W maju 1957 r. zostały one powtórzone w tym samym miejscu, ale już w obecności prymasa. Od tej daty do 1966 r. ochrzczeni Polacy uczestniczyli w programie przygotowań do jubileuszu milenijnego, znanym pod nazwą Wielkiej Nowenny. Każdy kolejny jej rok – od 1957 do 1966 r. – był poświęcony realizacji innego hasła Ślubów Jasnogórskich. W sumie było ich dziewięć. Rok 1966, zwany Rokiem Te Deum Narodu, był datą wielkiego święta wierzących Polaków.
Oczywiście, zważywszy na ówczesne uwarunkowania polityczne program milenijny napotykał na przeszkody. Ekipa Gomułki ograniczała religijno-społeczną aktywność Kościoła, czemu służyło wiele zarządzeń administracyjnych. Trudno jest precyzyjnie stwierdzić, które z nich były bezpośrednio związane z akcją antymilenijną, a które wynikały z właściwej dla państwa komunistycznego represyjnej polityki wyznaniowej. Inna rzecz, że do listopada 1965 r. nakładane przez aparat władzy ograniczenia związane z kościelnym jubileuszem nie były ani najbardziej skuteczne, ani nie miały charakteru totalistycznego.
Polska była do tej daty polem cichej wojny o Milenium. Katalizatorem „milenijnej wojny na wyniszczenie” stało się dopiero Orędzie biskupów polskich do biskupów niemieckich. Oczywiście, Milenium napotykało także na przeszkody wewnętrzne. Niektórzy spośród hierarchów sceptycznie odnosili się do pewnych związanych z nim inicjatyw. Dotyczyło to np. peregrynacji po Polsce kopii obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Milenium wymagało osobistego zaangażowania duchowieństwa i laikatu, z czym – niezależnie od opresji gomułkowskiej Polski – bywało różnie. Niektóre środowiska katolików, np. „Znaku”, podchodziły z pewnym dystansem do Wielkiej Nowenny i – jak oceniano – lansowanego przez nią dość powierzchownego tzw. katolicyzmu ludowego.
Polecamy książkę Bartłomieja Noszczaka pt. „Antymilenium. Konflikt państwa z Kościołem na tle obchodów tysiąclecia chrztu Polski (1956-1966/1967)”:
P.Cz.: Co komunistyczna władza pragnęła przeciwstawić względem Milenium Chrztu? Jakie były jej najważniejsze działania?
B.N.: Po perturbacjach Października ekipa Gomułki umocniła swoją pozycję. Mniej więcej w połowie 1958 r. ludzie władzy uświadomili sobie, że Kościół przeszedł do „antypaństwowej ofensywy”, którą – zgodnie z logiką państwa diamatu – należało powstrzymać. By nie stracić pola w walce o rząd dusz, komuniści zainicjowali obchody Tysiąclecia. W oczywisty sposób konkurowały one z Milenium. W ich ramach ekipa „Wiesława” dość sprytnie hojną ręką zaserwowała Polakom „chleb i igrzyska”. Wiele inicjatyw związanych z Tysiącleciem wychodziło naprzeciw realnym problemom, związanym np. z budownictwem szkolnym i infrastrukturą.
„Projekt Tysiąclecie” zakładał akcje ogólnopolskie i terenowe. Te pierwsze bazowały na celebracji rocznic ważnych wydarzeń historycznych oraz masowych akcjach tzw. czynów społecznych (o ich „dobrowolności” można dyskutować). Świeckie rocznice dobrano według propagandowego klucza. Ich lejtmotywami były antyniemieckość, podkreślanie wartości sojuszu z ZSRS oraz ugruntowywanie tezy, że PRL jest „ukoronowaniem” dziejów ojczyzny. W ramach „czynów społecznych” przeprowadzono wielkie ogólnopolskie akcje budowy Szkół Tysiąclecia oraz zadrzewiania kraju. Tysiąclecie w terenie znaczyły tysiące różnorodnych, mniejszych działań związanych głównie z upamiętnianiem przeszłości Polski i akcjami społeczno-gospodarczymi realizowanymi w mikroskali. Inna sprawa, że państwo Gomułki być może nigdy nie wydałoby setek milionów złotych na „prospołeczne” akcje związane z Tysiącleciem, gdyby nie konflikt z Kościołem o jubileusz chrztu.
Tak czy inaczej za kulisami tego teatrum kryła się milenijna walka państwa z Kościołem, prowadzona przez powołane do tego celu podmioty administracji na czele z tajną policją.
P.Cz.: Jakie znaczenie w obliczu rywalizacji państwo-Kościół miało słynne Orędzie biskupów polskich do biskupów niemieckich?
B.N.: Gdyby nie Orędzie, konflikt państwa z Kościołem o Milenium w 1966 r. byłby łagodniejszy. List biskupów polskich wystosowany do biskupów niemieckich w listopadzie 1965 r. był katalizatorem dość dramatycznych wydarzeń, których widownią stała się Polska – szczególnie w pierwszej połowie Roku Te Deum. Orędzie podziałało na Gomułkę jak czerwona płachta na byka. Choć wyrastało z ewangelicznego ducha pojednania i atmosfery Vaticanum Secundum, Wyszyński musiał wiedzieć, że list do hierarchów z RFN poruszy delikatną strunę relacji polsko-niemieckich i będzie silnie rezonował w partyjnych gabinetach w Warszawie.
I tak się stało. Ludzie Gomułki byli wściekli. Z ich perspektywy Orędzie było wyjściem przez Kościół przed szereg w sprawach wielkiej polityki. Sprawa była tym większą „polityczną bombą”, że na punkcie niemieckim Gomułka był szczególnie wyczulony. List podważył wymowę antyniemieckiej propagandy, jaką jego ludzie karmili Polaków m.in. w ramach Tysiąclecia. A Wyszyński jednym gestem wywrócił tę konstrukcję. Było to dość rewolucyjne posunięcie. Czy można było wówczas silniej uderzyć w system? Pokazać, że państwo nie jest hegemonem na scenie politycznej, a głos ma tu także Kościół?
Orędzie, oprócz wyrastającego z Ewangelii wezwania do pojednania, było silnym ciosem w komunistyczne państwo i jego antyludzką doktrynę. Inna rzecz, że list nie został do końca zrozumiany i zaakceptowany przez ludzi związanych z Kościołem, w tym duchowieństwo. Sprawa Orędzia zaciążyła negatywnie na przebiegu Milenium w 1966 r. Do jesieni 1965 r. ludzie władzy nie mieli pomysłu, jak skutecznie przeciwstawić się Kościołowi w roku wielkiego jubileuszu. Paradoksalnie, wystosowanie listu ułatwiło Gomułce realizację antykościelnej kontrakcji.
P.Cz.: Jaka była waga wielkiej parady z 22 lipca 1966 roku, jeśli mówimy o całokształcie działań wokół Tysiąclecia Państwa Polskiego?
B.N.: Było to typowe dla każdego (quasi)totalitarnego systemu gargantuiczne wydarzenie o charakterze propagandowym. Jego celem, bez względu na koszty, było pokazanie wielkości i dorobku PRL, którą – zgodnie z logiką materializmu historycznego – przedstawiano jako ukoronowanie całej ojczystej historii. Niezależnie od tego Defilada Tysiąclecia mogła się podobać. Została umiejętnie i sprawnie przeprowadzona. Był to największy w historii PRL pokaz sił ludowego Wojska Polskiego. Przebierańcy w historycznych strojach, najnowocześniejsza broń, wygimnastykowani młodzi ludzie itd. itd. Było kolorowo, wesoło i „na bogato”. Przez chwilę można było ulec złudzeniu, że PRL jest krajem mlekiem i miodem płynącym. Ale tylko przez chwilę. Siermiężna gomułkowska rzeczywistość szybko to zweryfikowała.
P.Cz.: Czy można stwierdzić, że któraś ze stron „wygrała” rok 1966? Jakie były najważniejsze konsekwencje Milenium i Tysiąclecia?
B.N.: Wyjątkowy jubileusz tysiąclecia polskiego chrześcijaństwa stał się dla komunistycznej ekipy władzy pretekstem do podjęcia dość bezpardonowej walki z Kościołem. Konflikt ideologiczny, walka o rząd dusz, ale także osobista niechęć Gomułki do Wyszyńskiego zaciążyły negatywnie na obchodach Milenium. Kościół wygrał to starcie o tyle, że po ponad 20 latach sterowanej przez komunistów ateizacji i laicyzacji udało mu się względnie skutecznie zrealizować większość spośród zaplanowanych okołorocznicowych wydarzeń. Pokazał również swoją siłę, udaremniając zakusy komunistów na pokonanie go w otwartej konfrontacji.
Państwo poniosło prestiżową klęskę. Inna rzecz, że ludzie władzy wyciągnęli lekcję z Milenium i w następnych latach unikali totalistycznej konfrontacji z Kościołem. Datująca się od lat siedemdziesiątych względna „odwilż” w polityce wyznaniowej była pozorna. Kolejne ekipy rządzące chciały dzięki niej – na zasadzie do ut des [zasadzie wzajemności – dop. red.] – wykorzystać Kościół do swoich partykularnych celów politycznych. Nadal też pozostaje pytaniem otwartym, w jakim zakresie wierni wprowadzili w życie najważniejsze, czyli duchowe przesłanie wielkiego jubileuszu chrztu. Tematem zasługującym na osobną dyskusję jest to, czy także pod tym względem Kościół „wygrał” Milenium.