Michał Wójcik – „Rywka. Śmierć ze złotym warkoczem” – recenzja i ocena
Michał Wójcik – „Rywka. Śmierć ze złotym warkoczem” – recenzja i ocena
Być może w zrozumieniu życiorysu „Rywki” fakty mają drugorzędne znaczenie. Ważniejszy, a z całą pewnością ciekawszy jest aspekt wykorzystywania jej wizerunku. Lub raczej jego kreowania. Ale po kolei. Michał Wójcik na kartach recenzowanej książki pochyla się nad sylwetką Niuty Tajtelbaum. Bojowniczka z getta warszawskiego, działaczka PPR i zastępczyni dowódcy wydziału bojowego Gwardii Ludowej. W lipcu 1943 roku ta dwudziestoczteroletnia dziewczyna „ze złotym warkoczem” została zamordowana przez Gestapo.
Sprawa „Rywki” udowadnia, że przed badaczami ogromna praca do zrobienia. I nie chodzi tu o nią samą, a raczej o to, że przeszłość wciąż wywołuje emocje. Przy czym idzie tu bardziej o wpisywanie określonych postaci i wydarzeń w z góry wyznaczone role.
W tym wypadku możemy mówić o stworzeniu przez komunistów mitu, wszelako zafałszowanego, który szybko padł ofiarą walk frakcyjnych wśród samych komunistów. Takich przerysowanych biografii ów system wytworzył zresztą niemało, a fikcyjne zdarzenia i nieprawdopodobne dokonania służyły przede wszystkim legitymizacji władzy tych, którzy dokonywali odsłonięcia pomników. Po przemianach ustrojowych nie było miejsca na bohaterów związanych z komunistyczną partyzantką. Rozpoczął się żmudny czas odkrywania tej części historii, która przez słusznie miniony reżim, była systematycznie zwalczana.
No dobrze, ale w ostatnich latach zainteresowanie budzi również aspekt żydowskiego ruchu oporu – beznadziejnego, skazanego na klęskę. Jest on jednak dowodem determinacji tysięcy ludzi o lewicowych przekonaniach, których krew aż kipiała od pragnienia zemsty.
Sama partyzantka związana z GL, a nawet z AL nie jest już tak czarno-biała. Wszak „barwy partyjne” miały dla wielu znaczenie drugorzędne. Czasem po prostu były jedyną opcją, bo na przykład w okolicy nie działały organizacje związane z Polskim Państwem Podziemnym. Ideologia, lub raczej mit, jaki po 1945 roku budowano wokół GL/AL, budzi dzisiaj zrozumiałą niechęć i nieufność. Jak bowiem oceniać akcje i zamachy organizowane przez te frakcje? Również w kontekście społecznych konsekwencji – niezależnie od determinacji i nienawiści względem niemieckiego okupanta, nie działały one podług rozkazów podporządkowanych interesowi Rzeczypospolitej. Wiemy przecież, że chodziło tam o coś innego. No właśnie, ale czy tę samą wiedzę mieli wszyscy?
Historia Niuty Tajtelbaum zostawia nas z szeregiem znaków zapytania. Michał Wójcik jest chyba dużo bardziej przekonany o tym, że powinniśmy zawalczyć o pamięć o niej i jej towarzyszach broni. Nie dziwota – poświęcił jej wszak całą książkę. Jej i jej środowisku. Jednak wskazuje, że owa pamięć powinna iść za prawdą historyczną. Zgadzam się z tak sformułowaną opinią, choć wydaje mi się, że równie ważna jest świadomość kontekstu społecznego i politycznego tych zawiłych biografii. Nie każdy, kto strzelał do Niemców w czasie okupacji, był dobry i kierował się czystymi intencjami. Możliwe, że byli to zwykli terroryści, którzy ignorowali konsekwencje swoich poczynań.
Mamy bowiem dylemat, a zarazem wyzwanie odczytania życiorysu Niuty i jej kolegów przez pryzmat wiedzy, którą mamy o dramatycznych czasach II wojny światowej. Odwrócenie historycznej wajchy i wynoszenie na piedestał tych, którzy byli w ostatnich latach pomijani w dyskursie – tylko dlatego, że byli pomijani – dla samego ich ukazania szerszemu gronu odbiorców spowoduje bałagan poznawczy.
Autor recenzowanej pracy zostawia czytelnika z pytaniem, choć nie sformułowanym wprost: czy możemy relatywizować przeszłość? Ergo: czy powinniśmy wykorzystywać ją do budowania niemal literackiego obrazu historii, w którym malowniczość ma pierwszeństwo nad prawdą?
A może jej legenda okazała się zbyt wielka w zderzeniu z faktami? Jeśli bowiem chcemy odkrywać zapomnianych bohaterów, by przywrócić ich dokonania zbiorowej pamięci – czy to w kontekście historii kobiet, czy żydowskiego ruchu oporu, czy po prostu podziemia innego niż akowskie – spokojna głowa. Bohaterów do odkrycia jest aż nadto. Niuta Tajtelbaum nie jest pierwsza w kolejce.