Michał Sokolnicki i fenomen odzyskania niepodległości
Michał Sokolnicki – zobacz też: Działania polskiej dyplomacji od stycznia 1934 do marca 1939 roku
Michał Sokolnicki urodził się 6 lutego 1880 roku w Kaszewach Kościelnych koło Kutna. Podczas studiów w paryskiej Ecole des Scienes Politiques związał się z ruchem socjalistycznym, co miało duży wpływ na jego przyszłe losy polityczne. Pierwszym z przejawów hołdowania temu nurtowi było ścisłe związanie się z Józefem Piłsudskim (1901) i w konsekwencji wstąpienie do Polskiej Partii Socjalistycznej w 1903 roku. Podczas I wojny światowej pełnił wiele funkcji, był m.in. komisarzem cywilnym legionów w Kielcach, jednym z organizatorów i kierowników Polskiej Organizacji Wojskowej, członkiem, a następnie sekretarzem generalnym Naczelnego Komitetu Narodowego, sekretarzem Józefa Piłsudskiego oraz członkiem Konwentu Organizacji A. Na kończącej wojnę konferencji wersalskiej występował w roli przedstawiciela polskiej delegacji (był sekretarzem części delegacji wytypowanej przez naczelnika państwa).
Po powrocie z Wersalu (nadal rok 1919) został pierwszym radcą poselstwa polskiego w Londynie, by następnie w latach 1920–1922 pełnić funkcję posła RP w Finlandii i Estonii. Lata 1923–1931 Sokolnicki spędza w Polsce, wykładając w Szkole Nauk Politycznych w Warszawie (jako profesor tej uczelni). W roku 1931 powraca do służby dyplomatycznej jako poseł RP w Danii (1931–1936). Po podniesieniu rangi przedstawicielstw dyplomatycznych (1936 rok) został mianowany ambasadorem Rzeczypospolitej w Turcji. O jego silnej pozycji i poszanowaniu w gronie służb dyplomatycznych świadczy sytuacja z roku 1939. August Zaleski, minister spraw zagranicznych w emigracyjnym rządzie Władysława Sikorskiego, usiłował zwolnić Michała Sokolnickiego z zajmowanego stanowiska. W tej sytuacji rząd Turcji, a przede wszystkim turecki odpowiednik Zaleskiego, Rustu Aras wyraził zdecydowane poparcie dla dotychczasowego ambasadora i decyzja została cofnięta. W efekcie Sokolnicki funkcję ambasadora sprawuje do końca II wojny światowej. Jej koniec to również koniec Sokolnickiego dyplomaty. Brak akceptacji ze strony nowej, komunistycznej władzy doprowadza do usunięcia go ze stanowiska ambasadora (1945 r.).
Polityczna emerytura pozwala mu się zająć pracą naukowo-dydaktyczną. Sokolnicki zostaje wykładowcą Wydziału Językoznawstwa, Historii i Geografii Uniwersytetu w Ankarze. Do końca życia pozostał nader cenionym autorytetem, zarówno w kręgach emigracji polskiej, jak i w kręgach polityków tureckich i korpusu dyplomatycznego. Pozostawił ciekawe prace historyczne poświęcone problemom XIX wieku (m.in. Wojna roku 1809, Generał Michał Sokolnicki 1760–1815, Wojna polsko-rosyjska w roku 1831), I wojny światowej (Polska w pamiętnikach wielkiej wojny 1914–1918) oraz bardzo obszerne i cenne wspomnienia z lat służby dyplomatycznej w Turcji 1939–1945 (Dziennik ankarski) www.wikipedia.pl "]. Umiera 17 stycznia 1967 roku w Ankarze.
Z punktu widzenia historii i historiografii Michał Sokolnicki należy do tzw. orientacji niepodległościowej, której założycielem był Szymon Askenazy. Przynależność ta wiąże się z ukonstytuowanymi i specyficznymi cechami narracji oraz zadaniami stawianymi przed nią. Jakie to zadania? Najlepiej na to pytanie odpowiada sam Askenazy, który miał się kiedyś wyrazić, że stara się polską młodzież przygotować moralnie do nowej walki o niepodległość . Swoistą definicję zadań jakie ma pełnić historiografia wedle orientacji niepodległościowej można stworzyć po dodaniu słów Grabskiego, który stwierdza jasno, że orientacji niepodległościowej nie chodziło tylko o krzewienie patriotyzmu, ale również o moralne, historyczne i polityczne uzasadnienie podejmowanych poczynań natury wojskowej. Warto również dodać, że przesunięcia chronologiczne w polskiej historiografii pozwoliły zająć się historykom tego okresu dziejami im współczesnymi. Widać to wyraźnie przy analizie wyżej przytoczonych dzieł Michała Sokolnickiego — wszystkie one obejmują okres XIX i XX wieku.
Napisać nowy podręcznik... Ale jak?
Sztandarowym manifestem Sokolnickiego dotyczącym kwestii odrodzenia Polski jest z całą pewnością tekst O metodzie odzyskania niepodległości. Przed merytoryczną analizą warto zadać sobie trud ustalenia daty jego powstania. Jest to ułatwione, gdyż autor daje do zrozumienia, że, pisząc, jest u progu trzynastego roku istnienia nowego państwa. Wiadomo więc, że tekst jest pisany po 11 listopada 1929 roku, a przed 11 listopada 1930 roku. Aby zawęzić ten okres (bo mowa jest tu o „progu”) można stwierdzić, że bliższą jest ta druga data. Jest to czas, który autor uważa za przełomowy i odpowiedni do podjęcia pracy poznawczej nad nowymi dziejami Polski, tej współczesnej Sokolnickiemu. Zauważa on konieczność podzielenia się swoimi niepodległościowymi doświadczenia pokolenia starszego z pokoleniem młodszym (to zaś, co dać może pokolenie, które w dojrzałym czasie swego życia przeżyło odzyskanie niepodległości, musi być dane już teraz...). Owe przekazanie doświadczenia zmaterializować się ma w postaci nowego podręcznika dla szkół oraz wprowadzenia do nauczania przedmiotu „historia nowego państwa polskiego”.
Autor zauważa jednak, że w skreśleniu historii „na nowo” stają na drodze trudności metodologiczne. Powstaje więc pytanie: w jaki sposób to uczynić? Mianowicie Daszyński i Dmowski, Biliński i Seyda, Srokowski i Bobrzyński przeżywali te wypadki, brali w nich mniejszy czy większy udział i to stanowi podstawowy problem. Nie są oni w stanie opisać tych wszystkich zjawisk na chłodno. Są nimi przesiąknięci, współtworzyli je i trudno im teraz pokusić się o obiektywne oceny. A ten obiektywizm, zdeterminowany dystansem, jest niezbędny przy tworzeniu syntezy nowych dziejów Polski. Podstawą omawianej syntezy musi być konstrukcyjny przebieg faktów, a nie zarys wrażeń, co w sposób jasny (w oczach autora) dyskredytuje współtwórców historii niepodległościowej przy tworzeniu syntezy dziejów.
Z drugiej jednak strony opis pozbawiony jakichkolwiek doznań byłby zbyt jałowy, mało żywy i z pewnością nieciekawy. W związku z czym Sokolnicki wbrew wcześniejszym wypowiedziom twierdzi: książka nie powinna stracić charakteru przeżycia, gdyż inaczej straciłaby ona walor, jaki dać może historii opis swego czasu, wątpliwe, czy zyskując w zamian walory naukowej suchości. Jak widać w obu tych wypowiedziach brak konsekwencji: są one diametralnie różne i stworzenie syntezy obejmującej oba te postulaty wydaje się niemożliwe. Autor zauważa sprzeczność i rozprawia się z nią, trywializując: nic innego poradzić nie można, jak tylko zdać sobie dokładnie sprawę, że ta sprzeczność istnieje.
Przed rozpoczęciem pracy nad nowym podręcznikiem konieczny jest odpowiedni dobór źródeł. Problem w tym, że jest ich ogromna ilość. Obok gazet codziennych, odezw, proklamacji czy roczników historycy mieli do czynienia ze wspomnieniami, pamiętnikami lub źródłami normatywnymi pochodzącymi z gęsto już w tamtych czasach występujących urzędów i instytucji. W podejściu autora do kwestii wykorzystania źródeł przejawia się głęboki realizm i umiejętność oceny możliwości własnego pokolenia. Wyraża się ono w słowach: przesianie tych źródeł z odróżnieniem ważnego od rzeczy bez znaczenia musimy z konieczności zostawić pracy pokoleń następnych. A więc jak Michał Sokolnicki zamierzał przeprowadzić selekcję źródeł niezbędną do napisania nowego podręcznika? Pomysł podsunął mu historyk francuski, Ernest Lavisse. Mawiał on, że jeśli szczegóły są częstokroć wątpliwe, to wielkie fakty są najzupełniej niewątpliwe, a więc rzecz ogólna w historii jest pewniejsza niż szczegół. Dedukując w ten sposób, w przypadku skreślenia nowej historii Polski, można by obejść przytłaczającą ilość źródeł. Więc z faktów ogólnych i niewątpliwych, ze zbieżnych z nimi faktów o charakterze międzynarodowym złożyć się przede wszystkim musi historia odzyskania niepodległości.
Polecamy e-book: Paweł Rzewuski – „Wielcy zapomniani dwudziestolecia”
W dalszej części tekstu autor w bezwzględny sposób rozprawia się z dominującą w polskim społeczeństwie teorią upragnionego odzyskania niepodległości. Okazuje się, że rozbudzone po odzyskaniu niepodległości uczucia narodowe nie były udziałem wszystkich Polaków już tuż przed tym wielkim wydarzeniem. Idąc dalej, dokładna analiza przedwojennych faktów wykazuje straszliwą zatratę moralną poczucia państwowego Polaków w ostatniej dobie niewoli. Owa zatrata moralności u części narodu polskiego była wynikiem odmiennych pragnień w stosunku do ludzi, których nazwać można patriotami. Pragnienia te należy w oczach autora podzielić na dwie kategorie: pragnienie spokoju w dobrobycie i pragnienie utrzymania niepodległości. Przy czym to pierwsze wiąże się, choćby w pewnym stopniu, z koniecznością wyrzeczenia się polskiej narodowości w imię wkomponowania się w zaborczą rzeczywistość. Jest to postawa jednogłośnie konformistyczna. Odważniejsza część społeczeństwa z pragnienia utrzymania niepodległości i religii na taki konformizm nie mogła sobie pozwolić! Gdy pozwoliłaby sobie, pokolenie Michała Sokolnickiego wciąż żyłoby w państwie okupowanym przez sąsiadów.
Konformizm Polaków w oczach autora ogniskuje się w dwóch hasłach: neoslawizmu i pasywizmu. Przedstawicielem pierwszego jest Roman Dmowski, który działał w ramach rosyjskich instytucji państwowych (Duma). W oczach Sokolnickiego Polacy jego pokroju stanęli wówczas szczerze i konsekwentnie na gruncie państwowości rosyjskiej. Dyskredytujące neoslawizm jest również (a może przede wszystkim) to, że nie był on inicjatywą polską, lecz, jak wspomina autor, stołypinowską, a więc rosyjską.
Pasywizm, czyli brak poparcia dla działań wszystkich zaborców w rezultacie pomógł Rosji w przeprowadzeniu w bardzo dobrej formie mobilizacji na terenie Królestwa, nie wpłynął na mobilizacje w Poznańskiem, a w zaborze austriackim przyłączył się skwapliwie do wszystkich działań lojalistycznych tamtejszych kierujących czynników politycznych. Żadna z tych opcji nie wniosła nic konstruktywnego do merytorycznej i praktycznej walki o niepodległość. Były to tylko hasła, których nośność okazała się bardzo ograniczona.
Fenomen odzyskania niepodległości i szybkiego odbudowania zniszczonej przez zabory ojczyzny zastanawia autora i rozpoczyna kolejny akapit jego artykułu. Sokolnicki zastanawia się jak do tego doszło i czyją zasługa jest przywrócenie niepodległości Polski. Na początku odrzuca tezę jakoby upadek i następnie odbudowa państwa polskiego były spowodowane samodzielną działalnością Polaków: dla tych, którzy z taką lekkomyślną łatwością i z tak zrozumiałym po obu stronach afektem przypisywali upadek Polski winie własnej Polaków, kwestia jest nader prosta: zmartwychpowstanie Polski wydaje się wyłącznie Polaków zasługą. Było naturalnie w obu przypadkach inaczej.
Niepodległość została odzyskana poprzez morderczą walkę garstki idealistów z resztą ugodowego społeczeństwa. Ci idealiści byli izolowani i tłamszeni przez ogół szukający normalnego życia w ramach państw zaborczych. Sokolnicki, wywodząc dobrodziejstwo niepodległości od garstki osób, w sposób bardzo zręczny przechodzi do wskazania zasadności sanacyjnych rządów w II RP: stąd, z tej racji powstał fakt historyczny opanowania społeczeństwa przez te grupy ludzi, którzy od początku wierzyli w niepodległość.
Upolitycznienie artykułu przybiera na sile w ostatnich jego wersach. Jako przedstawiciel środowisk sanacyjnych Sokolnicki z przekonaniem mówi o konieczności napisania historii odrodzonej Polski jako dalszej części historii ruchu niepodległościowego. Autor uzasadnia to nie tylko ideologicznie, ale i metodologicznie w słowach: jedynie zresztą z punktu widzenia pracy niepodległościowej przed wojną i późniejszej walki o niepodległość rzeczy nabierają właściwego stosunku, stają się niejako na swoje miejsce, szeregują się w obraz o właściwych proporcjach, bez naciągania rzeczywistości i bez demagogii wmawiania w siebie czy w społeczeństwo rzeczy przyjemnych. Lapidarnie można podsumować to następująco: niepodległość jest owocem pracy jednej z opcji politycznych w rozbiorowej Polsce, a nie rezultatem starań całego społeczeństwa. I wojna światowa była cezurą, która z narodu polskiego uczyniła naród dumny i zdolny do poświęceń dla szlachetnego celu. Następnie pada pytanie: jak w przeciągu tak krótkiego czasu w dziejach jednego pokolenia zaszedł tak ogromny przewrót? Odpowiedź, choć ciężko zarzucić jej nieprawdę, jest jednoznacznie przejawem sanacyjnych przekonań autora. Mianowicie całe zasługi autor przypisuje owej garstce ludzi, którzy zrywem pokierowali, uczestniczyli w nim, a teraz jako niepodzielni twórcy niepodległości kierują nowo narodzonym państwem polskim. Kosztowało ich to wiele wiary, wysiłku i hardości, ale ostatecznie odniesione zwycięstwo warte było tych wszystkich poświęceń.
Bibliografia
- Encyklopedia PWN, Warszawa 2000
- Brzoza C., Sowa A.L., Historia Polski 1918–1945, Kraków 2006
- Chwalba A., Historia Polski 1795–1918, Kraków 2001
- Grabski A.F. , Zarys historii historiografii polskiej, Poznań 2000
- Sokolnicki M., O metodzie dziejów odzyskania niepodległości, [w:] M.H. Serejski, Historycy o historii, Warszawa 1966.