Michał Piekarski – „Gabiene 316 p.n.e.” – recenzja i ocena
Michał Piekarski – „Gabiene 316 p.n.e.” – recenzja i ocena
Michał Piekarski podjął się trudnego wyzwania. Historia starożytna nie zostawiła nam wielu źródeł pisanych. Dzięki więc bogom olimpijskim za archeologię oraz nauki pomocnicze… Jednak nawet tak bogata w fascynujące wydarzenia epoka zostawiła nam po sobie niewiele – stąd niezbędne jest krytyczne podejście do dzieł Hieronima z Kardii, Diodora Sycylijskiego, Plutarcha czy innych pisarzy (historyków?) przekazujących wieści z epoki. Nie pomaga również sławny dziennik Ptolemeusza, jednego z najbliższych współpracowników Aleksandra Wielkiego. Może dlatego, że to on wiele namącił od początku „zawodów” o schedę po synu Filipa II, a potem postanowił to przedstawić w odpowiednim świetle…?
Stąd niezbędne jest posiłkowanie się opracowaniami autorstwa „mądrzejszych od nas” badaczy, którzy zęby zjedli na planach i domysłach, cóż też mogło się tam stać. Nie mówię tylko o spuściźnie Nicholasa Geoffrey’a Lemprière Hammonda czy Johannesa Kromayera, klasyków badających ten okres (no, Hammond jest bardziej „aleksandryjski”), ale też o nowszych pozycjach oraz artykułach. Te ostatnie są nie mniej istotne, ponieważ duża liczba opracowań „zahaczających” o opisywane wydarzenia to jak gdyby puzzle, z których autor musiał złożyć dla czytelnika pełny i satysfakcjonujący obraz wydarzeń. Choć pośród nich mógł też sięgnąć po dostępną na polskim rynku „Dzielenie łupów. Wojna o imperium Aleksandra Wielkiego” Robina Waterfielda.
Pomimo dysponowania licznymi drobnymi czy „luźnymi” elementami misternej układanki, autorowi po raz kolejny udało się przedstawić interesujący i logiczny obraz początków rozpadu imperium „włócznią zdobytego”. Dokonał tego w typowy „HaBekowski” sposób. Wpierw nakreślił tło polityczne po śmierci Aleksandra Wielkiego. Trzeba przyznać, że do dziś uczeni w mowie i piśmie mają problemy z rozsupłaniem tego węzła gordyjskiego (a nie mają takich narzędzi jak Aleksander…). Piekarski nie pokusił się może o nowe hipotezy, bezpiecznie poruszając się po znanych „morzach teorii”. Trzeba mu jednak przyznać, że kilka wątpliwości wysunął – ale zrobił to w sposób dość ostrożny.
To, co my, czytelnicy HaBeków lubimy najbardziej, to wojsko, armia, opisy militariów. Szczególnie ciekawiło mnie, w jaki sposób autor poradzi sobie z tym fantem. Bo niby napisano już „wszystko” na temat armii Wielkiego Macedończyka (w końcu to tym narzędziem walczyli Diadochowie), więc co można więcej wymyśleć. Otóż Piekarski słusznie zauważył, że armia, która przeprawiła się w 334 r. p.n.e. przez Hellespont i armia, która dziesięć lat później wróciła do Babilonu, nie była już tą samą armią. Aleksander zwalniał przecież kolejnych żołnierzy-weteranów, zostawiając tylko ochotników skuszonych wysokim żołdem (wcale nawet licznych…) oraz wcielając i szkoląc na swoje potrzeby kontyngenty kolejnych ludów.
Piekarski przedstawia nam zatem skomplikowaną machinę wojenną opartą na ściśle współpracujących jednostkach, czyli system broni połączonych. Jest to wysoce wyspecjalizowana maszyna, posługująca się najnowszymi zdobyczami techniki oraz wciąż się rozwijająca. W tej materii autor jest na bieżąco z najnowszymi badaniami, nie boi się wysuwać własnych ocen. Jeśli chodzi o militaria – czytelnik powinien być zadowolony.
A co z samą bitwą? No tu jest lekki problem… bitwy z tamtych czasów są opisane mimo wszystko dość wyrywkowo, ówcześni dziejopisowie często dawali się ponieść wodzom fantazji. Jednak po prawdzie sama bitwa kończy historię pierwszych dwóch wojen diadochów. Choć „Gabiene 316 p.n.e.” jest raczej „przyczyną”, a nie dokładną analizą tytułowej bitwy, samo starcie zostało przedstawione w najlepszy możliwy sposób. Czemu? Lektura książki nasuwa wniosek, że Gabiene to kamień milowy w dziejach. W wyniku tego starcia życie stracił ostatni z diadochów, któremu naprawdę zależało na utrzymaniu jedności zdobyczy Aleksandra (co prawda miał też w tym swój cel, ale fakt pozostaje faktem). Pozostali skupili się raczej na wykrawaniu sobie kolejnych co bardziej smakowitych kawałków. Gabiene to również zmiana mentalności zwykłych Macedończyków.
Z Aleksandrem wyruszali profesjonaliści, ale jednak związani z dynastią, z królem… Buntowali się co prawda raz na jakiś czas, ale nie zapominali o wierności. 7 lat później ci sami Macedończycy, którzy wygrywali bitwy dla Filipa II i zdobywali świat dla Aleksandra Wielkiego, za swoje bagaże sprzedali wodza, który chyba jako jedyny w jakikolwiek sposób kultywował pamięć o dawnej wierności. Czy to nie smutne i symboliczne?
I tę właśnie historię w przystępny sposób przedstawia Michał Piekarski.