Michał Jędryka – „Ołowiane dzieci. Zapomniana epidemia” – recenzja i ocena
Michał Jędryka – „Ołowiane dzieci. Zapomniana epidemia” – recenzja i ocena
Michał Jędryka jest menadżerem, scenarzystą i malarzem, autorem licznych tekstów reklamowych. Jest jednak kimś jeszcze. Śląskim synkiem, który dzieciństwo spędził w cieniu kominów Huty Metali Nieżelaznych w Katowicach-Szopienicach. Pracowała w niej znakomita część jego rodziny. On sam hutę będzie nosił do końca życia w sobie – w swoim organizmie.
Huta Metali Nieżelaznych to ponad sto pięćdziesiąt lat historii hutnictwa ołowiu i cynku w Szopienicach. Ta robotnicza osada jest obecnie częścią Katowic. Częścią, którą wstydliwie ukrywa się nawet dzisiaj. W połowie lat 70., w okresie, gdy centralnie sterowana gospodarka opierała się na przemyśle ciężkim oraz coraz bardziej absurdalnych planach wykonawczych, jednej z dużych hut grozi skandal. Doktor Jolanta Wadowska-Król oraz profesor Bożena Hager-Małecka domagają się przestrzegania norm emisji z szopienickiej huty. Co gorsza, mają dowody na to, że mieszkającej w niej rodziny masowo chorują na ołowicę. Jednym sposobem na odtrucie i oczyszczenie organizmów jest terapia, wyjazd do prewentorium oraz zmiana miejsca zamieszkania.
Na Śląsku rządzą wówczas I sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR Zdzisław Grudzień (zwany cysorzem) oraz wojewoda gen. Jerzy Ziętek. Pomimo tego, że cysorz pragnie wysadzić starego Jorga z siodła, generał uwierzy córce kolegi z Powstań Śląskich i zacznie się masowy eksodus. Dzieci będą wysyłane na turnusy rehabilitacyjne do Rabki, a w tym czasie rodzice będą przenosić się do nowych mieszkań oddalonych od huty. Niewielu będzie z tego powodu szczęśliwych. Mityczna choroba, ołów skrywający się w warzywach z przydomowego ogródka, w wodzie... Jak to możliwe, że będąca od pokoleń ich matką-żywicielką huta jest śmiercią i kalectwem? Również w kraju milczy się o epidemii „ołowików” na Śląsku.
Michał Jędryka napisał opowieść, która miesza prawdziwe wydarzenia i postacie z fikcją. Dzięki temu czytelnikowi łatwiej stać się tym Michałem, który opowiada swoją historię o znikających dzieciach oraz tajemniczym miejscu, gdzie są przetrzymywane. Prawdziwi są również główni aktorzy dramatu: Hager-Małecka i jej ojciec Powstaniec Śląski, Wadowska-Król młoda pediatra, która zaryzykowała wszystko, by ratować szopienickie dzieci, ślunski cysorz (złośliwie Towarzyszem Paluszkiem z powodu pełnionej funkcji zastępcy członka Biura Politycznego KC PZPR) Zdzisław Grudzień, stary Jorg czyli Jerzy Ziętek (do dziś, mimo jego funkcji w aparacie komunistycznym większość Śląska da się za niego pokroić), Edward Gierek. A także prawdziwe są szopienickie rodziny, od wieku trute ołowiem i przenoszące jego degenerujące skutki na kolejne pokolenia.
Bardzo ciekawym fragmentem książki jest postawiona hipoteza o zakazanych dzielnicach Katowic. Miejscach, takich jak Burowiec, Załęże, Borki, Morawa. Potocznie postrzegane jako obrzydliwa wylęgarnia menelstwa i patologii, gdzie lepiej się nie pojawiać po zmroku. A może jednak to nie alkohol i narkotyki są tam problemem, ale ołów? Przecież ten metal odkładał się od stu pięćdziesięciu lat w organizmach pradziadków, dziadków, ojców, wnuków powodując degenerację układu nerwowego oraz liczne schorzenia. Może „bociani chód” to nie efekt wyniszczenia alkoholowego, ale właśnie dziedzictwo Huty Metali Nieżelaznych?
„Ołowiane dzieci. Zapomniana epidemia” to książka frapująca i ważna. To nie tylko hołd złożony ołowikom i ich lekarkom, ale przede wszystkim zupełnie inne spojrzenie na problemy społeczne. Polski Czarnobyl, epidemia, o której nigdy nie było głośno. Warto zbadać ten temat.