Michael Wolff – „Ogień i furia. Biały Dom Trumpa” – recenzja i ocena
Michael Wolff jest nagradzanym dziennikarzem i autorem kilku książek. Dlatego nie stworzył monografii pierwszych miesięcy prezydentury Donalda Trumpa. Jego książka nie jest też pracą naukową czy popularnonaukową. Wolf prezentuje nam książkę mającą wiele cech reportażu. Zbierając materiały do pracy, autor odbył liczne rozmowy z wieloma osobami z otoczenia Donalda Trumpa. Najważniejszym z rozmówców autora jest bez wątpienia Steve Bannon, były redaktor prawicowego portalu Breitbart, szef kampanii wyborczej Donalda Trumpa i do niedawna doradca prezydenta.
Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że większość treści Ognia i furii to właśnie owoc rozmów Wolffa z Bannonem, zwłaszcza że jest on przedstawiony raczej w pozytywnym świetle, a autor często zdaje się przychylać do jego punktu widzenia. Pojawiają się wręcz głosy, że książkę podyktował sam Bannon. Jest w tym twierdzeniu nieco przesady, choć zarzuty te nie są z całą pewnością bezpodstawne.
Donald Trump jest uosobieniem, zmian, jakie zaszły w polityce światowej w ciągu kilku ostatnich lat. Wiele osób książka Wolffa może zainteresować, ponieważ opowiada historię polityka antyestablishmentowego, który odniósł sukces. Antyestablishmentowego par excellence – wzajemna niechęć łączyła go także z establishmentem udzielającej mu poparcia Partii Republikańskiej. W pewien sposób obrazuje to otwierające książkę porównanie przedstawicieli dwóch typów mediów – wspomnianego już Bannona z portalu Breitbart i Rogera Ailesa, byłego dyrektora telewizji Fox News będącej matecznikiem bardziej tradycyjnych Republikanów.
Główna teza Ognia i furii głosi, że Donald Trump nie planował wygrywać wyborów prezydenckich, chodziło mu jedynie o wyprowanie swojej marki, a zwycięstwo stanowiło dla niego, jego rodziny oraz większości współpracowników zaskoczenie i powód do zakłopotania. Uważam, że takiej tezie brakuje poparcia w rzeczywistości. Obserwując kampanię Trumpa oraz pierwsze dni jego rządów (obfitujące w decyzje stanowiące spełniania obietnic wyborczych) miałem raczej wrażenie, że są one przemyślane i przygotowane. Opowieść o przypadkowej wygranej budzi pewne podejrzenia o to, czy nie jest to aby skutek autokreacji Bannona, który jako szef tamtej kampanii mógłby zaprezentować się jako polityczny geniusz.
Wolff bardzo ciekawie opisuje mentalność Donalda Trumpa, grono jego współpracowników oraz przebieg kampanii wyborczej, jak również organizację pracy Trumpowskiego Białego Domu. Myślę, że dla wszystkich osób zainteresowanych polityką amerykańską i polityką w ogóle będzie to pasjonująca lektura. Szczególnie interesujące wydaje się uchwycenie dynamiki kampanii i opis drogi do prezydentury. Popierany był początkowo przez ruchy uznawane za skrajne czy ekscentryczne osobowości medialne (jak Bannon czy Milo Yiannopoulos). Wkrótce zdobył uznanie gardzących nim wcześniej statecznych amerykańskich konserwatystów, którzy poczuli się zmuszeni nie tylko go poprzeć, ale wręcz się z nim utożsamiać.
W toku narracji na głównego bohatera pozytywnego urasta Steve Bannon. Wolff może nie identyfikuje się z nim explicite, ale redaktorowi Breitbarta poświęca sporo miejsca. Bannon opisywany jest w taki sposób, że trudno nie poczuć do niego sympatii i uznania. Ukazany jest jako człowiek doświadczony, o wyrazistych poglądach i silnym charakterze. Czarnymi charakterami okazują się natomiast „Jarvanka” czyli córka Trumpa, Ivanka oraz jej mąż Jared Kushner. W opisach rywalizacji poszczególnych współpracowników, będących reprezentantami różnych grup interesu (alternatywna prawica, biznes, tradycyjni Republikanie) o dostęp do ucha prezydenta „Jarvanka” okazuje się ekspozyturą amerykańskiego establishmentu. Nie jest to zresztą żaden sekretem, a Wolff nie odkrywa tutaj Ameryki – dość oczywiste jest, że córka będąca wziętą projektantką mody oraz pochodzący z wpływowej rodziny żydowskiej zięć mają w zamyśle stanowić niejako łącznik Trumpa z establishmentem. Oboje nie kryją zresztą tego, że światopoglądowo i mentalnie bliżej im do Demokratów. „Jarvanka” okazuje się być głównym rywalem Bannona w definiowaniu linii politycznej Białego Domu i ostatecznie źródłem jego porażki i popadnięcia w niełaskę u Trumpa.
Sam Bannon miał sobie uzmysłowi własną porażkę dopiero wtedy, kiedy z serwisów informacyjnych dowiedział się o większym zaangażowaniu się USA w konflikt syryjski. Stanowiło to bardzo rzadkie u Trumpa odejście od wyborczych obietnic. Bannon przedstawiony jest jako autor zwycięskiego programu politycznego, z którym Donald Trump startował w wyborach. Nic wiec dziwnego, że czytelnik może z nim sympatyzować i uznać jego odsunięcie za akt niesprawiedliwości.
Wbrew temu, co może sugerować medialny zgiełk, czytelnik nie znajdzie w książce dowodów na rzekomą zmowę Donalda Trumpa z Rosjanami, choć oczywiście wątek śledztwa w tej sprawie jest obszernie omawiany. Nie ma tu także informacji na temat rzekomego romansu pomiędzy prezydentem a atrakcyjną Hope Hicks, ówczesną dyrektor komunikacji Białego Domu.
Jak już wspomniałem, wydawnictwo Prószyński i S-ka udostępniło nam polskie wydanie w tempie wręcz błyskawicznym, co zasługuje na duże uznanie. Niestety najprawdopodobniej niezbędny w takim wypadku pośpiech stoi za kilkoma drobnymi niedociągnieciami – choć przekładem zajmowało się kilkoro tłumaczy, to trafiają się kwiatki takie jak pisanie o jakimś Johnie Birchersie, podczas gdy z kontekstu wynika że chodziło o członków ultrakonserwatywnej organizacji John Birch Society (po angielsku określonymi zapewne John Birchers).
Nie trzeba nadmiernie reklamować Ognia i furii. I bez tego książka stanie się bestsellerem. Sięgną po nią wszyscy zainteresowani bieżącą polityką Stanów. Warto zapoznać się z tą publikacją, aby wyrobić sobie własne zdanie na temat rządów Donalda Trumpa.