Melvin R. Starr – „Ślad atramentu” – recenzja i ocena
Dwie wcześniejsze powieści Starra, Niespokojne kości oraz W cieniu kaplicy, to proza przepełniona mrocznymi morderstwami i zagadkami, jednak ich całościowy odbiór można określić jako pozytywny. Podobnie jest w przypadku najnowszej książki pisarza – czytelnik zna bohaterów występujących w powieści, bliskie jest mu również tło akcji, czyli czas oraz miejsce. Nie oznacza to jednak, że książkę można zrozumieć tylko w oparciu o lekturę dwóch poprzednich. Wręcz przeciwnie – Ślad atramentu można czytać jako odrębną pozycję, a czytelnik i tak nie będzie miał problemu ze zrozumieniem wydarzeń i motywacji bohaterów.
Zobacz też:
Skąd wziął się pomysł na książkę? Autor wyjaśnia, że w 1990 roku odwiedził wraz z żoną pensjonat w Mavesyn Rideware, z właścicielami którego stali się przyjaciółmi. Odwiedzili ich ponownie po przeprowadzce do Bampton – miasteczko zauroczyło Starra i żonę, dlatego postanowił dowiedzieć się więcej na jego temat. Tak zapadła decyzja, że niewielkie Bampton stanie się scenerią dla nowej powieści pisarza.
Na akcję Śladu atramentu składają się dwa główne wątki. Pierwszy z nich dotyczy warstwy kryminalnej – z pozoru błaha kradzież ksiąg z biegiem wydarzeń staje się skomplikowaną zagadką, w którą wplątanych jest coraz więcej osób. Drugi z wątków dotyczy sfery obyczajowej – zalotów o damę serca. Oba wątki silnie się ze sobą splatają, dając przyjemność zarówno wielbicielom kryminałów jak i lżejszych romansów.
Książka opiera się na fikcyjnych wydarzeniach, jednak w Posłowiu autor wyjaśnia, że zarówno topografia wybranych miejsc jak i postać Johna Trillowa są prawdziwe. Bohater książki rzeczywiście piastował urząd szeryfa Oksfordu, równie prawdziwy jest konflikt pomiędzy zakonnikami a świeckimi uczonymi. Jest to jedynie otoczka, trzon, wokół którego Starr zbudował akcję pełną miłosnych i kryminalnych zagadek, intryg i zawiłości. Pomocna w lekturze okazuje się mapa, która znajduje się na jej początku i przedstawia plan średniowiecznego miasta, wraz z jego najważniejszymi punktami orientacyjnymi i ulicami. Autor nie szczędzi czytelnikom opisów średniowiecznego Oksfordu (akcja książki rozpoczyna się w 1365 roku), nie są to jednak opisy długie. Jaki obraz powstaje w wyniku lektury? Oczami wyobraźni widzimy zatłoczone ulice, ludzi zajętych swoimi sprawami, grupy studentów i zakonników, pomiędzy którymi narasta konflikt. Średniowieczne miasto to wylęgarnia mrocznych intryg i podstępów wynikających z ludzkich żądz i (niekiedy chorych) ambicji.
Przeczytaj też:
Książka jest dobrą okazją do poznania czternastowiecznej kultury Anglii, zwłaszcza w zakresie relacji damsko-męskich. Opis zalotów, konwenansów i zwyczajów ówcześnie panujących może budzić współcześnie zdziwienie i zainteresowanie jednocześnie. Autor jednak dość wiernie starał się odtworzyć dominującą wówczas kulturę i obyczaje:
Zanim rozpoczęła się Msza Święta, wikary wstał i obwieścił zebranym, że mamy zamiar się pobrać. Zapytał, czy ktoś z obecnych zna powód, dla którego nie możemy zawrzeć małżeństwa. Obawiałem się, że sir Simon może nagle wyłonić się zza filaru i udaremnić nasze zamiary. Tak się jednak nie stało. Nikt inny też nie podał powodu, dla którego nie moglibyśmy zostać mężem i żoną i tak oto zapowiedzi zostały odczytane. By prawu i tradycji stało się zadość, ksiądz musiał zrobić to jeszcze dwa razy, po czym Kate mogła zostać moją żoną.
Zarzutem wobec autora może być fakt, że potraktował portrety psychologiczne bohaterów zbyt powierzchownie. O ile Singletona można poznać nieco dokładniej, pozostałe postaci nie są już tak charakterystyczne. W powieści, których tematyka krąży wokół kryminału, czytelnika interesują detale, z pozoru nieważne, składające się jednak w spójną całość i naprowadzające w trakcie lektury do konkretnych wniosków. Starr poskąpił tego opisu, co czyni książkę – niestety – lekką powieścią o charterze kryminalno-romansowym. Rekompensatą jest w pewnym sensie dociekliwość Singletona – to on odkrywa zakamarki dusz innych bohaterów, jest detektywem dokładnie badającym poszlaki. Czytelnik musi zadowolić się tym, czego dowiaduje się od bohatera.
Książka zdecydowanie nie należy do tych, które przyciągają wzrok na księgarnianych półkach. Czerwona okładka z mnichem miała wyglądać tajemniczo, w efekcie jednak grafika wygląda sztucznie i „płytko”. Wnętrze książki okazuje się ciekawsze, czyta się ją lekko i szybko.