Maurice Druon - „Prawo mężczyzn” – recenzja i ocena
Maurice Druon (1918-2009) był francuskiem pisarzem i politykiem. Sławę przyniosła mu (m.in.) siedmiotomowa seria „Królowie przeklęci”. Prawie nigdy nie miałem szczęścia czytać tego typu cyklów w kolejności chronologicznej i tak też było z dziełami francuskiego pisarza. Moja przygoda z „Królami przeklętymi” zaczęła się właśnie od czwarej części, czyli „Prawa mężczyzn”, odnalezionego kilkanaście lat temu na półce z tanimi książkami.
Punktem wyjścia dla „Królów przeklętych” jest klątwa, którą rzucił na swoich prześladówców Jakub de Molay, ostatni wielki mistrz templariuszy, spalony na stosie w marcu 1314 roku. Dodajmy: klątwa, która zaczyna się spełniać. Jeszcze w tym samym roku umiera król Filip IV Piękny (tom pierwszy „Król z żelaza”), w kolejnym roku ginie jego synowa Małgorzata Burgundzka (tom drugi „Zamordowana królowa”), w 1316 roku schodzi ze świata Filipowy syn i następca Ludwik X Kłótnik (tom trzeci „Trucizna królewska”).
Akcja „Prawa mężczyzn” rozgrywa się w 1316 roku. Rywalizacja o tytuł regenta, którą obserwujemy głównie z perspektywy hrabiego Filipa de Poitiers, młodszego brata Ludwika Kłótnika, nie jest jedynym wątkiem powieści. Obserwujemy starania o papieski tron, nieobsadzony już od dwóch lat, a przy okazji poznajemy ekscentrycznego kardynała Jakuba Duèze, który nie wierzy w piekło. Jest też spór o hrabstwo Artois, który prowadzą hrabina Mahaut (teściowa Filipa) i jej bratanek Robert. Wreszcie mamy perypetie Gucia Baglioni, włoskiego kupca, jego pięknej żony Marii de Cresay i zgoła niesympatycznych krewnych tej ostatniej. Oczywiście, czytając cykl w kolejności chronologicznej rozumiemy więcej, ale nawet sięgając po samo „Prawo mężczyzn” łatwo można się zorientować kto, z kim i dlaczego.
To powieść historyczna z kategorii wzorcowych: świetna pod względem literackim, pełna barwnych postaci i plastycznych opisów, a jednocześnie podbudowana świetnym zapleczem naukowym, o czym przekonują nas przypisy i notki biograficzne.
„Prawo mężczyzn” zostało starannie wydane przez Wydawnictwo Otwarte (książka szyta, twarda okładka). Co istotne, mamy do czynienia z nowym tłumaczeniem Adriany Celińskiej, które miało być uwspółcześnione i przyciągnąć młodszego czytelnika. Warto porównać dowolny fragment ze starszym przekładem Anny Jędrychowskiej (gwoli ścisłości dodajmy, że jest jeszcze trzecie, Joanny Skórnickiej).
Celińska: Rzadko poczas mszy żałobnej zdarzał się podobny brak skupienia. Pierwszy raz od miesięcy kardynałowie, którzy mieszkali w osobnych domostwach rozproszonych po całym mieście w zależności od ich stronnictwa, spotkali się wszyscy w jednym miejscu. Niektórzy nie widzieli się już ponad dwa lata. Każdy bacznie obserwował pozostałych dostojników, uważnym okiem szpiegował innych.
Jędrychowska: Rzadko słuchano mszy tak mało nabożnie. Kardynałowie, mieszkający klikami w oddzielnych rezydencjach, po raz pierwszy zebrali się wszyscy razem. Niektórzy nie widzieli się prawie od dwóch lat. Wzajem się obserwowali, przyglądali sobie, szpiegowali.
Przyznam, że bardziej przekonuje mnie przekład Anny Jędrychowskiej, może nawet lekko archaizowany. Niezależnie od oceny tłumaczenia, nie ulega wątpliwości, że „Prawo mężczyzn”, jak i cały cykl „Królowie przeklęci” (z wyjątkiem ostatniego tomu), to znakomita lektura. Jeżeli dzięki nowemu tłumaczeniu ma trafić do szerszego grona czytelników, tym lepiej.
Redakcja: Michał Przeperski