Materiał na pierwszą stronę! Początki powstania styczniowego w „Dzienniku Poznańskim”
Z kraju
„Dziennik Poznański” ukazał się po raz pierwszy 1 stycznia 1859 r. i aż do roku 1939 był jednym z ważniejszych tytułów prasowych w Wielkopolsce. Powstał z inicjatywy Hipolita Cegielskiego, przy wsparciu finansowym Mieczysława Kwileckiego, Anastazego Radońskiego i Zygmunta Szułdrzyńskiego. Wydawcą pisma został Ludwik Merzbach. Wśród redaktorów gazety znaleźli się Hipolit Cegielski, Władysław Bentkowski, Stanisław Motty i Antoni Rose, a współpracowali z nią m.in. Henryk Schmidt, Julian Klaczko i Henryk Nakwaski. Redaktorem naczelnym został Ludwik Jagielski — malarz, publicysta, literat, członek Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk — w latach 1861–62 więziony w Berlinie za jeden z artykułów opublikowanych w „Dzienniku”. Był odpowiedzialny za jego kolejne wydania do 1865 roku.„Dziennik” był głosem poznańskich zamożnych liberałów, przeciwnych powstaniom zwolenników pracy organicznej i legalnej opozycji wobec polityki pruskiego zaborcy. Opowiadał się za równością wszystkich warstw społecznych, a jednocześnie za respektowaniem pruskiej konstytucji. Materiały zamieszczane w gazecie nie były podpisywane.Artykuł obejmuje wydania od momentu podania pierwszych wiadomości o wybuchu walk (wtorek 27 stycznia 1863 r. — „Dziennik” nie ukazywał się w poniedziałki) aż do opublikowania ostatniego dłuższego komentarza dotyczącego ogłoszenia objęcia dyktatury przez gen. Langiewicza (wtorek 17 marca 1863 r.).
Każde wydanie „Dziennika” otwierał tekst publicystyczny (o zróżnicowanej długości) na wybrany temat, dotyczący obrad parlamentu pruskiego, aktualnych stosunków międzynarodowych czy określonego problemu ludności polskiej w którymś z zaborów. W rubryce tej szeroko komentowano przed wybuchem powstania styczniową brankę (nazywaną poborem proskrypcyjnym) i omawiano zalecaną wobec niej postawę. 27 stycznia artykuł opatrzony datą 25 stycznia (teksty były zawsze datowane według dnia powstania, nie publikacji) rozpoczęto słowami: Zdaje się, że wybiła dla nieszczęsnego Królestwa Kongresowego fatalna godzina nowych krwawych i nierównych zapasów zrospaczonej ludności z przemocą rosyjską , oznajmiając tym samym początek walk (wobec szczupłości posiadanych informacji redaktorzy wyrażali wątpliwość, czy można mówić o nowym powstaniu). W pierwszych dniach podawano tu również wiadomości o zdarzeniach mających miejsce w Królestwie, o których później pisano raczej w części poświęconej Kongresówce. W kolejnych wydaniach artykuły w tej partii gazety omawiały sytuację polityczną i wojskową w Królestwie oraz postawę mocarstw wobec powstania, cytowały i komentowały opinie prasy zachodniej dotyczące sprawy polskiej, zastanawiały się nad prawdziwością, treścią i konsekwencjami konwencji Alvenslebena, relacjonowały przebieg obrad w parlamencie pruskim (często drukowano całe wystąpienia deputowanych, tak polskich, jak i niemieckich), których tematem było powstanie.
W następnej rubryce (jej obszerność była zazwyczaj odwrotnie proporcjonalna do długości poprzedniej) znajdowały się wiadomości z Prus, głównie z Berlina, a także z polskich miast znajdujących się w tym państwie. Widoczna jest pewna niekonsekwencja, ponieważ również tutaj zajmowano się obradami berlińskiego parlamentu (często dość dokładnie zdając sprawę z ich przebiegu) czy np. opiniami prasy zachodniej na temat konwencji Alvenslebena. Informowano tu także o tezach niemieckich gazet komentujących wydarzenia w Królestwie Polskim i polemizowano z nimi, zamieszczano krótkie doniesienia na temat akcji wymierzonych w ludzi podejrzanych o sprzyjanie powstaniu (przede wszystkim o dostarczanie walczącym broni) oraz na temat przygranicznych ruchów wojsk pruskich. W rubryce tej znaleźć można było zarówno dłuższe artykuły, jak i kilkuzdaniowe newsy.
Po Prusach przychodziła kolej na sprawy Królestwa Polskiego, które zajmowały w tym okresie bardzo dużą część „Dziennika”. Warszawski korespondent gazety zbierał wszelkie doniesienia o ruchach wojsk rosyjskich i oddziałów powstańczych oraz niewielkich nawet potyczkach; od czasu do czasu pojawiały się korespondencje z prowincji. Wiele miejsca poświęcano okrucieństwu Rosjan wobec powstańców i ludności polskiej, podając liczne przykłady czynów, których mieli się dopuszczać, z pojedynczymi morderstwami włącznie. Również w tej rubryce przytaczano, komentowano i prostowano opinie prasy niemieckiej i „Dziennika Powszechnego”, a także korzystano z relacji pisanych dla gazet polskich, zwłaszcza krakowskiego „Czasu”, który w „Dzienniku Poznańskim” zajmował szczególne miejsce, był bowiem źródłem cytowanym niezwykle często. Także i tym razem nie zachowywano ścisłej dyscypliny, jeśli chodzi o charakter działu: np. 30 stycznia w ramach korespondencji z Królestwa opublikowano analizę i ocenę drogi, jaka doprowadziła stronnictwo ruchu do zbrojnego powstania. A przecież należałoby się spodziewać, że taka publikacja zostanie umieszczona przede wszystkim na początku gazety.
Wszystkie te wiadomości uzupełniane były parokrotnie o umieszczane w ramkach — jako dodatkowe rubryki specjalne — korespondencje z terenu, np. z zajętego przez powstańców Wąchocka (10 lutego, opatrzona datą 4 lutego) czy obozu Langiewicza w Goszczy (14 marca, opatrzona datą 7 marca). Pisano w nich o obozowym życiu, nastrojach wśród walczących, ich wyposażeniu czy samej osobie gen. Langiewicza.
Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!
I z zagranicy
O ile wiadomości z Królestwa w całości poświęcone były, rzecz oczywista, powstaniu, to galicyjski korespondent tłumaczył się niejednokrotnie, że pisze o sprawach tak błahych, jakimi wobec wydarzeń mających miejsce w zaborze rosyjskim zdawać się muszą posiedzenia sejmowe. Oprócz tego pojawiały się w jego sprawozdaniach informacje o zarządzeniach władz związanych z walkami w Kongresówce, konfiskatach broni przeznaczonej dla powstańców itp.
Po przekazaniu wiadomości z trzech zaborów prezentowano doniesienia z pozostałych państw. Dominowały, obecne w każdym wydaniu i zdecydowanie najobszerniejsze, korespondencje z Francji, a zaraz za nimi — z Anglii. Nieco rzadsze i dużo krótsze były informacje o wydarzeniach w Austrii (tutaj częściowo zastępowała je rubryka poświęcona Galicji) i Włoszech, a raczej wyjątkowe były relacje ze Szwecji, Hiszpanii czy nawet Rosji. W przypadku tej ostatniej z pewnością wystarczały publikacje poświęcone Królestwu Polskiemu. Pisano też o sytuacji w Stanach Zjednoczonych, nie dotyczyło to jednak, rzecz zrozumiała, powstania. Działy poświęcone państwom europejskim pełne były natomiast szeroko komentowanych cytatów z zagranicznej prasy i wypowiedzi zachodnich polityków, doniesień na temat propolskich postaw ludności (np. manifestacji) oraz tyczących się Polski dyskusji w parlamencie brytyjskim. Redaktorzy często spekulowali na tej podstawie o prawdopodobnych przyszłych działaniach rządów mocarstw w sprawie polskiej i szansach na jakąkolwiek zdecydowaną interwencję (dyplomatyczną bądź militarną) w obronie powstania z ich strony.
Właściwą treść gazety, po której następowały ogłoszenia, zamykały Wiadomości miejscowe i potoczne. Pojawiały się tu czasem krótkie notatki na temat wypowiedzi prasy niemieckiej, powstańców, którzy przekroczyli pruską granicę, czy incydentów na prowincji, takich jak rewizja w kórnickim kościele w poszukiwaniu broni. Jak informował „Dziennik”, znaleziono jedynie filary marmurowe (zamiast spodziewanych armat) i małą bateryjkę butelek z winem mszalnym (wydanie z 24 lutego, korespondencja ze Śremu opatrzona datą 20 stycznia — czyżby pomyłka?).
Wyzwanie dla historyków
Zryw niepodległościowy w Królestwie postawił redakcję przed dużym wyzwaniem, jakim było długotrwałe relacjonowanie i komentowanie zdarzeń dotyczących jednego tematu, ale obejmujących bardzo wiele płaszczyzn: lokalną, krajową i międzynarodową, dyplomatyczną, polityczną i militarną, a także społeczną czy wreszcie narodowościową oraz patriotyczną. Wszystko to miało być ukazane z perspektywy wielu różnych państw. Okres powstania styczniowego jest zatem okazją do zbadania, jak przygotowana była redakcja „Dziennika” do tego typu przedsięwzięcia w zakresie organizacji pracy i porządkowania treści w gazecie oraz zdobywania potrzebnych informacji, a na ile musiała np. posługiwać się owocami pracy innych czasopism, takich jak chociażby krakowski „Czas”.
Tak ogromna ilość informacji zbieranych na jeden temat na dużej przestrzeni czasu sprawia, że szczególnie wyraźnie odbija się w kolejnych wydaniach „Dziennika” prędkość przepływu informacji pochodzących z różnych rejonów kraju i świata (pamiętajmy, że poszczególne artykuły opatrzone były datami ich powstania), a więc opóźnienie, z jakim mogły one dotrzeć do redaktorów, a następnie czytelników. Jest to również częściowe świadectwo ogólnego stopnia poinformowania na temat powstania określonego środowiska będącego częścią społeczności Poznania.
„Dziennik Poznański” nie jest oczywiście najlepszym źródłem do badania militarnych i politycznych dziejów powstania bądź reperkusji międzynarodowych, które ono wywołało. Wiarygodność podawanych w nim informacji jest trudna do określenia (często nie znamy nawet źródła danej wiadomości, a jeśli jest ono podane, na ogół jest to inna gazeta), jednak często podważalna — bez trudu wymienić można szereg innych przekazów bardziej przydatnych przy odtwarzaniu przebiegu polskich zmagań z rosyjskim zaborcą. Pełen komentarzy, opinii, polemik i spekulacji, często nieoddzielonych należycie od warstwy czysto informacyjnej, jest za to „Dziennik” odbiciem poglądów grupy społecznej, której był głosem, a do której należały osoby kształtujące oblicze ówczesnego Poznania z Hipolitem Cegielskim na czele. Właśnie ich zdanie na temat sensu walki zbrojnej, ocenę postaw szeregowych powstańców i przywódców czy też polityki zaborców oraz innych europejskich mocarstw poznać można dzięki artykułom w tej poznańskiej gazecie.
Osobnym przedmiotem badań mogą być też stosowane przez redakcję „Dziennika” środki, można by rzec, propagandowe: doniesienia o rosyjskim okrucieństwie, krzepiące minireportaże z obozów, dezawuowanie informacji podawanych przez rosyjskie władze i inne. W ścisłym związku z tym stoi język, jakim posługiwano się, mówiąc o stronach konfliktu, np. „mongolskie hordy” w odniesieniu do rosyjskich wojsk. Gorący okres walk w Królestwie Polskim to także okazja do przyjrzenia się mechanizmom cenzury w zaborze pruskim.
Powstanie styczniowe zdecydowanie zdominowało „Dziennik Poznański”. Po wybuchu walk nie zaprzestano wprawdzie informowania o bieżących wydarzeniach związanych z sytuacją w Wielkim Księstwie Poznańskim i Prusach, zaborze austriackim i innych częściach Europy oraz świata (wojna secesyjna, interwencja francuska w Meksyku), jednak stanowią one na ogół margines spraw poruszanych przez redakcję gazety. Zdarzenie (a raczej ciąg zdarzeń) o tak wyjątkowym charakterze jak zryw niepodległościowy to szansa na uchwycenie poglądów i mechanizmów, które w innym czasie rysują się przed badaczem mniej wyraźnie. Biorąc pod uwagę, że „Dziennik Poznański” to jedna z najważniejszych gazet wielkopolskich drugiej połowy XIX wieku, a powstanie styczniowe to w historii Polski okres o pierwszorzędnym znaczeniu, warto z pewnością przeanalizować, co sądzili na jego temat redaktorzy przedstawionej tu gazety.