Masakra Peterloo, czyli krew na mitingu w Manchesterze
Dziewiętnaste stulecie zapisało się w historii świata jako wiek wielkich przemian – rewolucji nie tylko społeczno-politycznych ale również gospodarczych. Świat się zmieniał w gwałtownym tempie. Wielka Brytania, chociaż szczelnie otulona przez wodę, również borykała się z ruchami, które chciały przemodelować rzeczywistość.
16 sierpnia w roku 1819 przypadał w poniedziałek. Właśnie na ten dzień Henry Hunt, działacz robotniczy i jeden z pionierów radykalnych ruchów w Wielkie Brytanii zwołał wiec, czy też, jak to napisano w informacji o nim, zgromadzenie.
Przyczynkiem do protestów, jak to często bywa, były kwestie ekonomiczne. Kondycja gospodarcza Anglii po ostatecznym rozgromieniu Napoleona nie była różowa. Po chwilowym zwiększaniu obrotów tkalnie zaczęły pracować coraz mniej, wobec czego obcięto pensje ich pracownikom. Dodatkowo nałożono cło na zboże importowane do Anglii – miało to w teorii ochronić rynek angielski, ale spowodowało zwiększenie drożyzny. Ludzi zostali więc pozbawieni pensji i jednocześnie obdarzeni droższym jedzeniem. Do tego coraz trudniej było o pracę. Frustracja zrodziła bunt.
Masakra Peterloo: przyczyny i przebieg
Na błoniach St. Peters’s Church w Manchesterze zebrali się ludzie. Tłum nie składał się jedynie z robociarzy, ale również z kobiet, dzieci i starców. Część zebranych potraktowała miting polityczny jak święto i ubrała się tak jakby szła na niedziele nabożeństwo. Nie oznaczało to jednak, że spotkanie nie przyciągnęło również radykałów. Na niesionych sztandarach pojawiały się między innymi hasła „Równa reprezentacja albo śmierć”, chociaż jak zauważył historyk Adam Zamoyski, nawet tak ostry slogan był ozdobiony wizerunkiem serca. Hasła były więc może i radykalne, nastawienie protestujących już nie.
Sprawca całego zamieszania Hunt jechał białym powozem otoczony przez ubrane na biało reprezentantki Manchesteru (kolor biały był zresztą bardzo modny na mitingu – miał podkreślać niewinność i dobre zamiary protestujących). Stosowne reprezentacje protestujących przyjechały z różnych stron, m.in. z Oldham, Royton, Lees czy Middeloton. Historycy cały czas spierają się co do liczebności manifestantów. Pierwsze badania mówiły nawet o 150 000 uczestników, współczesne są ostrożniejsze i wskazują, że protestowało około 60–80 000 ludzi.
Tak czy inaczej była to nielicha masa ludzi. Władze potraktowały całą imprezę jak beczkę z prochem, której lont już się tli i bardzo nie chciały, aby wypalił się do końca – rządzący nie chcieli czekać aż rebelia dojdzie do skutku.
W odwodzie czekało wojsko: 15 pułk huzarów i 31 pułk piechoty. Po mieście kręcili się funkcjonariusze ze specjalnego kontyngentu sił porządkowych. Władze uznały, że lontem, który ma wysadzić beczkę, jest Henry Hunt, wobec czego wbrew prawu sędziowie pokoju wydali wyrok aresztowania działacza.
Nie wiadomo jaki pomysł powstał wówczas w głowie szefa policji Manchester, ale można domniemywać, że zerknął on na tłum i doszedł do wniosku, że to trochę zbyt dużo ludzi aby miał sam aresztować Hunta. Ostatecznie udzielono mu pomocy w najgorszy z możliwych sposobów: wysyłając yeomanów, czyli ochotników z armii terytorialnej.
Artykuł inspirowany książką Adama Zamoyskiego „Urojone widmo rewolucji. Tajne spiski i tłumienie ruchów wolnościowych 1789-1848”:
Służba ochotnicza dla Mateczki Ojczyzny to rzecz ważna, ale i wymagająca. Tymczasem jedną z cech yeomanów była dysproporcja miedzy chęciami a możliwościami. W przypadku wydarzeń z 16 sierpnia 1819 roku dochodził jeszcze jeden aspekt – towarzystwo amatorskich kawalerzystów było pijane.
Dramat rozegrał się tuż przed godziną drugą po południu. Sklepikarze, prawnicy, kupcy i prawnicy trzymając się nie do końca pewnie w siodłach wjechali w manifestujący tłum. Po drodze jeden z wojaków potracił kobietę z niemowlęciem na rękach, w skutek czego dziecko zmarło. Żołnierze Yeomanry wjechali w tłum i... nic się nie stało – ludzie ich zignorowali, i chociaż ochotnicy próbowali odczytać ustawę nakazująca rozejście się, nic nie wskórali. Pijani i zmęczeni siedzieli na swoich koniach wśród manifestujących ludzi, nie mogąc się nigdzie ruszyć.
Godzinę później władze postanowiły działać – na pomoc wysłano 15 regiment huzarów. Ci będąc dobrze wyszkolonymi i znającymi się na fachu mieli szybko i sprawnie rozpędzić tłum. Idea była prosta – przebiją się przez manifestantów, uwolnią nieszczęśliwych yeomanów i aresztują Hunta. Problem w tym, że zaczęli płazować szablami zebranych i zrobili to tak nieudolnie, że kilkoro z nich zostało rannych. Ludzie wpadli w panikę i zaczęli tratować siebie nawzajem. Efekt był tragiczny, chociaż biorąc pod uwagę ilość zebranych ludzi mógł być znacznie gorszy. Zginęło 15 osób a rannych było od 400 do nawet 700. Poszkodowanych było blisko sto kobiet, a wśród zabitych był między innymi dwuletni William Fildes stratowany przez kawalerzystów oraz weteran spod Waterloo John Lees.
Masakra szybko została opisana na łamach prasy. Okrzyknięto ją mianem „Peterloo”, co miało ironicznie nawiązywać do triumfu nad Napoleonem. Wieść o wydarzeniach z Manchesteru obiegła Anglię bardzo szybko, a to ze względu na fakt, że na mitingu zjawiło się bardzo wielu dziennikarzy z gazet Londynu i Liverpoolu. Informacje o nieszczęśliwym rozpędzaniu manifestacji rychło dotarły do stolicy Wielkiej Brytanii, gdzie wzbudziły niemały ferment. Wielu spośród żurnalistów stanęło po stronie manifestantów i podkreślało niekompetencje władzy. Spotkały ich za to różnego rodzaju represje.
„Peterloo” stało się dla wielu jednym z punktów zwrotnych w historii Anglii, a Henry Hunt został niejako ojcem powstałych niedługo później czartyzmu – ruchu na rzecz praw politycznych robotników i poprawy ich sytuacji ekonomicznej. Konflikt wokół tego typu ruchów wolnościowych w Europie w I poł. XIX wieku stał się tematem wydanej właśnie po polsko książki Adama Zamoyskiego pt. „Urojone widmo rewolucji”.
Bibliografia:
- Bruton Francis Archibald, The Story of Peterloo, Manchester University Press 1919;
- Vallance Edward, A Radical History Of Britain: Visionaries, Rebels and Revolutionaries – the men and women who fought for our freedoms, Hachette 2013;
- Zamoyski Adam, Urojone widmo rewolucji. Tajne spiski i tłumienie ruchów wolnościowych 1789-1848, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2016.
Redakcja: Tomasz Leszkowicz