Marszałek Piłsudski kontra Sejm
Nowa sala obrad
Już w 1919 roku stało się jasne, że obecne miejsce obrad polskiego Sejmu jest niewystarczające. Wskazywano na wiele wad ówczesnej sali: fatalną akustykę, brak potrzebnych pomieszczeń, ciasnotę. Ignacy Daszyński miał nawet powiedzieć, że w tej sali każdy z posłów może głosować nad wnioskiem o wyroku śmierci na siebie, bowiem nic, absolutnie nic nie słychać, co mówią z trybuny.
W tej sytuacji inicjatywa grupy posłów pod przewodnictwem Hipolita Śliwińskiego (w jej skład wchodzili m.in. Kazimierz Bagiński, Maciej Rataj, Mieczysław Niedziałkowski), dotycząca rozbudowy i przebudowy gmachów sejmowych, spotkała się z wyraźną aprobatą izby poselskiej. 2 sierpnia 1919 roku złożono odpowiedni wniosek w tej sprawie, a sam Śliwiński (niegdyś praktykujący architekt) opracował główne założenia przyszłych prac. Przewidywał on powstanie amfiteatralnej sali posiedzeń, pawilonu dla marszałka oraz domu poselskiego. Z czasem kwestia rozbudowy budynków sejmowych stawała się coraz pilniejsza: w 1922 roku uchwalono nową ordynację wyborczą, zwiększającą liczbę posłów z 300 do 444 oraz ustalającą liczebność Senatu na 111 senatorów. Tak więc pierwsza kadencja Sejmu musiała obradować w dużym ścisku, co przyspieszyło rozpisanie konkursu na projekt gmachów Sejmu i Senatu. Zwyciężył projekt Czesława Przybylskiego, który nie doczekał się realizacji, z uwagi na szalejącą inflację i fatalny stan finansowy państwa.
Do sprawy powrócono dopiero w 1925 roku. Tym razem zlecenie otrzymał architekt Kazimierz Skórewicz. Jego dziełem był m.in. słynny dworek w Sulejówku podarowany Józefowi Piłsudskiemu przez wiernych Legionistów. Skórewicz nie odszedł daleko od projektów architektonicznych z 1919 roku – zaplanował nowe budynki na południe od istniejących, nieznacznie tylko zmieniając ich docelowy wygląd. Najważniejszym budynkiem była oczywiście sama Sala Posiedzeń w kształcie amfiteatru. Na południe od niej umieszczony został piętrowy Dom Poselski. Całość miało łączyć parterowe przejście, pełniące jednocześnie rolę palarni. W starym gmachu przewidziano przede wszystkim przebudowę hallu, który zyskał m.in. przeszkloną kopułę oświetlającą wnętrze, liczącą sobie ok. 14 m wysokości i ważącą ok. 65 ton. Główne prace konstrukcyjne zostały przeprowadzone w latach 1926–1927.
Policyjna inauguracja
Nowe budynki sejmowe otwarto wraz z inauguracją drugiej kadencji Sejmu. W tym dniu premier, którym był wówczas Józef Piłsudski, dość brutalnie uświadomił posłom, jaką rolę będą spełniać w nowej, pomajowej Polsce. Dotychczasowe inauguracyjne posiedzenia obu izb w latach 1919 i 1922 miały niezwykle uroczysty charakter. Poprzedzało je nabożeństwo, w którym uczestniczyli przedstawiciele rządu, naczelnik państwa, znaczna liczba posłów i senatorów. Same obrady były inaugurowane przez naczelnika państwa, który po krótkim przemówieniu opuszczał salę. Jednak tym razem miało być zupełnie inaczej.
Uroczystość rozpoczęła się we wtorek 27 marca o godzinie 17.30. Piłsudski pojawił się nieco wcześniej, około godziny 17.00 i odbył krótką rozmowę z Jakubem Bojką, który miał pełnić tego dnia obowiązki marszałka-seniora. Było to naruszenie obyczaju sejmowego, gdyż na sali było obecnych dwóch starszych od Bojki posłów. Kiedy Piłsudski jako szef rządu stanął na trybunie w celu odczytania orędzia prezydenckiego do posłów, obecni na sali komuniści zaczęli wznosić okrzyki: precz z faszystowskim rządem Piłsudskiego!. Prelegent trzykrotnie zwrócił się do nich, uprzedzając, że jeśli nie ucichną, zostaną wyrzuceni z sali obrad. Ponieważ krzyki nie ustawały, a wręcz przeciwnie – wzmagały się, do akcji wkroczył minister spraw wewnętrznych, Felicjan Sławoj-Składkowski. Już kilka dni wcześniej otrzymał on rozkaz przygotowania się do ewentualnej interwencji w przypadku zakłócania uroczystości otwarcia. W wyniku akcji Składkowskiego, który wprowadził na salę sejmową policjantów, aresztowano siedmiu posłów i siłą wyniesiono ich z sali obrad. Sam Składkowski wspominał później:
Wybiegłem do hallu głównego i krzyknąłem w kierunku stojącego przy szatni komisarza rządu Jaroszewicza: „Pierwszy rzut!! – już!”. Jaroszewicz wybiegł przed Sejm.(…) Za chwilę, która wydała mi się dość długa, wpadł do hallu biegiem dziesiątek policjantów bez karabinów, prowadzony przez Jaroszewicza i komisarza policji. (…) Wzniesieniem ręki zatrzymałem biegnących i krzyknąłem: „Chłopcy, ci s…syni komuniści przeszkadzają mówić Komendantowi. Wyrzucimy ich, za mną!”. Teraz biegłem korytarzem, a za mną stukali okutymi obcasami policjanci.(…) Widzę pobladłych komunistów i wskazuję ich policjantom.
Składkowski bardzo dokładnie relacjonuje dalszy przebieg wydarzeń:
W tej chwili jednak Sejm zaczyna krzyczeć i ruszać się z miejsc. Posłowie PPS ruszają tłumem ku mnie, wołając „Co Pan robi?”. Jeden z nich wyciąga z kieszeni pistolet, ale na szczęście chowa z powrotem do kieszeni.
Według relacji Składkowskiego straż marszałkowska zachowała „życzliwą neutralność”. Także wtedy, gdy do Sejmu wkroczył „drugi rzut” – kolejnych dziesięciu policjantów, tym razem już uzbrojonych w karabiny, którzy kolbami mieli pomóc swoim poprzednikom. Po usunięciu protestujących posłów z sali, okrzyki ustały.
Polecamy e-book Michała Przeperskiego „Gorące lata trzydzieste. Wydarzenia, które wstrząsnęły Rzeczpospolitą”:
Książkę można też kupić jako audiobook, w tej samej cenie. Przejdź do możliwości zakupu audiobooka!
Popis Składkowskiego
Przebieg „akcji pacyfikacyjnej” Składkowskiego miał, wbrew pozorom, dość chaotyczny charakter. Nie znał on m.in. dokładnego rozmieszczenia pomieszczeń w nowym gmachu. W swojej relacji napisał później: _Byle tylko nie omylić [się] co do drzwi – myślałem_. W całym tym zamieszaniu „gwardia Składkowskiego” pomyliła również niektórych posłów. I tak, zamiast komunisty Władysława Baczyńskiego, z sali siłą wyprowadzono posła ukraińskiego Lwa Baczyńskiego, zaś zamiast Henryka Bitnera – Jana Smołę z PSL „Wyzwolenie”. Oględnie rzecz ujmując, minister się nie popisał.
A wszystko to pomimo faktu, iż akcja policyjna została przygotowana bardzo starannie. Uderzenie zostało skierowane tylko w komunistów, co spotkało się z aprobatą nie tylko posłów Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem Józefa Piłsudskiego. Jak tłumaczyły się później władze sanacyjne, wprowadzenie policji do sejmu i użycie jej do wyrzucenia kilku posłów z sali nie było naruszeniem prawa, gdyż Sejm nie został formalnie otwarty, a posłowie nie byli jeszcze zaprzysiężeni. Wybór przychylnego piłsudczykom Jakuba Bojki na marszałka-seniora miał na celu zabezpieczenie się przed protestem z jego strony. Głównym celem całej akcji było sterroryzowanie posłów i uświadomienie im już od pierwszego momentu, że Piłsudski nie zmieni swojego stosunku do sejmu i gotów jest w każdej chwili zaostrzyć metody walki z parlamentem. Tym samym dość ironicznego charakteru nabrało jego przemówienie, w którym mówił, że zaistniały pomyślne warunki dla rozważnej i spokojnej pracy panów. Tym łatwiej więc będzie panom zużyć swe siły dla podniesienia moralnej i materialnej kultury, tak silnie u nas zaniedbanej, nie z naszej, lecz obcej winy.
Wybór marszałka
Na posiedzeniu inauguracyjnym, poza złożeniem ślubowania poselskiego, sejm wybierał również marszałka. Również ta część obrad nie obyła się bez incydentów. Posłowie, pomimo próby sterroryzowania ich już na samym początku obrad, postanowili wydać BBWR parlamentarną walkę. Chociaż udało im się odnieść w niej sukces, było to tylko pozorne zwycięstwo. Do wyborów zgłoszono kilku kandydatów – z ramienia BBWR kandydował Kazimierz Bartel. Mógł on liczyć na poparcie posłów swojej partii i nie tylko. Wielu parlamentarzystów sądziło bowiem, że jego wybór na marszałka sejmu zaowocuje współpracą pomiędzy rządem a sejmem. Wydawało się zresztą logiczne, że to przedstawiciel najliczniejszego klubu zostanie marszałkiem. Sam Bartel również był pewny swojego zwycięstwa. Jednak, żeby uzyskał on wymaganą większość, były potrzebne również rozmowy z innym klubami sejmowymi, a takich rozmów BBWR podejmować nie chciał, wyrażając w ten sposób swój stosunek do ówczesnego systemu parlamentarnego. Miała to być swego rodzaju antyparlamentarna demonstracja.
Kontrkandydatem Bartla został przedstawiciel Polskiej Partii Socjalistycznej – Ignacy Daszyński. Liczono jednak, że jego kandydatura odpadnie już w pierwszych głosowaniach. Do pierwszej tury w szranki stanęło ostatecznie kilku kandydatów. Oprócz Bartla i Daszyńskiego byli to: Aleksander Zwierzyński (kandydat endecji), Jan Leszczyński (kandydat ukraiński) oraz Konstanty Sypuła i Adolf Warski (komuniści). W głosowaniu wzięło udział 434 posłów. W pierwszej turze Bartel zdobył 136 głosów, zaś Daszyński – 167. W drugim głosowaniu Daszyński otrzymał 206 głosów, a Bartel – 141. Ostatecznie na marszałka został wybrany Daszyński. Sanacji nie pomogły żadne środki, łącznie z próbą zastraszenia. Przed wyborami marszałka sejmu Piłsudski wysłał do Daszyńskiego jednego z posłów, który miał zachęcać go do rezygnacji z kandydowania, gdyż Piłsudski zamierzał prześladować marszałka, który obali Bartla, a nie chciałby tak postępować wobec Daszyńskiego. Tym razem umiejętność wywierania nacisku na ludzi zawiodła Piłsudskiego. Zarysował się bardzo niebezpieczny dla BBWR układ sił w parlamencie: najsilniejszy klub sejmowy nie miał możliwości odegrania samodzielnej roli politycznej.
Po wyborze marszałka, członkowie rządu oraz posłowie BBWR demonstracyjnie opuścili salę sejmową. Daszyński zwracał się więc do pustych ław rządowych, deklarując pragnienie harmonijnej współpracy sejmu z rządem. Wróżba na przyszłość była jednak jak najgorsza. Marszałkiem senatu został wybrany tego samego dnia Julian Szymański z BBWR.
„Sejm (…) się zatraca…”
Krnąbrność i opór parlamentarzystów, którzy nie chcieli dać się zastraszyć, sprawił, że losy sejmu zostały wkrótce przesądzone. Wydarzenia te stały się pierwszym krokiem na drodze do uwięzienia posłów w brzeskim więzieniu. Wydaje się, że posłowie nie doceniali determinacji Piłsudskiego. Zakładano, że chociaż jego stosunek do sejmu jest pełen pogardy, nie zdecyduje się na bardziej radykalne kroki. Rzeczywiście, na tym etapie Piłsudski nie zdecydował się jeszcze na rozpędzenie parlamentarzystów. Wybory w 1928 roku wskazywały na potrzebę ostrożnego postępowania z parlamentem, ujawniły bowiem słabość społecznego poparcia dla sanacji.
Stary autokrata Piłsudski zdecydował się na zachowanie fasady systemu demokratycznego. Jednak prowokując kolejne incydenty – takie jak te z 27 marca 1928 roku – wskazywał posłom jasno i wyraźnie ich rolę w nowej, sanacyjnej Polsce. Nowe gmachy sejmowe, które budowano z tak wielkim wysiłkiem od 1925 roku, wkrótce przestały być potrzebne. Stały się jedynie pomnikiem, przypominającym dawną „sejmokrację”.
Bibliografia:
- „Architektura i Budownictwo”, nr 5, 1928 r.
- Ajenkiel Andrzej, Historia Sejmu Polskiego, t. II, Państwowe Wyd. Naukowe, Warszawa 1989.
- Czapelski Marek, Gmachy Sejmu i Senatu, Wyd. Sejmowe, Warszawa 2010.
- Garlicki Andrzej, Józef Piłsudski 1867–1935, Wyd. Znak, Kraków 2012.
- Garlicki Andrzej, Pod rządami Marszałka, Wyd. KAW, Warszawa 1987.
- Próchnik Adam, Pierwsze piętnastolecie Polski niepodległej, Książka i Wiedza, Warszawa 1957.
- Roszkowski Wojciech, Historia Polski 1914 – 2005, Wyd. Naukowe PWN, Warszawa 2006.
- Składkowski Sławoj Felicjan, Strzępy meldunków, Wyd. MON, Warszawa 1988.
Redakcja: Michał Przeperski
Korekta: Jakub Bakonyi