Mark Bowden – „Hue 1968. Wietnam we krwi” – recenzja i ocena
Mark Bowden – „Hue 1968. Wietnam we krwi” – recenzja i ocena
Stany Zjednoczone być może nie miały kolonialnych ambicji takich jak państwa europejskie, lecz z pewnością były równie rasistowskie. Johnson nazwał Wietnam „brudnym zadupiem, małym, czwartorzędnym krajem”. Stany Zjednoczone przejmowały się większymi problemami – po wysłaniu swej potężnej armii nie brały nawet pod uwagę porażki. Jeśli nie dało się osiągnąć sukcesu poprzez małe zaangażowanie, można było zawsze zainwestować więcej. I więcej. I jeszcze więcej. Więcej miało dać Stanom zwycięstwo. Chodziło przecież o pokonanie komunizmu. Większość Amerykanów nadal popierała ten cel – sondaże z 1967 roku nadal wykazywały znaczące poparcie dla wojny jako takiej.
Zdaniem historyków wojskowości, rok 1968 był punktem zwrotnym w wojnie indochińskiej. Podjęta przez komunistów ofensywa wprawdzie ostatecznie została odparta, ale jej skutkiem była zmiana akcentów w amerykańskiej debacie na temat militarnego zaangażowania w regionie. Pytanie „jak zwyciężyć?” zostało zastąpione przez pytanie „kiedy i w jaki sposób się wycofać?”. Bitwa o Hue, historyczną stolicę wietnamskich cesarzy, była najważniejszym elementem rozpoczętej 31 stycznia akcji Tet. Amerykanie byli całkowicie zaskoczeni zajęciem miasta przez Viet Cong i w pierwszej fazie trwających dwadzieścia cztery dni walk wyraźnie znajdowali się w defensywie.
Na podstawie wydanej w 2017 roku książki powstanie wkrótce serial w reżyserii Michaela Manna i nie jest to pierwszy taki przypadek w dorobku pisarza. Jego teksty charakteryzują się bowiem lekkim piórem, plastycznym opisem oraz – przede wszystkim – pokazaniem różnych punktów widzenia i oddaniem głosu uczestnikom konfliktu: od prezydenta Johnsona i generała Westmorelanda, po wietnamskich partyzantów i „zwykłych żołnierzy” po obu stronach. Kolejne „sceny” układają się w jedną całość, wobec czego scenarzyści nie powinni mieć problemów z ekranizacją.
Za wadę „Hue 1968” można jednak uznać przyjętą przez autora perspektywę Stanów Zjednoczonych. Czytelnik bez problemu odnajdzie fragmenty dotyczące historii amerykańskiego zaangażowania w Wietnamie. Swoje cegiełki do interwencji supermocarstwa dołożyli kolejno Eisenhower, Kennedy i odpowiedzialny za eskalację działań zbrojnych Johnson. Znacznie ciężej będzie jednak odnaleźć informacje na temat przyczyn konfliktu między Północą a Południem. Zresztą do wojny mogło wcale nie dojść. Gdyby przeprowadzono wybory, zagwarantowane w porozumieniach genewskich i odwołane przez władze w Sajgonie, zapewne wygraliby je komuniści uzyskując wynik na poziomie 80% poparcia. Ich popularność w społeczeństwie opisywał m.in. przytaczany przez Bowdena Jonathan Shell: „Dojście do władzy komunistów jako przywódców walki o narodową niepodległość ma korzenie w historii Wietnamu. Nawet dla przygodnego obserwatora jest jasne, że nie pojawiła się żadna wietnamska siła, która poważnie zagroziłaby im w tej roli” („Prawdziwa wojna. Wietnam w ogniu”).
Przedstawiona rekonstrukcja działań zbrojnych skupia się na „zwykłych żołnierzach”, uczestnikach podjętej w wietnamski Nowy Rok ofensywy Tet. Ukazuje wojnę w całej swojej bezsensownej brutalności i okrucieństwie. Prezentuje zarówno amerykańskich, jak i wietnamskich uczestników bitwy o Hue. To właśnie oni, młodzi chłopcy i dziewczyny, walczący w „wojnie oporu przeciw Ameryce”, budzą więcej sympatii. W towarzystwie Le Huu Tonga możemy przejść wytyczonym przez dżunglę szlakiem Ho Chi Minha lub też wraz z nastolatką Che Thi Mung infiltrować cesarskie miasto w przededniu rozpoczęcia walk. Autor przenosi czytelnika do roku 1968 i po zakończeniu lektury zostawia z wiedzą niezbędną do poznania charakteru tej wojny.
Recenzowany tytuł to pozycja obowiązkowa dla miłośników literatury wojennej i historii wojskowości. Uznany autor, przystępny język oraz podjęty temat są gwarantem jakości książki wydanej przez Wydawnictwo Poznańskie. Warto po nią sięgnąć, aby lepiej zrozumieć konflikt, który de facto nie miał zwycięzców i w którym życie straciło zbyt wielu ludzi. Wojska Północy nigdy nie zwyciężyły w większej potyczce z siłami amerykańskimi, jednak prawdziwe okazały się słowa wypowiedziane przez Ho Chi Minha: „Zabijcie dziesięciu naszych ludzi, a my zabijemy jednego z waszych. To wy pierwsi będziecie mieli dość”.