Mariusz Borowiak - „Mała flota bez mitów” – recenzja i ocena
W przedmowie do książki autor wyjaśnia, iż Oficyna Wydawnicza Alma-Press zdecydowała się wydać ponownie „Małą flotę..” na życzenie czytelników nie mogących zaopatrzyć się w poprzednie wydania na rynku wtórnym z powodu ich wysokich cen. Obecna edycja, podobnie jak wszystkie inne publikacje Mariusza Borowiaka opublikowane za pośrednictwem wspomnianej Oficyny, została wydana na bardzo wysokim poziomie. Opasłe, 368-stronnicowe tomisko jak zwykle zostało obłożone twardą oprawą, którą zdobi kolaż składający się ze zdjęcia przedstawiającego OORP „Grom” i „Burzę” oraz dokumentu archiwalnego wydanego przez Kierownictwo Marynarki Wojennej w 1940 roku. Wydawca zamieścił tu także pięć wkładek ze zdjęciami, które tematycznie odpowiadają zagadnieniom poruszanym w książce.
Co jednak w środku? Trzydzieści jeden rozdziałów obejmujących dzieje morskich sił zbrojnych w latach II wojny światowej. Zgodnie z tytułem, Borowiak unika przesadnego gloryfikowania polskich marynarzy i stara się przedstawić ich jako zwykłych ludzi, mających wady i zalety. Co więc zadecydowało o tym, że praca u schyłku zeszłego wieku wywołała tyle kontrowersji? Bez wątpienia sensacyjny tytuł, ale także zapewne fakt, iż poszczególne rozdziały pracy nie składają się w jedną całość pod względem zawartości. Są to bowiem w zasadzie samodzielne artykuły, następujące po sobie w kolejności chronologicznej. W połączeniu z ich kontrowersyjną treścią uzyskano efekt piorunujący, bowiem wśród osób pasjonujących się dziejami Marynarki Wojennej, Mariusz Borowiak już na zawsze będzie postrzegany jako największy obrazoburca i świętokradca.
Wróćmy jednak na chwilę do treści poszczególnych rozdziałów. Pierwszy dotyczy operacji „Peking”, zaś ostatni traktuje o powojennych dylematach kadry Marynarki Wojennej, dotyczących decyzji o powrocie do kraju, bądź też o pozostaniu na emigracji. W innych zaś autor odbiera nieco chwały polskim „podwodniakom”, jak choćby słynnemu agentowi Jerzemu Iwanow-Szajnowiczowi, czy prezentuje nowe ustalenia w sprawie służby niszczyciela ORP „Garland” na Morzu Śródziemnym. Wbrew obiegowej opinii, praca Borowiaka to nie tylko pamflet skierowany przeciw Marynarce Wojennej. W omawianej książce autor przypomina nam bowiem także wydarzenia oraz osoby, z których działalności powinniśmy być bezsprzecznie dumni. W rozdziale dziesiątym szeroko wspomina osobę kmdr. ppor. inż. Seweryna Bukowskiego, wielce zasłużonego oficera, który najprawdopodobniej zginął w Boulogne w 1940 roku. Mariusz Borowiak opisuje także zbrodnie popełnione na kadrze morskich sił zbrojnych przez Sowietów w Mokranach, czy Katyniu. Należy w związku z tym stwierdzić, iż nadany pracy tytuł, skądinąd bardzo chwytliwy, nie do końca odpowiada jej faktycznej zawartości.
Przy obecnym wydaniu „Małej floty..” zabrakło, jak się wydaje, przedmowy autorstwa historyka zajmującego się tematyką II wojny światowej, który potrafiłby nakreślić odpowiednie tło dla dość szczegółowych tekstów Borowiaka. Obecnie stanowią one w zasadzie zbiór artykułów i nieco mniej zorientowany w dziejach morskich sił zbrojnych czytelnik może wziąć osobę autora za głosiciela jedynie słusznej prawdy, któremu (jak wynika z lektury przedmowy) całe środowisko skupione wokół Marynarki Wojennej rzuca kłody pod nogi.
Takiemu postrzeganiu osoby Borowiaka sprzyjać może także jego sensacyjny styl pisania, jak również tytuły poszczególnych rozdziałów.
Bez wątpienia jednak „Mała flota bez mitów” to książka, z którą należy się zapoznać, szczególnie będąc miłośnikiem Marynarki Wojennej. Zdecydowanie nie należy jej zbytnio demonizować i mieć w pamięci fakt, iż Mariusz Borowiak to nie jedyny autor w naszym kraju zajmujący się tą tematyką.
Korekta: Wioleta Mierzejewska