Mario R. Dederichs – „Heydrich. Twarz zła” – recenzja i ocena
Na początek warto powiedzieć kilka słów o autorze publikacji. Mario R. Dederichs był korespondentem tygodnika „Stern”, w którym na jesieni 2002 roku opublikował szereg cieszących się uznaniem artykułów właśnie o Reinhardzie Heydrichu. Logiczną kontynuacją tej pracy – dla człowieka próbującego zrozumieć mechanizm największej zbrodni w historii ludzkości, a takie zadanie postawił sobie ów dziennikarz – była szersza publikacja. Stanęła ona pod znakiem zapytania, kiedy autor zapadł na ciężką chorobę w listopadzie 2003 roku. Prawie gotową książkę post mortem dokończył jego przyjaciel Teja Fiedler. Decyzja ta zasługuje na pochwałę, ponieważ Heydrich. Twarz zła jest pracą zdecydowanie godną polecenia.
Książka post mortem
Choć scena zarejestrowana na migoczącej czarno-białej taśmie filmowej trwa tylko krótką chwilę, to jednak zachowała cały przeszywający chłód sprzed półwiecza. Spojrzenie oczu ciągle jeszcze przeraża. Widzimy rosłego mężczyznę w czarnym mundurze Obergruppenfurhera SS i w nasuniętej na czoło czapce z trupią czaszką, jak idąc na praski zamek, przechodzi obok kamerzysty, który najwyraźniej ustawił się zbyt blisko i zastawił mu drogę. Pociągła, owalna twarz pozostaje niewzruszona. Twarz ta na krótko zwraca się w stronę kamery, a ta rejestruje lodowate, gniewne i nieskończenie złe spojrzenie. Wpatrują się w nas wilcze oczy, które paraliżują zaskakującą wrogością. Gdyby spojrzenie mogło zabijać…
Ten bardzo plastyczny opis otwiera blisko 200-stronicową książkę o twórcy SD i koncepcji „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”. Nieco pretensjonalny tytuł puszczam mimo uszu, najwyraźniej tak już jest w przypadku literatury o osobach zbrodniarzy.
Sam wydawca na obwolucie informuje nas, że mamy przed sobą „połączenie portretu psychologicznego, biografii i historycznego reportażu”. W pełni pokrywa się to z rzeczywistą zawartością publikacji. Autor, umiejętnie balansując pomiędzy tymi formami, stworzył pracę, którą dobrze się czyta. Język jest bardzo przystępny, miejscami nawet nazbyt uproszczony, co buduje mylne wrażenie spłycania tematu.
Należy podkreślić, że Dederichs bazował na imponującym materiale źródłowym – sama bibliografia liczy stron dwadzieścia i oprócz odniesień do innych książek (zarówno prac naukowych, jak i publikacji nazistowskich) opiera się także na wywiadach, wycinkach z niemieckich archiwów, a nawet filmach (jest tam tak dobrze zapamiętany obraz z mojego dzieciństwa „Operation Daybreak”; reż. Lewis Gilbert; scen. Allan Burges). Temat został więc, siłą rzeczy, potraktowany bardzo wszechstronnie. Opis życia Heydricha zderza się z realiami życia w ówczesnych Niemczech, charakterystyką bezpośrednich współpracowników twórcy SD i jego bliskich. Można postawić zarzut, że miejscami Dederichs odchodzi od osoby samego Heydricha na rzecz wydarzeń, w których ten uczestniczył, jednak po pierwsze buduje to szerszy kontekst, po drugie cały czas wiąże się z „główną osobą dramatu”. Pamiętajmy, że trzymamy w rękach publikację popularnonaukową i pewne wytłumaczenia są jak najbardziej na miejscu. Książka jest przy tym bardzo przejrzysta, narracja prowadzona chronologicznie nie kończy się na śmierci protektora Czech i Moraw, ale analizuje zarówno reperkusje jego bezpośredniej działalności jak i samego zamachu.
Dederichs nie sili się przy tym na ryzykowne tezy (jak często ma to miejsce w tego typu publikacjach), nawet komentarze dotyczące psychiki twórcy SD są wyważone i w pełni ugruntowane. Przykładowo, postawiona przez autora teza o braku przyjaciół podczas służby w Marynarce Wojennej broni się kilkoma cytatami wypowiedzi kolegów z rocznika. Podobnie ma się sprawa kontrowersyjnych relacji z kobietami, czy słynnej historii przymierzania czeskich klejnotów koronnych w kaplicy św. Wacława. Dederichs zachowuje, moim zdaniem, wysoki poziom. Chociażby o znaczeniu rzekomego pochodzenia żydowskiego w relacji Heydrich-Himmler pisze następująco:
(…) Co było przyczyną tego, że bardziej inteligentny Heydrich uznał autorytet swojego szefa, niemal się przed nim płaszcząc? Wspomniany już „żydowski defekt” w jego rodzinie czy też może jego bezwarunkowa wiara w zasadę wodzostwa? Wydaje się, że Himmler wierzył, że w żyłach jego najważniejszego człowieka płynęła żydowska krew, świadczą o tym uwagi wypowiedziane w obecności Kerstena po śmierci Heydricha. Można tylko domniemywać, że Himmler wykorzystywał tę „utajoną” groźbę, aby utrzymać w ryzach Heydricha i jego ambicje. Nie da się jednak tego udowodnić.
Inny autor zapewne ubrałby te fakty w szaty taniej sensacji, stawiając (jak sądzę) więcej krzyczących znaków zapytania i kilka wielokropków.
Drobne uchybienia i wybrane zalety
W publikacji dziwi mała ilość fotografii, a te zamieszczone budzą w niektórych przypadkach wątpliwości. Jedno ze zdjęć, a właściwie obraz i podpis, stały się przyczyną mojej dłuższej debaty ze znajomymi. Na dosyć niewyraźnej fotografii widać dwóch Niemców w oficerskich mundurach na chwilę przed zastrzeleniem rzuconych na kolana przed masowym grobem Żydów. Podpis: Einsatzkommando w akcji. Sierżanci kierowanej przez Heydricha policji bezpieczeństwa dokonują egzekucji strzałem w potylicę. Po pierwsze nasuwa się pytanie – dlaczego sierżanci noszą oficerskie mundury? Mimo wątpliwej jakości zdjęcia widać też, że są to żołnierze Wehrmachtu, a nie SD czy SS. Otóż dopiero w dalszej części książki zostaje wyjaśnione, że oddziały regularnej armii niemieckiej wspierały policję bezpieczeństwa w akcjach eksterminacyjnych, pełniąc przy tym na ogół funkcje pomocnicze, bardzo rzadko czynnie w nich uczestnicząc. Czy jest wobec tego sens zamieszczać akurat takie zdjęcie? Tego typu drobne potknięcia można zresztą znaleźć i w samym tekście (błędy rzeczowe, rzadziej faktograficzne), co nie umniejsza znacząco wartości książki.
Biorąc pod uwagę, że jest to publikacja popularnonaukowa in plus trzeba zaliczyć zawarcie na końcu książki krótkich notek biograficznych o, rzekłbym, encyklopedycznym charakterze. Poświęcono je osobom z bezpośredniego otoczenia Heydricha (kilka sylwetek zostało też szerzej odmalowanych w samym tekście). Na ostatnich stronach znajdziemy także „kalendarium ostatecznego rozwiązania” (wszelako bardzo fragmentaryczne) i schemat systemu ochrony III Rzeszy (który pomaga zrozumieć zależności SS-Policja-RSHA).
Na zdecydowaną pochwałę zasługuje rozdział poświęcony wspomnianym już Einsatzkommando (autor scharakteryzował cały schemat tworzenia i działania poszczególnych grup, dodając podrozdziały poświęcone ich dowódcom- słowem, kawał dobrej roboty).
Twarz zła
Jaki jest Reinhard Heydrich w ujęciu Mario Dederichsa? „Zimne” i w moim odczuciu pełne ironii spojrzenie, o którym czytamy na wstępie, z każdą stroną zyskuje kolejny odcień. Poznajemy przecież motywy i działania pomysłodawcy (i –ów) precyzyjnego mordu na skalę masową. Chodzimy niemal krok w krok za Heydrichem, zaglądamy mu przez ramię w trakcie podejmowania kluczowych decyzji i przeżywamy, w pewnym sensie, szok odnajdując w sobie podobne bodźce jak te kierujące nim... Być może dodatkowym atutem książki jest autorefleksja, którą wzbudza: to też był człowiek, targały nim te same ambicje, tyle tylko, że znalazły one tragiczny w skutkach upust. Rodzi się być może naiwne pytanie, podobne jak w przypadku wielu nazistów. Kim byliby ci ludzie rzuceni w inną rzeczywistość?
Mimo, że Heydrich. Twarz zła nie jest publikacją wybitną trudno się w niej doszukać przesadnie słabych elementów. Jest rzetelnym źródłem informacji, godnym polecenia nowicjuszowi z uwagi na duży zasób wiedzy, który ze sobą niesie. Osoby obeznane z tematem będą mile zaskoczone przystępną formą i ciekawym ujęciem tematu. Można Heydricha czytać – o ile da się tak powiedzieć o publikacji dotyczącej zagłady i sylwetki zbrodniarza – rozrywkowo. Pewną satysfakcję daje też fakt, że nieżyjący już historyk i dziennikarz pośmiertnie zrealizował postawiony sobie samemu cel.
Zobacz też
- W tej samej serii: Pierre Montagnon – „Historia Legii Cudzoziemskiej. Od 1831 roku do współczesności”
Zredagował: Kamil Janicki