Marek Teler: Ina Benita umiała ubarwiać swoje życie, uwodzić mężczyzn i zacierać za sobą ślady, więc była idealnym materiałem na szpiega.
Magdalena Mikrut-Majeranek: Ina Benita to kobieta elektryzująca, wyjątkowa artystka, jedna z najbardziej wszechstronnych przedwojennych aktorek, której życiorys owiany jest tajemnicą. Nazywana bywa też polską Mae West. Jak doszło do tego, że zainteresowałeś się jej życiorysem?
Marek Teler: Historią Iny Benity zainteresowałem się, pisząc artykuł o artystach, którzy zginęli w Powstaniu Warszawskim. To było w sierpniu 2017 r., więc wówczas obowiązywała jeszcze wersja wydarzeń głosząca, że gwiazda zginęła z synkiem w kanałach w czasie przeprawy kanałami ze Starego Miasta do Śródmieścia. W tym czasie zacząłem publikować teksty poświęcone zapomnianym artystom dwudziestolecia międzywojennego, więc siłą rzeczy historia Iny co jakiś czas do mnie wracała. Zacząłem szukać więcej informacji na temat aktorki i obserwować strony z artykułami o jej dramatycznych losach. W końcu okazało się, że Ina Benita jednak przeżyła wojnę, skontaktowałem się z jej rodziną, a owocem mojej pracy jest książka „Zagadka Iny Benity. AK-torzy kontra kolaboranci”.
M.M.-M.: Przed II wojną światową Ina Benita występowała w warszawskim teatrzyku rewiowym Nowy Ananas, grała w filmach, a także w Teatrze Kameralnym w Częstochowie i Teatrze Miejskim w Łodzi. Czym zajmowała się już po wybuchu wojny?
M.T.: Po wybuchu II wojny światowej Ina Benita przedostała się do Lwowa, lecz już na początku 1940 r. wróciła do Warszawy. W maju 1940 r. zasiliła szeregi teatru jawnego Komedia, a następnie kolejnych teatrzyków okupowanej stolicy – Niebieskiego Motyla i Teatru Małych Form Miniatury. Przez pewien czas występowała też w kabarecie artystycznym w kawiarni Bohema. Miała tam nawet swój własny cocktail-bar, cieszący się dużą popularnością wśród bywalców lokalu. Ze względu na swoją pozycję w artystycznym świecie i niesamowitą urodę miała możliwość pomagania kolegom więzionym na Pawiaku i w Auschwitz. Dzięki znajomościom z wpływowymi niemieckimi urzędnikami zdołała wyciągnąć z Pawiaka kuzyna lub przyjaciela aktora Franciszka Brodniewicza oraz doprowadziła do uwolnienia aktora Zbigniewa Sawana z Auschwitz.
M.M.-M.: Jak wspomniałeś, Ina Benita występowała w jawnych teatrach. Jaki był ich status i czym, poza działalnością sceniczną, zajmowali się występujący w nich aktorzy?
M.T.: Po wojnie aktorzy teatrów jawnych zmagali się z oskarżeniami o kolaborację i społecznym ostracyzmem. Teatry te były bowiem koncesjonowane przez niemieckiego okupanta, a wystawiane w nich sztuki przechodziły przez niemieckich cenzorów. Należy jednak pamiętać, że były to instytucje wystawiające sztuki w języku polskim i dla polskiej publiczności. Główny reżyser teatru jawnego Komedia Niewiarowicz był zresztą oficerem wywiadu i kontrwywiadu ZWZ–AK jako „Łada”, a sam teatr zakamuflowanym punktem kontaktowym polskiej konspiracji. Starał się przemycać do wystawianych spektakli elementy patriotyczne i antyniemieckie, czego przykładem jest choćby sztuka „Szpieg” (Obowiązek) Henry’ego Kistemaeckersa, w której padały ze sceny hasła przywiązania do ojczyzny. Do działającej niejako za kulisami Komedii brygady Niewiarowicza należeli tacy aktorzy jak Andrzej Szalawski czy Ewa Stojowska, a jedną z jego informatorek była główna bohaterka mojej książki, Ina Benita.
M.M.-M.: Jej wojenne losy to doskonały scenariusz na film szpiegowski. Podejrzewano ją o współpracę Abwehrą. A jaka była prawda?
M.T.: Jak wspominał po latach Roman Niewiarowicz, Ina Benita pomagała mu zbierać informacje na temat współpracującego z Niemcami aktora Igo Syma. Ina miała z nim romans w latach 1933–1934 i w kolejnych latach pozostawali ze sobą w przyjaznych relacjach, więc miała do niego łatwy dostęp. Ze względu na swoją konspiracyjną działalność aktorka musiała bywać na przyjęciach z udziałem Niemców i kolaborantów, organizowane przez dyrektora Komedii Józefa Artura Horwatha. To podsycało wśród niewtajemniczonych w jej pracę artystów plotki o jej rzekomej współpracy z Niemcami.
Niejasności dotyczyły również jej życia osobistego. W czasie wojny przyjaźniła się lub miała romans z oficerem propagandy Gerhardem Manzlem, który pod jej urokiem zaczął pomagać w zwalnianiu Polaków z więzień. Wcześniej miała też romans z Egipcjaninem Ahmedem Mustafą Dissoukim, przed wojną właścicielem Ciro Baru w Berlinie, podejrzewanym o współpracę zarówno z wywiadem niemieckim, jak i brytyjskim. Z grupą Sonderstab „R” warszawskiej Abwehry współpracował z kolei pierwszy mąż Iny, Jerzy Tesławski. Nie ulega wątpliwości, że prywatne perypetie gwiazdy miały duży wpływ na fałszywe oskarżenia wokół jej osoby, lecz nie znaleziono żadnych dowodów na to, aby ona sama współpracowała z Abwehrą.
M.M.-M.: W swojej książce wskazujesz, że Benita była doskonałym materiałem na szpiega. Co przesądziło o podjęciu współpracy z kontrwywiadem ZWZ-AK?
M.T.: Tak jak wspomniałem, Ina Benita miała bardzo łatwy dostęp do Igo Syma, który znajdował się na celowniku polskiego wywiadu i kontrwywiadu. Ze wspomnień przyjaciółek gwiazdy wynika, że nie bała się chodzić do niemieckich urzędów, narażając się na plotki, jeśli trzeba było coś załatwić dla jej przyjaciół. Umiała ubarwiać swoje życie, uwodzić mężczyzn i zacierać za sobą ślady, więc była idealnym materiałem na szpiega. Zgrywając „słodką aktoreczkę”, mogła zbierać informacje na temat współpracujących z Niemcami artystów i nie wzbudzać żadnych podejrzeń. Nie ma jednak dokładniejszych informacji, kiedy dokładnie i w jakich okolicznościach Ina nawiązała współpracę z polskim podziemiem, ponieważ ona sama nigdy nie opisała swojej wojennej historii, a jej znajomi niewiele mówili o jej powiązaniach z konspiracją.
M.M.-M.: Jak zakończyła się znajomość Iny i Igo Syma?
M.T.: Chociaż Ina Benita starała się utrzymywać z Igo Symem przyjazne relacje ze względu na powierzone jej zadanie, powiedziała kolaborującemu artyście stanowcze „nie”, kiedy zaproponował jej rolę w antypolskim filmie „Heimkehr”. Można się domyślać, że po tym zdarzeniu ich relacje uległy pogorszeniu. Kilka miesięcy później – 7 marca 1941 r. – Igo Sym zginął zastrzelony przez działaczy Polskiego Państwa Podziemnego, a do jego śmierci przyczyniła się pośrednio była kochanka. Dla Iny musiała to być wyjątkowo trudna sytuacja, bo mimo wszystko cały czas miała do Syma jakiś sentyment z przedwojennych lat.
M.M.-M.: Wdała się także w pewien romans, który zakończył się jej uwięzieniem na Pawiaku. Tam też urodziła syna. Za co została ukarana?
M.T.: Przez wiele lat błędnie uważano, że Ina trafiła na Pawiak za Rassenschande, czyli „skalanie rasy” – zakazany związek z oficerem Wehrmachtu. On miał zostać zesłany na front wschodni, a ona trafiła na Pawiak. Tę plotkę na przestrzeni lat okraszono różnymi sensacyjnymi dodatkami, np. że doniosła na nich zazdrosna żona tegoż oficera. W każdej plotce jest jednak ziarno prawdy. Ina faktycznie była związana lub zaprzyjaźniona z oficerem propagandy Gerhardem Manzlem, który w marcu 1943 r. miał zostać karnie wysłany na front wschodni za zwalnianie Polaków z więzień przy pośrednictwie Benity, lecz uciekł w drodze i wrócił do Warszawy.
Ina Benita znalazła się jednak na „Serbii”, czyli żeńskim oddziale Pawiaka, dopiero na początku 1944 r. i to w zupełnie innych okolicznościach. Jej kolejny partner Hans Georg Pasch był niemieckim działaczem antyhitlerowskim współpracującym z polskim podziemiem. Trafił z Iną na Pawiak najprawdopodobniej z powodu odkrycia przez Niemców ich konspiracyjnej działalności. To właśnie on był ojcem Tadeusza Michała, czyli synka, którego urodziła w więzieniu. Oryginalna dokumentacja Pawiaka została jednak spalona w sierpniu 1944 r., więc nie zachowała się treść wysuwanych wobec pary oskarżeń.
M.M.-M.: Kilka miesięcy później, 31 lipca 1944 roku została uwolniona, a niedługo później słuch po niej zaginął. W wyniku dziennikarskiego śledztwa udało Ci się ustalić, że wbrew przyjętej narracji wcale nie zginęła w okupowanej Warszawie, a ponad 40 lat później. Kiedy wpadłeś na ten trop?
M.T.: W czerwcu 2018 r. zobaczyłem pod artykułem o Inie Benicie na stronie „Ilustrowanego Tygodnika Polskiego” komentarz mężczyzny, który twierdził, że Ina przeżyła wojnę i była jego babcią. Natychmiast podzieliłem się tą wiadomością z osobami badającymi losy przedwojennych gwiazd. Nikt nie chciał jednak wierzyć w to, że przez tyle lat sprawa nie wyszłaby na jaw. Sam dziennikarz „Ilustrowanego Tygodnika Polskiego” nie uwierzył zresztą wnukowi gwiazdy, więc sprawa utknęła w martwym punkcie.
Sytuacja zmieniła się w październiku 2018 r., kiedy na stronie pojawił się kolejny komentarz. Słoweński polityk Ingo Pascha twierdził w nim, że jego ojciec Hans Pasch został w 1945 r. mężem Inny Florow-Bułhak, czyli Iny Benity, i mieszkał z nią w Dolnej Saksonii. Otrzymałem od niego zdjęcia i dokumenty potwierdzające tę informację, a następnie udało mi się skontaktować ze wspomnianym wcześniej wnukiem Iny, Gregiem Scudderem. Tak całą historię udało się złożyć w jedną całość, obalając istniejący przez lata mit o śmierci przedwojennej gwiazdy w warszawskich kanałach.
M.M.-M.: Jak potoczyły się losy Iny Benity za oceanem?
M.T.: Po śmierci Hansa Pascha i wyjeździe z Niemiec Ina przebywała kolejno we Francji, Algierii i Maroku, gdzie poślubiła Amerykanina Lloyda Frasera Scuddera, pracownika cywilnego United States Air Force. To właśnie on sprawił, że w 1960 r. trafiła do Stanów Zjednoczonych, gdzie po kilku przeprowadzkach zamieszkała na stałe w Pensylwanii. O ile we Francji występowała jeszcze w barach i kawiarniach, o tyle po ślubie z Lloydem była już wyłącznie panią domu. Po przedwczesnej śmierci męża w 1964 r. musiała jednak znów podjąć pracę. Znalazła zatrudnienie w motelu Howard Johnson przy wylotówce z Middletown na stanowisku executive housekeeper (gospodyni wykonawcza) – była odpowiedzialna za pracę pokojówek i utrzymywanie porządku. Później przez pewien czas pracowała w kawiarni, po czym przeszła na emeryturę.
M.M.-M.: Udało Ci się dotrzeć także do potomków Iny. Czy byli świadomi tego kim była ich matka/babcia? A może wyjawiła im tajemnicę swojego życia?
M.T.: Ina mówiła rodzinie, że pracowała w rozrywce, ale jej synowie sądzili, że chodzi o występy w barach we Francji. Nigdy nie wspominała im o swojej wielkiej karierze w polskim kinie i teatrze. Prawdę o jej losach poznali dopiero w ostatnich latach, kiedy znaleźli w internecie artykuły na jej temat. Synowa gwiazdy Millie Scudder (żona jej syna Thaddeusa) już w latach 70. podejrzewała, że jej teściowa skrywa jakąś tajemnicę i wypytywała ją na temat przeszłości, ale Ina konsekwentnie ucinała wszelkie rozmowy na ten temat. Na miesiąc przed śmiercią aktorka poprosiła Millie, aby koniecznie odwiedziła ją w szpitalu. Żona Thaddeusa miała wówczas nadzieję, że treściowa w końcu wyjawi jej swoją tajemnicę. Ina milczała jednak do końca i zabrała swój sekret do grobu.
Dziękuję serdecznie za rozmowę!