Marek A. Koprowski – „Kaci Wołynia. Najkrwawsi ludobójcy Polaków” – recenzja i ocena
Marek A. Koprowski – „Kaci Wołynia. Najkrwawsi ludobójcy Polaków” – recenzja i ocena
Szczególną uwagę Klaczkiwski przywiązywał do zaangażowania mieszkańców wszystkich wsi w mordy ludności polskiej. Widział w tej bestialskiej akcji eksterminacyjnej czynnik jednoczący Ukraińców. Chciał z okrutnej rzezi uczynić mit założycielski nowego państwa. Udział w ludobójstwie miał być czynnikiem spajającym społeczeństwo ukraińskie, miał też ułatwić mu propagowanie tezy, że rzeź ludności polskiej na Wołyniu stanowiła egzemplifikację słusznego gniewu ludu ukraińskiego, a nie jego rozkazu.
Marek A. Koprowski – pisarz, dziennikarz i popularyzator historii – po raz kolejny sięgnął do tematu zbrodni dokonanej przez UPA. Tym razem, opierając się m.in. na ukraińskich źródłach, opisał sylwetki ponad dwudziestu zbrodniarzy, którzy w zorganizowany i okrutny sposób rozprawili się ze swoimi sąsiadami. Historycy nie mają dzisiaj wątpliwości, że czystka etniczna była zaplanowana i rzeź nie była elementem spontanicznego buntu chłopskiego wymierzonego w polskich panów. W 1943 roku zginęło od kilkudziesięciu do przeszło stu tysięcy Polaków.
Zbrodnia popełniona na polskiej grupie etnicznej zamieszkującej Wołyń spełnia warunki ludobójstwa zapisane w Konwencji ONZ w sprawie Zapobiegania i Karania Zbrodni Ludobójstwa z grudnia 1948 roku. Za decyzją o rozpoczęciu akcji nie stali anonimowi działacze i dowódcy, ale konkretne osoby i to właśnie one zostały przedstawione w książce Koprowskiego. Wśród nich wyróżnia się postać „Kłyma Sawura”, który, oprócz rzezi Polaków, był odpowiedzialny także za likwidację sowieckich jeńców oraz krwawe represje wobec politycznych konkurentów. Współczesna Ukraina „nagrodziła” go kilkoma pomnikami oraz krzyżem poświęconym przez prawosławną cerkiew, postawionym w domniemanym miejscu śmierci.
Po wojnie „banderowcy” byli represjonowani przez NKWD. W starciach z tą formacją zginęli m.in. wspomniany wyżej Klaczkiwski oraz pułkownik Petro „Enej” Olijnyk. Inaczej potoczyły się natomiast losy m.in. Jewhena Basiuka, który zdradził i rozpoczął współpracę z sowieckimi służbami oraz Mykoła Łebeda, człowieka numer dwa – po Stepanie Banderze – w środowisku ukraińskich nacjonalistów. Ten ostatni – organizator zamachu na ministra Bronisława Pierackiego, szef służby bezpieczeństwa w latach 1940-1941, przewodniczący OUN-B w latach 1941-1943 – po zakończeniu działań zbrojnych przedostał się na Zachód i zmarł śmiercią naturalną w 1998 roku w Stanach Zjednoczonych.
W recenzowanej pozycji oprawcy Polaków wychodzą z cienia. Podczas lektury czytelnik może poznać drogę prowadzącą UPA do ludobójstwa, a także powojenne losy „katów Wołynia”. Autor, prezentując sylwetki zbrodniarzy, wprowadza jednocześnie w temat stosunków polsko-ukraińskich w pierwszej połowie XX wieku. Tytuł stanowi zatem kolejny ważny punkt w upamiętnieniu i przywróceniu zbiorowej pamięci ofiar rzezi.
Książka nie jest pozbawiona mankamentów, wśród których można wymienić m.in. „krzyczące” tytuły i leady oraz język i styl momentami zbliżający się do znanego z tabloidów. Według Koprowskiego ukraińscy nacjonaliści – „unurzani w lackiej krwi” – byli „obłudni i podstępni” i rozkazywali „wyrzynać” całe wsie. Miejscowa bezpieka miała być natomiast znacznie gorsza niż Gestapo i NKWD razem wzięte. Z drugiej jednak strony, tragedia wołyńska niewątpliwie domaga się mocnych słów, więc część czytelników uzna za w pełni uzasadnione użycie tak dosadnych sformułowań.
Autor napisał kolejną udaną pozycję popularyzatorską, która w przystępnej formie pomaga czytelnikowi zrozumieć naturę konfliktu i odpowiedzieć na kluczowe pytania: jakie wydarzenia skłoniły Ukraińców do rozpoczęcia antypolskiej akcji? dlaczego doszło do ludobójstwa? kto wydawał rozkazy? kto zabijał? „Kaci Wołynia”, przez przyjęcie i opisanie perspektywy UPA, są istotnym elementem opowieści o popełnionej zbrodni. Lekturę warto polecić wszystkim miłośnikom historii, którzy chcą poszerzyć swoją wiedzę o wydarzeniach, które rozegrały się na Kresach w 1943 roku.