Marco Rizzo, Lelio Bonaccorso - „Jan Karski. Człowiek, który odkrył Holokaust” - recenzja i ocena
Oto bowiem w przystępnej i jakościowo wysublimowanej formie duet włoskich autorów – Marco Rizzo (scenariusz) i Lelio Bonaccorso (ilustracje) – przybliżył wojenne losy Jana Kozielewskiego, który zapisał się w polskiej świadomości pod swoim konspiracyjnym pseudonimem Jan Karski. To właśnie wspomnianemu przedstawicielowi Podziemia Niepodległościowego przypadła niezwykle ryzykowna misja osobistego powiadomienia aliantów zachodnich o dokonującej się wówczas eksterminacji Żydów z obszarów podbitych przez III Rzeszę. W celu naocznego przekonania się o zbrodniach nazistów przeniknął on na teren warszawskiego getta oraz obozu tranzytowego w Izbicy Lubelskiej. Skalę doznanego wówczas szoku oddaje raport sporządzony przezeń niebawem po „wizji lokalnej”, który po przedostaniu się na zachód zdołał przedłożyć zarówno Churchillowi jak i Rooseveltowi. Z tym drugim, dzięki pośrednictwu polskiego ambasadora w Waszyngtonie (Jana Ciechanowskiego), zdołał się nawet osobiście spotkać. Niestety efekt tej interwencji okazał się zaskakująco mizerny, a zainteresowanie amerykańskiego prezydenta praktycznie żadne. Nawet pomimo konkretnych sugestii Karskiego co do ewentualnych metod chociaż częściowego zahamowania zbrodniczego procederu.
Scenarzysta zdołał trafnie uchwycić poczucie bezsilności wobec zaskakującej bierności możnych tego świata. Udanie wypadają ponadto osobowości dalszego planu – m.in. platoniczna miłość Jana w osobie również zaangażowanej w działalność konspiracyjną Joanny oraz kreowanego na naczelne nemezis tej fabuły Ludwiga Fischera, gubernatora dystryktu warszawskiego w ramach Generalnego Gubernatorstwa. Na uwagę zasługuje także wątek poboczny, w którym mowa o zbrodni katyńskiej. Jest to o tyle ważne, że ów tragiczny epizod naszych dziejów poza Polską wciąż pozostaje mało znany. Podobnie zresztą jak sowiecka inwazja 17 września 1939 r. Niewykluczone, że dla co najmniej części włoskich odbiorców tego tytułu przywołanie wspomnianych faktów może okazać się sporym zaskoczeniem.
Niewątpliwym walorem tej publikacji są zawarte w niej ilustracje. Nic w tym dziwnego, bo talent zaangażowanego do jej realizacji Lelio Bonaccorso docenili nie tylko jego rodacy, ale też główny potentat amerykańskiego rynku komiksu tj. wydawnictwo Marvel Comics. Pomimo względnie młodego wieku (rocznik 1983) wspomniany twórca ma w swoim dorobku całkiem pokaźną liczbę komiksowych produkcji. Również cechujący go styl rysunku, pomimo znamion formalnej zależności wobec takich klasyków jak Andreas Martens („Rork”, „Koziorożec”) i Tim Sale („Batman: Mroczne zwycięstwo”, „Spider-Man: Niebieski”), zachowuje pełną rozpoznawalność. Znać to zarówno w precyzyjnym komponowaniu kadrów, wyrazistych, przekonująco zaprojektowanych wizerunkach udzielających się tu postaci oraz trafnie ujętej dynamice sytuacyjnej. Pomimo skłonności do maniery animacyjnej, Bonnacorso umiejętnie zobrazował także sceny rozgrywające się na terenie jednego z obozów zagłady. Przy czym dzięki właściwie dobranej kolorystyce oraz prostym, acz skutecznym środkom wyrazu (strugi deszczu) zdołał on uzyskać stosowny nastrój posępności i makabreski.
Słowa uznania należą się również zespołowi kolorystów kierowanemu przez rysownika komiksu przy wsparciu Massimiliano Failla. Pomimo udziału w tej części przedsięwzięcia kilku twórców całość zachowuje stylistyczną spójność. Kolorystyka z częstą przewagą odcieni szarości sprawia, że ryzyko zaistnienia efektu „radosnej animacji” zostało zażegnane, a stosowna do tematu powaga – zachowana. Zarówno scenografia jak i całokształt kultury materialnej oddano z zachowaniem realiów epoki, a nieliczne nieścisłości (np. niewłaściwy uniform niemieckiego czołgisty na stronie 118) nie zaburzają ogólnie dobrego ujęcia świata przedstawionego. Przy okazji warto nadmienić, że Lelio Bonaccorso jest też autorem oprawy plastycznej do gry planszowej „Piekło okopów”, rozgrywającej się w realiach frontu zachodniego I wojny światowej.
Opowieść poprzedzono notą wydawcy oraz przybliżającym postać i dokonania Karskiego wstępem autorstwa dr. Macieja Korkucia, konsultanta historycznego tej opowieści (a zarazem jednego z publicystów dwumiesięcznika „Arcana”). Album wieńczy refleksja końcowa scenarzysty w której uzasadnił on dyskusyjne środki wyrazu (m.in. zimową aurę w trakcie kampanii wrześniowej) oraz pewne modyfikacje wprowadzone do życiorysu tytułowego bohatera. Miłym dla oka uzupełnieniem są również lawowane szkice ukazujące m.in. Karskiego oraz żydowskie dzieci z getta warszawskiego. Owe kompozycje śmiało można byłoby wziąć za wycinki wspomnień tytułowego bohatera uzupełniające fabułę komiksu.
Niniejsza pozycja wypada udanie również w wymiarze edytorskim. Bo chociaż rodzimi wydawcy komiksów przyzwyczaili już swoich czytelników do dbałości w tym zakresie, to jednak trudno oprzeć się urokowi tej dopieszczonej pod tym względem publikacji. Papier kredowy o stosownie dosyconej gramaturze oraz twarda oprawa dopełniają wysokiej jakości estetycznej komiksu. Zadbano również o uzupełnienie fabuły przypisami w stosownych miejscach.
Jak to często bywa w przypadku Polaków, którzy odznaczyli się w dziejach powszechnych, również wiedza o dokonaniach Karskiego nie została właściwie rozpowszechniona. Planowany niebawem po II wojnie światowej film oparty na jego wspomnieniach nigdy nie doczekał się realizacji. Pomimo doceniania przez część środowisk żydowskich (w 1982 r. został uznany przez centrum Yad Vashem za „Sprawiedliwego wśród Narodów Świata”), poza Polską pozostaje on jakby zapomniany. Szkoda, bo spopularyzowanie wiedzy o tej niezwykłej osobowości mogłoby okazać się ważnym argumentem w sporze o przypisywany Polakom domniemany udział w Holokauście. Stąd tym bardziej cieszy, że perypetie konspiracyjnego łącznika doczekały się zwizualizowania w tak udanej formule. Rzecz z pełnym przekonaniem godna polecenia. I to nie tylko wielbicielom komiksów.
Redakcja: Michał Przeperski