Marcin Kula – „PZPR jako reżyser życia teatralnego w latach sześćdziesiątych” – recenzja i ocena

opublikowano: 2016-10-04, 08:00
wolna licencja
Po 1956 roku polska kultura mogła odetchnąć. Indoktrynacja nie była już jej głównym zadaniem, a polecenia z komitetów partyjnych nie brzmiały tak groźnie jak w czasach stalinowskich. Ile wolności miał zatem polski teatr w epoce Gomułki?
reklama
Marcin Kula
„PZPR jako reżyser życia teatralnego w latach sześćdziesiątych”
cena:
18,00 zł
Wydawca:
Wyd. Adam Marszałek
Rok wydania:
2016
Okładka:
miękka
Liczba stron:
114
ISBN:
978-83-8019-438-0

Relacje władza-artyści w PRL to temat szeroki i pasjonujący. Od wielu lat stanowi on przedmiot namysłu badaczy, a szczególne zasługi na tym polu położył program badawczy IPN „aparat bezpieczeństwa wobec środowisk twórczych, dziennikarskich, naukowych”. Rzeczywiście, Służba Bezpieczeństwa otaczała artystów – aktorów, reżyserów, filmowców – szczególnie pieczołowitą „opieką”. Świadczą o tym ujawniane co jakiś czas nieznane fakty z życia herosów polskiej kultury popularnej epoki PRL.

Tym razem jednak mamy do czynienia z książką, która Służbę Bezpieczeństwa pozostawia daleko w tle. Marcin Kula, wybitny historyk, wieloletni profesor Uniwersytetu Warszawskiego, obecnie pracujący w Akademii Teatralnej im. Zelwerowicza w Warszawie, podejmuje w swoim eseju próbę naszkicowania – jak sam to określa – „socjologizującej historii teatru”. Nie oznacza to, że Kula lekceważy realia komunistycznej Polski uosabiane przez policję polityczną i niedemokratyczną władzę. Wręcz przeciwnie, głównym przedmiotem jego zainteresowania jest złożona relacja pomiędzy aparatem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej a środowiskiem teatralnym.

Na pierwszy rzut oka mamy zatem do czynienia z analizą stosunku zależności, a ściślej – podległości. Z jednej jego strony jest partia komunistyczna, strażnik ideologicznej dogmy, a z drugiej strony – w pełni zależne od niej środowisko, które próbuje wywalczyć sobie pewne enklawy wolności. Owe enklawy wolności stanowią jednak znakomity przykład anomalii systemowej, której komunistom po 1956 r. nigdy nie udało się przezwyciężyć. Formalnie wszak partia decydować miała o wszystkim. Jak bowiem spowodować, żeby aktorzy i reżyserzy realizowali takie przedstawienia teatralne, które będą odpowiadały na zapotrzebowanie formułowane przez aparatczyków? Jak osiągnąć to w chwili, gdy sami aparatczycy spętani są kostycznym językiem ideologii, własnymi ograniczonymi horyzontami, czy wręcz – brakami intelektualnymi?

Okazuje się – i Kula pokazuje to w przekonujący sposób – że oddziaływanie pomiędzy partią komunistyczną a artystami było wzajemne. I to bardziej wzajemne niż może się wydawać na pierwszy rzut oka. Z jednej strony bowiem aktorzy byli materialnie zależni od państwa, partyjnej łaski i niełaski. Ale z drugiej strony, aparat przemocy nie był już na tyle wszechogarniający, żeby złą sztukę można było bezkarnie określać mianem dobrej. Prowadziło to do sytuacji, w której aparat partyjny musiał również w pewnej mierze obłaskawiać twórców. Ale sprowadzenie tego mechanizmu jedynie do figury kija i marchewki byłoby błędem. Problem jest głębszy: czy partia komunistyczna pozwalała na robienie dobrego teatru?

reklama

Okazuje się, że pryncypia ideowe nie wykluczały tworzenia dobrego teatru. Jak wskazuje Kula, „przy wszystkich aberracjach polityki PZPR wobec teatru, wysoka jakość sztuki nie była realizowana wyłącznie przeciw Wydziałowi Kultury [Komitetu Centralnego]”. Aberracji tych było niemało. Normy sztuk ideologicznie słusznych musiały być wyrabiane (grano nie tylko ramoty radzieckie, ale również np. kubańskie), klasycy bywali cenzurowani w zawstydzający sposób, a symbolem teatralnej brutalności epoki gomułkowskiej stało się zdjęcie z afisza „Dziadów” w styczniu 1968. Faktem jest jednak, że Kazimierz Dejmek, Konrad Swinarski czy Adam Hanuszkiewicz reżyserowali spektakle wybitne. Jerzy Grotowski i Tadeusz Kantor – eksperymentowali, a Jacek Woszczerowicz, Gustaw Holoubek, Irena Kwiatkowska czy Halina Mikołajska tworzyli niezapomniane role. Na to wszystko co było w polskim teatrze dobre partyjni nadzorcy kultury również musieli się zgodzić.

Czy oznacza to, że Marcin Kula wpada w pułapkę relatywizacji historii? Czy chce rehabilitować politykę teatralną epoki Gomułki? Taki zarzut byłby zupełnie absurdalny. Kula to bowiem lektura dla zaawansowanych. Tego autora znamy dobrze jako poszukiwacza subtelności, rozmaitych szarości, których nie brakuje w dziejach PRL. Jego esej nie rości sobie praw do wyczerpującego ujęcia tematu, prowokuje jednak do zadawania głębszych pytań.

Kula nie ogranicza się zatem do potępienia systemu komunistycznego – co z punktu widzenia namysł historycznego jest bardzo mało odkrywcze – ale zadaje pytania na temat szczegółów jego funkcjonowania. Szukając wzajemnych współzależności, odkrywa mechanizmy, które na pierwszy rzut oka są trudno dostrzegalne. Summa summarum okazuje się bowiem, ze PZPR była faktycznie reżyserem życia teatralnego w Polsce po 1956 r. A reżyser ma to do siebie, że czasem wystawia klasyków, czasem nakazaną ramotę, natomiast zawsze musi porozumieć się z aktorami.

Teatr w epoce Gomułki miał więc tyle wolności ile wynikało z bieżącej gry sił pomiędzy twórcami a ideologicznym kierownictwem państwa. Nie unieważnia to działalności SB, donosów i innych nikczemności. Ale Kula pokazując szerszą perspektywę, zachęca do wyjścia poza schematy, które w ostatnich latach zagościły w publikacjach historyków na temat kultury w epoce PRL. Zachęcam do lektury i wyrobienia sobie własnego zdania.

reklama
Komentarze
o autorze
Jan Wilk
Historyk, specjalizuje się w dziejach społecznych i politycznych PRL. Miłośnik dobrej muzyki i kina, a także książek Władysława Poboga-Malinowskiego.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone