Magdalena Wróblewska – „Fotografie ruin. Ruiny fotografii 1944-2014” – recenzja i ocena

opublikowano: 2015-04-07, 16:40
wolna licencja
Ile opowieści kryje w sobie naświetlona klisza?
reklama
Magdalena Wróblewska
„Fotografie ruin. Ruiny fotografii 1944–2014”
nasza ocena:
8/10
cena:
51,00 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Muzeum Warszawy
Rok wydania:
2014
Okładka:
miękka
Liczba stron:
152
Format:
190 x 260 mm
ISBN:
978-83-62189-39-7

Kiedy kilka lat temu wpadł mi w ręce „Nieznany portret Krakowa” Barbary Zbroi i Konrada Myślika, w którym autorzy z banalnych, nieciekawych kadrów międzywojennego miasta potrafili wysnuć tysiące historii o architekturze, strojach, obyczajach i ówczesnym społeczeństwie, myślałam, że odnalazłam Świętego Graala publikacji związanych z fotografią. Że bardziej pasjonująco już się nie da. Książka Magdaleny Wróblewskiej potwierdziła naiwność mojego zauroczenia. Po części dlatego, że autorka proponuje zupełnie inne spojrzenie na to, o czym może opowiadać naświetlona klisza.

Zacznijmy od faktów. W 1944 roku, podczas powstania warszawskiego, młoda studentka Akademii Sztuk Pięknych i łączniczka batalionu harcerskiego „Wigry”, Ewa Faryaszewska, uczestniczy w akcji ocalania dóbr kultury na terenie Starego i Nowego Miasta. Jest częścią grupy konserwatorsko-ratowniczej Zygmunta Miechowskiego, powstałej z inicjatywy Stanisława Lorentza. Podczas codziennych obchodów i działań – znoszenia dzieł sztuki z kościołów czy prywatnych kolekcji do piwnic domów przy Rynku – amatorsko uwiecznia wygląd staromiejskich ulic i stan zachowania mijanych budowli. Są to bardziej fotograficzne notatki niż reportaż. Na zdjęciach Faryaszewskiej prawie nie ma ludzi. Nie przedstawiają konkretnych sytuacji, są prześwietlone, niedoświetlone, nieostre, źle skadrowane. Jednak gdy ułożymy pojedyncze ujęcia w takiej kolejności, w jakiej zaistniały na kliszy, otrzymamy przejmujący obraz szybko postępujących zniszczeń, jakie dotknęły ten obszar między 1 a 24 sierpnia. Kolejnym filmem Faryaszewska nie zdąży się zająć. Umiera 28 sierpnia w wyniku odniesionych ran.

Klisze przechowuje jej matka Irena. W latach 50. i około 1970 roku powstają z nich czarno-białe odbitki, które mają zilustrować publikacje Lorentza na temat wojennych strat Warszawy. W 1975 roku Irena Faryaszewska przekazuje skromny zbiór córki do archiwum stołecznego Muzeum Historycznego. Gdy w 2008 roku tamtejsi kuratorzy chcą wykorzystać unikatowe barwne slajdy przy tworzeniu ekspozycji, okazuje się, że ich stan uległ znaczącemu pogorszeniu. Z wyblakłej kliszy wykonano więc skany z funkcją przywracania kolorów. Czy zabieg ten uratował uwiecznione kilkadziesiąt lat temu obrazy przed nietrwałością ich materialnego nośnika? A może fotografia w samej swej idei niesie za sobą tylko pozór odtwarzania przeszłości? Co dziś jest prawdą, a co interpretacją? Monochromatyczny obecnie oryginał filmu? Sztucznie zrekonstruowane barwy skanów? A może dobrze zachowane, ale czarno-białe odbitki?

Przeczytaj:

reklama

Wszystkie powyższe pytania są stale obecne gdzieś między wierszami tej fascynującej biografii kliszy. Wróblewska nie odpływa w kierunku intelektualnych wywodów o naturze obrazu, ale z chirurgiczną precyzją rozkłada na czynniki pierwsze wszystko to, co wiąże się z historią rzeczy (według teorii Bjørnara Olsena). Opowieść nie zamyka się w dźwięku zwolnionej migawki aparatu, zwiastującym wykonanie zdjęcia. Fotograficzny efekt – obraz – to nie zakończenie, a raczej punkt wyjścia – dosłownie i w przenośni. Często bowiem Wróblewska odkłada na bok samą kliszę, by zrobić miejsce innym przedmiotom „naświetlającym” jej losy, np. dziennikowi Miechowskiego jako świadectwu poszczególnych działań i tras obchodów grupy konserwatorskiej albo pudełku z ręczną adnotacją matki Faryaszewskiej, w którym trzymane były slajdy. Wyjmując nowe przedmioty na światło dzienne, Wróblewska przygląda się im z badawczą dokładnością, a my – zerkając jej przez ramię, zwolnieni z zimnego obiektywizmu – możemy na własną rękę odkryć emocje, jakie niosą w sobie te małe pamiątki powstańczej tragedii. Sąsiadują ze sobą choćby beznadzieja i heroizm działań z miłością matki do córki W książce podobnych ukłuć jest więcej. Choćby wtedy, gdy wspomina się o zawaleniu nawy kościoła św. Jacka, funkcjonującego jako szpital lub wtedy, gdy autorka przywołuje lakoniczną notatkę „nikną”, którą opatrzono slajdy Faryaszewskiej po 2008 roku. W zestawieniu z wyważonym stylem Wróblewskiej zyskują one dodatkową siłę rażenia.

Publikacja nie jest pełnym metafor esejem ani faktograficzną wyliczanką (choć zwraca uwagę wysoki poziom merytoryczny). Nie jest też zwykłym albumem ze zdjęciami zniszczonego Starego Miasta. Owszem, część narracyjną poprzedza rzetelna prezentacja każdego zachowanego widoku ze slajdów Faryaszewskiej, ale jego identyfikacja i opis – wpisujący miejsce w konkretny powstańczy kontekst – są tylko elementem większej układanki. Ta misterna struktura ostatecznie okazuje się dość krucha. Wróblewska wielokrotnie zmaga się z trudnościami właściwego odtworzenia losów kliszy (nie zachowały się dokumenty w muzeum, a pamięć ludzka myli chronologię), pozostawiając miejsce na domysły i różne możliwości. To, co dla badacza zwykle jest frustrujące, dla czytelnika staje się kolejnym atutem tej historii. Zwykły film Agfacolor urasta do rangi niesamowitego wykopaliska lub tajemniczego skarbu. Między innymi dzięki temu książkę pochłania się jednym tchem – niezależnie od tego, czy jest się wyczulonym na źródła historykiem, łasym na wielowątkowość i analizy historykiem sztuki czy zwykłym pasjonatem Warszawy.

reklama
Komentarze
o autorze
Aleksandra Stępień
Historyczka sztuki, zajmuje się powojenną architekturą Warszawy i badaniami nad przestrzenią miasta. Publikowała między innymi w internetowym portalu kwartalnika Res Publica Nowa, w 2+3D, a także w antologiach i wydawnictwach pokonferencyjnych. Od 2012 roku prezes stowarzyszenia Miasto Moje A w Nim.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone