Magdalena Grzebałkowska – „1945. Wojna i pokój” – recenzja i ocena
Jak mówi sama autorka, rok 1945 jawi się w zbiorowej wyobraźni jako data zwycięstwa, powszechnej radości i triumfu. Ona także była początkowo przekonana o tym, że napisze książkę o uldze i radości z odzyskanego pokoju. Okazało się jednak, że koszmar wcale się wtedy nie skończył.
Książka składa się z dwunastu reportaży, skupiających się głównie na życiu na tzw. ziemiach odzyskanych i w większych miastach – Warszawie i Wrocławiu. Autorka opowiada m.in. o szabrze, który stał się wtedy łatwym i szybkim źródłem zarobku, często nieuznawanym za coś zdrożnego, a także o przesiedleniach i stojących za nimi dramatach. Przenoszenie ludności na Zachód, kreowany przez propagandzistów na idealne miejsce do życia, cechował chaos – brak odpowiedniej organizacji skutkował nawet kilkumiesięcznym czekaniem na transport lub na miejsce do osiedlenia. Tysiące przesiedleńców koczowało pod gołym niebem, licząc na lepszy los. Grzebałkowska niezwykle żywo oddaje klimat tamtych dni. Zapiski jej rozmów z osobami pamiętającymi te czasy obfitują w szczegóły, które czynią opis bliższym rzeczywistości i ubarwiają go. Okazuje się na przykład, że ze wszystkich swoich utraconych rzeczy ludzie pytani przez Grzebałkowską, najbardziej żałowali albumów ze zdjęciami. Nigdy natomiast nie zapominano o zabraniu ze sobą pierzyny – podstawowego elementu wyposażenia każdej przesiedlanej rodziny.
Reporterka ukazuje też heroiczną odbudowę Warszawy i Wrocławia. Przybliża postać Bolesława Drobnera, pełniącego w 1945 roku przez chwilę urząd pierwszego prezydenta Wrocławia, a także historię kobiety uratowanej z katastrofy niemieckiego okrętu „Wilhelm Gustloff”. Porusza także wątek powojennego żydowskiego domu dziecka w Otwocku, w którym przebywała m.in. Hanna Krall. Te mikroreportaże skupiają się przede wszystkim na historiach zwykłych ludzi różnych narodowości – Polakach, Niemcach, Żydach, Ukraińcach. W równym stopniu są one naznaczone przeżyciami wojennymi (i powojennymi), jakże innymi od problemów wielkiej polityki. Autorka pisze nie tylko o nagromadzonej w nich wzajemnej wrogości, lecz także o sytuacjach, w których potrafili, na przekór wielkiej polityce, żyć w zgodzie i pomagać sobie w kryzysowych momentach.
Każdy rozdział jest poprzedzony zbiorem ogłoszeń prasowych z każdego miesiąca 1945 roku. Bardzo sugestywnie pokazują one życie po wojnie – problemy i potrzeby ludzi pozbawionych rodzin i majątków. Poszczególne części są także uzupełniane przez wiele zdjęć, podkreślających dodatkowo tragizm opisywanych historii. W książce znajdują się m.in. fotografie przedstawiające ruiny Warszawy, ludzi mieszkających tam w na wpół zburzonych budynkach czy koczujących na ziemiach odzyskanych.
„1945. Wojna i pokój” nie jest książką historyczna sensu stritco. Grzebałkowska nie analizuje w niej skutków, przyczyn i przebiegu poszczególnych wydarzeń – skupia się na jednostkach, zwraca szczególną uwagę na detale, mówi o emocjach i pamięci. Chyba właśnie to jest największą zaletą tej książki: jej dynamika w opisywaniu powojennych losów, specyficzna, żywa narracja, w z wyraźnym autorskim rysem. Niezaprzeczalną wartością tej pracy są barwne charakterystyki bohaterów mikroreportaży. Stają się one bardzo wyraziste, prawdziwe, namacalne. Być może dzieje się tak właśnie dzięki językowi, jakim posługuje się Grzebałkowska. W opisach pokazuje cechy charakterystyczne poszczególnych osób, kreując ich portret za pomocą fragmentarycznych, urywkowych kadrów, opowiadających jedynie o wycinku rzeczywistości. Ponadto autorka oddaje język swoich bohaterów – zapisuje wymowę gwarową i szczególny styl mówienia, co skutecznie ożywia opisy. Mimo tego osobistego stosunku do postaci, autorka nie ocenia jednoznacznie ich postaw i zachowań, stara się ukazać dane zjawisko z różnych stron. Posiłkuje się także wcześniejszymi publikacjami omawiającymi poruszane przez nią tematy. Wspomina o inspiracji jaką były dla niej reportaże z tamtych lat, pamiętniki przesiedleńców, a także prace stricte historycznymi.
Grzebałkowska stworzyła niezwykle poruszającą i wciągającą lekturę, pozwalającą na spojrzenie na powojenne lata z mniej typowej perspektywy. Najważniejszym chyba przekazem tego reportażu stała się prawda o niebywałej złożoności wojny. Stosunki między ludźmi i narodami były dużo bardziej skomplikowane, niż mogłoby się dzisiaj wydawać, animozje nie zawsze wywoływała tylko jedna strona ([vide] konflikt ukraińsko-polski), nierzadko kat stawał się także ofiarą. I chyba nie nam oceniać tamte czasy, których w żadnym stopniu nie jesteśmy w stanie zrozumieć.
Gorąco polecam.