Madagaskar – legendarny piracki ląd (część 2)
Zobacz też pierwszą część cyklu
Mit o Libertatti mógł zostać zainspirowany historią piratów z Wyspy Świętej Marii, leżącej odrobinę na północny wschód od Madagaskaru. Była ona chyba najlepiej rozwiniętą z istniejących tam placówek ludzi spod czarnych żagli. Ta największa piracka baza w regionie powstała w 1691 roku z inicjatywy wspomnianego eksbukaniera Adama Baldridge’a oraz człowieka interesu z Nowego Jorku, Fridericka Philipsa, który szybko zauważył rozwój piractwa na Oceanie Indyjskim i zrozumiał wzrastające potrzeby tamtego rynku. Morscy rozbójnicy mieli pieniądze z łupów, mieli dostęp do ekskluzywnych wschodnich towarów, mieli bezpieczne kryjówki dla siebie na Madagaskarze i w jego okolicach. Nie mieli jednak gdzie i na co wydawać swoich nielegalnych bogactw, jak również nie mieli gdzie kupować koniecznego zaopatrzenia. Z amerykańskiego wybrzeża zaczęło więc płynąć na Świętą Marię piwo, wino, tytoń, cukier, broń i ubrania, z powrotem natomiast transportowano do Nowego Jorku czarnych niewolników. Zresztą nie tylko tam. Innym świetnym rynkiem zbytu niewolnej siły roboczej była francuska kolonia na nieodległej wyspie Reunion.
Ludzie z Zakazanej Wyspy
Piracka osada handlowa na Świętej Marii mieściła się konkretnie na samym środku zatoki będącej świetnym naturalnym portem, na malutkiej wysepce zwanej „Zakazaną”. Nazwa nie była nadana jej bez powodu: Baldridge zabronił tubylcom pod karą śmierci postawić na niej choćby nogę. Ludność miejscowa mogła się na niej znaleźć tylko w kajdanach. Dla ochrony swego interesu zbudował fort i uzbroił go w dwadzieścia dwa działa, które miały go strzec. Tak jak to odbyło się według legendy o Libertatti, na Świętą Marię faktycznie przybył w 1693 roku statek Amity, dowodzony przez kapitana Tew, lecz długo tam nie zabawił.
Innym człowiekiem, którego Friderick Philips, szara eminencja pirackiego półświatka, posłał robić interesy na Madagaskarze, był Samuel Burgess – korsarz z Nowego Jorku. Jego wyprawa zaczęła się raczej pechowo: po dotarciu na miejsce stracił swój okręt i musiał zaciągnąć się na lokalne statki pirackie. Z czasem jednak Fortuna uśmiechnęła się do niego: z łupami wrócił do Ameryki, gdzie spieniężył je i znów wyruszył na Wielką Wyspę. Opływał dookoła jej wybrzeże, handlując czym się dało z różnymi grupami tamtejszych piratów, z czarnoskórą ludnością tubylczą zwaną Malgaszami a także z Arabami. Skupował również kość słoniową i niewolników, z których trzystu zawiózł do Nowego Jorku. Burgess kilkakrotnie przepłynął Atlantyk tam i z powrotem, przewożąc kupione od piratów towary celem sprzedania ich w Ameryce.
Piraci z przypadku
Interesujący splot okoliczności przywiódł na Madagaskar kapitana Roberta Kidda (zwanego również Williamem Kiddem). Na początku nie był on piratem, a wręcz przeciwnie – był (a przynajmniej miał zostać) ich łowcą. Jako doświadczony wojak i żeglarz otrzymał od władz angielskich papiery kaperskie (tak zwane king’s commission lub letters of marque), nominujące go na ich lokalnego reprezentanta i upoważniające do aktów zbrojnych wobec piratów. Właśnie rozbójnicy działający na Oceanie Indyjskim, w tym ci pływający z Madagaskaru, byli głównym celem Kidda. W okolice Wielkiej Wyspy dotarł on swym trzydziestoczterodziałowym Adventure Galley w lutym 1696 roku, na czele około stopięćdziesięcioosobowej załogi. Nie mogąc namierzyć statków pirackich, a widząc narastające niepokoje wśród swych ludzi i chcąc powetować sobie brak jakichkolwiek zysków, kapitan Kidd przeszedł na stronę występku, grabiąc okręty mauretańskie, portugalskie i inne, które nawinęły się mu pod działa.
Nie był to odosobniony przypadek dowódcy, który zajął się rabunkiem pod wpływem własnych podkomendnych. Innym przykładem jest kapitan John Halsey, który początkowo zamierzał napadać wyłącznie na statki muzułmańskie, unikając konfrontacji z europejskimi jednostkami. Jednak załoga była temu przeciwna i wymusiła na swym dowódcy atakowanie wszystkiego i wszystkich. Już drugi ze zdobytych przez Halseya okrętów miał na maszcie wywieszoną flagę jego własnego kraju – Anglii. Ścieżki losu zawiodły zarówno Kidda, jak i Halseya na Madagaskar. Kapitan Kidd po zdobyciu dużej i bogatej (łup o wartości siedemdziesięciu pięciu tysięcy funtów) muzułmańskiej jednostki Queda Merchant poprowadził obydwa obsadzone swymi ludźmi statki na Wyspę Świętej Marii, gdzie dotarł w kwietniu 1698 roku. Tam spotkał starego znajomego – Roberta Culliforda, z którym pokłócił się, pomimo początkowej wymiany uprzejmości. Poskutkowało to przejściem pod nową komendę dziewięćdziesięciu pięciu ludzi z załogi Kidda. Ci, którzy pozostali przy swym dowódcy, we wrześniu odpłynęli z nim do Bostonu.
Podstępni i zuchwali
Co do Roberta Culliforda, kariera tego pirata zaczęła się w 1690 roku od buntu na okręcie „Blessed William”, na którym, nawiasem mówiąc, pływał razem z Kiddem. W wyniku tej rebelii został prawą ręką nowego kapitana Williama Masona (nie mylić z przywódcą Libertatti). Po dwóch latach rabowania na Morzu Karaibskim piraci popłynęli na Ocean Indyjski, gdzie Culliford został aresztowany i odsiedział cztery lata w więzieniu. Następnie zbiegł, przekabacił załogę statku Josiah, aby wszczęła bunt, został przez nią mianowany kapitanem, a potem wyrzucony z okrętu! Z samotnego brzegu zabrał go inny piracki żaglowiec – Mocha, którego zresztą w niedługim czasie został dowódcą. Gdy doszło do kłótni pomiędzy nim a Kiddem, nawiązał współpracę z Dirkiem Chiversem, jak się z czasem okazało, bardzo korzystną. Ten pamiętający Henry’ego Every’ego rozbójnik cieszył się reputacją najśmielszego spośród piratów. A w każdym razie: spośród żywych piratów. Jesienią 1696 roku zaatakował swoim Soldato cztery okręty zakotwiczone w samym środku portu w Kalkucie. Po zajęciu ich wysłał list do miejscowego gubernatora, w którym dał jasno do zrozumienia, że jeśli nie otrzyma dziesięciu tysięcy funtów okupu, to statki spali, a ich załogi wyrżnie. Postępek ten, odważny do granic bezczelności, rozjuszył gubernatora. Zamiast okupu, wysłał dziesięć okrętów wojennych, przed którymi Chivers musiał czym prędzej uciekać. Zbiegł na Świętą Marię, gdzie dwa lata później dogadał się z Cullifordem i obu kapitanom szczęście szybko dopisało. We wrześniu 1698 roku dopadli na Morzu Czerwonym okręt Great Mohhamed, tracąc wprawdzie dwudziestu ludzi, ale zdobywając łup o wartości stu trzydziestu tysięcy funtów.
Inny z pływających w akwenie kapitanów – George Booth zasłynął wśród bandyckiej braci podstępnym zajęciem małego francuskiego statku, którego dowódca zaprosił go na obiad wraz z kilkoma towarzyszami. Piraci po wejściu na pokład przez krótki czas udawali uprzejmość, a w czasie posiłku odwdzięczyli się gospodarzowi za gościnę, chwytając za pistolety i przejmując okręt. Jakiś czas później kapryśny los odwrócił się od Bootha, który sam padł ofiarą niecnej intrygi. On i dwudziestu jeden jego ludzi zostali zwabieni propozycjami handlowymi na wybrzeże Zanguebaru, gdzie po wejściu do domów mieszkających tam Arabów, zostali wycięci w pień.
W następstwie tych zdarzeń komendę nad załogą objął John Bowen. Jemu również szczęście początkowo nie sprzyjało i w 1700 roku stracił swój okręt na rafach w pobliżu Mauritiusu. Wraz z ocalałymi dopłynął do tej wyspy, zaś tamtejszy gubernator przez trzy miesiące opiekował się całą zgrają, zapewniając im wikt, opierunek oraz pomoc medyczną; pomógł również w zaopatrzeniu zakupionego przez nich statku. Naturalnie piraci nie pozostali mu dłużni, odwdzięczając się w srebrze. Rok później Bowen na nowym okręcie dotarł na Madagaskar, gdzie po wschodniej stronie lądu, w miejscu zwanym Maritan, założył osiedle mieszkalne. Oprócz domów, jego ludzie postawili również dwa forty do ich obrony. W 1702 roku kapitan Bowen, dzięki podstępowi, zajął bezkrwawo okręt Speedy Return, przybyły w tamten region po czarnych niewolników, i podniósł na nim czarną banderę.
Piraci z Madagaskaru
Pod koniec tego samego roku, Bowen nawiązał współpracę z kapitanem Howardem. Jego bandycka kariera zaczęła się po przehulaniu całego majątku, jaki jemu oraz jego matce pozostawił zmarły ojciec. Na wyspie Wielki Kajman Howard wszedł w komitywę z dwudziestoma innymi degeneratami, z którymi na małym stateczku do połowu żółwi napadał na okręty pływające u wybrzeży Ameryki. Po kilku udanych akcjach zbójecka załoga przybrała na liczbie. Wśród stu osiemdziesięciu ludzi było jednak wielu załogantów zdobytych jednostek, których siłą i wbrew ich woli zmuszono do zostania piratami. Dobrze ilustruje to ewolucję, jakiej podlegała społeczność morskich rozbójników – jeszcze dwadzieścia lat temu, w epoce bukanierów, przymuszanie kogoś do zostania piratem było nie do pomyślenia. Kapitanem tej idącej z duchem czasu załogi był wówczas niejaki James, a Howard w stopniu kwatermistrza był jego prawą ręką.
Kiedy James wraz z załogą zmienili obszar działania i przepłynęli na wody afrykańskie, przywitał ich, tak jak i innych, pech. Statek piratów wszedł na rafę u wybrzeży Madagaskaru. Załoga zeszła na ląd z zamiarem dotarcia na Świętą Marię, zabierając ze sobą sprzęt i całe łupy, a porzucając na zablokowanym statku swego chorego kapitana. Po drodze, prawdopodobnie również celowo, zgubili Howarda, opuszczając go, kiedy wybrał się na polowanie. Z czasem dotarli do przysiółków lokalnych piratów. Pozostawionemu własnemu losowi Howardowi również udało się przeżyć. Po wielu wojażach dotarł do zatoki Augustyna, gdzie zebrał zbrojną grupę do zajęcia trzydziestosześciodziałowego statku Prosperous i po jego zdobyciu został obwołany kapitanem. Zaopatrzył się w zapasy na Świętej Marii i ruszył w stronę Indii, po drodze spotykając okręt Bowena. Wspólne działania obydwu kapitanów zaowocowały w marcu 1703 roku zdobyciem statku Pembroke, a w następnych miesiącach kolejnych jednostek morskich przemierzających Ocean Indyjski. Kiedy wysłużone pirackie okręty nienadawały się już do użycia, połączone załogi, liczące łącznie według różnych danych od stu sześćdziesięciu do dwustu czterdziestu ludzi, spaliły obydwa statki i razem przesiadły się na zdobyczny pryz, na którym umieszczono pięćdziesiąt cztery armaty z dwóch zniszczonych jednostek. Niedługo później, będąc koło wybrzeży Malabaru, po raz kolejny natknęli się na statek Pembroke, który znów obrabowali i po raz drugi puścili wolno, być może licząc na trzecie spotkanie...
Nieopodal miejsca zwanego przez piratów Punktem Pełnym Nadziei, gdzie swą bazę wypadową mieli ludzie Johna Halseya, ulokowana była placówka innej buńczucznej załogi, dowodzonej przez kapitana Thomasa White’a. Zanim człowiek ten został piratem, pływał na statkach handlowych. Pewnego dnia jego jednostka wpadła w ręce angielskich zbójów morskich z południowego Madagaskaru. Po udanej ucieczce z niewoli, trafił wraz z kilkoma towarzyszami (podobno był wśród nich wcześniej wspomniany John Bowen) w okolice zatoki Augustyna, w rejony należące do lokalnego władcy Malgaszy. Król tubylców okazał się bardzo gościnny i przez półtora roku opiekował się przybyszami. W późniejszym czasie White dotarł do miejsc zwanych Olumbah i Amboynavoula (jakieś sto kilometrów na południe od Świętej Marii), gdzie żyło wówczas wielu piratów. Osiedlali się tam w dużych domach obsadzonych działami, w których mieszkali po kilkanaście osób w jednym.
Kapitan White zebrał około stu osób i sformował z nich załogę pod swoją komendą, z którą wyruszył po łupy na Morze Czerwone. Tam w sprytny sposób opanował silnie uzbrojoną, czterdziestoczterodziałową portugalską fregatę. Wykorzystał pokój, jaki w owym czasie panował między Anglią i Portugalią: podpłynął pod jej burtę z wywieszoną brytyjską flagą, deklarując przyjazne zamiary. Trudno sobie wyobrazić, jakie miny musieli mieć zaskoczeni Portugalczycy, widząc wskakujących na ich pokład uzbrojonych po zęby piratów. Poza tą jednostką, White zajął jeszcze w tamtym czasie przynajmniej dwa okręty. Samą postać kapitana Thomasa należałoby uznać za stosunkowo litościwą, zwłaszcza na tle innych pirackich dowódców – zarówno karaibskich, jak i tych z Madagaskaru. W przeciwieństwie do takiego L’Ollonaisa czy Christophera Condenta, White nie pastwił się nad jeńcami wziętymi na zdobytych statkach, lecz uwalniał ich całych i zdrowych. Co więcej, pewnego razu w jego ręce wpadło dwoje dzieci, których łzy tak wzruszyły kapitana, że kazał swym ludziom oddać im wszystkie zabrane przedmioty.
Dziel i rządź
Wobec lokalnej ludności piraci nie zajmowali neutralnego stanowiska, a nawet wręcz przeciwnie: dążyli do jak największego uczestniczenia w ich wewnętrznych sprawach. Legendarny kapitan Misson, zanim przybył na Madagaskar, znalazł się na innej pobliskiej wyspie zwanej Johanna, gdzie zawarł sojusz z miejscową władczynią. W zamian za pokojowe przyjęcie i udzielenie zgody na zadomowienie się jego ludzi na ziemiach królowej, piracka załoga wyruszyła do boju z wojownikami jej wroga – króla Mohilla. Dwie bitwy skończyły się spaleniem jego stolicy i całkowitą klęską. Dla przypieczętownia sojuszu z ludem Johanny, Misson pojął za żonę siostrę królowej. Nie ma większego znaczenia, czy w historii tej (jak w całej legendzie Missona) jest więcej mitów czy faktów. Znajomość dokładnego przebiegu zdarzeń nie jest w tym wypadku konieczna, by zrozumieć intencje i metody piratów.
Rozbójnicy spod czarnej bandery, podobnie jak sto pięćdziesiąt lat wcześniej hiszpańscy konkwistadorzy, wykorzystywali rdzenną ludność zasiedlanych przez siebie lądów. Aby na obcych ziemiach móc stworzyć przyczółki nowych społeczeństw, należy dojść do ładu z ludnością już te terytoria zamieszkującą, która słusznie uważa je za swoją własność. Należy ją albo podbić, albo dogadać się z nią. Piraci, chcąc budować domy, zakładać osiedla, w spokoju dobijać do wybrzeży i leżeć na plażach z daleka od polujących na nich wojskowych okrętów, musieli nauczyć się współistnieć z tubylcami Madagaskaru. Dlatego dogadywali się z nimi i żenili z ich kobietami, co oczywiście nie przeszkadzało im dalej atakować, mordować i sprzedawać w niewolę tych, których nie obejmowały pokojowe ustalenia.
Powstanie opowieści o Missonie tylko potwierdza tę regułę. Ten „szlachetny złoczyńca” miał jakoby być przeciwnikiem zniewalania czarnej ludności, co więcej: werbował ją do swej załogi. Podobnie jak rzekomo współpracujący z nim przez pewien czas kapitan Tew, który po zajęciu statku pełnego niewolników zdjął z nich kajdany i wielu wziął do siebie. Jeśli nawet jest to prawda, to byli w zdecydowanej mniejszości wobec reszty piratów, z których każdy, nie tylko Baldridge, nie miał nic przeciwko posiadaniu niewolników. Kapitan Every, pływając u wybrzeży Gwinei, polował na tamtejszą ciemnoskórą ludność i sprzedawał ją jako niewolników. Podczas wojen toczonych z czarnymi plemionami, piraci brali jeńców, którzy potem musieli dożywotnio im służyć. Przewaga technologiczna w postaci broni palnej niemal zawsze zapewniała im zwyciętwo w walkach z miejscowymi, utrzymując ich u władzy. Uważali się za panów i sędziów zarazem. Malgaszy z otaczających osad traktowali źle i bez cienia litości karali każdy występek śmiercią. Obawiając się poruszenia wśród tubylczej ludności, która zewsząd ich otaczała, piraci w imię zasady „rządź i dziel” wszczynali spory oraz waśnie między plemionami. Walcząc ze sobą, nie były one w stanie zjednoczyć się i usunąć piratów ze swych ziem.
Zdarzały się pojedyncze sytuacje, gdy to regionalnym władcom udało się wykorzystywać piratów do swych własnych celów. Pomijając stosunki sojusznicze Libertatti i Johanny, słynna jest historia pirata Davida Williamsa, weterana wojen malgaskich. Człowiek ten, wzięty do niewoli przez jednego z miejscowych władców, rozpoczął karierę żołnierską w szeregach jego armii i z czasem stał się żywą legendą wśród Malgaszy z ościennych państewek. Z biegiem czasu i wojen Williams przechodził z rąk do rąk, po klęsce jednego protektora, rozpoczynając służbę u drugiego. Dla zwycięzcy był częścią łupu, choć należy dodać, że wyjątkowo dobrze traktowanego i cenionego łupu. Dopiero po wielu latach napotkany okręt piracki Achena Jonesa zabrał go stamtąd.
Brutalne działania piratów doprowadzały czasem do sytuacji, w których rozsierdzeni tubylcy postanawiali skończyć z uciążliwymi najeźdźcami. Na przykład kapitana Samuela Burgessa dosięgła zemsta jednego z obrażonych przezeń królów plemiennych. Kacyk przy pierwszej nadarzającej się okazji otruł pirata. W podobny sposób swą karierę skończył kapitan Nathaniel North, najprawdopodobniej również zabity przez tubylców z Madagaskaru. Mityczne zbójnickie państwo Libertatti także dosięgnąć miała zagłada z ręki żyjących wokół niego Malgaszy: pod nieobecność większości z członków załóg Missona i Tew, tubylcy w jednym nocnym ataku zniszczyli osadę i pomordowali pozostałych w niej mieszkańców. Rzeczywisty odpowiednik legendarnej republiki – osada Adama Baldridge’a na Zakazanej Wyspie, położonej u wybrzeża wyspy Świętej Marii –została w 1697 roku doszczętnie zniszczona przez zbuntowaną czarnoskórą ludność. Jednakże jej fundator uciekł.
Ciąg dalszy nastąpi…
Czytaj pierwszą część artykułu
Bibliografia:
- Boogaerde Pierre van den, Shipwrecks of Madagascar, Nowy Jork 2009;
- Cabell Craig, Thomas Graham A., Richards Allan, Captain Kidd. The hunt for the truth, Pan & Sword Maritime, Wielka Brytania 2010;
- Carey Thomas, The History of the pirates, Haverhill 1825;
- Ellms Charles, The pirates own book, Applewood books, Bedford 1924;
- Gosse Philip, The International Directory of Pirates, Buccaneers, and Other Rogues, Fireship Press, 2008;
- Gosse Philip, The pirates’ who’s who, The Floating Press, 2012;
- Johnson Charles, A General History of the Robberies and Murders of the Most Notorious Pirates, Georgre Routledge & Sons Ltd., Londyn 2002;
- Kuhn Gabriel, Life under the Jolly Roger. Reflections on golden age piracy, PM Press, Oakland 2010;
- Lewis Jon E., The Mammoth Book of Pirates, Constable & Robinson Ltd, Londyn 2006;
- Pennel C. R., Bandits at sea, New York University Press, Nowy Jork 2001;
- Perzyński Marek, Zawód pirat, Finna, Gdańsk 2012;
- Pirate Island – film dokumentalny programu telewizyjnego History z 2011 roku;
- Seitz Don C., Under the black flag, Dover 2002;
- Woodard Colin, The republic of pirates, Harcourt Books, USA 2007.
Redakcja: Przemysław Mrówka
Korekta: Maria Buczkowska