Maczanka krakowsku, czyli przystawka z historii Krakowa
Maczanka krakowska: Ubezpieczyli Kraków przed powrotem stolicy
Przenosiny stolicy Rzeczpospolitej z Krakowa do Warszawy nieformalnie rozpoczął ostatni z Jagiellonów, który częściej przebywał w innych zamkach, niż na Wawelu. A podobno tam gdzie król, tam stolica jego państwa. Później bywało różnie, bo co prawda Henryk Walezy rezydował tylko w Krakowie, ale jak wiemy krótko, a z kolei Stefan Batory wolał rządzić Obojgiem Narodów z litewskiego Grodna.
Wydaje się, że sprawę ponad 500-letniej stołeczności miasta rozstrzygnął pierwszy z Wazów. Miłośnicy Krakowa uważają, że w dniu 7 marca 1596 roku król Zygmunt III rozpoczął przeprowadzkę swojego dworu z Wawelu do świeżo przebudowanego zamku warszawskiego. Dyskusja nt. ustalenia daty przeniesienia stolicy nie jest możliwa do rozstrzygnięcia. Tym bardziej, że ani ten król, ani jego następcy (do czasu rozbiorów) nie wydali dokumentu, potwierdzającego utratę stołeczności Krakowa. Przez 15 lat od tamtego wydarzenia spławiano Wisłą instytucję stolicy, pozostawiając Krakowowi prestiż miasta królewskiego. To na Wawelu nadal przechowywano insygnia królewskie, którymi koronowano tutaj sześciu następnych polskich królów, a podziemia zamkowe stały się dla większości z nich miejscem wiecznego spoczynku.
Po 400 latach od tego wydarzenia miłośnicy Krakowa i włodarze miasta uznali, że decyzja Zygmunta III Wazy była bardzo szczęśliwa. Na tę okazję zawiązali „Tajną Radę Obchodów 400 Rocznicy Spławienia Stolicy z Krakowa do Warszawy”. Wdzięczność połączono z pewną przezornością na przyszłość. Na uroczystym posiedzeniu Rady, w dniu 7 marca 1996 roku, degustując tytułową maczankę w restauracji Hawełka przy Rynku Głównym, złożyli się na ubezpieczenie przed ponownym powrotem stolicy do grodu Kraka. Zebrali na ten cel ponad 35 złotych polskich i prawie tyle szylingów austriackich, a następnie wykupili stosowną polisę w Powszechnym Zakładzie Ubezpieczeń. Polisę podpisał ówczesny prezydent Krakowa, a dokument złożono w skarbcu krakowskiego Muzeum Ubezpieczeń, chyba jedynej takiej instytucji na świecie. Aby zrozumieć potrzebę sporządzenia tak oryginalnej polisy ubezpieczeniowej warto wsłuchać się w prośbę dwóch krakusów, Andrzeja Sikorowskiego i Grzegorza Turnaua: „Nie przenoście nam stolicy do Krakowa”, którą to odśpiewano z wieży Kościoła Mariackiego na rozpoczęcie posiedzenia Tajnej Rady.
Krakowski święty i studenty
Co łączy typowego studenta, który rozpoczyna lub kończy naukę na polskiej uczelni ze św. Stanisławem, biskupem i patronem Krakowa? Trudno doszukiwać się bezpośrednich związków, bo przecież pierwsza wyższa uczelnia na ziemiach polskich powstała w niemal 300 lat po śmierci biskupa. Ale to właśnie na polskich uczelniach wyższych kultywuje się śpiewanie chyba najstarszej, liczącej niemal 800 lat pieśni „Gaude Mater Polonia…”, o męczenniku, pierwszym polskim świętym, Stanisławie ze Szczepanowa. Początków tej pieśni należy szukać w II połowie XI wieku, kiedy na polskim tronie zasiadał prawnuk pierwszego króla Bolesława, również Bolesław, znany z przydomku „Szczodry” (a później również „Śmiały”).
Jego wyprawa na Ruś w 1077 roku zakończyła się buntem części rycerstwa i srogimi karami ze strony Bolesława. Takiemu postępowaniu króla sprzeciwił się biskup krakowski Stanisław, a spór między nimi zaostrzyła najprawdopodobniej klątwa, jaką biskup miał rzucić na króla. Postępowanie biskupa król odebrał zapewne jako zdradę, za co groziła najsurowsza kara.
Być może śmierć Stanisława nie nastąpiła w kościele na Skałce, lecz na Wawelu i to w majestacie prawa, po wcześniejszym osądzeniu. Niezależnie od miejsca i sposobu egzekucja miała pokazać siłę władcy i stać się ostrzeżeniem dla innych buntowników. Stało się jednak inaczej. Bunt przeciw Bolesławowi wzmógł się na tyle, że musiał on uciekać z kraju.
Polecamy e-book Michała Beczka – „Wikingowie na Rusi”
Książka dostępna również jako audiobook!
Tymczasem w kraju śmierć biskupa Stanisława została uznana za męczeńską, a kościół polski rozpoczął starania o jego kanonizację. 8 marca 1253 roku papież Innocenty IV ogłosił biskupa krakowskiego pierwszym polskim świętym. Rok później uroczystości z tej okazji zorganizowano w Krakowie.
Na ich okoliczność Wincenty z Kielc, dominikanin i kanonik krakowski opracował muzykę oraz wierszowane teksty łacińskie, zatytułowane „Historia o św. Stanisławie”. Jedną z jej części jest składająca się z 11 zwrotek pieśń „Gaude, Mater Polonia”, czyli „Raduj się, Matko Polsko”. Choć przypomina ona pieśń ludową, to jej charakter jest dostojny i podniosły, niemal hymniczny. Te cechy i zawarty w niej patriotyczny ton zdecydowały, że była ona śpiewana przy okazji innych uroczystości kościelnych i państwowych. Do takich uroczystości należało m.in. powołanie studium generale, które dało początek Uniwersytetowi Jagiellońskiemu, pierwszemu uniwersytetowi na ziemiach polskich. To właśnie stamtąd pieśń trafiła na inne polskie uczelnie.
Obecnie na uroczystościach akademickich śpiewana jest najczęściej pierwsza, uniwersalna w treści zwrotka: „Raduj się, Matko Polsko, w sławne potomstwo płodna! Króla królów i najwyższego Pana wielkość, uwielbiaj chwałą przynależną”. Śpiewana jest oczywiście w łacińskim oryginale, co zapewne nie ułatwia jej zrozumienie przez współczesnego żaka. Mimo tego, można uznać, że to dzięki studentom łacińska pieśń o świętym Stanisławie, biskupie krakowskim jest bardziej popularna i śpiewana znacznie częściej niż równie stara, polska „Bogurodzica”.
Chodząc po Krakowie, po mogiłach depczesz
Zwiedzając stare miasta takie jak Kraków nie zdajemy sobie sprawę, że widzimy tylko jego część. Poruszamy się przecież po jego obecnej powierzchni i w otoczeniu obecnej zabudowy. W miejscu, gdzie dziś jest ogródek kawiarniany jeszcze 200 lat temu mógł być np. cmentarz, a mury pięknej XIX-wiecznej kamienicy stoją na fundamentach XV-wiecznego kościoła. Oba te obiekty: kościół i cmentarz były przez wieki ściśle ze sobą związane (tzw. cmentarze przykościelne) i stanowiły ważny element architektury miasta. Oba obiekty mają też szczególne znaczenie w świadomości człowieka, bo dotyczą sfery ducha i tajemnicy śmierci.
Na „Planie Kołłątajowskim” z 1785 r., pierwszym kartometrycznym planie Krakowa umieszczono ponad 30 takich obiektów sakralnych, o których dziś mało kto pamięta. Pod koniec XVIII wieku zakazano w Krakowie grzebania zmarłych w obrębie miasta i wszystkie przykościelne cmentarze zlikwidowano. Staranność prac ekshumacyjnych była jednak zróżnicowana, stąd niektóre place krakowskie (np. Mariacki, Wszystkich Świętych, Szczepański) do dziś kryją pod powierzchnią ludzkie szczątki. Nowym miejscem pochówku dla krakowian stał się specjalnie do tego celu utworzony cmentarz w podkrakowskiej wsi Prądnik Czerwony (zwany obecnie Cmentarzem Rakowickim w Krakowie). Podobnie likwidowano zaniedbane i opuszczone kościoły i kaplice, które w swoich kryptach kryły groby ważniejszych krakowian. Budynki pokościelne służyły m.in. za magazyny, po czym je burzono, a odzyskany teren i materiały budowlane przeznaczano na inne cele. Chodząc po ulicach Krakowa znajdziemy kilkadziesiąt przykładów takich miejsc, gdzie w przeszłości istniał kościół lub cmentarz. Ich lokalizację we współczesnej topografii miasta można odtworzyć na podstawie starych map Krakowa, takich jak ww. Plan Kołłątajowski.
Najbardziej „zadeptanym cmentarzem” starego Krakowa jest Plac Mariacki przy Rynku Głównym. Umieszczono na nim tablicę informującą, że do 1796 r. znajdował się tu cmentarz. Informację tam znajdującą się należałoby uzupełnić, że cmentarz otaczał Kościół Mariacki z trzech stron. Na cmentarzu znajdowała się kaplica cmentarna – dziś to kościół św. Barbary, patronki dobrej śmierci. Podobnych miejsc, kościelno-cmentarnych, choć nieoznaczonych w terenie, jest w obrębie murów starego Krakowa co najmniej kilkanaście.
Jedno z ciekawszych znajduje się niecałe 400 m dalej, na placu św. Ducha, tuż przy Teatrze im. Juliusza Słowackiego i w pobliżu krakowskiego dworca PKP. Nazwa placu pochodzi od wezwania kościoła św. Ducha, który funkcjonował tu w od XIV wieku do roku 1892. Przyległy do niego cmentarz, przeznaczony dla podrzutków, zlikwidowano niemal sto lat wcześniej. Przy kościele znajdował się duży kompleks klasztorno-szpitalny, którym opiekował się zakon Ducha Świętego. Stąd nieprzypadkowa jest nazwa przylegającej do placu od strony wschodniej ul. Szpitalnej. Na miejscu kościoła znajduje się dziś skwer z ławkami, a teren po cmentarzu przeznaczono na parking samochodowy. W pobliżu znajdowały się jeszcze dwa kościółki: św. Rocha i św. Scholastyki. W miejscu tego pierwszego, w budynku zwanym dziś Domem pod Krzyżem mieści się teraz oddział Muzeum Historycznego Miasta Krakowa, a budynek po kościele św. Scholastyki został zaadoptowany na hotel.
Powyższy przykład wskazuje, że życie starej części Krakowa toczy się czasem na dawnych, świętych miejscach, pośród nieistniejących mogił. Po takich miejscach pozostały jedynie ślady, zawarte w nazwach niektórych ulic i placów.
Bibliografia:
- Czuma Mieczysław, Mazan Leszek, Pępek Świata nazywa się Kraków, Oficyna Wydawnicza ANABASIS, Kraków 2004.
- Hodor Katarzyna, Założenia cmentarne w krajobrazie Krakowa, Architektura -Czasopismo Techniczne 2-A/2012, Z.7, Wydawnictwo Politechniki Krakowskiej, Kraków, 2012.
- Kozioł Andrzej, Tajna rada ukazała swoje oblicze. Nie przenoście nam stolicy…, Dziennik Polski, 8.03.1996.
- Małecki Jan, Kiedy i dlaczego Kraków przestał być stolicą Polski, Rocznik Krakowski, T.46,Towarzystwo Miłośników Historii i Zabytków Krakowa, Kraków, 1973.
- Panek Wacław, Gaude, Mater Polonia, Instytut Wydawniczy Nasza Księgarnia, Warszawa, 1990.
- Plan Kołłątajowski miasta Krakowa z 1785 r., Geodezja 110, Wydawnictwo AGH, Kraków, 1990.
- Rożek Michał, Nie istniejące kościoły Krakowa, Biuletyn Biblioteki Jagiellońskiej, R.33, Nr 1/2, Kraków, 1984.
Redakcja: Antoni Olbrychski
Kupuj świetne e-booki historyczne i wspieraj ulubiony portal!
Regularnie do sklepu Histmaga trafiają nowe, ciekawe e-booki. Dochód z ich sprzedaży wspiera działalność pierwszego polskiego portalu historycznego. Po to, by zawsze był ktoś, kto mówi, jak było!
Sprawdź dostępne tytuły pod adresem: https://sklep.histmag.org/