Machtergreifung: naziści przejmują władzę w Niemczech
Ten tekst jest fragmentem książki „Dzienniki. Tom 1: 1923-1939” Josepha Goebbelsa.
26 stycznia 1933
Wczoraj: [...] Gliwice (Gleiwitz). Wielkie powitanie przez SA na dworcu. Sala zatłoczona. Ja w najlepszej formie. Przez osiem lat nie było mnie w Gliwicach. Bombowy sukces. Samochodem do Bytomia (Beuthen). Wściekły mróz. 24 stopnie. A tam granica. Krwawiący kraj. Wydany na pastwę samowoli. Przykra awaria. Pół godziny na skrzypiącej [od mrozu] drodze.
Bytom. Tłumnie. Ja znowu dobry. Olbrzymie owacje. Do hotelu. Śmiertelnie zmęczony. [...] Dwie godziny snu. W drogę. Do pociągu. Do Berlina. O godz. 5.
Spanie. Potem znowu do pracy.
Berlin. Schleicher znajduje się w złej sytuacji. W sobotę powinien upaść. Broni się rozpaczliwie. To mu nic nie pomoże. Hugenberg ostro przeciwko niemu. Całkowicie izolowany [...]
29 stycznia 1933
Wczoraj: [...] Rostok. Debata ze studentami. Wiadomość: Schleicher właśnie ustąpił. A więc go utrąciliśmy! Szybciej, niż sądzono. Biedny Gregor [Straßer]! Wielki taktyk!
Papen upoważniony do sondażu w partii. Żeby tylko nie wynikło z tego [jego] nowe kanclerzowanie. [...] Papen jako kanclerz oznacza rewolucję. [...]
Berlin. Do [hotelu] Kaiserhof. Hitler negocjował właśnie z Schäfferem z BVP. Daje mi wyjaśnienia. Papen chce na czoło. Zawsze lepszy niż Schleicher. Tego Stary [Hindenburg] pozostawił na łasce losu zgodnie ze swoim wiarołomstwem. Znana i stara pieśń! Teraz również Ty [Schleicherze] dowiedziałeś się, co to jest niemiecka wierność. Ale Schl.[eicher] też nie lepszy.
Hitler jest jednak jeszcze bardzo sceptyczny i nieufny. I słusznie. To wielka banda oszustów! Hołota raz się lubi, raz się czubi.
Teraz zaczyna się przeciąganie liny z partiami. Stary jest nieobliczalny. Tylko żadnych iluzji! Pozostaję całkowicie spokojny i nie pozwalam się zaskoczyć. [...]
Wyspany. Hitler siedzi już na rokowaniach. Co z tego wyniknie? W każdym razie Schleichera mamy z głowy. Stary go wczoraj wyrzucił. Sprawiedliwa kara dla tego Fouchégo.
Dzisiaj odbędzie się przeciąganie liny. Chyba nie należy oczekiwać zbyt wiele.
30 stycznia 1933
Wczoraj: [...] [hotel] Kaiserhof: Göring komunikuje, że wszystko doskonale: Hitler kanclerzem, Papen wice, Frick sprawy wewnętrzne Rzeszy, Göring sprawy wewnętrzne Prus, Hugenberg do spraw kryzysów etc. Powstrzymuję się jeszcze przed rozpoczęciem walki wyborczej. Reichstag powinien zostać rozwiązany. Po raz ostatni. Już my to załatwimy.
Hitler dziś do Starego.
Człowiek się jeszcze nie ośmiela w to uwierzyć. Czy Papen jest szczery? Kto wie?
Ja jak najszybciej do domu. Akurat dzwoni Hitler: w obecności Fricka uroczyście oświadcza, że gwarantuje mi moje ministerstwo, teraz tylko obejmie je jakiś figurant dla utrzymania stanowiska. To mi wystarcza. A więc do wyborów! [...]
Dzisiaj o godz. 10.45 coś się zdarzy. A więc zamach stanu. Pogróżka, sprawa poważna, dziecinada? Natychmiast powiadamiam Hitlera i Göringa, którzy czekają w sąsiednim pokoju. Göring porozumiewa się z Meißnerem i Papenem. [...] Nie sądzę jednak, aby Schleicher miał tyle odwagi. Już prędzej Hammerstein-Equord. Również ten dzwonił do Hitlera. A więc czekać!
Siedzimy do godz. 5 nad ranem.
Nic się nie dzieje.
Jest właśnie godz. 11. Szef idzie do Starego.
Czy faktycznie ma nadejść ta wielka chwila? Nie śmiem jeszcze o tym marzyć.
30 stycznia 1933
[Kaiserhof] To prawie jak sen. Wilhelmstraße należy do nas. Führer pracuje już w Kancelarii Rzeszy. Stoimy u góry w oknie, a setki, setki tysięcy przeciągają obok w świetle płonących pochodni przed sędziwym prezydentem Rzeszy i młodym kanclerzem, wyrażając im głośno i radośnie swoją wdzięczność.
W południe siedzieliśmy wszyscy w [hotelu] Kaiserhof i czekaliśmy. Führer był u prezydenta Rzeszy. Nieopisane napięcie nieomal odbierało nam oddech. Na zewnątrz stali ludzie między Kaiserhofem a Kancelarią Rzeszy. Cierpliwie wyczekiwali. Co będzie wewnątrz.
Nasze serca wahają się między zwątpieniem, nadzieją, szczęściem i zniechęceniem. Przeżywaliśmy zbyt często rozczarowanie, aby móc bez zastrzeżeń uwierzyć w wielki cud.
Bez przerwy obserwujemy z okna wyjście z Kancelarii Rzeszy. Stamtąd musi wyjść Führer. Po jego twarzy będzie można poznać, czy się udało.
Godziny dręczącego oczekiwania. W końcu skręca samochód na rogu przy wejściu. Masy krzyczą i pozdrawiają. Wygląda na to, że przeczuwają, iż dokonuje się wielki zwrot, a może nawet już się dokonał.
Idzie Führer!
Po paru minutach jest u nas w pokoju. Nie mówi nic, również my nic nie mówimy. Lecz jego oczy są pełne łez. Stało się!
Führer został powołany na kanclerza Rzeszy. Złożył już przysięgę na ręce prezydenta Rzeszy. Wielkie rozstrzygnięcie zapadło. Niemcy stoją przed swoim historycznym zwrotem.
My wszyscy jesteśmy oniemiali ze wzruszenia. Każdy ściska dłoń Führera i wygląda to tak, jakbyśmy na nowo zawarli nasze stare przymierze wierności. To cudowne, jak prosty jest Führer w swojej wielkości i jak wielki jest w swojej prostocie.
Na zewnątrz masy szaleją przed Kaiserhofem. W międzyczasie do wszystkich dotarła wiadomość o powołaniu Hitlera. Z tysięcy robią się dziesiątki tysięcy. Niekończący się strumień ludzi wlewa się w Wilhelmstraße.
Zaraz potem udajemy się do pracy. Reichstag zostaje rozwiązany. Wiele trudu kosztowało skłonienie naszych partnerów z gabinetu do tego kroku. Za 4 tygodnie odbędą się nowe wybory. Gabinet jeszcze dzisiaj zwróci się z proklamacją do niemieckiego narodu.
Jadę do biura okręgu [NSDAP] i obwieszczam tam uroczyście nowy stan rzeczy. Wszyscy są całkowicie oszołomieni i do głębi wzruszeni. W tej sali, w której musieliśmy przetrwać tak liczne próby nerwów, panuje wielka cisza jak w kościele.
Za nami etap walki o władzę; teraz musimy pracować dalej, aby tę władzę utrzymać. W Kaiserhofie Führer rozmawia już z nowym ministrem Reichswehry v.[on] Blombergiem. Rozpoczyna się praca rządu Rzeszy.
Dalsza część dnia przebiega jak we śnie. Wszystko zdaje się świadczyć, że to jakaś bajka. Powoli zapada wieczór w stolicy Rzeszy.
O godz. 7 [wieczorem] Berlin przypomina spłoszone mrowisko.
I wtedy rozpoczyna się marsz z pochodniami. Bez końca, bez końca, od godz. 7 wieczorem do godz. 1 w nocy maszerują ludzie pod Kancelarią Rzeszy. SA-mani, SS-mani, Hitlerjugend, cywile, mężczyźni, kobiety, ojcowie, ich dzieci niesione na ramionach. Zwracają się ku górze, do okna Führera. Panuje nieopisana radość. Niewiele metrów od Kancelarii Rzeszy stoi w swoim oknie prezydent Rzeszy, wyniosła postać bohatera, czcigodna i owiana mitycznym urokiem. Swoją laską wybija od czasu do czasu takt do rytmu wojskowych marszów. Setki tysięcy i setki tysięcy przeciągają na dole przed oknami w niekończącym się miarowym marszu.
To jest narodowy wymarsz!
Niemcy się przebudziły!
W spontanicznej eksplozji naród opowiada się za rewolucją Niemców. Nie da się tego opisać, co dzieje się w naszych sercach. Chce się płakać i śmiać.
Nadchodzą coraz to nowi ludzie, radują się i wznoszą okrzyki. Przed Kancelarią Rzeszy na Wilhelmplatzu siedzą na drzewach setki młodych chłopaków i skandują pod adresem Führera swoje chóralne deklamacje.
Jego naród przyjmuje go radosną owacją. [...]
31 stycznia 1933
Już się stało. Siedzimy na Wilhelmstraße. Hitler jest kanclerzem Rzeszy. Jak w bajce!
Wczoraj w południe w [hotelu] Kaiserhof: wszyscy czekamy. Wreszcie przychodzi. Wynik: on kanclerzem Rzeszy, Frick sprawy wewnętrzne w Rzeszy, Göring – w Prusach. Stary dał za wygraną. Na końcu był bardzo wzruszony. Tak jest w porządku. Teraz musimy go całkiem pozyskać dla siebie. Wszyscy mamy łzy w oczach. Ściskamy dłoń Hitlerowi. Zasłużył sobie na to. Wielka radość. Na dole podnosi wrzawę naród.
Zaraz do roboty. Reichstag rozwiązany. Za 4 tygodnie nowe wybory. Do tego momentu nie mam urzędu.
Do biura. Wszystko odświętnie. Zadzwoniła Magda. Skacze pod sufit z radości. [...]
Nadchodzą kolumny z pochodniami. Zaczyna się o godz. 7 [wieczorem]. Bez końca. Do godz. 10. Przy Kaiserhofie. Potem Kancelaria Rzeszy. Aż do godz. 12. Bez końca. W drodze milion osób. Stary przyjmuje defiladę. W sąsiednim domu Hitler. Wymarsz! Spontaniczna eksplozja narodu. Nie do opisania. Ciągle nowe masy. Hitler oddalił się. Jego naród go fetuje. Przemawiam przez radio. Przez wszystkie rozgłośnie. „Jesteśmy niezmiernie szczęśliwi”. [...]
Przemawiam jeszcze do mas sprzed Kancelarii Rzeszy. Po północy. Wiwaty na cześć Hindenburga i Hitlera. Nieprzytomny szał entuzjazmu.
Narada z Hitlerem. Dzisiaj ma dojść do rozwiązania Reichstagu. Jutro proklamacja [Hitlera] do narodu. [...] Do łóżka. Padam martwy.
Nie mogę już dłużej.
Wyspany. Teraz do pracy. Przygotowywać kampanię wyborczą. Ostatnią. Te wybory wygramy bezapelacyjnie.
3 lutego 1933
[Kaiserhof] Omawiam szczegółowo z Führerem rozpoczynającą się teraz kampanię wyborczą. Obecnie jest łatwo prowadzić taką kampanię, ponieważ możemy wykorzystać wszelkie środki państwowe. Do naszej dyspozycji stoją radio i prasa. Stworzymy majstersztyk propagandy. Również pieniędzy tym razem naturalnie nie brakuje. [...]
Radio sprawia mi trochę kłopotów. Wszystkie odpowiedzialne stanowiska zajmują ciągle jeszcze bonzowie starego systemu. Trzeba ich możliwie szybko usunąć, a mianowicie najpóźniej do 5 marca, aby nie można było zaszkodzić fi nałowi naszej walki wyborczej.
Wydział Propagandy Kierownictwa Propagandy [Rzeszy] przenosi się z Berlina, aby można było przeprowadzić kampanię wyborczą w skoncentrowanej formie. [...]