Lustrowanie „Tygodnika Powszechnego”

opublikowano: 2007-02-23 19:00
wolna licencja
poleć artykuł:
W czasach, gdy dla jednych lustracja jest równoznaczna z zianiem nienawiścią i tarzaniem się w nieczystościach, a dla innych dziejową koniecznością i niezbędnym elementem budowania IV RP, książka Graczyka jest głosem zrównoważonym i rzetelnym.
REKLAMA
Roman Graczyk
Tropem SB. Jak czytać teczki
cena:
25 zł
Wydawca:
Społeczny Instytut
Rok wydania:
2007
Liczba stron:
310

Dyskusja o lustracji nie chce się skończyć. Nierozliczenie się z komunistyczną przeszłością na początku lat 90. (a raczej nieudolne próby w wykonaniu Antoniego Macierewicza i propaganda antylustratorów) skutecznie obrzydziły temat lustracji bardzo wielu osobom. Na całe lata debata została zawieszona i dopiero powołanie Instytutu Pamięci Narodowej spowodowało, że zaczęto prowadzić dyskusję w nowym świetle. Temat powracał po kolejnych rewelacjach dotyczących znanych osób publicznych, jednak o sprawie pisali najczęściej nieznający akt dziennikarze albo pozbawieni dziennikarskiej smykałki historycy.

Książka Romana Graczyka jest jedną z niewielu pozycji (obok choćby Oczami Bezpieki Sławomira Cenckiewicza czy Donosu na Wojtyłę Marka Lasoty) atrakcyjnie opisujących działanie PRL-owskich tajnych służb. Nie chcę przez to powiedzieć, że temat jest nieobecny — raczej, że nie jest przystępnie podawany. Graczyk bardzo sprawnie przeprowadza czytelnika przez archiwa SB. Książka to właściwie wyniki realizacji projektu badawczego, który trzeba napisać, by dostać się do archiwów IPN. Ciężkawo brzmiący temat: „Inwigilacja duchowieństwa archidiecezji krakowskiej, środowisk inteligencji katolickiej i duszpasterstw środowiskowych” przekłada się na opis losów czterech osób związanych z krakowskim „Tygodnikiem Powszechnym”, których SB wzięła na warsztat w latach sześćdziesiątych.

Książka składa się z dwóch części. Najpierw czytelnik zapoznaje się z „przewodnikiem po teczkach”, czyli opisem procedury uzyskania akt, nomenklaturą stosowaną przez funkcjonariuszy SB (i wieloma błędami językowymi przy okazji), sposobem zarządzania teczkami i przygotowaniem materiałów do rozpracowania oraz jego procedurami itp. Ot, choćby, „rejestrując sprawę, funkcjonariusz Pionu C wypełniał kartę EO4 i nadawał sprawie numer”.

Druga część opisuje cztery przypadki nękania przez SB ludzi związanych z „Tygodnikiem Powszechnym” i ich sposób radzenia sobie z tajną współpracą. We wszystkich sprawach oficerem prowadzącym była ta sama osoba. Nie chcę zdradzać szczegółów, bowiem całość czyta się jak dobrą powieść sensacyjną, mimo historycznego wywodu podpartego szerokimi cytatami z materiałów operacyjnych. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że zacząłem kibicować chłopakom, by pokazali temu Schillerowi (ów oficer SB) klasę i by zerwali wszelkie z nim kontakty.

Wielką zasługą autora jest nieocenianie TW jako osób jednoznacznie złych, z czym często mamy do czynienia w publicznej debacie. Każdy przypadek Graczyk opisuje osobno i z kronikarską precyzją relacjonuje zachowania bohaterów książki. Obserwujemy dramat tych ludzi, miotanie się między lojalnością wobec współpracowników a strachem przed wszechwładnym państwem. Z walki tej nie wszyscy wyszli zwycięsko, ale nie można też powiedzieć, że współpraca z SB w każdym przypadku dyskwalifikuje człowieka moralnie. Sam autor przyznaje, że po zapoznaniu się z aktami stał się bardziej wyczulony wobec osób uwikłanych we współpracę z SB i rzeczywistość tę zaczął odbierać w sposób bardziej zniuansowany.

I chyba tego humanitarnego podejścia do lustracji najbardziej brakuje w debacie publicznej. Dobrze, że chociaż Roman Graczyk, dziennikarz, jak sam twierdzi, wyrzucony z „Gazety Wyborczej” za poglądy na sprawę lustracji, próbuje to zmienić.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Kamil Pietrala
Magister politologii (Uniwersytet Śląski).

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone