Łukasz Modelski – „Fotobiografia PRL” – recenzja i ocena
Zanim czytelnik rozpocznie swoją wędrówkę po fotoreporterskich szlakach, nie powinien ominąć przedmowy autora. Choć krótka, obfituje w ciekawostki i wskazówki – bardzo przydatne podczas lektury książki. Modelski zwraca szczególną uwagę na trudną sytuację w Polsce Ludowej – nie tyle samego fotografa, co całego społeczeństwa. Odnalezienie się w nowej rzeczywistości było kłopotliwe, niekiedy nawet niemożliwe. Praca, służąca ojczyźnie, nie dawała okazji do samorealizacji. Reporterzy z pasją, dla których pisanie i fotografowanie były sposobem na życie, byli nieustannie sprawdzani, inwigilowani, nie istniała wolność prasy. Dołączyć do tego należy trudności w zdobyciu odpowiedniego sprzętu, ograniczenie tematów, które mogły zostać poruszane na łamach pism, oraz selekcjonowanie informacji docierających do miast i wsi Polski Ludowej. Wszystko to sprawiło, że zawód reportera niósł za sobą spore ryzyko. Modelski zadbał, by jego rozmówcy jak najwięcej pamiętali oraz byli ekspertami w swojej dziedzinie. Autor we wstępie informuje:
Zależało mi również na tym, żeby moi rozmówcy byli w centrum wydarzeń – najbliżej najważniejszego w swoich dziedzinach. Jeśli polityka, to z obiektywem skierowanym w twarz pierwszego sekretarza, jeśli reportaż z prowincji, to z najgłębszej, jeśli moda, to peerelowski top, jeśli sztuka, to najważniejsi twórcy.
Autorska selekcja ograniczyła się do wyboru sześciu reporterów, którzy całkowicie spełniają te kryteria. Mamy więc Romualda Broniarka, uwikłanego w fotografię propagandową pracownika Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, który jednak często pozwalał sobie na chwile wolności – zrobienie zdjęć, które z politycznego punktu widzenia nie miały szans na publikację. Mistrzem ludowej prowincji został wybrany Aleksander Jałosiński, z ogromną wnikliwością fotografujący najciemniejsze zakamarki Polski Ludowej. Bogdan Łopieński z kolei fotografował głównie polityków, przy czym niejednokrotnie zdarzyło mu się uchwycić – najczęściej niecelowo – obrazy pełne absurdów i śmieszności. Z obydwoma tymi „światami” mieli zaś kontakt Jan Morek i Tadeusz Rolke – oglądali Polskę codzienną, szarą i prowincjonalną oraz tę dostojną, pełną politycznej sztuczności i pompatyczności. Wśród rozmówców jest w końcu Wojciech Plewiński, jeden z niewielu szczęściarzy tego okresu, który miał okazję współpracować z „Przekrojem” – pismem zasadniczo odmiennym od prasy, która ukazywała się w okresie PRL. Oznaczało to większą swobodę, więcej kontaktów, ale i większe wymagania.
Często powracającym wątkiem są trudności, z jakimi przyszło zmierzyć się każdemu początkującemu dziennikarzowi, oraz rozbieżności między sytuacją w kraju i na Zachodzie. Oddajmy tu głos Wojciechowi Plewińskiemu:
Jak wysiedliśmy w Wiedniu pod wieczór i poszliśmy na miasto, to wróciłem, jakbym był napruty. Cudowny zawrót głowy. Ruch, światło, kolor, ludzie, samochody, wystawy – to wszystko było tak oszałamiające, tak działało na wzrok, słuch, nieprawdopodobnie zupełnie. Jak pijani chodziliśmy. Ulica to był dla nas nieustający karnawał, święto. A to była zwykła dobrze oświetlona ulica. Dla nas zobaczyć wystawę z butelką i napisem Coca-Cola to było coś niezwykłego. Zdałem sobie sprawę, jak wygląda normalny świat i że w Polsce nie bardzo wiemy, jaki jest.
W książce nie mogło zabraknąć fotografii. Starannie wyselekcjonowane, jedne są zaskakujące i zabawne, inne – statyczne i w dobrym tonie, a wszystkie dają obraz tego, czym zajmowali się poszczególni reporterzy. Czytelnik może jednak odczuwać pewien niedosyt: w książce zabrakło miejsca na wszystkie zdjęcia, o których mowa w wywiadach – gdybyśmy chcieli obejrzeć wszystkie obrazy, musiałaby powstać osobna publikacja, dużo obszerniejsza niż Fotobiografia PRL.
Choć tytuł książki Modelskiego każe myśleć, że jest to publikacja o zawodzie fotoreportera w dość specyficznym i przełomowym okresie historycznym, lektura może prowadzić do nieco odmiennych spostrzeżeń. Owszem, książka trafnie opisuje trudne realia rynku pracy, problemy z cenzurą, brak wolności słowa, kłopoty finansowe przy zakupie nowego sprzętu, budowanie sieci znajomości – tak potrzebnej w zawodzie dziennikarza. Jednak każdy z wywiadów poprzedza obszerny, choć niewyodrębniony graficznie wstęp, który pozwala poczuć dawną atmosferę, przygotować się na sedno rozmowy. Książka Modelskiego jest sprawnym połączeniem dwóch wątków – fotoreporterskiego i obyczajowego. Łatwość, z jaką autor przechodzi od jednego do drugiego, jest godna podziwu – czytelnik, nastawiony zasadniczo na treści związane z fotografią, otrzymuje sporą dawkę informacji na temat życia codziennego w PRL. Rozmówcy Modelskiego nie stronią od osobistych zwierzeń i uwag, przywołują w pamięci te „lekkie” i te bolesne wspomnienia z zaskakującą dokładnością. Wzbogacenie książki o takie właśnie wątki czyni publikację bardziej wartościową i sprawia, że Fotobiografia PRL z łatwością może zastąpić niejedną pozycję dotyczącą życia codziennego mieszkańców Polski Ludowej.
Zobacz też:
Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska