Libertadores: formowanie się niepodległej Ameryki Południowej
Libertadores i droga do wolności
Część zachodnia oraz południowa Ameryki Południowej w okresie ekspansji kolonialnej przypadła Hiszpanii, a wschodnia (Brazylia) znalazła się pod panowaniem Portugalii. Mieszkańcy rasy białej urodzeni w Ameryce zwani Kreolami oraz osadnicy z metropolii mieli takie same równe prawa do udziału w rządach lokalnych. W latach 60. XVIII wieku Brazylia uzyskała status wicekrólestwa. Zamożni Kreole wysyłali swoje dzieci do szkół europejskich, a one z kolei przywoziły książki, które zawierały informacje na temat braterstwa i wolności, zachęcając do walki z ciemiężycielami i monarchią absolutną. Zaczęła rozwijać się wśród nich idea oświecenia, pojawiały się też loże masońskie.
Coraz mocniej zgłębiana myśl rewolucyjna (na wzór Francji) zakorzeniła się w społeczności kreolskiej do tego stopnia, że ludzie ci zechcieli na wzór Stanów Zjednoczonych utworzyć własny związek niepodległych państw. Ruch ten narodził się w Bogocie w 1790 roku pod przywództwem Francisco Mirandy. Pięć lat później wybuchło kolejne powstanie w Wenezueli rozpoczęte przez Jose Chirino. Kolejne powstania przetoczyły się wkrótce po kontynencie południowoamerykańskim. Zrywy te zakorzeniły w historii obraz wyzwolicieli, zwanych Libertadores, którzy byli uznawani za bohaterów Ameryki Łacińskiej. Doczekali się oni własnych kultów, byli otoczeni chwałą, grzebano ich z największymi honorami, byli nazywani ojcami narodu.
Warto zauważyć, że pierwsze dekady XIX wieku przyniosły Ameryce Południowej sporo zmian, ponieważ w miejsce wicekrólestw podległych Hiszpanii i Portugalii powstały nowe, niepodległe twory polityczno-administracyjne. W 1827 roku było ich 10, w 1830 roku – 13, a dwanaście lat później już 18. Pierwszym problemem związanym z ustanowieniem odrębności były granice. W nowym porządku rozdzielały one społeczności niegdyś połączone – Metysów, Indian i Kreolów – którzy żyli w tym samym kręgu kulturowym. Każda społeczność zamknięta w ryzach nowych granic próbowała je przesuwać, oczywiście kosztem sąsiada, co prowadziło do wojen. Powstawały też nowe państwa, takie jak Urugwaj czy Ekwador.
Sytuację komplikowały podziały klasowe wewnątrz poszczególnych społeczeństw. Główną klasą panującą w niepodległej Ameryce Łacińskiej byli nieliczni (stanowiący w poszczególnych państwach parę procent całego narodu) właściciele ziemscy. Panowali oni, i to dosłownie, nad ogromnymi połaciami terenu i dużą liczbą ludzi pracującą na tym obszarze. Byli oni najczęściej sprzymierzeni z bogatą burżuazją. Górna warstwa klas posiadających, czyli na dobrą sprawę ziemiańsko-mieszczańsko-wojskowa tworzyła rządzącą oligarchię.
Ameryka była traktowana przez kolonizatorów jako struktura administracyjna przeznaczona do wyzysku. Obowiązujące prawo było kruche, urzędnicy chętnie brali łapówki, a pieniądze były wydawane bez przemyślenia. Po uzyskaniu niepodległości władza nie miała oparcia, gdyż system jaki pozostał po kolonizatorach był niestabilny. Rozpoczęły się walki pomiędzy elitami kreolskimi, dominowały pucze i zamachy stanu. W ciągu trzydziestu lat, licząc od 1821 roku, w Meksyku około 40 razy zmieniał się rząd, z kolei w Wenezueli w pierwszym półwieczu XIX wieku było około 50 zamachów stanu. Świadczy to o tym, jak duże wrzenie panowało w nowych państwach Ameryki Południowej.
Insurekcyjne „antypaństwo”
Przez pierwsze dekady XIX wieku powstawały one na zasadzie tzw. państw insurekcyjnych. Świetnym tego przykładem jest Meksyk lat 1813-1815 a także Wenezuela lub Chile. Państwo insurekcyjne to twór dosłownie stworzony z myślą o wojsku, funkcjonujący bez rozbudowanego aparatu urzędniczego, władzy ustawodawczej czy stałej kontroli nad określonym terytorium lub ludnością. Państwo takie działało bez uznania obywateli oraz raczej bez akceptacji międzynarodowej. W pewnym sensie można tego typu twory administracyjne nazwać „antypaństwem”. Pojęcia tego nie można natomiast odnieść do Brazylii, La Platy czy Paragwaju. Państwo insurekcyjne nie mogło oderwać się od swojej rebelianckiej przeszłości, choć zaczęło zwyciężać i przeistaczać się powoli w normalną strukturę. Wiele trudu wkładano w stworzenie ustroju konstytucyjnego, dopasowując i przejmując instytucje państwa kolonialnego. „Antypaństwa” powstałe z działań rewolucjonistów odwracały się od mas, stając się państwem egoistycznej oligarchii, zamkniętej w swoim świecie.
Czy w takim „antypaństwie” Libertadores mogła istnieć demokracja? Niewątpliwie państwa te chciały się zmieniać, burzyć dawne instytucje i struktury, słuchać się partyzantów i żołnierzy oraz przeprowadzać dzięki nim reformy społeczne, takie jak zniesienie niewolnictwa, podziały ziemi, złagodzenie podatków czy likwidację monopoli. Próbowano nawet wzorować się na innych, wprowadzając np. instytucje na kształt tych znanych ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii czy przede wszystkim rewolucyjnej Francji. To wszystko miało miejsce w czasie destrukcji starego porządku, w późniejszych czasach następowały natomiast zasadnicze zmiany. Większość reform cofano, a elementy tradycyjne w ustroju społecznym wpisywano (po adaptacji) w nowy system.
Państwo insurekcyjne było rozdzierane konfliktami rasowymi i społecznymi, łagodzonymi wspólną walką. Po ukonstytuowaniu się ustroju i jego instytucjonalizacji, elity władzy wznawiały kontrolę nad masami, lecz formy dominacji ulegały zmianom. Wyzwoliciele chcieli państwa demokratycznego, w którym jest miejsce na wolność i równość, ale wychowanie w atmosferze monarchii, w państwie paternalistycznym uniemożliwiało przejście do „rządów ludu”. Po fali wyzwolicielskiej nadszedł czas na zniesienie idei oświeceniowej. Pojawiały się argumenty przeciwko roli mas w państwie. Stały się one niebezpieczne, dlatego też elity same z siebie proklamowały się narodem. Pojawili się dyktatorzy wojskowi, dochodzący do głosu siłą. Za zadanie postawili sobie oni zdyscyplinowanie elity oligarchicznej oraz utrzymanie w ryzach mas, które dalej uważali za organ niesamowicie niebezpieczny i zagrażający państwu.
Różne modele państwowe
Pomiędzy państwami istniały oczywiście różnice ustrojowe. Wybory (najczęściej pośrednie) odbywały się rzadko, a cenzus wyborczy ograniczał większość ludności płci męskiej, co nie różniło się za bardzo od ówczesnej Europy. Rodziły się kongresy „kanapowe”, które miały za zadanie reprezentowanie oligarchii. Mocno zauważalne różnice występowały między oświeconą, konserwatywno-elitarną republiką Simona Bolivara, w której istniała prezydentura dożywotnia, a koncepcjami liberalnymi w Kolumbii (Francisco de Paula Santander) albo Meksyku (Valentin Gomez Farias, Jose Maria Luis Mora), które zakładały krótkie kadencje prezydenta. Różniły się też zakresy władzy oligarchii.
Czy Brazylia odbiegała znacząco od koncepcji hispanoamerykańskich? Na pewno w dużo większym stopniu przypominała ona liberalno-monarchiczny ustrój polityczny Francji czy Wielkiej Brytanii, co zapewniało państwu stabilność. Cesarz, poprzez konstytucję z 1824 roku, posiadał ogromną władzę. Monarcha uosabiał nie poszczególne prowincje, a naród – całą Brazylię. Było to ważne ze względu na mające miejsce w prowincjach próby secesji.
464
Ciekawym rozwiązaniem ustrojowym było też dodawanie do tradycyjnych trzech władz – ustawodawczej, wykonawczej oraz sądowniczej – czwartej, tzw. łagodzącej, uzgadniającej albo moderującej. Myślał o niej już sam Bolivar. Władzą tą dysponowała głowa państwa (np. cesarz), który miał zachować harmonię w funkcjonowaniu władz prowincjonalnych i centralnych (Brazylia była państwem na dobrą sprawę federalnym). Głowa państwa posiadała prawo weta wobec wszystkich aktów ustawodawczych oraz mogła w każdej chwili (zgodnie z prawami zawartymi w konstytucji) rozwiązać izbę niższą parlamentu. Z kolei w skład senatu (Izba Wyższa) wchodziły mianowane dożywotnio przez monarchę osoby z list przedstawianych przez zgromadzenia danych prowincji. Posłowie byli wybierani natomiast w pośrednim głosowaniu cenzusowym.
Naród ten w połowie XIX wieku liczył około 100 tysięcy osób, korzystających z dużych uprawnień politycznych oraz z równości prawa. Cesarze (Pedro I i Pedro II) nie podejmowali decyzji sprzecznych z popularnymi poglądami narodu, jednak gdy posłowie za bardzo protestowali przeciw zapędom absolutystycznym rozwiązywali Izbę. W kraju rządzili naprzemiennie konserwatyści i liberałowie. Zbyt dużych różnic pomiędzy ich programami nie było – reprezentowali przede wszystkim wielkich posiadaczy ziemskich oraz bogatych kupców. Szef gabinetu był mianowany z określonego stronnictwa przez cesarza, Izbę następnie rozwiązywano, a tzw. „partia rządowa” organizowała wybory i bezsprzecznie je wygrywała. Po pewnym czasie sytuacja się powtarzała, ale z udziałem drugiej partii.
W Hispanoameryce były dwa kraje przypominające Brazylię – Chile i Paragwaj. Pierwsze z nich było państwem stabilnym i zeuropeizowanym. Po walkach i zamieszkach dopiero na początku lat 30. XIX wieku do władzy doszli tam konserwatyści, którzy oparli się na centralistycznej konstytucji z 1833 roku. Kadencja szefa państwa miała trwać 5 lat z prawem do jednej reelekcji. Na dobrą sprawę w praktyce oznaczało to system „dziesięciolatek”, czyli zarządzaniem państwa w czasie normalnej kadencji plus reelekcję. Przykładem mogą być czasy panowania Joaquina Prieto (1831–1841) czy Manuela Montta (1841–1851). Świetnym politykiem w rządzie Prieta był Diego Portales, będący promotorem rządów prawa oraz sprawnej administracji, a także twórcą bardzo silnego państwa. Kongres (dwuizbowy, cenzusowy oraz oligarchiczny) swoimi uprawnieniami przypominał parlament brytyjski. Prezydent powoływał i odwoływał odpowiedzialnych przed Kongresem ministrów. Z kolei stabilne rządy sprzyjały szybkiemu rozwojowi ekonomicznemu pod protektoratem Anglików, utworzona została świetnie prosperująca administracja, powstała silna armia oraz flota. Rozbudowana została też oświata, w tym uniwersytet w Santiago.
Paragwaj z kolei już w 1811 roku ogłosił swą autonomię. Zniesiono tzw. trybut indiański (co było dość istotne w kraju Indian Guarani) oraz inkwizycję. W 1813 roku została proklamowana niepodległość Paragwaju, a wojska Brazylii próbowały zmusić Paragwajczyków do posłuszeństwa wobec Buenos Aires. Rok później dyktatorem został Rodriguez Gaspar de Francia – człowiek wykształcony i zaznajomiony bardzo dokładnie z tekstami francuskich filozofów oświecenia oraz działaczy rewolucji francuskiej. Urząd dyktatora pełnił przez pięć lat, następnie zaś Kongres Narodowy przedłużył ten czas dożywotnio. Jednowładca przeprowadził całkowitą autoizolację państwa, odmawiając wszelkich rozmów z Buenos Aires, Rio de Janeiro oraz z Bolivarem. Uznał, że otoczony ze wszystkich stron Paragwaj utrzyma niepodległość i przeprowadzi reformy administracyjne i gospodarcze jedynie w całkowitej separacji od świata zewnętrznego.
Jego następcą został człowiek zwany „najdoskonalszym” – Carlos Antonia Lopez (1841–1862). Podczas panowania obu polityków państwo zostało dobrze zorganizowane, było stabilne, choć nie znało dokładnie pojęcia życia politycznego. Obywatele pozostawali pod surową i bezwzględną, ale opiekuńczo-paternalistyczną władzą dyktatorów. Naród paragwajski w dużym stopniu był egalitarny (metyscy i indiańscy chłopi, kupcy i drobni rzemieślnicy), a do początku lat 40. zachowano resztki niewolnictwa. Wszyscy, łącznie z dyktatorami, mówili językiem guarani. Jest to świetny przykład na to, że choć homogeniczny pod względem kulturowym naród odznaczał się pogłębioną tożsamością i odrębnością narodową, tak samo jak i dumą oraz wyższością nad sąsiadami.
System paragwajski ukształtował się na drodze przemocy rewolucyjnej. Wspomniany wcześniej Francia skazywał ludzi na banicję albo kazał rozstrzeliwać kreolskich właścicieli ziemskich i bogatych kupców związanych z krajami sąsiednimi. Zakazywał też małżeństw Paragwajczyków z Hiszpankami. Jego następca, Lopez, nie zmienił za bardzo systemu gospodarczo-społecznego, wprowadził jednak znaczące zmiany, takie jak zniesienie niewolnictwa czy zlikwidowanie misji kościelnych. Rozwinął też oświatę, wysyłając stypendystów za ocean, by tam pobierali nauki, a następnie wracali. Niestety, jego syn i następca zaprzepaścił dobrze prosperujące państwo – Paragwaj został pokonany i okrojony, co doprowadziło do jego upadku. Po dawnym systemie pozostało jedynie zależne, bardzo słabe państwo pod kontrolą elit oligarchicznych.
Konflikty idei
W Hispanoameryce prym wiódł republikanizm. Nie uznawano władzy królewskiej oraz samej osoby monarchy, bowiem przypominał on oligarchom i kreolom osobę monarchy hiszpańskiego. Na dobrą sprawę wielu ludzi nie rozumiało idei republikańskiej – w latach 20. a nawet 30. nie brakowało projektów wprowadzania monarchii jako ustroju znanego i wypróbowanego w Argentynie, Peru, Kolumbii czy też Meksyku. Dopiero lata 40. przyniosły większe przekonanie społeczeństwa do ustroju republikańskiego. Ustrój ten jednak wciąż miał monarchiczną konkurencję. Przykładem może być osoba Juana Jose Floresa, który w latach 1830–1845 władał Ekwadorem (był jednym z Wyzwolicieli, twórcą i dyktatorem tego państwa). Po obaleniu udał się on do Hiszpanii by poprosić o pomoc w próbie odzyskania władzy w państwie. Co obiecywał w zamian? Oczywiście proklamowanie monarchii w Quito pod protektoratem hiszpańskim.
Histmag potrzebuje Twojej pomocy! Wesprzyj naszą działalność już dziś!
Mimo istnienia wyjątków należy stwierdzić, że nowe państwa iberoamerykańskie cechowała do połowy XIX wieku (nawet i w późniejszych latach) wyjątkowa kruchość. Wpływało na to mnóstwo czynników. Jednym z nich była rywalizacja pomiędzy poszczególnym stronnictwami, która doprowadziła do częstych zamachów stanu, przewrotów, rebelii i wojen domowych, dezorganizujących administrację i funkcjonowanie społeczeństwa. Lata 1824–1848 przyniosły Meksykowi 38, zaś Boliwii 14 prezydentów. Kolejnym elementem słabości państwa były niewykwalifikowane kadry administracyjne, dominacja wojskowych, nieuformowanie się po upadku dawnych rządów nowych bloków władzy. Od środka niszczyły je wciąż aktywne elity oligarchiczne szczebla lokalnego.
Wielkim problemem była też słabość finansowa i uzależnienie od obcych środków, a także ogromnie zwiększony wyzysk warstw pracujących, co powodowało krwawe bunty społeczne i niekiedy konflikty rasowe. Państwo jak twór ograniczało się nierzadko do nielicznych ośrodków – w rzeczywistości władza nie sięgała we wszystkie rubieże państwa. Granice nie były ustalone i wytyczone, co powodowało destabilizację i krwawe starcia na granicach. Wybuchały również lokalne, mniejsze wojny. Przy tym wszystkim mieszały się myśli ustrojowe, począwszy od centralizmu, federalizmu, liberalizmu oraz konserwatyzmu.
Konserwatyści akcentowali swe przywiązanie do tradycji europejskich, przede wszystkim hiszpańskich. Byli dumni ze swej kreolskości i chcieli kontynuować wątki kulturowo-obyczajowe kolonialnego społeczeństwa. Optowali za centralistyczną silną władzą, chcąc utrzymać prestiż oraz status Kościoła katolickiego. Wzorowali się przy tym na monarchiach doby restauracji, zwłaszcza hiszpańskiej, francuskiej i po części austriackiej. Konserwatyści wywodzili się głównie z warstw ziemiańskich, wielkich latyfundiów rolno-hodowlanych i z plantacji obsługiwanych przez niewolników, a także z generalicji.
Liberałowie z kolei nawiązywali do idei angielskiego i francuskiego oświecenia. Byli przy tym wpatrzeni w Anglię, a jeśli chodzi o instytucje w Stany Zjednoczone. W większości byli antyklerykałami oraz masonami, choć wbrew mitom i legendom byli ludźmi w znacznym stopniu wierzącymi. Pochodzili z kręgów mieszczańskich, kupieckich i inteligenckich.
Zarówno konserwatyści, jak i liberałowie zgadzali się co do postulatu uwolnienia się od dominacji ogromnych ekonomicznych potęg, ponieważ sądzili, że albo doprowadzi to do gospodarczej katastrofy albo do wzięcia władzy przez zbuntowany i pobudzony lud – chłopów i niewolników. Oba stronnictwa dochodziły do przekonania, że w miarę ekonomicznego postępu będzie można myśleć o emancypacji.
Walki konserwatystów i liberałów o władzę oraz pobudzane przez wojskowych i cywilnych liderów bunty ludowe doprowadzały do krwawych rebelii oraz wojen. Jedni przywracali prawa kleru, drudzy zaś konfiskowali majątki kościelne. Na dobrą sprawę kwestia własności duchownej należała wówczas do najważniejszych problemów. Do mniej więcej 1875 roku prym wiedli konserwatyści, dopiero później wzmocniły się wpływy liberałów.
Zaznaczyć należy, że w latach 40., gdy w Europie miała miejsce Wiosna Ludów, coraz bardziej aktywni zaczęli być radykałowie. Czerpali oni swe idee od jakobinów latynoamerykańskich doby wojen o niepodległość, a ci z kolei od jakobinów francuskich, następnie zaś republikanów neojakobińskich oraz tzw. socjalistów utopijnych, którzy swoje miejsce znaleźli w Argentynie, Brazylii i Meksyku. Antyklerykalnie nastawieni radykałowie opierali się głównie na drobnomieszczaństwie oraz inteligencji, w znikomej części byli natomiast obecni w środowisku rzemieślniczym. Opowiadali się za równością wobec prawa, głosowaniem powszechnym, demokratyzacją systemu wyborczego, zniesieniem ukrytego i oficjalnego niewolnictwa oraz peonaży, czyli przywiązania do ziemi. Byli także za reformą rolną i upowszechnieniem własności. W Rio de Janeiro, mieście liberalnym, radykałowie w 1845 roku zaczęli wydawać „Revista Socialista” („Przegląd Socjalistyczny”). Od lat 50. w Kolumbii powstawały kluby socjalistyczne, a w rzeczywistości radykalno-demokratyczne.
W kontekście Kolumbii warto wspomnieć o tzw. rewolucji radykalnej – typowej rewolucji burżuazyjno-demokratycznej, która wybuchła w tym kraju z chwilą zwycięstwa w wyborach prezydenckich Jose Hilario Lopeza, który był zadeklarowanym liberałem. Co ciekawe, w ciągu kilku lat zniesiono niewolnictwo, wygnano z kraju jezuitów, oddzielono państwo od Kościoła, zerwano jakiekolwiek kontakty z kurią rzymską, a system wyborczy stał się zdemokratyzowany. Powstały obóz rewolucyjny nie był jednolity, ponieważ tworzyli go starzy liberałowie, jakobińscy demokraci oraz lekko socjalizujący i inteligenccy nowi liberałowie. Wywodzili się oni w większości z drobnomieszczaństwa. Nie rozbito latyfundiów, nie przeprowadzono reformy rolnej, a największy wpływ na chłopów mieli konserwatyści. Po upływie kilku lat wygrała w końcu kontrrewolucja. Radykałowie, przy bierności starych liberałów i wobec ofensywnych konserwatystów pozostali osamotnieni w swych miastach i w końcu przegrali.
Refleksja nad przeobrażeniami w Ameryce Południowej w XIX wieku pokazuje ogólne podobieństwa pomiędzy procesami zachodzącymi w poszczególnych krajach, a nawet pomiędzy dwoma kontynentami – Ameryką a Europą. W obydwu wypadkach zastępowano bowiem struktury feudalno-stanowe nowymi społeczeństwami klasowymi. Rewolucje, które wybuchały w Ameryce Południowej, w znacznym stopniu zniszczyły dawny system kolonialny. Gorzej było z ustanowieniem nowego. Obalona została jednak władza obcej biurokracji i europejskiej klasy feudalno-kapitalistycznej, a przecież o to właśnie chodziło.
Bibliografia:
- Bailey Helen M., Nasatir Abraham P., Dzieje Ameryki Łacińskiej, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1969.
- Harvey Robert, Libertadores. Bohaterowie Ameryki Łacińskiej, WAB, Warszawa 2004.
- Europa i świat w epoce restauracji, romantyzmu i rewolucji 1815–1849, pod red. Władysława Zajewskiego, Wiedza Powszechna, Warszawa 1991.