„Leksykon Budki Suflera” – recenzja i ocena zbioru płyt
Budka Suflera jest zespołem, który położył niemałe zasługi dla rozwoju polskiej muzyki rozrywkowej. W początkach kariery jako pierwsi w kraju grali rocka, a przez ponad 30 lat działalności stworzyli wielką ilość przebojów, w tym jeden z największych hitów ostatnich lat – „Takie tango”. Czy prekursorski, jak na polskie warunki, pomysł prezentacji dużej części swego artystycznego dorobku w postaci dodatku przy gazecie codziennej zaowocuje ponownym wzrostem popularności grupy?
_|! http://histmag.org/grafika/archiwalia/mag51/images/1lechu.jpg 75%!|
|Suflerzy: (od lewej) K. Cugowski, T. Zeliszewski, R. Lipko|
„Darmowe dodatki” (zwane też „gratisami”) pojawiające się przy gazetach są ostatnimi czasy bardzo popularne. Kupując nowy numer czasopisma mamy możliwość otrzymania w prezencie atrakcyjnego dodatku do damskiej garderoby, programu komputerowego czy kosmetyku. „Gazeta Wyborcza” poszła dalej – seria „Literatura XX wieku” czy „Klasyka XIX wieku” pozwalają uzupełnić domową biblioteczkę o dużą liczbę popularnych książek, a wszystko to w atrakcyjnej formie i przystępnej cenie.
Oddzielną kategorią „gratisów” są płyty z muzyką. W okresie przed Bożym Narodzeniem masowo do pism dołączane są płyty CD z kolędami i pastorałkami. W innych porach roku jest to m.in. karaoke, piosenka biesiadna czy dzieła wielkich mistrzów muzyki klasycznej. Dziennik „Nowy Dzień” spróbował czegoś nowego: w porozumieniu z zespołem Budka Suflera i Radiem Złote Przeboje wydał „Leksykon Budki Suflera”, który ma prezentować szerokiej publiczności trzydziestojednoletni dorobek muzyczny tej „legendy polskiego rocka”, okraszony dużą ilością informacji o grupie. Czy spełnia swoje zadanie?
Przyznam, że jako fan grupy nie potrafiłem jednoznacznie ocenić tego pomysłu - z jednej strony cieszę się z tego, że będę miał możliwość uzupełnienia informacji o jednym z ulubionych zespołów, a jednocześnie wiedziałem, że jako osoba dobrze znająca działalność Budki wymagać będę od autorów „Leksykonu” czegoś więcej niż zwykły słuchacz. W chwili ukazania się informacji o wydaniu kolekcji wielu fanów zadało sobie pytanie: „dlaczego zespół to robi”? Odpowiedzi nasunęły się dwie: pierwsza z nich to przedłużenie jubileuszu trzydziestolecia działalności, który Budka obchodziła w 2004 roku, drugim powodem jest sytuacja Budki na rynku – ostatnie dwie płyty („Mokre oczy” i „Jest”) nie osiągnęły takiego sukcesu komercyjnego, jak album „Bal wszystkich świętych” czy „Nic nie boli tak jak życie” ze słynnym „Takim tangiem”. Czyżby więc zespół chciał odzyskać swoje miejsce na rynku?
|![] (https://histmag.org/grafika/archiwalia/mag51/images/2lechu.jpg 80%)|
Pierwszy tom serii ukazał się 30 listopada 2005 roku. Był on za darmo dodany do „Nowego dnia”, tak więc płyta i ładnie wydana książeczka kosztowała wraz z dziennikiem złotówkę. A przyznać należy, że płyta ta była wyjątkowa. „Było”, bo to o nią chodzi, zawiera szesnaście na nowo nagranych utworów prezentujących przekrój twórczości zespołu – od hardrockowych utworów z lat 70-tych, przez elektroniczne i „brzęczące” lata 80-te, aż do nastrojowych ballad i pop-rockowych piosenek z lat 90-tych. Zespół w doborze utworów kierował się chęcią zaprezentowania niektórych utworów na nowo – dano im drugą szansę na zaistnienie w świadomości słuchaczy. Sama płyta „Było” ukazać miała się razem z płytą „Jest” w jubileuszowym 2004 roku, niestety względy wydawnicze zadecydowały o tym, że pojawiła się dopiero teraz.
Środowisko fanów przyjęło ją różnie: jednym nowe brzmienia utworów przypadły do gustu, inni uznali je za pomyłkę. Suflerzy po ostatnim odmłodzeniu składu zmienili nieco brzmienie swego zespołu – gitary stały się bardziej subtelne, częściej słychać elektroniczną perkusję, pojawiły się drugie klawisze i bongosy. Wszystko brzmi nieco akustycznie, bardziej pop-rockowo lub, jak kto woli, art-rockowo. Do tego właśnie brzmienia w ostatnich latach Budka zdążyła przyzwyczaić swoich słuchaczy.
Na „Było” doskonale z nową aranżacją poradziły sobie stare utwory z lat 70-tych: „Lubię ten stary obraz” czy „Biały demon”. Dobrze brzmią również nowe wersje piosenek „Noc”, „Z bagażem moich lat” czy „Kolęda rozterek”. Ciekawym zabiegiem jest wykonanie przez Krzysztofa Cugowskiego dwóch piosenek śpiewanych przez Romualda Czystawa, wokalistę Budki z przełomu lat 70-tych i 80-tych. Jedną z nich jest znana piosenka „Za ostatni grosz”, której wydanie zbiegło się w czasie z wprowadzeniem stanu wojennego. Tak więc początek można było uznać za udany – „Było” jest płytą dobrą, która może spodobać się tak zagorzałym fanom, jak i szerszej publiczności. 30 listopada „Nowy Dzień” osiągnął jeden z rekordów sprzedaży – sprzedano ponad 590 tysięcy egzemplarzy dziennika. Późniejsza finansowa i czytelnicza klapa „Nowego Dnia” pokazuje, że dołączenie płyty to chyba najważniejsza przyczyna tak dobrego wyniku.
Jak prezentuje się sam „Leksykon”? Otóż jest to książeczka rozmiaru A5 z twardą, czarną i śliską okładką. Wewnątrz znajdują się działy: „Strony z historią”, „Kalejdoskop” (zdjęcia zespołu w sytuacjach mniej lub bardziej oficjalnych), „Rock&Roll” (rozmyślania przyjaciela zespołu, dziennikarza Piotra Metza), „Opowieści śmiesznej treści” autorstwa perkusisty grupy Tomasza Zeliszewskiego, wywiady, a także wypowiedzi znanych ludzi o Budce. Wszystko okraszone zapisem nutowym jednego z utworów grupy i tekstami piosenek z tej części kolekcji płytowej. Całość za 13,90 zł.
_|![] (https://histmag.org/grafika/archiwalia/mag51/images/3lechu.jpg 50%)|
|Okładka pierwszej części Leksykonu: „Było”|
Mimo wszystko istotą „Leksykonu” jest muzyka Budki Suflera. Dodane do każdej części płyty można z grubsza podzielić na trzy typy: tematyczne, koncertowe i unikatowe. Pierwsze z nich są składankami o określonym klimacie, których tytuły pochodzą od tytułów piosenek Budki, np. „Piąty bieg” (piosenki do słuchania w samochodzie), „Cisza jak ta” (utwory refleksyjne), „Giganci tańczą” (urodzeni w PRL-u), „Nie wierz nigdy kobiecie” (mężczyzna i kobieta) czy „Młode lwy” (rock). Płyty koncertowe to fragmenty dwóch koncertów: jednego w słynnej sali Carnegie Hall w Nowym Yorku i drugiego, akustycznego w Krakowie. Trzeci z wymienionych przeze mnie typów jest zróżnicowany - są tu zarówno takie pozycje, jak „Złote przeboje Radia Złote Przeboje” czy płyta z karaoke, jak i pierwsza reedycja CD płyty „Na brzegu światła” (wydanej z okazji igrzysk olimpijskich w Moskwie w 1980 roku), zapis DVD koncertu w Opolu z 2004 roku (na którym z Suflerami wystąpiła między innymi Urszula, Natalia Kukulska a także Garou i Gary Brooker z grupy Procol Harum) i tzw. „Gratka na pożegnanie” - teledyski, utwór premierowy, multimedialna encyklopedia Budki Suflera.
Jak to wszystko brzmi? Myślę, że muzyka Budki broni się sama, nieważne czy w postaci „Leksykonu” czy zwykłych albumów. To te same nagrania, które urzekły serca fanów, a czasem również trafiły w gusta szerszej publiczności. Na składankach Leksykonu pojawiają się utwory z mniej znanych powszechnie okresów działalności grupy (np. z płyt „Noc”, „Ona przyszła prosto z chmur” czy „Ratujmy co się da”). Utwory z niedawno wydanej płyty „Mokre oczy” zostały nagrane ponownie, co w kilku przypadkach dało bardzo dobry efekt. Krótko mówiąc – muzycznie nie zawiodłem się.
Niestety, autorzy Leksykonu nie ustrzegli się kilku błędów. Na pierwszy plan wysuwają się zaniedbania redaktorskie – począwszy od dużej ilości literówek i błędów ortograficznych, poprzez brak korekty stylistycznej niektórych wypowiedzi, po merytoryczne błędy, np. w tekstach piosenek. Brak podpisów pod zdjęciami utrudnia ich oglądanie, gdyż nie wszystkie postacie tam ukazane są łatwo rozpoznawalne. Rozmowy z zagranicznymi gwiazdami (które uczestniczyły w sesji do jubileuszowej płyty „Jest”) niemal nie zahaczają o temat Budki. Często zatrważający poziom prezentują „Strony z historią”, na których wiele istotnych aspektów dziejów grupy zostało pominiętych, wiele faktów przeinaczonych, a wiele po prostu niedopracowanych (np. kwestia list piosenek na kolejnych albumach, zgodna raczej z ich reedycjami wydanymi przez New Abrę niż ze stanem z pierwotnych wydań). Nawet na liście piosenek dołączonych na płycie brakuje krótkiej wzmianki o albumie, z którego pochodzą, jak i roku ich nagrania. Tak liczne zaniedbania smucą mnie jako fana. Z komentarzy innych miłośników twórczości Budki Suflera wnioskuję, że również oni nie są zachwyceni takim stanem rzeczy.
Leksykon Budki Suflera ma więc jakby dwa oblicza: z jednej strony dzieła, w które włożono wiele pracy i dzięki któremu udało się w tani i przystępny sposób zaprezentować historię i twórczość tej legendy polskiej muzyki rozrywkowej, z drugiej natomiast martwią liczne wpadki w samej zawartości Leksykonu. Te właśnie błędy ciążą na opinii.
Leksykon był chętnie kupowany mimo wszystko – mało co tak przyciąga ludzi jak gratisy (z opowieści fanów i znajomych słyszałem, że kupno pierwszej części serii graniczyło z cudem – „Nowy Dzień” rozszedł się wtedy już nad ranem). Kolekcja ta jest bardzo dobrym i jednocześnie nowatorskim, jak na polskie warunki, pomysłem. Zespół po raz kolejny przetarł nowe szlaki. Wielką niewiadomą jest tylko odpowiedź na pytanie – „co z tego wyniknie”? O tym przekonamy się pewnie niebawem...