Lekarze jednak nie zabili George’a Washingtona?
Dotąd pość powszechnie uważano, że śmierć pierwszego amerykańskiego prezydenta w wieku 67 lat była efektem złej terapii, czy wręcz gigantycznego błędu w sztuce medycznej. Kiedy Washington zachorował na nagłe zapalenie gardła, lekarze podjęli leczenie klasyczną metodą - poprzez upuszczanie krwi.
Po śmierci Washingtona, odezwały się głosy przeciwników tej metody. W jednej z pierwszych biografii prezydenta Paul Ford napisał, że podjęte leczenie „nie było to niczym innym, jak morderstwem”. Ta opinia przetrwała w zasadzie do dzisiaj.
Problemem zajął się Michael Cheatham z Orlando Regional Medical Center in Florida. Opublikował on na łamach specjalistycznego periodyku The American Surgeon artykuł, udowadniający, że lekarze nie mieli większego wpływu na zdrowie Washingtona.
Były prezydent zachorował nagle, po dniu spędzonym na polu, przy deszczowej pogodzie. Lekarzy wezwał dopiero kolejnego dnia, kiedy jego stan był już fatalny. Zanim dzień się skończył, Washington nie żył.
Cheatham wykazał, że Washington zachorował na ostre zapalenie nagłośni. Nawet dzisiaj uratowanie pacjenta w takim stanie, byłoby dużym wyzwaniem dla lekarzy. Co dopiero w 1799 roku. Tym samym opowieści o tym, jak to Washingtona zabili lekarze, czas włożyć między bajki...
Źródło: World Science