Kwartalnik „Karta” – numer 79
Tematem przewodnim numeru jest rok 1989. Data ta z oczywistych względów traktowana jest jako ważna cezura przemian, które ogarnęły Polskę i świat. Przełom wówczas zapoczątkowany miał różne oblicza, do dziś budzi żywe dyskusje wśród badaczy różnych dziedzin. Co pewne – wydarzenia roku ’89 rozgrywały się na różnych planach i właśnie ta wielość perspektyw została w wartościowy sposób oddana w przygotowanym przez Łukasza Bertrama zbiorze zatytułowanym Wolność z wyboru, zawierającym wspomnienia jedenastu uczestników tamtych zmian. Możemy zapoznać się z opiniami i relacjami osób z różnych środowisk – dysydenckich, artystycznych, naukowych, ale również związanych z władzą. Wśród komentatorów znaleźli się np.: Tomasza Jastrun, Aleksandra Domańska, Krzysztof Skiba, Grzegorz Kostrzewa-Zorbas, Anka Grupińska, Piotr Szwajcer, Józef Pinior czy Andrzej Barcikowski. Przedstawione diagnozy przemian znacząco się między sobą różniły. Ton przepełniony dumą i entuzjazmem prezentował np. Grzegorz Kostrzewa-Zorbas, mówiąc:
Wpływ Polski na to, co działo się w innych krajach, był fundamentalny. Pokazaliśmy, że możliwe są rzeczywiste zmiany, a nie tylko nowe dekoracje. […] Litwini patrzyli na nas jak na absolutną inspirację. Prosili, by wygłaszać wykłady, jak się robi rewolucję! Na Ukrainie i Białorusi – podobnie.
Przeważały jednak oceny bardziej sceptyczne. Piotr Szwajcer dla opisu przemian posłużył się nieco groteskową, lecz zaskakująco celną metaforą:
Trzeba sobie było uświadomić, że socjalizm jest zamrażarką. A wtedy rzeczywistość zaczęła się roztapiać. Każdy musiał sobie jakoś z nią poradzić. Jedni w nowym świecie się odnaleźli, inni nie i do dziś żyją idylliczną rzeczywistością tego paskudnego 1985/86, kiedy było jasne, kim jesteśmy my, kim są oni, co i jak trzeba robić.
Rok 1989 był de facto wielką niewiadomą. Wydaje się, że realny entuzjazm, poczucie wspólnoty i chęć działania – ideały opozycji – rozżarzone w sierpniu ’80, bezpowrotnie spacyfikowane zostały przez wprowadzenie stanu wojennego. Celna zatem wydaje się konkluzja redaktora „Karty”, Zbigniewa Gluzy, który twierdzi:
Polskie społeczeństwo w całym 1989 roku zachowało bierność. Wyjątkiem był głos oddany w wyborach czerwcowych – można jednak zobaczyć w nim bardziej wyraz głębokiej frustracji niż nadziei. Nie cieszono się po wykreśleniu komunistów, widać głos przeciw nim rozumiano jako karę dla władzy, nie zaś znak otwierających się perspektyw.
Następny tekst – Warszawa za carem pod redakcją Agnieszki Dębskiej – potraktować można jako ciekawie dobrany kontrapunkt. Stanowi on zbiór relacji i wspomnień składających się na opowieść o nastrojach mieszkańców Warszawy w pierwszym roku I wojny światowej. Wśród opowiadających znaleźli się tak znamienni warszawiacy jak Zofia Nałkowska, Cezary Jellenta, księżna Maria Lubomirska, Roman Dmowski czy Stanisław Thugutt. Narracja ta tworzy intrygującą analogię z tematem przewodnim numeru. Atmosfera panująca w stolicy przesycona była oczekiwaniem przemian (odzyskanie całkowitej niepodległości mało komu wydawało się wówczas realne – notabene, podobna sytuacja miała miejsce również w 1989). Emocje towarzyszące ludności w przeddzień powstania II RP były jednak bardziej żywiołowe od tych z 1989 r. Być może wynikało to z faktu, że wolność była znacznie dłużej wyczekiwana, tradycja romantyczna żywsza, a społeczeństwo po 123 latach zaborów paradoksalnie mniej wyniszczone (?) i mniej pogrążone w marazmie, niż to wystawione na blisko pół wieku rządów komunistycznych. Napięcie dodatkowo podsycała bliskość frontu wojennego. Przytoczone świadectwa w interesujący sposób ukazują również ewolucję stosunku do carskiej Rosji – od początkowego zachwytu rosyjskimi deklaracjami wspólnego pokonania niemieckiego wroga i zjednoczenia ziem polskich trzech zaborów pod carskim berłem przy zwiększeniu ich autonomii – do wypowiedzi jawnie antyrosyjskich i pro-niepodległościowych. Jak celnie konstatuje prof. Janusz Odziemkowski:
Oczekiwanie na zwycięstwo armii rosyjskiej [w 1914 r. – M.L.], która jeszcze poprzedniego pokolenia była symbolem klęski i ucisku, stawało się niejako obowiązkiem patriotycznym, dowodziło rozsądku i troski o los Ojczyzny. Po wypędzeniu Rosjan z Warszawy latem 1915, kolejne klęski militarne odzierały imperium carów z nimbu potęgi.
Kolejnym mocnym punktem numeru jest zbiór niemieckich źródeł (wspomnienia obywateli i urzędników, materiały prasowe, komunikaty władz) o zdobytej Łodzi (1939–45), obrazujący kwestię dążenia do bezprecedensowej na tle Europy, całkowitej germanizacji miasta. Stanowiło to zakrojony na wielką skalę, okrutny eksperyment socjologiczny i wielkie przedsięwzięcie propagandowe. Materiały tu zawarte są doskonale opracowane merytorycznie – pomiędzy poszczególnymi tekstami źródłowymi zamieszczono ustępy informujące o genezie, przebiegu i metodach niemieckiej okupacji Łodzi. Spośród wielości tekstów ukazujących niebywałe oddanie Hitlerowi, agresywną propagandę, jak i zwyczajne karierowiczostwo niemieckich okupantów zbijających fortuny kosztem okupowanej ludności, wyróżnia się również kilka świadectw pewnego zwątpienia względem nazizmu i niemieckiego traktowania Polaków i Żydów. Szczególnie jest to widoczne wśród starszego pokolenia, nie zawsze mogącego przyjąć gorliwość i bezwzględność swoich młodszych rodaków. Ten konflikt pokoleń dobrze oddają fragmenty wspomnień Melity Maschmann, członkini Hitlerjugend, która po przyjeździe do Łodzi odbyła rozmowę z volksdeutschem, dyrektorką niemieckiego gimnazjum w Łodzi. Starsza kobieta nazywała podłym stosunek nazistów do Polaków i Żydów, krytykowała również wytyczne edukacji młodych Niemców w duchu narodowo-socjalistycznym. Poglądy te sprowokowały refleksję młodej dziewczyny:
Jak trudno w późnym wieku – zastanawiałam się – całkowicie wrosnąć w narodowy socjalizm. Dopóki się z nim nie utożsami całkowicie, nie rozumie się konieczności tych wszystkich twardych spraw i zapewne cierpi się z ich powodu, nawet jeśli człowieka nie dotyczą bezpośrednio. Te smutne myśli odnosiły się do moich przyjaciół i do mnie; były bliskie użalaniu się: jeśli tak niezwykły człowiek jak ta kobieta nie podzielał naszego zapału i nie popierał naszych działań, to kto z wcześniejszego pokolenia był w ogóle w stanie nas zrozumieć?
Uderza w niej empatia tonu, próba tłumaczenia zarówno postawy nauczycielki, jak i własnej, a przede wszystkim nuta zwątpienia. Parafrazując tekst ze słynnej sceny z filmu Cabaret – czyżby przyszłość jednak nie należała do nich…?
Unikat stanowi kolejna propozycja – wspomnienia polskiej pielęgniarki, Aleksandry Henkel-Czarneckiej, która wysłana została z „socjalistyczną pomocą” na roczną służbę do szpitala w Korei Północnej niedługo po zakończeniu wojny koreańskiej. Obraz zniszczonego kraju, który wyłania się z opisów Polki, w skali zniszczeń i ubóstwa przekracza niemal dostępne Europejczykom kategorie, przewyższa nawet ruiny Warszawy po Powstaniu. Duża część infrastruktury dosłownie zrównana została z ziemią, warunki sanitarne są opłakane, ludzie w wielkich skupiskach mieszkają w domkach z dykty etc. Jednocześnie mnożą się absurdy, jak np. powszechny dostęp do darmowej elektryczności (sieć trakcyjna i elektrownie zachowały się w stosunkowo dobrym stanie, prądu jest olbrzymi nadmiar, lecz nie ma jak i gdzie go spożytkować). Widzimy zatem Koreę u zarania jej podziału, kiedy powoli staje się jasne, że sytuacja w północnej część kraju długo nie zmieni się na lepsze.
Przeczytaj też:
Numer uzupełniony został m.in. o takie perły, jak świetne w lekturze fragmenty dziennika Johna Nicholasa Hendersona, brytyjskiego ambasadora w Warszawie w latach 1963–72, czy też frapujące zapisy Pettera Moena, członka norweskiego ruchu oporu, więzionego przez Gestapo. Wspomnienia brytyjskiego dyplomaty prowadzone są z charakterystycznym dla Anglików poczuciem humoru i nonsensu. Zawierają sporą garść niebanalnych obserwacji i anegdot na temat życia w PRL przełomu Gomułki i Gierka. Dziennik norweskiego dysydenta uderza zaś swoim minimalizmem (pisany był w ukryciu na więziennym papierze toaletowym), a zarazem wielką kondensacją skrajnych emocji.
Podsumowując, najnowszy numer magazynu „Karta” powinien usatysfakcjonować nawet najbardziej wybrednego czytelnika. Oferuje bowiem bardzo wysmakowany zestaw świetnie zredagowanych tekstów, z których niemal każdy z powodzeniem mógłby stać się tematem przewodnim osobnego numeru.
Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska